Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.646 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Człowiek to jedyne zwierzę które się rumieni. I jedyne, które ma za co.
« Państwo i polityka  
Przesmyk Suwalski oraz tytanowa rozgrywka między Rosją a USA [1]
Autor tekstu:

Tzw. Przesmyk Suwalski (lub patrząc od strony Rosji: Korytarz Suwalski, ewentualnie od strony Litwy: Trójkąt Suwalski) stał się obecnie najbardziej newralgicznym miejscem napięcia między NATO a Rosją. Według przecieków Financial Timesa po warszawskim szczycie NATO ma w nim zostać rozlokowany batalion wojsk natowskich. W lutym anglojęzyczny Newsweek opublikował tekst poświęcony Przesmykowi Suwalskiemu: Putin's Next Land Grab: The Suwalki Gap. Artykuł prezentuje natowski punkt widzenia według którego Przesmyk Suwalski to kilkudziesięciokilometrowy odcinek nieopodal najbardziej zmilitaryzowanego regionu Europy obsadzonego przez Rosjan, który może łatwo odciąć państwa bałtyckie. Gdyby Rosja chciała opanować Pribałtikę, gdzie posiada spore zasoby zielonych ludzików, powinna kontrolować Przesmyk Suwalski.

Jest to tym bardziej realne, że tzw. Trójkąt Suwalski jest historycznym polem napięć między Polską i Litwą, które w XX w. walczyły o jego kontrolę, a pozostałości tych konfliktów żywe są do dziś w postaci niełatwego sąsiedztwa mniejszości polskiej i litewskiej, które to antagonizmy sprawnie podsyca i wykorzystuje strona rosyjska. Strona polska dążąc do budowy poprawnych relacji z Litwą nie jest w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb i poczucia wrażliwości polskiej mniejszości na Litwie. W przestrzeń tę wchodzi Rosja, w efekcie coraz częściej mówi sie o prorosyjskich inklinacjach i sympatich mniejszości polskiej.

Tituszki prowadzą nas na Mińsk

Narrację tę można by traktować jako element natowskiej wojny informacyjnej i pewnie w jakiejś mierze tym ona jest. Problem jest jednak w tym, że to nie NATO, lecz Rosja pierwsza zaczęła snuć wizje inwazji rosyjskiej przez Przesmyk Suwalski. We wrześniu 2009 r. tuż za wschodnią granicą Polski odbyły się wielkie manewry białorusko-rosyjskie pod kryptonimem Zachód. Wzięło w nich udział 12,5 tys. żołnierzy. Wtedy scenariusz manewrów tak wyglądał: W Grodnie wybucha polskie powstanie. Prezydent Białorusi wzywa na pomoc Rosję. Moskwa przeprowadza desant na Grodno. W opanowanym już przez Polaków mieście lądują tysiące rosyjskich komandosów. Rewolta zostaje stłumiona, a bratnie armie odpierają atak obcych wojsk z Polski z użyciem broni nuklearnej.

Czy strona polska przed 2009 zgłaszała jakiekolwiek pretensje do Grodna? Czy białoruscy Polacy wykazują dążenia separatystyczne? Łukaszenka niejednokrotnie mówił, że takie tendencje są obecne wśród Polaków. Nie były to obawy wyłącznie Łukaszenki. Na początku lat 90. obawy o oderwanie Grodzieńszczyzny wyrażali także białoruscy „odrodzeniowcy".

W 2006 władze białoruskie zaczęły dążyć do zbliżenia z Polską, lecz w kolejnych latach kurs ten uległ załamaniu. Już po ćwiczeniach „Zachód" Łukaszenka mówił:

„Nie mogą uspokoić się Polacy. Nie jest dla was tajemnicą: otóż zachodnia granica [według rządu polskiego] powinna przebiegać pod Mińskiem. Ani mniej, ani więcej. I niektórzy typu Sikorskiego, oni i on mają przed oczami kresy wschodnie (...). Na wszelkie sposoby pragną odciąć od nas część Zachodniej Białorusi, dlatego ja powinienem im powiedzieć: dopóki żyję i tu istnieję jako prezydent kraju, nie zobaczą tego tak jak własnych uszu. (...) Stosować na nas naciski za pośrednictwem piątej kolumny, za pośrednictwem swoich wybranych działaczy — nie uda się".

