Dziedziny :
· [1]
· [1]
· [1]
· [2]
· [7]
· [6]
· [1]
· [1]
· [4]
· [6]
· [6]
· [2]
· [3]
· [1]
· [1]
· [2]
· [14]
· [3]
· [3]
· [1]
· [3]
· [10]
Oszołomstwo i realizm Dziedzina: Publicystyka, literatura faktu i reportaż Autor: Andrzej Wasilewski Miejsce i rok wydania: Warszawa 1995 Wydawca: Projekt Liczba stron: 248 Wymiary: 14x20 cm Okładka: Miękka Ilustracje: Nie Cena: 35,00 zł (bez rabatów)
[ Pozycja niedostępna ] Opis Fragment rozdziału "Restauracja po sarmacku"
Wstrząs, jakiego zaznawała Polska, nie wynikał tylko ze zmiany systemu i zewnętrznych sojuszów. Wynikał także z faktu, że nowa państwowość usiłowała przywrócić filozofię politycznego istnienia państwa sprzed półwiecza, które istniało w zupełnie innych granicach i które nie zdołało przetrwać.
Żadne z państw obszaru byłego RWPG nie likwidowało z tak radosnym zapałem swych rynków zbytu na Wschodzie, jak przywrócona do najjaśniejszych tradycji III RP, żadne bowiem nie łączyło systemowej przemiany z iluzją znoszenia praw geopolityki. Tylko w Polsce opcja prozachodnia łączyła się z poczuciem wyzwolenia z realiów i cudownego lewitowania w politycznych przestworzach. Formacja solidarnościowa, nic o tym nie wiedząc, powieliła osobliwą prawidłowość polskich dziejów.
(...)
Ilekroć więc sojusze polityczne włączały Polskę w orbitę Zachodu, następował pogrom orientacji pozytywistycznych, dochodzili do głosu ludzie irredenty, nie mający odpowiednich danych do organicznych prac cywilizacyjnych. Ilekroć zaś w oparciu o ugodę z Rosją następował w Polsce rozwój gospodarczy i wykluwała się formacja organiczna, podporządkowanie polityczne kraju oddalało go od źródeł cywilizacji zachodniej. Zachód zaś interesował się Polską o tyle, o ile do rozgrywek z Rosją potrzebna mu była polska irredenta.
Powojenny podział świata na przeciwstawne systemy polityczne wchodził w Polsce w stare koleiny tradycji pozytywistycznych i tradycji powstańczych; w stare koleiny wracała też gra czyniąca z Polski kartę do rozgrywek z Rosją. XIX-wieczny spór dwóch szkół myślenia o sposoby postępowania w życiu narodowym odnowił się więc w Polsce z jeszcze większą siłą, podlegając konfrontacyjnym ciśnieniom i napięciom, wytwarzanym przez dwa światowe obozy. Występujące dotąd na wewnętrznej scenie dwie specyficznie polskie orientacje stały się stronami w globalnym konflikcie, co żadnej z nich nie wyszło na dobre.
Orientacja romantyczno-wyzwoleńcza, zawdzięczająca wszystko niebywałej presji światowych potęg, popadła jeszcze głębiej w myślenie życzeniowe i stała się wieźniem zewnętrznej protekcji, karykaturą dawnych ruchów niepodległościowych. Natomiast orientacja pozytywistyczna, uwikłana w tworzenie niewydajnego sytemu, straciła swój autorytet gospodarczy, stała się synonimem myśli przestarzałej.
To tłumaczy, dlaczego żadna z tych dwóch orientacji, tradycyjnie wyłaniających w Polsce autorytety, nie zdołała wyłonić postaci przywódczych większego formatu, mimo że spór pomiędzy romantyzmem a realizmem w polskim postępowaniu narodowym ciągle jeszcze nie zwietrzał, ciągle jeszcze budzi gorące emocje, co świadczy, że polska egzystencja państwowa nie posunęła się w rozwiązywaniu swych historycznych problemów.
