|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Ekologia i ekozofia
Mieszczański syndrom Bambiego. Szymonowi Hołowni do sztambucha [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Skąd wziął się fenomen popularności tak skrajnej infantylizacji i idealizacji świata zwierzęcego. Człowiek od tysięcy lat sakralizował zwierzęta. Wyobrażenie boga na podobieństwo człowieka jest względnie nowym wynalazkiem dojrzewającej ludzkości. Przed wiekami bogów widziano pod postaciami różnych zwierząt. Boom cywilizacyjny został wytworzony właśnie w kulturach deifikujących człowieka. Większość dawnych kultur deifikowała jednak zwierzęta i naturę.
Kryzys wizerunku człowieka jest znamieniem pomodernistycznego kryzysu zachodniej kultury. Stąd powrót do archaicznej sakralizacji natury i zwierząt, która była główną cechą wszelkich wierzeń animistycznych, totemistycznych i większości politeistycznych. Głównym czynnikiem popularyzacji ekoreligii jest dynamiczna urbanizacja Zachodu oraz wirtualizacja życia społecznego. Im bardziej człowiek wyrywany jest z natury, z życia blisko przyrody, tym bardziej zaczyna ją idealizować, tym mniej realnie zaczyna ją postrzegać. Wszystko co naturalne staje się tym, co dobre, zdrowe i cnotliwe, choć jest to obraz kompletnie fałszywy, zupełnie oderwany od rzeczywistości.
Ekoreligia nie tyle dowartościowuje przyrodę i zwierzęta, lecz nade wszystko dewaluuje człowieka.
W dobie kryzysu kultury zachodniej wielką popularnością cieszy się maksyma mówiąca, że miarą wielkości i moralności człowieka jest jego stosunek do zwierząt. Słowa te kursują jako złota mądrość. Jakie jest jej źródło i podstawa? Jest to cytat z Mahatmy Gandhiego. Jak jednak ustalił Philip Johnson, Gandhi nigdy nie wypowiedział tego rodzaju słów. Zostały one zmyślone, tak samo jak inny popularny cytat o zagładzie ludzkości przez zagładę pszczół, który miał wypowiedzieć Einstein, choć nigdy się on o pszczołach nie wypowiadał.
Gandhi wypowiadał się o zwierzętach. W piśmie „Młode Indie" zaapelował, by hindusi wyzwolili się z fałszywego współczucia i fałszywej miłości wobec zwierząt motywowanej religijnymi zasadami hinduizmu i dżinizmu, powinno się spojrzeć na ahinsę bardziej w duchu nauki zachodniej. W ten właśnie sposób Gandhi uzasadniał odstrzał bezpańskich psów, które zagrażają człowiekowi, gdyż mogą roznosić wściekliznę. Zob. Gandhi's Hoax Quote oraz to, co naprawdę o zwierzętach Gandhi pisał.
Można zatem powiedzieć, że jest to fałszywy cytat i fałszywa mądrość.
Dlaczego bowiem o wielkości i moralności człowieka przesądzać ma jego stosunek wobec zwierząt? Dlaczego ma to być miernikiem moralności, skoro jest to takie proste i banalne? Nie jest sztuką kochać psa, dla którego człowiek jest kimś w rodzaju boga, jest sztuką kochać innego człowieka, który jest znacznie bardziej kapryśny i „trudny w obsłudze". Miłość wobec istot słabszych i mniej inteligentnych przychodzi nam łatwo, w przeciwieństwie do miłości wobec równych nam. Zostawiając na boku miłość powodowaną biologicznym popędem prokreacyjnym, znacznie trudniej przychodzi nam kochać innego człowieka aniżeli zwierzęta. Wobec alienacji i wirtualizacji życia społecznego związanej z rozwojem technologicznym, ludzie coraz częściej zastępują trudne i pracochłonne przyjaźnie z innym człowiekiem na rzecz znacznie prostszych przyjaźni ze zwierzętami domowymi. I chętnie ulegają racjonalizacjom dowartościowującym relacje ze zwierzętami.
Prawdziwą miarą wielkości i moralność jest to jak traktujemy innych ludzi. Dlatego, że dobro wobec innych ludzi kosztuje nas znacznie więcej wysiłku niż dobro wobec zwierząt. Największymi Himalajami moralności jest natomiast to, jak traktujemy ludzi, którzy nie są nam przychylni. Stąd właśnie chrześcijańska miłość bliźniego oraz kochanie także nieprzyjaciół to najwyższy miernik wielkości moralnej i cywilizacyjnej społeczeństw. Dlatego, że jest to rzecz najtrudniejsza.
Teza o wielkości i moralności społeczeństw mierzonej ich stosunkiem wobec zwierząt jest także fałszywa empirycznie. Wyjątkowy stosunek wobec zwierząt panował w III Rzeszy. Naturalnie podnosi się tutaj krzyk, że jest to argumentum ad Hitlerum, lecz dlaczego polityka nazistowska ma być tabu w dzisiejszych dyskusjach? Rzecz bowiem nie w tym, że naziści chronili zwierzęta, lecz że byli oni prawdziwymi pionierami najbardziej kompleksowej ochrony praw zwierząt w Europie. Szczegóły w tekście Kiedy zwierzęta hajlowały. Nie chodzi o to, by mówić, że ochrona zwierząt jest zła, bo przecież nie wszystkie prawa nazistów były złe, rzecz natomiast w tym, że z praw zwierząt nie można robić jakiegoś miernika moralności społeczeństw, gdyż jest to historycznie i empirycznie teza fałszywa.
