|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Politologia
Polska między liberalizmem klasycznym a totalitarnym [2] Autor tekstu: Paweł Leszczyński
W odniesieniu do Polski i analizy naszego położenia konieczne jest
ciągłe przypominanie trzech rzeczy. Po pierwsze, nacjonalizm i socjalizm to idee z gruntu lewicowe. Po drugie, obydwie powstały w krajach Europy Zachodniej. Po
trzecie, Polacy nie tylko nie byli ich twórcami, za to byli ofiarami (dlatego
tworzenie takich produktów jak najnowszy filmik IPN „Unconquered" jest absolutną
koniecznością). Bałamutne są stwierdzenia, że trzeba już skończyć czas rozliczeń i na zakończone wojny patrzeć przez pryzmat wniosków o charakterze
uniwersalistycznym, ogólnoludzkim. Jakkolwiek nie byłoby to słuszne (a przecież
jest, bo śmierć człowieka jest zawsze tragedią niezależnie od jego narodowości i innych cech, zaś wojna to przykład zidiocenia umysłu), to przecież jest to
przede wszystkim użyteczny instrument najpierw rozmywania, a potem przenoszenia
odpowiedzialności. Są szczególnie dwa takie kraje, które niezwykle cieszą się z przekazów o „brunatnej fali pod rządami narodowych konserwatystów w Polsce".
Pierwszy z nich to ten, z którego brunatna fala rozlała się niemal na cały
świat, angażując go w niespotykaną dotąd wojnę. Ten kraj chciałby podzielić się
odpowiedzialnością za Holocaust, a ponadto nieco ostudzić aspiracje Polski,
która chciałaby wyjść z roli gospodarczego wasala i dołączyć do światowego
wyścigu gospodarczego (konkurencja w tym wyścigu jest wyjątkowo niepożądana).
Dlatego wszelkie doniesienia o „polskich obozach koncentracyjnych",
„wysiedleniach" itp. są wodą na niemiecki młyn. A może palenie flag Izraela w okolicach Bramy Brandenburskiej, co miało miejsce w ostatnich dniach, jest
dowodem na to, że brunatna fala z Polski zalała już Niemcy? Jest też kolejne
państwo, które widząc, że Rzeczpospolita stanowczo odmawia pozostawania w strefie wpływów, zrobi wszystko, by wizerunek Polski w zamian popsuć. Dysponując
narzędziami realnego nacisku (surowce), wykorzysta każdą okazję. To dość
oczywiste, że projekt dywersyfikacyjny w zakresie źródeł dostaw nośników energii w przypadku kraju „faszystowskiego"
jest znacząco mniej istotny niż w przypadku szóstego kraju UE i dwudziestej
gospodarki świata.
Dlaczego zatem opozycja jest taka ochocza we wzmacnianiu
niezdrowego podniecenia z „łamania praworządności" w Polsce? Lenin miał dość
dobre określenie w podobnych przypadkach. Podsumowując ten wątek, w odniesieniu
do kategorii wyznaczonych na wstępie, mamy tu do czynienia z przewagą
liberalizmu totalitarnego w przypadku instytucji narzucających jednolitość
według wzoru uznawanego przez siebie za słuszny, inflacją w zakresie stosowania
narzędzi polityki jako gry interesów zamiast troski o dobro wspólne w przypadku
opozycji, a także pospolitym niezrozumieniem skutków rozgrywki, w której się uczestniczy
(bo przecież spraw dalece ważniejszych dla Europy i jej kondycji niż rzekomy
koniec demokracji w Polsce jest bez liku, więc podkładamy się bezsensownie
narażając na szwank reputację kraju, co ma opłakane skutki przede wszystkim dla
społeczeństwa). Podobnie ma się rzecz z awanturą wokół planów dotyczących nowej
ordynacji wyborczej. Jeśli jest to ustawa kończąca demokrację w Polsce (który to już raz?), to znaczy, że w USA demokracji nie było w zasadzie
nigdy, gdyż gerrymandering jest tam praktyką częstą i nikogo nie wprawiającą w osłupienie. Widocznie „odkrywanie Ameryki" w tym punkcie jeszcze przed
niektórymi. Podobnie ma się rzecz, jeśli chodzi o opresyjną działalność służb
państwowych (przede wszystkim policji) wobec demonstrujących swój sprzeciw wobec
rządu. Każde przekroczenie uprawnień przez policję to skandal i powinien być
nagłaśniany. Szkoda tylko, że te same środowiska, które dzisiaj choćby
najmniejszy incydent rozdmuchują do rozmiarów represji, nie pochylały się z podobną wrażliwością nad licznymi tego typu (a często poważniejszymi)
przypadkami w latach 2007-2015. Sądzę, że stosuje się tutaj podobną regułę, jaką
stosowano do całych grup wyborców w czasach, gdy establishment liberalno-lewicowy szczycił się niemal całkowitym
monopolem w mediach, biznesie i polityce. Wtedy była „prawdziwa demokracja" i można było mówić, a wręcz trzeba było mówić, że „PiS to formacja anachroniczna" i zapewne zostanie
„całkowicie zmarginalizowana". Żeby nie prowadzić bezsensownej licytacji,
przytoczyłem najłagodniejsze określenia.
