|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Rozpoczynamy strategiczną współpracę z USA i Chinami [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
W tej właśnie perspektywie należy oceniać ustalenia szczytu NATO w Warszawie. Wzmocnienie wschodniej flanki nie jest ani efektem amerykańskich interesów
ani też bezpośednią reakcją na zagrożenie ze strony imperializmu rosyjskiego. Gdyby miała to być reakcja na operacje rosyjskie to decyzja o wzmocnieniu
wschodniej flanki NATO zapadłaby w czasie szczytu w Newport we wrześniu 2014. Wtedy bowiem powinna nastąpić reakcja NATO wobec wcześniejszej aneksji Krymu
oraz rozmieszczenia w obwodzie kaliningradzkim rakiet Iskander, które mogą przenosić głowice jądrowe i które swym zasięgiem objęły praktycznie całą Polskę.
A jednak wbrew polskim oczekiwaniom, nic takiego ze strony NATO nie nastapiło.
Dopiero, gdy Polska zintensyfikowała rozmowy z Chinami i zmieniła retorykę wobec NATO: przestaliśmy „mieć nadzieję na wzmocnienie wschodniej flanki",
zaczęliśmy oczekiwać na taką decyzję, sprawa została załatwiona po myśli polskiej dyplomacji. Warszawski szczyt NATO był formą polskiego „sprawdzam" wobec
sojuszu. Gdyby i tym razem nic z tego nie wyszło, Polska zaczęłaby poszukiwać wzmocnienia swojego bezpieczeństwa w Chinach, które mają znacznie mocniejsze
przełożenie na Rosję niż USA.
Dlatego właśnie słuszna jest teza, że szczyt NATO w Warszawie był dla Polski tak przełomowy jak samo wstąpienie do Sojuszu. Tutaj nie chodzi o to, że
Amerykanie zapewnią Polsce obronę przed ewentualnym atakiem Rosji, nie chodzi też o to, że te wojska, które mają u nas stacjonować mogą nas obronić przed
ewentualnym atakiem. Chodzi natomiast o to, że po raz pierwszy następuje urealnienie całkowicie fikcyjnego sojuszu strategicznego polsko-amerykańskiego,
Polska mówi „sprawdzam" i nie kończy się na słowach. Amerykanie rozumieją, że Polska staje się realnym graczem w Europie: znów bowiem może wykorzystywać
swoje geopolityczne atuty.
Nieprzypadkowo w ostatnim miesiącu po raz pierwszy od 12 lat na trzy dni przybył do Polski prezydent Chin a następnie po raz pierwszy do Warszawy zjechał
szczyt NATO.
Osiągnięto na nim dokładnie to, czego chciały polskie władze.
Amerykanie a afera taśmowa
Wbrew prasowym nagłówkom w przemówieniu Obamy nie było żadnego połajania wobec władz. W czasie swej poprzedniej wizyty w Polsce w czerwcu 2014 Obama
wypowiedział słowa, które mogły być znacznie bardziej nieprzyjemne dla władz. Mówił wówczas, że prawdziwa demokracja, realna zamożność i bezpieczeństwo nie
są nigdy po prostu nadane z zewnątrz (wbrew rządowej retoryce, że de facto cały polski rozwój i bezpieczeństwo pochodzi z Unii). Pochwalił też prasę, która
przeciwdziała tłamszeniu społeczeństwa przez władze. Przed prezydentem Bronisławem Komorowskim i premierem Tuskiem
powiedział wówczas: „Przywódcy muszą
podtrzymywać zaufanie publiczne i występować przeciwko korupcji, a nie okradać portfele swoich własnych ludzi". Była to retoryka ówczesnej opozycji wobec
rządu i spokojnie mogła być odczytana jako połajanie Obamy wobec polskiego rządu.
Co ciekawe, dokładnie dwa tygodnie później wybuchła tzw. afera podsłuchowa, która skompromitowała ówczesny rząd. Tak się jakoś złożyło, że afera została
zainaugurowana przez tygodnik, należący do młodego biznesmena
mocno zakorzenionego wśród
kapitałów amerykańskich.
Czy grozi nam rola antyrosyjskiego harcownika?
W swoim wystąpieniu w 2016 na Stadionie Narodowym w Warszawie Obama powiedział: „odnosimy się z pełnym poszanowaniem do suwerenności Polski", kończąc
zapewnieniem, że USA chcą być sojusznikiem Polski „bez względu na wszystko". W kontekście wizyty Jinpinga i efektów szczytu, możemy w tym widzieć
geopolityczny awans Polski w grze mocarstw.