Historia zrządziła, że rozstrzygnięcia w tych sporach dokonywały się przy zewnętrznych naciskach i w procedurach niezupełnie suwerennych, niemniej odzwierciedlały one istniejące od dawna dylematy egzystowania polskiego narodu, uporczywie narzucające się od XVIII wieku i ciągle nie znajdujące stabilnych rozwiązań, a mianowicie: jak żyć pomiędzy dwoma wielkimi sąsiadami, jak układać długofalową strategię państwową, jaką cenę może Polska płacić za osłonienie swych żywotnych interesów i co do tych najważniejszych interesów należy. Jak zakończyć nienormalną egzystencję w rozdwojeniu pomiędzy „czynem powstańczym" a „pracą organiczną", rozdwojeniu deformującym cały rozwój narodu, upośledzającym rozwój potencjałów wytwórczych?
(...)
Dla milionów obywateli opcja PRL była perspektywą zdobycia zawodu, kwalifikacji, kompetencji, awansem do szeregów współczesnych wytwórców. Można tę opcję wykpiwać i zohydzać, ale nie zmieni to faktu, że to za jej sprawą zmienił się w sposób zasadniczny intelektualny i cywilizacyjny potencjał kraju, którego etosowa formacja rządząca nie chciała i nie umiała wykorzystać. Gardzi nim i pomiata, jakby można było wyrzucić pół wieku narodowego dorobku.
(...)
W przeszłości formacje romantyczne miały jedynie okazję do wyzwoleńczych powstań, po których pogromie podejmowała organiczną pracę formacja pozytywistyczna. Po raz pierwszy można było zobaczyć co się dzieje, gdy „romantyczni szaleńcy" pozostają zwycięsko na placu i zaczynają organizować państwo po swojemu. W Polsce musiało to nieuchronnie prowadzić do epidemicznego nawrotu tradycji sarmackiej, a więc jak gdyby do odwrócenia procesu, jaki dokonał się u progu XIX wieku.
Romantyzm polski był mutacją sarmatyzmu, uszlachetnionego pod wpływem niewoli. Przejmował jego umiłowanie wolności, lekkomyślną wiarę w „jakoś to będzie" i w mesjanistyczne posłannictwo Polski, ale uwalniał się od ciężkich przywar, w jakie obftowała sarmacja panująca: megalomanii, kłótliwości, nieposzanowania prawa, sobiepaństwa... Uwalniał się, bo życie polskie dostawało się pod obce rządy, traciło własną artykulację państwową. Pozbawiony swego państwa naród poddał sarmackie przywary krytyce, a przejęte przez romantyków wolnościowe tradycje nabrały w warunkach narodowej niewoli uszlachetniających treści. Skłonności do anarchii stawały się w tych warunkach buntem wyzwoleńczym, obywatelska samowola - wyzwaniem rzucanym zaborcy, porywcza lekkomyślność w wyciąganiu szabli - manifestacją nieujarzmionego ducha.
Ewolucja od sarmatyzmu do romantyzmu, jaka dokonała się po utracie niepodległości, była przemianą uszlachetniającą, chociaż rodzaj wartości, jakie Polakom wpajała, pozostawał w gruncie rzeczy ten sam: wolność, godność, rodzimość, niepokorność ducha, specjalne posłannictwo Polski w świecie. Wartości te jednak miały teraz służyć nie rozpasanym wolnościom szlacheckim, ale wyzwalaniu się spod obcego jarzma, a cel ten wypełniał je świeżymi treściami i uniwersalną dynamiką.
Nie mieliśmy natomiast okazji obserwować na żywo, jak dokonuje się ewolucja odwrotna, to znaczy jak romantyczna formacja w odzyskanym państwie powraca do swoich sarmackich korzeni. Tym doświadczeniem obdarowuje nas dziś formacja solidarnościowa. Na tle poprzednich formacji romantycznych jej droga walki była nietypowa, bo osłaniana niezwykłą opieką duchowych i materialnych potencji światowych, nie wymagała więc takich ofiar, ani tak heroicznych wyrzeczeń, w jakich hartowały się cnoty romantyczne. Sprzyjała natomiast odradzaniu się typowo sarmackich postaw klientelskich, co ujawniło się natychmiast po przejęciu władzy, kiedy z romantycznego ducha nie zostało śladu, wystąpił zaś od razu z wielką intensywnością cały komplet przywar sarmacji panującej.
