|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Gry globalne i lokalne. Rozważania nad naturą i przyczynami ubóstwa narodów [3] Autor tekstu: Marek Chlebuś
Problem pastwiska dostarcza przykładu dobra wspólnego, niepodzielnego. Do takich
dóbr należą: środowisko naturalne, zdrowie (co najmniej w kontekście chorób
epidemicznych); bezpieczeństwo, porządek moralny, kultura, wiedza i wiele
innych. Przykład pastwiska pozwala na ścisłą analizę skutków konkurencji i kooperacji w sytuacji, kiedy fizyczna eliminacja części uczestników nie jest
dozwolona. W przypadku ekologii pewną próbą złagodzenia konfliktu pomiędzy interesem
jednostkowym (zanieczyszczać) a ogólnym (czyste środowisko) są wprowadzane
ostatnio opłaty za emisje: ten, kto niszczy środowisko, powinien to
zrekompensować pozostałym. Jak już wspomniałem wcześniej, w modelowym
przykładzie pastwiska zysk egoisty początkowo przewyższa straty ogółu, dlatego
opłaty takie nie powstrzymują przed działaniami szkodliwymi, chociaż je
ograniczają. Przy zastosowaniu takich opłat dociążanie pastwiska zatrzymałoby
się w momencie, kiedy zysk egoisty zrównuje się ze stratą ogółu, czyli na 14 -
15 krowach. Jest to oczywiście rozwiązanie lepsze od klęski, ale mniej korzystne
od początkowej solidarności. Rozwiązaniem skutecznym byłoby pozbawienie egoisty
wszystkich korzyści, ale to by wymagało mniej lub bardziej zawoalowanej
konfiskaty zysków — podatku 100%.
Ciekawym i pouczającym eksperymentem jest amerykański rynek emisji
zanieczyszczeń, w ramach którego regulator ustala limity emisji na
poszczególnych obszarach i sprzedaje je zakładom (rynek pierwotny) z prawem
dalszej odsprzedaży (rynek wtórny). Podobno sami autorzy tego rozwiązania byli
zaskoczeni jego pozytywnymi skutkami ekologicznymi i ekonomicznymi. Tak
zdefiniowana gra jest wrażliwa tylko na początkowe ceny na rynku pierwotnym,
które muszą być starannie dobrane na podstawie jakiegoś arbitralnego
przeliczenia wartości ekologicznych na ekonomiczne.
Innym przykładem dobra wspólnego jest poziom kadr, zagrożony przez pułapkę
selekcji negatywnej. Niekompetentny przełożony szuka poczucia bezpieczeństwa,
zatrudniając jeszcze bardziej niekompetentnych podwładnych, bo ci — i tylko ci -
nie mogą mu zagrażać. Przy każdej pojedynczej decyzji kadrowej organizacja traci
na niekompetencji, która obejmuje o jedno stanowisko więcej, a przełożony w zasadzie nie zyskuje na poczuciu bezpieczeństwa, bo jak do tej pory, tak i teraz
nie ma konkurenta. Gdyby jednak dopuścił osobę kompetentną, organizacja
zyskałaby niewiele, ale on straciłby dużo: byłby już zagrożony.
Po przekroczeniu pewnej „masy krytycznej" niekompetencji organizacja trwale
wpada w tę pułapkę, która ją systematycznie osłabia. Zepsucie kadr w organizacji
gospodarczej eliminuje po jakimś czasie rynek, zepsucie ogarniające państwo może
być jednak bardzo trwałe, gdyż konkurencja międzynarodowa wywiera mniejsze
ciśnienie selekcyjne. Wtedy elity polityczne, w dobrze pojętym interesie
własnym, blokują dostęp do polityki osób zagrażających ich status quo:
zbyt samodzielnych, zdolnych, inteligentnych, wykształconych, kompetentnych czy
uczciwych. Obrona status quo jest optymalną strategią utrzymania władzy
przez degenerujące się elity. Wyjście z tej pułapki staje się możliwe tylko
wtedy, gdy utrzymywanie władzy traci atrakcyjność: w stanie zapaści finansowej,
upadłości, anarchii, rewolucji, klęski czy przegranej wojny. Przedłużające się
okresy spokoju w oczywisty sposób utrwalają niekompetencję.