Naturalnie, wielu zarzuci mi tutaj hurraoptymizm, zachowując przy tym zdrowy sceptycyzm do amerykańskich słów — mając na względzie całe dotychczasowe
relacje amerykańsko-polskie po 1989, które są wyłącznie pasmem rozczarowań. Sceptycy tacy sądzą, że tak jak zwykle Polska zostanie przez Amerykanów
wykorzystana, najpewniej do rozpętania sprowokowanej w okolicach przesmyku suwalskiego wojny przeciwko Rosji, której staniemy się ofiarą. Stale mam taki
wariant w tyle głowy, lecz sądze, że nie można patrzeć na nasze relacje przez pryzmat dotychczasowych stosunków — właśnie dlatego, że całkowitej zmianie
uległa sytuacja międzynarodowa, która sprawia, że Amerykanie muszą się wobec nas zachowywać inaczej. Nasze notowania rosną. Co prawda z przyczyn niezbyt
zależnych od nas samych, ale to nie ma znaczenia.
Nie można zgodzić się z tezą, że Polska jest Amerykanom potrzebna, by wywołać konflikt zbrojny przeciwko Rosji. Pod wpływem takiego konfliktu Rosja mogłaby
ulec takiemu osłabieniu, że jej azjatycka część mogłaby jeszcze łatwiej wpaść w ręce Chin niż dzieje się to obecnie na drodze powolnej migracji. Chiny
łatwiej mogłyby wykorzystać rozpad Rosji niż USA. Dlatego też USA raczej będą grały na oswajanie Rosji, do czego desygnowany został Trump.
Dla USA znacznie pewniejszym sposobem na zatamowanie ekspansji chińskiej byłoby pozyskanie Polski w sposób analogiczny jak swego czasu pozyskano Izrael.
Polska jest nizinną bramą do Europy i jest niezbędna do takiego rozwoju Nowego Jedwabnego Szlaku, by stał się on realną alternatywą dla morskich dróg
handlowych, kontrolowanych przez Amerykanów.
Polska w sposób naturalny wchodzi do projektu Jedwabnego Szlaku, bo znacznie może on przyspieszyć rozwój kraju. Jeśli jednak Amerykanie zaoferują Polsce
alternatywne drogi rozwojowe, tak jak swego czasu zaoferowali Izraelowi, wspierając realny rozwój zdolności obronnych tego kraju i jednocześnie duży
transfer technologii, które stały się realnym napędem dynamicznego rozwoju gospodarczego, mogą znacznie osłabić skłonność angażowania się Polski w projekt
Jedwabnego Szlaku, który tak czy inaczej stanie się mechanizmem rozwoju Rosji i Niemiec.
Choć naturalnie nie da się wykluczyć zakusów utrzymywania amerykańskiej dominacji przez eskalację lokalnych konfliktów militarnych, to jednak sądzę, że
powyższy wariant dla naszego regionu jest dla Amerykanów korzystniejszym scenariuszem. Z pomocą Polski mogą osiągać swoje cele strategiczne w Europie, tak
jak z pomocą Izraela przez długi czas realizowali swoje cele na Bliskim Wschodzie.
Jedwabny Szlak jest dla Polski szansą na modernizację, więc oferta amerykańska dla Polski musiałaby być konkretna i poważna, by Polska realizowała w
Europie amerykańskie cele strategiczne. Musimy być wyczuleni na dalsze uprzedmiotowienie w grze mocarstw oraz tanie sprzedawanie się. Dziś nie ma już
powodów, by się tanio sprzedawać, są natomiast możliwości licytowania korzyści. Amerykanie mogą przy pomocy Polski realizować swoje cele bez uciekania się
do prowokacji wojennych. Co więcej, gdyby Polska zdecydowała się teraz przerwać sojusz amerykański, istnieje znacznie większe prawdopodobieństwo
sprowokowania z udziałem Polski konfliktu militarnego — jako partner nieprzydatny, lecz potrzebny, Polska mogłaby znacznie łatwiej zostać wydana na łup
prowokacji wojennej. Jako partner kooperujący, Polska może być cenniejsza wzmocniona a nie osłabiona. Zwłaszcza teraz, kiedy Unia Europejska zaczyna
dryfować ku rozpadowi, kiedy Wielka Brytania opuszcza wspólnotę, pozbawiając USA kluczowego przedstawiciela w UE. W tej sytuacji notowania Polski dodatkowo
rosną.
