Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.767 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Anatol France - Kościół a Rzeczpospolita
Artur Patek, Jan Rydel, Janusz J. Węc (red.) - Najnowsza Historia Świata tom 4 1995-2007
Julio VALDEÓN BARUQUE, Manuel TUŃÓN DE LARA, Antonio DOMINGUEZ ORTIZ - Historia Hiszpanii

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Pierwszym prorokiem był pierwszy nikczemnik, który spotkał grupę frajerów."
 Społeczeństwo » Narkotyki

Narkokapitalizm jako dziedzictwo postkolonialne [1]
Autor tekstu:

Pojęcie narkokapitalizmu odnosi się dziś do pewnej grupy ubogich państw, które swoją obecność rynkową wiążą głównie z rynkiem narkotykowym. W istocie jednak same początki dzisiejszego globalnego systemu ekonomicznego związane są fundamentalnie z narkobiznesem. Do dziś związek ten jest głębszy niż skłonni jesteśmy sądzić. Jest to zarazem element trudnego dziedzictwa kolonialnego Europy.

Wszyscy pewnie pamiętamy z lekcji historii wojny opiumowe w których Chiny zostały rzucone na kolana, tyle że nie mówi się o tym, jak kluczowe znaczenie miało opium w rozwoju naszego kapitalizmu oraz o tym, że Wielka Brytania swoje „największe imperium świata" zbudowała jako modelowe „narco-state", przy którym wszystkie dzisiejsze kartele, Kolumbia i Pablo Escobar są jedynie skromnymi naśladowcami.

Efektem narkopolityki brytyjskiej w Azji były miliony ofiar w Bengalu oraz ruina społeczno-ekonomiczna Chin na czele z upadkiem cesarstwa. Dziś historię tę opowiada się za pomocą półprawd i przemilczeń, przez co nie potrafimy należycie zrozumieć i określić naszych zachodnich relacji z innymi częściami świata.

Na początku dwa zastrzeżenia:

1. Nie jest to forma antyzachodniej retoryki pisana w interesie wschodu. W geopolityce najlepiej się sprawdza nietzscheańskie hasło „poza dobrem i złem". Nie chodzi więc tutaj, by znaleźć tego złego, lecz by zrozumieć Europę.

2. Choć odkrywam poniżej ciemne karty imperium brytyjskiego i dziedzictwa kolonialnego, nie należy tego wiązać z podziałami narodowymi. Z przyczyn głównie geopolitycznych Anglicy dokonali tego, co nie udało się (w dużej mierze przez/dzięki Polakom) Niemcom — reaktywacja Imperium Rzymskiego w głównych jego cechach: a) ekstensywnego rozwoju imperialistycznego, b) eksploatacji „barbarzyńców", c) handlu niewolnikami, d) szowinizmu kulturowego, e) polityki divide et impera. Choć to Moskwa rościła sobie otwarte pretensje do miana „trzeciego Rzymu", była ona (i jest) nade wszystko projektem mongolskim, który nawiązał do tradycji bizantyjskich. W pewnym sensie Rosja oczywiście jest „trzecim Rzymem", lecz w pełnym sensie „trzecim Rzymem" stało się Imperium Brytyjskie, którego z kolei następcą od połowy XX w. stało się USA. Imperialny projekt brytyjski był nie tyle emanacją ducha anglosaskiego, co grecko-rzymskiego. W tym sensie, kiedy rozważamy dzieje brytyjskiego imperializmu, rozważamy Europę jako taką. Należy o tym pamiętać, by nie osuwać się tutaj w jakieś antyangielskie resentymenty.

Spółka, która została państwem

Protoplastą Imperium Brytyjskiego stała się Kompania Wschodnioindyjska, czyli spółka akcyjna założona w 1600 roku, która w ramach rewolucji angielskiej Cromwella wyniesiona została do czołowej siły politycznej, co przypieczętowano w drugiej połowie tego wieku przekazując Kompanii szereg kompetencji publicznoprawnych. Kompania Wschodnioindyjska to spółka, która stała się quasipaństwem, po czym przekształciła angielskie państwo w quasispółkę. Do dziś system ten się uchował.