Można powiedzieć, że przejęcie władzy zawsze odziera formację wstępująca z idealizmów, jednak rzadko się zdarza, aby po przełomie następowała od razu faza rozkładowa.
Nie uległy tak błyskawicznej korozji romantyczne cnoty obywatelsko-państwowe niepodległościowej formacji lat międzywojennych, nie wolnej od wielu sarmackich obciążeń, ale bezwzględnie, wręcz nadwrażliwie tępiącej nałogi klientelskie. Widocznie dopiero ów klientelski duch zabiegania o możną protekcję ożywia w Polsce wszystkie uśpione demony sarmatyzmu.
Na życiu III RP zaciążył fakt, że rodziła się ona w cieniu zewnętrznych protekcji, które wykreowały jej warstwę kierowniczą, wypełnioną poczuciem swych nadrzędnych praw, a zarazem pełną zgoła niesuwerennych odruchów klientelskich. Poczucie powierzonej misji i potężnego wspierania od zewnątrz uczyniły z niej rodzaj stanu panującego, niechętnego niwelowaniu wewnętrznych podziałów, chętnie natomiast alarmującego swych patronów o zagrożeniu nowego porządku.
Alarmujące doniesienia na ten temat podtrzymywały jego inwestyturę do władzy, toteż każde niepowodzenie na wewnętrznej scenie uruchomiało lawinę donosów, mających zmobilizować opinię Zachodu przeciw niewłaściwym pretendentom do rządów. Hałaśliwa suwerenność miała więc od narodzin wmontowany mechanizm uzależnienia poprzez zabiegającą o władcze nadania warstwę kierowniczą. Ta sztucznie wykreowana warstwa panująca zainteresowana była utrzymywaniem narodowego rozbicia, w którym zyskała swój status specjalny i które doskonale służyło alarmom o polityczne wspomaganie z zewnątrz. Z siły integrującej naród wokół swoich haseł przeistoczyła się natychmiast po zwycięstwie w siłę dezintegrującą, blokującą możliwości pojednania narodowego dla łatwiejszego obsadzenia się w roli stanu panującego. „Etosowy" rodowód stał się w Najjaśniejszej tytułem nadającym przywilej rządzenia, a rodowodowe państwo wchodziło w koleiny najgorszych wad sarmackiej tradycji państwowej.
Tradycja ta to monopol na patriotyzm, oddany jednej rodowodowej formacji, dopuszczający do uprawiania pod swoją osłoną najbardziej rozpasanych rodzajów prywaty. Dzięki monopolowi grupowy egoizm mógł się mienić najczystszą miłością ojczyzny, a w rozdzieraniu „sukna Rzeczpospolitej" czynni byli najhałaśliwsi piewcy rodzimości. Sarmacka tradycja państwowa nauczyła prywaty z bogoojczyźnianym frazesem na ustach i wzór ten trwał utajony w organizmie do odrodzenia się w sprzyjającej chwili.
A wraz z tradycją „patriotycznej" prywaty odrodziła się, ściśle z nią związana, tradycja frymarczenia państwem przez walczące o władzę koterie. Schyłkowe stulecia państwowości sarmackiej zaszczepiły daleko idącą dowolność w najmowaniu się na obcą służbę, usankcjonowały sięganie po zewnętrzną protekcję w walce o pozycję w państwie, uniewrażliwiały sarmacki porządek państwowy na korupcję polityczną. Nie było obywatelskiego grzechu w wysługiwaniu się obcym dworom, zwłaszcza jeżeli były to dwory „chrześcijańskie", których wpływy na Polskę śplatały się z interesem panującego Kościoła.
Kontrreformacyjny kler umiał tę korupcję rozgrzeszać, a że był w państwowości sarmackiej najważniejszą wyrocznią w sprawach patriotyzmu, nielojalność państwowa pozostawała w zgodzie z obywatelskim sumieniem. Patriotyczne sumienia zostały postawione w stan alarmu wtedy, kiedy po Polskę sięgnął historyczny konkurent Kościoła - co w jakiejś mierze wyjaśnia okoliczność, że zabór ze strony Rosji spotkał się zPodziel się swoją opinią o tej książce.. Teksty Racjonalisty o pokrewnej tematyce:Patriotyzm wyznaniowy