Należy jednak podkreślić, że Łukaszenka nie oskarżał Polaków, a jedynie niewielką grupkę pod przewodem Angeliki Borys. Konflikt wokół Związku Polaków na Białorusi mógł z pewnością dawać podstawy do różnych teorii spiskowych. Czymś kuriozalnym była bowiem sytuacja, kiedy organizacja uważająca się za przedstawicielstwo mniejszości polskiej angażuje się frontalnie w ruchawkę mającą na celu obalenie Łukaszenki, podczas kiedy jest on popierany niemal przez wszystkich Polaków mieszkających na Białorusi.

Łukaszenka wielokrotnie to podkreślał, że Polacy na Białorusi to są „nasi ludzie", podnosił, że został wybrany na prezydenta głosami Polaków, którzy w 1994 niemal w 100% głosowali właśnie na niego a nie na jego kontrkandydatów, i że w kolejnych wyborach Polacy na Białorusi zdecydowanie stali przy Łukaszence. Kiedy więc Warszawa traktowała politykowanie ZPB jako wyraz obrony interesów mniejszości polskiej na Białorusi, trudno się dziwić, że Łukaszenka zaczął się obawiać, że polskie władze usiłują wyhodować na Białorusi separatyzm polityczny.



Łukaszenka: To nasi Polacy

Dziś sytuacja między Polską a Białorusią zaczyna się diametralnie odmieniać. Łukaszenka przestał się już chyba obawiać zagrożenia polskiego, coraz większy za to niepokój czuje ze strony imperializmu rosyjskiego. Zwłaszcza po aneksji Krymu i destabilizacji Ukrainy, gdzie wyraźnie się odciął od polityki rosyjskiej. Być może dostrzegł to co niektórzy w Polsce podnosili tuż po wybuchu całej awantury wokół Związku Polaków na Białorusi, że jest to długofalowa strategia, w której aktywną rolę odegrała Rosja, obliczona na skłócenie Polski z Białorusią oraz stworzenie wrażenia w UE, że to Polska jest źródłem nieustannych konfliktów ze wschodnimi sąsiadami Unii (K.S. Skibiński, Długa ręka Putina, „Głos" 2005, nr 32/33, s. 5. Zob. także: K. Wyszkowski, Czerwoni prowadzą nas na Mińsk!, „Głos" 2005, nr 32/33, s. 4). Oczywistym i głównym beneficjentem takiego skłócenia jest właśnie Rosja, która nie tylko separuje Białoruś od Zachodu, ale i wykuła sobie w ten sposób drogę do budowy rurociągów Nord Stream. W efekcie tej polityki budowane w latach 2006-2007 zalążki unii energetycznej zostały w latach 2008-2009 zastąpione polityką separatyzmu energetycznego, którego sztandardowym projektem stał się Nord Stream właśnie.

Dziś narody Europy Środkowej są coraz bardziej świadome z jaką intensywnością aplikuje się im politykę divide et impera.

Gdyby Rosja chciała za pomocą jakiejś prowokacji mocniej związać ze sobą wątlejący związek z Białorusią oraz przejąć kontrolę nad Przesmykiem Suwalskim, posłużyłaby się najpewniej bardzo specyficznymi zielonymi ludzikami — byłaby to najpewniej ludność polskojęzyczna zamieszkująca Białoruś i Litwę.