Jak wobec nadreprezentacji przedstawicieli elit chcących zachować monopol,
kierujących się definicjami polityki innymi niż klasyczne oraz bliskimi
liberalizmowi lewicowemu (totalitarnemu) budować przeciwwagę? Strategie mogą być
różne. Być może jedną z nich próbuje właśnie zastosować Jarosław Kaczyński. Choć
dla wielu ostatnie decyzje mogą być dyskusyjne, to abstrahując od kontekstu
ewentualnych walk frakcyjnych i konfliktów wewnętrznych, które są czynnikiem w polityce niezmiennym, wyłania się pewien obraz. W jakim kierunku będzie się on krystalizował, to się dopiero okaże. Natomiast
pewne hipotezy można próbować wyprowadzić. Zakładając, że perfekcyjne opanowanie
technologii władzy jest li tylko narzędziem, a nie celem samym w sobie, te
prawdziwe cele mogą być następujące:
1)
Poprawa relacji z otoczeniem międzynarodowym, przede wszystkim ze strategicznymi
partnerami w Unii Europejskiej.
2)
Wykorzystanie 4 lat rządów w sposób kompleksowy i po 2 latach akcentowania
kwestii związanych z polityką społeczną przeorientowanie się w kierunku stricte
rozwoju gospodarczego i pełnego aktywowania jego motorów.
3)
Próbę budowy różnorodnej partii, która w perspektywie lat stanie się
odpowiednikiem zachodnioeuropejskich partii centroprawicowych (chadeckich i konserwatywnych)
Skutkiem ubocznym roszad będzie oczywiście zdyskredytowanie opozycji, która w swej miałkości z pewnością nie podoła zadaniu sformułowania katalogu
wiarygodnych zarzutów wobec Mateusza Morawieckiego. Nawet wytrawnym graczom
sprawiłoby to bowiem trudności. Jak z perspektywy opozycji walczyć ze świetnie
wykształconym i znającym języki Prezydentem, który był kiedyś w Unii Wolności i świetnie wykształconym i znającym języki Premierem, który doradzał kiedyś
Donaldowi Tuskowi? Sądzę, że to ponad siły dla Grzegorza Schetyny, Katarzyny
Lubnauer i ich zaplecza razem wziętych. Ale nie to jest najważniejsze.
Najważniejsze, by w politycznej metagrze być zarazem wiarygodnym, jak i skutecznym. A zatem, aby roztropna troska o dobro wspólne była pierwszorzędna, a mądre
korzystanie z pozostałych narzędzi polityki było jej uzupełnieniem.
1 2
« Politologia (Publikacja: 10-12-2017 )
Paweł LeszczyńskiPochodzi z Radomia, od 2010 w Warszawie. Absolwent studiów licencjackich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz magisterskich z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, student nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2012-2014 Prezes oddziału warszawskiego stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, zaś w latach 2014-2016 Prezes Zarządu Głównego tej organizacji, od 2016 Przewodniczący Komisji Rewizyjnej stowarzyszenia. Od lutego 2016 w Gabinecie Politycznym Ministra Energii. Sympatyk demokratycznej centroprawicy oraz idei umiarkowanie konserwatywnych i liberalnych. Liczba tekstów na portalu: 7 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Cyniczny pragmatyzm w szatach mesjanistycznych | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10170 |
|