Tematy różnorodne » PSR » Inicjatywy społeczne » Ateo coming out
Ateo coming out Konstytucja RP gwarantuje każdemu prawo do milczenia w sprawach światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania przed organami władzy
publicznej. Często prawo do milczenia rozciąga się także na inne stosunki
społeczne, uznając traktowanie przekonań religijnych jako intymną sprawę każdego
człowieka. W praktyce jednak jest tak, że to co dominujące w sferze światopoglądu
ujawnia się ekspansywnie lub konformistycznie. Milczy zaś to, co mniejszościowe. Żyjemy w czasach, w których przyznawanie się do niewiary
wymaga pewnej cywilnej odwagi. Na prowincji, gdzie nacisk opinii publicznej często
przeradza się w manipulacje grożące utratą pracy lub innymi szykanami,
publiczne przyznawanie się do niewiary nie jest łatwe. Podobne naciski
„opinii publicznej" obserwujemy również w niektórych instytucjach państwowych. O istnieniu społecznej potrzeby mówienia o tych sprawach
wskazuje choćby obecny sukces na rynku polskim książki Bóg urojony Richarda
Dawkinsa, która w parę tygodni od swego wydania znalazła się na czele list
bestsellerów. Nawet w Polsce wzrasta zjawisko niewiary, ludzie chcą o tym mówić, słuchać i czytać.
Chcą również wiedzieć, że nie są w swoich poglądach osamotnieni.
Dotychczas odnosiło się wrażenie, jakby w Polsce liczba osób mówiących głośno o swoim laickim światopoglądzie topniała (w szczególności wśród osób
piastujących funkcje publiczne). Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów
chciałoby odwrócić tę passę. Zachęcając najodważniejszych niewierzących
(lub wierzących znacznie inaczej...) do tego, by „się ujawnili", by
publicznie powiedzieli o swych przekonaniach. Z czasem ułatwi to z pewnością
życie anonimowych ateistów, agnostyków i innych „niepoprawnych światopoglądowo". Zależy nam na tym, by ów swoisty coming out rozpoczęli
ludzie znani i lubiani, autorytety naukowe, moralne, literackie, artyści,
dziennikarze, aktorzy itd. Ten proces powoli zaczyna już zachodzić samoczynnie. Stanisław
Lem zawsze otwarcie w swych wywiadach i felietonach mówił o swym ateizmie.
„Stuprocentowym i niepodważalnym" ateistą mieni się Andrzej Sapkowski. W programie G. Miecugowa „Inny punkt widzenia", Zbigniew Hołdys stwierdził,
że nie wierzy w żadnego boga. W programie „Co z tą Polską" Kazimierz
Kutz wyznał, że nie jest wierzący. W radiu TOK FM Piotr Najsztub powiedział,
iż jest ateistą i że zacznie zbierać podpisy na świątynię Rozumu a nie
Opatrzności Bożej. Kuba Wojewódzki niejednokrotnie w swoich programach
mówił o swym ateizmie. Śpiewają o tym Anja Orthodox, a od niedawna Kazik
Staszewski. Z kolei Marek Kondrat mówił o swym agnostycyzmie i antyklerykalizmie. Podobnie Zbigniew Zapasiewicz, Zbigniew Religa, Lech
Janerka, Maciej Maleńczuk… Ta lista jest oczywiście znacznie dłuższa,
ale już otwarte deklaracje przedstawicieli świata akademickiego są dla
szarego człowieka znacznie mniej widoczne.