Przypominam o tym także dlatego, ten przypadek łączący humanitaryzm wobec zwierząt ze antyhumanitaryzmem wobec człowieka przybrał wprawdzie wymiary skrajne, lecz bynajmniej nie był ewenementem. Dziś można często zauważyć, że szczególny nacisk na miłość wobec idealizowanych zwierząt bardzo często idzie w parze z nienawiścią wobec demonizowanego człowieka, który przedstawiany jest jako plaga biednej umęczonej Ziemi. Miłość wobec zwierząt staje się dziś formą maskującą antyhumanizm, staje się wygodną formą eskapizmu od trudnych relacji społecznych. Nie szokuje dziś nikogo stwierdzenie, że powinno się strzelać do myśliwych, którzy „mordują zwierzęta", choć historycznie rzecz biorąc, bez myślistwa nie byłoby naszej cywilizacji. Nie dalibyśmy rady „zejść z drzew", gdyby nie myślistwo i hodowla zwierząt.
Można by powiedzieć, że myślistwo jest dziś zupełnym anachronizmem, czystą rozrywką, bo przecież mięso bierze się z fabryk i hipermarketów. Przed wojną można było tak myśleć. Dziś już nie. W związku z ociepleniem klimatu nasze lasy znów zaczynają pęcznieć od dzikiej zwierzyny i ten proces będzie narastający. Tylko w przypadku dzików, gdyby nie ich rosnący intensywny odstrzał, po kilku latach dziki zaczęłyby paraliżować normalne życie społeczne.
Ruch antyłowiecki począł kwitnąć na fali popularności bajki Walta Disneya o przygodach jelonka Bambi, któremu myśliwy zastrzelił mamę. Myśliwy, który zabił mamę Bambiego został sklasyfikowany na 20 pozycji najgorszych filmowych czarnych charakterów. Paul McCartney wyznał, że bajka Bambi spowodowała u niego zainteresowanie prawami zwierząt (BBC: Former Beatle 'inspired by Bambi'). Beatlesi spopularyzowali idealizację natury wśród pokolenia dzieci kwiatów.
W oparciu o fenomen bajki Bambi opisano tzw. efekt Bambi, czyli skłonność do ochrony i antropomorfizowania miłych i ładnych zwierząt.
Znacznie ważniejszy jest syndrom Bambi, który w 1993 naukowo opisał dr Rainer Braemer z Uniwersytetu Marburgskiego. Syndrom ten cechuje emocjonalny stosunek wobec przyrody, polegający na jej umoralnieniu oraz infantylizacji. Ludzie cierpiący na syndrom Bambi mają światopogląd spolaryzowany między „dobrą naturą" oraz „złym człowiekiem". Przyroda jawi im się jako coś czystego, pięknego, harmonijnego, perfekcyjnego i bezbronnego, co musi być bezwzględnie chronione przed złym człowiekiem. Wytwory i działalność człowieka jawią się takim ludziom jako źródło nieszczęść Matki Natury.
Głównym obszarem występowania syndromu Bambi są wielkie miasta. To wielkomiejski kocioł, gdzie relacje międzyludzkie są najbardziej trudne i uciążliwe, stał się powodem idealizacji przyrody, zwierząt i natury, którą mieszkańcy takich skupisk znają znacznie słabiej niż mieszkańcy wsi, gdzie idealizacja i infantylizacja natury jest stosunkowo najrzadsza. Ludzie wielkich miast, którzy zwierzęta znają najczęściej z bajek oraz zoo, uważają, że zwierzęta są „lepsze" od człowieka, choć człowiek jest jedynym gatunkiem, który obok zabijania rozwinął także systemy ochrony słabych istot. W prawdziwym świecie naturalnym wszystkie słabe jednostki są zadziobywane, zabijane i pożerane — dlatego, że natura jako taka promuje propagację dobrych zestawów genetycznych, odrzucając te bardziej nieporadne. Zwierzęta są brutalne, przebiegłe i bezlitosne, bo taka jest właśnie natura. Kanapowe koty i psy takie nie są, bo są wytworem czysto kulturowym wyizolowanym od natury. Mieszkańcy wsi wiedzą, że nasze malutkie kotki to bezlitośni mordercy, którzy robią prawdziwy pogrom wśród ptaków i czerpią częstą przyjemność z zabawy zabijaną myszą.
Natura nie jest taką jaką jawi się typowemu mieszczuchowi. Zwierzęta raczej nie pójdą do nieba, jak tego chciałby Szymon Hołownia.
Nie znaczy to oczywiście, że zasługują na piekło na ziemi.
Między niebem a piekłem jest jednak nasz ziemski czyściec, gdzie jest trochę brutalnie a trochę humanitarnie. Schroniska dla zwierząt mówią nam, że jesteśmy wyjątkowym gatunkiem, który wytworzył kulturę. Myśliwi przypominają nam, że jesteśmy jednak także częścią natury.
1 2 3
« Ekologia i ekozofia (Publikacja: 13-01-2019 Ostatnia zmiana: 14-01-2019)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10241 |
|