Przełomowy awans pozycji międzynarodowej Polski
Naturalnie, by wykorzystać nadarzającą się okazję wzmocnienia w oparciu o konflikt amerykańsko-chiński, Polska jako potencjalny strategiczny partner
atrakcyjny dla każdego z mocarstw, musi utrzymać stan ubiegania się o polskie względy i musi przeciwdziałać powrotowi do stanu bezalternatywnego
geopolitycznie. Projekty chińskie są rozpisane na dekady, więc do Jedwabnego Szlaku zawsze zdążymy dołączyć. Szlak ten rozwinie całą Euroazję, czyli także
Rosję i Niemcy. Nie ma nic złego we wspólnym rozwijaniu się, lecz by było ono uczciwie rozłożone, szanse muszą być równe. Dlatego też do projektu takiego
Polska powinna wchodzić wzmocniona. Nie ma się co zatem spieszyć ze zrywaniem z Ameryką i przestawianiem wajchy na Chiny. Lepiej bowiem dać Ameryce szansę,
która może być i dla nas szansą na taki projekt geopolityczny w którym rozwijamy się intensywniej niż Niemcy czy Rosja. Kiedy natomiast będziemy
odpowiednio silni, by nie zostać ponownie stłamszeni przez naszych sąsiadów, bezpieczniej będziemy mogli włączyć się w projekt euroazjatycki.
Park Centralny w Nowym Jorku
Sytuacja w której USA dominują nad całym światem jest zjawiskiem przejściowym i szkodliwym. Amerykanie nie są w stanie utrzymać takiej przewagi nad Azją.
Nawet okiełznanie Chin nie daje takiej gwarancji. Jeszcze większy potencjał może się wykluć w Indiach, które są obecnie na etapie przepoczwarzania się
ilości w jakość. Amerykanie mogą jedynie oddalić w czasie i ucywilizować proces utraty hegemonii globalnej. Gdyby stało się to zbyt szybko, wewnętrzny
potencjał amerykańskiej gospodarki mógłby tego nie wytrzymać. Poważny krach gospodarczy w Ameryce mógłby doprowadzić do rozpadu społeczeństwa i wybuchu
wojen o charakterze rasowym, które obecnie są intensywnie grzane. Gdyby taka potęga militarna jak USA miała się pogrążyć w anarchii i wojnach domowych,
świat mógłby stanąć przed jeszcze większym zagrożeniem niż przy okazji niekontrolowanego rozpadu Rosji.
Warto pamiętać, że naszym największym dobrodziejstwem jest zdolność do rozwijania strategicznego partnerstwa z dwoma konkurującymi ze sobą mocarstwami.
Dlatego też nie chodzi o to, by dokonać jednego wyboru i uwiązać się do jednego z mocarstw, lecz by możliwie długo utrzymywać taki stan, że jesteśmy
potrzebni dla obu stron. Co ważne, wszystko wskazuje, że taką właśnie drogą podąża polska polityka.
Rok 2016 będzie zapamiętany jako historyczny przełom i awans Polski na arenie międzynarodowej. W sposób zasadniczy Polska zacieśniła więzy z dwoma
konkurującymi mocarstwami: po szczycie NATO zostaliśmy pełnoprawnym jego członkiem, wiążąc się znacznie mocniej z USA i jednocześnie Polska jako jedyny
kraj Europy Środkowej została członkiem Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, przeznaczonego do rozwoju projektu Jedwabnego Szlaku. Wydarzenia
te są mocnym dowodem na to, że od 2016 Polska rozpoczyna równoległą grę strategiczną z USA i Chinami. Nic nie jest tutaj na niby, gdyż oba te kroki wiążą
się z bardzo konkretnymi zobowiązaniami: z jednej strony ściągamy do siebie amerykańskich żołnierzy, z drugiej zaś polski wkład w budowę konkurenta dla
amerykańskiej potęgi finansowej wyniesie 830 mln dol.
Być może najbardziej zdumiewającym aspektem tego procesu — kluczowego dla przyszłości Polski — jest fakt, że praktycznie jest on jednolicie popierany przez
wszystkie siły polityczne: żadna poważna siła polityczna nie kwestionuje szczytu NATO, akces do ABII został również poparty przez wszystkie siły
polityczne.
Być może zatem pęknięcie społeczno-polityczne Polski nie jest aż tak głębokie na jakie wygląda w mediach?
1 2
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 11-07-2016 Ostatnia zmiana: 12-07-2016)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10021 |
|