By zrozumieć jakim kosztem zbudowano ten system zacznijmy od Bengalu, czyli serca Indii Wschodnich. Dziś Bengal to przede wszystkim Bangladesz, który stał się synonimem biedoty. Tymczasem Bengal to jedno z najżyciodajniejszych miejsc globu, leżący w największej na świecie delcie rzecznej tworzonej przez ujścia Gangesu i Brahmaputry, to kraina z 4 tysiącami lat pisanej historii, występująca w mitach greckich, od wieków stanowiąca ważny ośrodek cywilizacyjny Azji. W starożytności Bangladesz zwany był na Zachodzie Gangaridai — to na nim Aleksander Wielki zatrzymał swoją ekspansję indyjską, obawiając się bengalskiej armii, zwłaszcza kilku tysięcy słoni bojowych. Można powiedzieć, że Anglicy dokończyli europejskie dzieło Aleksandra — podbili Bengal, który stał się ich azjatycką centralą.

Kiedy Anglicy wchodzili do Bengalu była to ekonomiczna perła potężnego Imperium Wielkich Mogołów, zwana wówczas „Rajem Narodów". Kiedy zeń wychodzili po II wojnie światowej Bengal był już jednym z najnędzniejszych zakątków ziemi. Tak oto właśnie kolonizacja „rozwija" kolonizowane ziemie. Jednocześnie w tym czasie Anglia z biednej wyspy, z której uciekało tysiące emigrantów zamieniła się w najbogatszy kraj Europy.

Angielskich kupców nie witano w Bengalu z otwartmi rękoma, szybko się bowiem okazało, że dążą oni nie tyle do wymiany handlowej między Azją a Europą, co do budowy monopolu handlowego, czyli prowadzą handlowy imperializm, którego celem jest zdobycie kontroli nad gospodarką indyjską. Kiedy wyrzucano ich jednak drzwiami, wracali oknem. W 1686 prezes Kompanii Jozjasz Child rozpoczął kilkuletnią wojnę o dostęp do Bengalu, pomimo że Kompania ją przegrała, Wielcy Mogołowie byli coraz bardziej ustępliwi, gdyż Anglicy uprawiali coraz śmielszą bandyterkę na azjatyckim nadbrzeżu, coraz mocniej utrudniając handel bengalsko-perski.

Co sprzedać krajowi, który niczego nie potrzebuje?

Bengal stał się więc azjatycką centralą Anglii, skąd realizowano ekspansję handlową na Chiny. Anglia startowała do Chin z takiego mniej więcej poziomu z jakiego dziś startuje Kolumbia wobec USA. Chiny miały wówczas do zaoferowania szereg produktów, Anglia nie miała niczego, czego by Chińczycy mogli potrzebować. Co można sprzedać zamożnemu krajowi, któremu niczego nie brak? Jedynie środki, które stworzą sztuczne potrzeby zmieniając rzeczywistość. W ten sposób zaczęli dilować narkotykami, czyli tworzyć sobie popyt. Nasz kapitalizm nie zaczął się od sprzedaży naszych produktów tym, którzy ich potrzebują, lecz od tworzenia sztucznych potrzeb modyfikujących rzeczywistość.

Pionierami byli tutaj Holendrzy, którzy u schyłku dynastii Ming, w połowie XVII w. zaczęli wprowadzać na rynek chiński produkt o nazwie Madak, czyli tytoń z opiumowo-haszyszową niespodzianką. Były to bambusowe papieroski, w których do tytoniu dodawano opium z Jawy oraz chiński haszysz. Rozprowadzano je początkowo wśród niższych klas, po których klienci wracali coraz bardziej uzależnieni. Po pewnym czasie wokół tych towarów zaczęły się tworzyć „coffeeshopy" (Opium den). Po kilku dekadach od wprowadzeniu Madaku na rynek chiński zaczęto w nim widzieć problem społeczny. W 1729 buddyjski cesarz Yongzheng zakazał Madaku, zezwalając jedynie na medyczne stosowanie opium.

Handel opium oczywiście nie zanikł, tylko zszedł do podziemia. Handel Madakiem nie rozwinął się do skali gigantycznej nie tyle przez powtarzane co pewien czas zakazy sprzedaży opium, co przez jego ograniczoną podaż. W normalnych warunkach hodowla maków pod opium jest jedynie dodatkiem do uprawy ziemi pod pożywienie. W apogeum handlu Madakiem podaż opium nie przekraczała 12 ton rocznie. By przeskoczyć tę barierę trzeba było zdobyć nie tylko miejsce pod faktorię handlową, lecz poważne ziemie, które będą stracone dla potrzeb lokalnej ludności.