Czyż jednak nie jest to political fiction, całkowicie oderwane od rzeczywistości? Po cóż Rosja miałaby prowadzić ofensywę wobec małych kraików przybałtyckich, po cóż miałaby powtarzać nieudany eksperyment radziecki? Otóż z tego samego powodu dla którego tak zacięcie walczy o Ukrainę: chodzi o możliwie długie utrzymywanie monopolu energetycznego Rosji w Europie Środkowej. W sytuacji wzmagającej się konkurencji na rynku gazu, sprawą newralgiczną dla Rosji jest obrona rynku europejskiego. Rosja zachowuje swe atuty konkurencyjne dla Europy Zachodniej w szczególności dzięki temu, że drenuje energetycznie Europę Środkową, nie ponosząc de facto opłat tranzytowych. Kiedy kraje Europy Środkowej zrzucą monopol energetyczny Rosji, tej znacząco mogą wzrosnąć koszty i coraz trudniej może jej być konkurować z surowcami energetycznymi z Morza Kaspijskiego czy z Zatoki Perskiej — oba te źródła leżą znacznie bliżej niż Syberia z której dziś Europa czerpie swoje surowce. Przewaga konkurencyjna źródeł syberyjskich utrzymuje się dzięki energetycznej kontroli Europy Środkowej — kontroli, która obecnie Kremlowi zaczyna się wymykać z rąk. Jest to zagrożenie dla rosyjskiej wydolności ekonomicznej, więc odwołanie się do metod wojny hybrydowej dla utrzymania tego status quo, dla obrony się przed wolnym rynkiem energetycznym, jest w pewnym sensie zrozumiałe.

Pribałtika jest obecnie w trakcie próby demonopolizacji rynku energii, co siłą rzeczy jest ciosem dla rosyjskich interesów. Naiwnym byłoby przypuszczenie, że Rosja będzię się temu przyglądała bezczynnie.

Kryzys helowy

Kontrola Przesmyku Suwalskiego jest jednak istotna nie tylko a może nawet i nie przede wszystkim z czysto geostrategicznego punktu widzenia.

Tak się bowiem złożyło, że ten newralgiczny geograficznie obszar jest także potencjalnie niezwykle cenny surowcowo — jest bowiem nienaruszonym depozytem metali rzadkich do których dostęp jest coraz bardziej problematyczny w związku z narastającymi konfliktami energetycznymi między Zachodem a Rosją.

Od 2010, czyli mniej więcej od czasu wybuchu hybrydowego konfliktu energetycznego między Rosją a Zachodem, Rosja wprowadziła embargo na eksport helu-3. Dla zachodnich rynków oznacza to rosnący problem, gdyż na świecie wyczerpują się zasoby tego izotopu, którego znacznie wzrosło znacząco po 2001 w związku z wojną z terroryzmem. Z helu-3 tworzy się czujniki neutronów, które stosuje się na bramkach lotnisk, portów, przejść granicznych i innych miejsc wymagających wyższego stopnia bezpieczeństwa. Hel-3 jest poza tym wykorzystywany w przemyśle naftowym i gazowym, gdyż przydaje się podczas głębokich wierceń i ocenie wielkości nowych złóż ropy czy gazu. Ponadto hel-3 wykorzystuje się przy osiąganiu bardzo niskich temperatur, nawet rzędu mili-Kelwinów. Jest więc surowcem niezwykle istotnym dla bezpieczeństwa, badań naukowych oraz medycyny.

W 2008 ceny helu-3 wzrosły kilkunastokrotnie. Zapotrzebowanie na hel-3 znacznie przewyższa światowy potencjał produkcyjny, więc jego ceny dalej rosną (gram złota kosztuje 150 zł, gram helu-3 — ok. 70 tys. zł). Kiedy w 2010 Rosja wprowadziła swoje embargo na eksport sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. W 2012 ukazała się książka „Future of helium as a natural resource" (William J. Nuttall, Richard H. Clarke, Bartek A. Glowacki) postulująca powołanie Międzynarodowej Agencji Helu, która zajmie się uregulowaniem rynku tego cennego i kończącego się surowca, który dziś jest w dużej mierze marnotrawiony.

Tymczasem prawdziwy boom na hel-3 jest dopiero przed nami. Uważany jest on bowiem za surowiec przyszłości, w oparciu o który można stworzyć przyszłą energetykę jądrową całkowicie ekologiczną, bez odpadów radioaktywnych. Koncepcja ta wyszła poza stadium gdybania i od kilku lat jest już w stadium realizacji, zaś projekt tej energetyki — budowa fuzyjnego reaktora termojądrowego ITER ma zostać ukończona w 2019. Jest to projekt w pełni międzynarodowy o skali, która ustępuje jedynie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (22)..   


« Państwo i polityka   (Publikacja: 20-06-2016 Ostatnia zmiana: 21-06-2016)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10016 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365