W podobną pułapkę wpadają skorumpowane grupy polityczne czy biurokratyczne,
które muszą stosować negatywną selekcję moralną, eliminującą z otoczenia grupy
osoby nieskorumpowane czy nie „osłabione" inaczej (obyczajowo, finansowo,
kryminalnie), jako niepewne lub nie sprawdzone. Żaden mechanizm nie powstrzymuje
moralnej degradacji środowisk wpadających w tę pułapkę, z wyjątkiem konkurencji
pomiędzy różnymi grupami, która bywa podatna na dylemat więźnia.
Zepsucie może zagrażać nawet całym społeczeństwom, zatracającym dobra wspólne,
zwane zasobami społecznymi, takie jak moralność, życzliwość, praworządność,
kooperatywność, przedsiębiorczość itd.
GRANICE RYNKU
Klasyczny rynek [ 10 ] — ten, którego tak przekonująco bronił Smith — jest grą
konkurencyjną, o sumie zerowej [ 11 ]. Co zarobi sprzedawca, to straci nabywca — i na odwrót: korzyść nabywcy bierze się z ograniczenia zysków sprzedawcy. W takiej
sytuacji uaktywnia się mechanizm ujemnego sprzężenia zwrotnego pomiędzy
interesami graczy: wszyscy się nawzajem kontrolują, dbając wyłącznie o własne
interesy. Sprzężenie zwrotne prowadzi do takiego stanu równowagi, w którym
korzyści dzielą się pomiędzy wszystkich — oczywiście nie równo, ale racjonalnie,
bo w stanie równowagi dostępność wszystkich objętym rynkiem dóbr jest
maksymalna.
W takiej grze każdy powinien pilnować swojego interesu — i tylko jego.
Jakakolwiek odgórna regulacja produkcji lub cen czy kontrola handlu jest
szkodliwa, gdyż może tylko oddalać rynek od optymalnej równowagi. W sytuacjach
nadzwyczajnych — klęsk, paniki, zawirowań koniunkturalnych — rynek sam się
reguluje, przywracając optymalną równowagę. Zarówno dojście do równowagi, jak i ona sama — mogą być dla niektórych brutalne. Osoby nie znajdujące miejsca na
rynku obejmuje jednak opieka społeczna — z założenia obsługująca sytuacje
nadzwyczajne i marginalne [ 12 ].
Dzisiejsze państwo, mniej lub bardziej sprawne, demokratyczne czy bogate, w zasadzie poczuwa się do odpowiedzialności za ład społeczny, edukację, zdrowie i dobrobyt swojego społeczeństwa. Odpowiedzialność taką deklaruje wszakże
większość konstytucji. Odwrotnie jest z korporacją, ta podlegając prawu
handlowemu, musi działać egoistycznie i nie ma prawa poczuwać się do podobnej
odpowiedzialności, jak państwo. Prawo oznacza jako cel spółek osiąganie zysku
lub innych korzyści [ 13 ], a działanie na szkodę spółki (sprzeczne z tym celem)
karze więzieniem.
Kooperacja spółek jest ograniczana przez rozmaite prawa antymonopolistyczne i chroniące konkurencję, również komunikacja między nimi podlega licznym
ograniczeniom (tajemnica handlowa, ustawy antytrustowe). Spółka, korporacja jest
ustrojowo definiowana jako egoistyczny podmiot gry rynkowej i społecznej, o ograniczonych możliwościach kooperacji z podobnymi uczestnikami gry. Gracz o takiej postawie wpadłby w każdą z omówionych powyżej pułapek. W języku dylematu
więźnia strategia korporacji wyraża się w jednej dyrektywie: „konkuruj, nie
kooperuj". Przypomnijmy, że w dylemacie więźnia optymalna okazuje się inna
strategia: „najpierw kooperuj, potem odwzajemniaj", a w licytacji o dolara
sukces zapewnia tylko bezwarunkowa współpraca — zmowa.
Korporacja była pomysłem wolnorynkowym i jest wciąż optymalna w warunkach
konkurencji. Wytwórczość, handel, rozrywka — dostarczają wielu przykładów
sprawności korporacji i efektywności wolnego rynku. Nie ma lepszego pomysłu na
grę o sumie zerowej. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie gry są takie. Czy
spółka może być dobrym graczem w grze o dobra wspólne? Oczywiście, tak.
Potrzebna byłaby tylko zmiana jej strategii, co z kolei wymaga zmian w prawie.
Trzeba jednak pamiętać, że przedefiniowana korporacja mogłaby utracić
skuteczność na dotychczasowych rynkach.
Obszar globalny to nie tylko terytoria państw oraz stosunki między państwami.