Zob. też Internetowa Lista Ateistów i Agnostyków
W dniu 5 września 2007 ukazał się w głównym wydaniu "Gazety
Wyborczej" artykuł o Liście Ateistów autorstwa Małgorzaty
Niemczyńskiej: "Nie
wciskajcie mi Boga". Był to reportaż z cyklu redagowanego przez
Mariusza Szczygła „Witamy w Polsce". Dzień później na tekst
odpowiedział w "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein. Główny
polski specjalista od list spłodził paszkwil pt. "Jak czuć się
dobrze" (opublikowany także w
blogu autora). Wildstein wpisuje się w zastępy pseudopolemistów naszego
środowiska, czyli apologetów i konserwatystów, których jedynym produktem myślowym
jaki są w stanie wygenerować przeciwko ateizmowi jest straszak komunizmu: Ateiści? A to pewnie marzy im się komuna! albo: Ateisto siedź cicho — przez pamięć
dla ofiar reżimu komunistycznego! Najzdolniejsi z owych apologetów oraz
konserwatystów dodają jeszcze do tego argument, że bez religii moralność
legnie w gruzach a tym samym społeczeństwo się rozpadnie. Wildstein na te
szczyty myśli konserwatywno-apologetycznej się nie wspina, zadowalając się
straszeniem ateokomunistycznym terrorem antykatolickim. W jego tekście jest
tylko jedna rzecz warta sprostowania: opierając się na nieprecyzyjnej
informacji z Gazety Wyborczej, że lista powstała po to, „aby dać poczucie
wspólnoty ludziom, którzy źle się ze swoją niewiarą czują", tytułuje
swój tekst „Jak poczuć się dobrze" i sugeruje, że lista jest
spisem ateistycznych frustratów. Pragnę to wyraźnie sprostować: Lista nie
jest (tylko) dla tych, którym z niewiarą źle. Myślę, że bardzo wielu
ateistom żyjącym w dużych miastach z niewiarą jest bardzo dobrze i nie mają z tym żadnych problemów. Ale na Listę powinni się wpisać. O tym dlaczego
wyjaśniamy we Wprowadzeniu: chodzi o poprawienie image’u niewierzących w Polsce, większą naszą otwartość światopoglądową, o zachęcenie do niej, o krzewienie tej otwartości. Aby większość tego co się pisze o ateizmie w Polsce nie było jawnymi głupotami i karykaturami.
Polski ateista uporczywie jest wpisywany przez apologetów (jak. choćby ks.
Stopka, który odpowiedział na wywiad o ateistach w Życiu Warszawy) czy
konserwatystów (jak wspomniany wyżej Wildstein) w widmo komunizmu. Jeśli
wskazujemy kryminalną historię Kościoła czy religii, zaraz nas się
kontruje: Synowie Kościoła palili czarownice, mordowali Indian i zabijali
heretyków, ale za to ateiści zrobili dwa totalitaryzmy: faszyzm i komunizm. Z faszyzmem jest sprawa względnie łatwa: Bynajmniej nie był on ateistyczny,
lecz na ogół współpracował z religiami i Kościołami, a ateistów i wolnomyślicieli tępiono bardziej niż wyznawców dowolnych religii (może z wyjątkiem Świadków Jehowy, którzy nie chcieli walczyć). Z komunizmem jest
większy problem, bo reżimy komunistyczne jednak głosiły na ogół dość
krzykliwie ateizm. Zaczęły się jednak ukazywać pozycje w których autorzy
badacze dowodzą, iż był to iluzorycznie ateistyczny reżim a w istocie „religiopodobny"
(zob. np. wydaną przez Nomos pracę „Religiopodobny
komunizm" Marcina Kuli).
Przełomowym w tym zakresie studium naukowym jest niedawno wydana, również
przez Nomos, książka religioznawcy Rafała Imosa: Wiara
człowieka radzieckiego. Autor zrywa z dominującą tendencją
traktowania komunizmu jako struktury 'religiopodobnej', 'quasi-religijnej' czy 'pseudoreligijnej',
dowodząc nie tylko na poziomie funkcjonalnym, lecz także i istotowym jego
religijnego charakteru. Komunizm nie był imitacją religii, był zjawiskiem
stricte religijnym! We wstępie autor pisze: „Chcę mianowicie pokazać, że
marksizm-leninizm w pełni wpisuje się w charakterystykę uniwersalistycznych
religii". Analiza ta przeprowadzona jest na blisko 440 stronach które
warto znać, jeśli kiedykolwiek jeszcze jakiś niedouczony apologeta będzie
zarzucał ateistom reżim komunistyczny. « Dział nadrzędny
|
Logowanie..
|