Czyściciele pól zamieniają Bengal w plantację narkotyków

I tutaj własnie na arenę wkracza angielska Kompania Wschodnioindyjska, która miała swój przyczółek w jednym z najbardziej żyznych regionów globu, gdzie łączyły się ze sobą dwie wielkie rzeki spływające z Himalajów. Od czasów antycznych w delcie Gangesu żyło wyjątkowo dużo ludzi dzięki warunkom naturalnym (dziś w Bengalu czyli na powierzchni połowy Polski żyje 160 mln ludzi).

Murshid Quli Khan
2. Murshid Quli Khan

Problemem był jednak lokalny zarząd: nawabowie Bengalu rządzili w sposób staroświecki: interes mieszkańców przedkładali nad trendami rynkowymi. Kiedy stwierdzili, że duża skala eksportu ryżu, którego Bengal stał się azjatyckim centrum, powoduje coraz większą drożyznę dla mieszkańców, Murshid Quli Khan wydał w 1720 dekret zakazujący eksportu właśnie z uzasadnieniem lepszej dostępności cenowej dla mieszkańców Bengalu. Dzięki takiej polityce Bengal zawsze utrzymywał wyjątkowe wskaźniki demograficzne.

Jeśli zatem nawabowie byli skłonni ograniczać eksport podstawowego dobra bengalskiego, czyli ryżu ze względu na groźbę drożyzny, to cóż dopiero myśleć o perspektywie przekształcenia tych żyznych ziem w pola narkotykowe! Kompania Wschodnioindyjska musiała dokonać zamachu stanu, by przejąć władzę w regionie. W 1757 angielski kartel zdołał skorumpować generała Mir Jafara, którego znęcono obietnicą pomocy w zdobyciu władzy w zamian za obalenie nawaba Siraja ud-Daulaha. W kolejnych latach — w czasie gdy Europa zajęta była wojną siedmioletnią — seria podobnych przewrotów rozwaliła władzę w Bengalu. W 1764 Anglicy zdołali narzucić „prawo Diwani", które oddawało Kompanii administrację, sprawy podatkowe oraz zarządzanie dochodami. Od tej pory w Bengalu i kilku przyległych prowincjach rządy sprawował londyński kartel, który zaczął zamieniać „Raj Narodów" w to samo co dziś zrobiono z Afganistanem: wielką plantację opium.



Hołd bengalski 1757

W pierwszych latach ich metody były bliźniaczo podobne do tych stosowanych w Warszawie przez tzw. czyścicieli kamienic, którzy w sposób półkryminalny przejmują kamienice a następnie półlegalnie zmuszają ludzi do wyprowadzki, by zamienić je z obiektów mieszkalnych na biurowce. Angielscy „czyściciele pół" zaczęli od obłożenia lokalnych rolników niemożliwymi do udźwignięcia daninami, by wygasić w nich produkcję ryżu a następnie przejąć pod produkcję opium. W efekcie rugów bengalskich najżyźniejsze pola ryżowe zaczęły sukcesywnie obrastać makówkami.

Pisze się dziś, że pierwszy z wielkich głodów Bengalu, który wybuchł kilka lat od przejęcia go przez angielski kartel, był jakimś „wypadkiem" czy zjawiskiem naturalnym. Jest to cyniczne zakłamywanie rzeczywistości. Owe wielkie głody były bezpośrednią konsekwencją angielskiej polityki, konsekwencją jedynie kreowaną na niezamierzoną, a w istocie tak samo pożądaną jak dla czyścicieli kamienic stan braku lokatorów. W tym pierwszym wielkim głodzie zmarło w Bengalu 10 mln mieszkańców. Liczba gąb do wykarmienia zmniejszyła się o 1/3 populacji.

Bengal to XVIII-wieczny Afganistan

Jeśli chcemy zrozumieć czym stał się Bengal pod brytyjskim panowaniem kolonialnym, należy spojrzeć na to, czym stał się dziś Afganistan, bo są to sprawy omal bliźniacze. Oba te kraje zostały w ramach globalnego kapitalizmu zaadaptowane na wielkie plantacje opium.


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (21)..   


« Narkotyki   (Publikacja: 15-08-2016 Ostatnia zmiana: 16-08-2016)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10029 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365