Globalna jest atmosfera, ocean, bezpieczeństwo, zdrowie. Tymi problemami, jako
całością, nie zajmują się ani rządy, ani dyplomacje, ani rachityczna ONZ.
Stosunki międzynarodowe są bardziej obszarem rywalizacji państw niż troski o globalny ład. Globalną przestrzeń wypełnia konkurencja, a właśnie w tym obszarze
najłatwiej można spotkać gry o sumie niezerowej, w których postawy egoistyczne
mogą być zgubne. Coraz szerzej stosowane w stosunkach wewnętrznych i międzynarodowych liberalizacja, komercjalizacja, deregulacja i prywatyzacja -
stopniowo zmniejszają odpowiedzialność państw za różne dziedziny, również takie, w których rynek nie jest optymalny, a jego „niewidzialna ręka" okazuje się
destrukcyjna.
Wolny rynek może być w pewnych obszarach szkodliwy, a świat, stając się
całością, coraz mocniej ogarnia te właśnie obszary, nie tylko nie mając
odpowiednich instytucji, praw czy doświadczeń, ale nawet oczyszczonej z błędnych
stereotypów świadomości.
GLOBALNE BEZPIECZEŃSTWO
Ostatnie zamachy terrorystyczne na USA są dobrym kontrprzykładem na podzielność
bezpieczeństwa. W wymiarze międzynarodowym stan ten jest podobny do wewnętrznej
sytuacji niektórych państw iberoamerykańskich, w których biedni żyją na ulicach,
bogaci w twierdzach — i w gruncie rzeczy nikt nie jest ani wolny, ani
bezpieczny.
Gra przeciwko terroryzmowi przypomina historyczną sytuację z opanowaniem
piractwa morskiego. Trzeba było setek lat międzynarodowej kooperacji, aby
piractwo ograniczyć do skali nie zagrażającej handlowi i transportowi morskiemu.
Piractwo, podobnie jak dzisiaj terroryzm, było wojną ubogich. Wiele państw w okresach słabości ekonomicznej i militarnej licencjonowało piratów, podnosząc
ich do statusu korsarzy. Korsarstwo stało się formą samoobrony i biznesu, nawet
koronowane głowy bywały udziałowcami korsarskich wypraw.
Do sytuacji walki z terroryzmem przystaje znany z teorii gier model wojny
partyzanckiej, w której t partyzantów chce zaatakować jeden z N
punktów, bronionych przez p policjantów. W tej grze istnieje tylko jedno
dobre dla policjantów rozwiązanie, kiedy ich liczba pozwala na obsadzenie
każdego punktu siłami większymi od łącznych sił partyzantów (p>N·t).
Skuteczna gra przeciwko terroryzmowi, zdefiniowana tak, że światowy policjant
musi obronić N punktów przed atakiem terrorysty, wymaga stosunku sił 1/N.
Jeśli N traktować jako liczbę większych zakładów, imprez, instytucji i budynków użyteczności publicznej, to sięga ona milionów. Wyeliminowanie problemu
terroryzmu wymagałoby zatem, aby mniej niż jeden człowiek na miliony mógł ulegać
poczuciu misji, krzywdy czy bezsilności, które popychałoby go do
terrorystycznego aktu. Kilkumiliardową ludzkość byłoby więc stać na zaledwie
kilka tysięcy nieszczęśników, psychopatów i straceńców razem wziętych. Tyle
mieści jeden większy szpital lub jedno więzienie.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 10 ] Współcześni ekonomiści zazwyczaj uważają rynek za grę o sumie dodatniej. Mimo to
pewne segmenty rynku pozostają grami o sumie zero, na przykład konkurowanie
dostawców o zaspokojenie ustalonego popytu. [ 11 ] Pod-rynki bywają różnymi grami. Grę hurtownika z detalistą mogą wygrać obaj — na
przykład kosztem producenta lub konsumenta. Podział ustalonej puli dóbr jest
jednak grą ściśle konkurencyjną. [ 12 ] Rozwarstwienie niektórych społeczeństw, opisywane jako formuła 20-80, zdaje się
dostarczać przykładu poszerzenia marginesu do 80%. W takiej sytuacji rynek, nie
tracąc optymalizującej mocy, stawałby się grą elitarną — wykwintnym kasynem. [ 13 ] Ważnym wyjątkiem są spółki akcyjne o celu pozagospodarczym, dopuszczane przez
niektóre kodeksy handlowe, w tym polski. « Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 24-05-2018 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10216 |
|