|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Mity religijne ze względów zasadniczych nie mają dla mnie znaczenia, choćby dlatego, że mity różnych religii przeczą sobie wzajemnie. Jest przecież czystym przypadkiem, że urodziłem się tutaj, w Europie, a nie w Azji, a od tego przecież nie powinno zależeć, co jest prawdą, a więc i to, w co mam wierzyć. Mogę przecież wierzyć tylko w to, co jest prawdziwe." | |
| |
|
|
|
|
Nauka » Pseudonauka, paranauka
Homeopatia - moje prywatne zwycięstwo [1] Autor tekstu: Andrzej Gregosiewicz
Era przed-homeopatyczna
Przez cały okres moich studiów, a następnie pracy klinicznej i naukowej
nigdy nie słyszałem, by którykolwiek z moich wykładowców, a potem kolegów
lekarzy wymawiał słowo homeopatia w innym, niż anegdotyczny,
kontekście. Zawsze też było ono dla nas synonimem znachorstwa. Nie
występowało w żadnym podręczniku, ani pracy naukowej. Ale przyszła era
Internetu…
Zaczęło się w XXI wieku...
Gdy w 2001 roku wpisałem do
wyszukiwarki słowo homeopatia — ukazał się przerażający widok. Prawie wszystkie
odniesienia do tego hasła opisywały homeopatię jako normalną specjalizację
medyczną; określały jej zasady, przedstawiały sposób produkcji „leków", sposoby
diagnozowania, wyniki leczenia, podkreślały brak działań ubocznych, wymieniały
tytuły poradników, adresy gabinetów „lekarzy" homeopatów i cały związany z tym
entourage.
Frazy
„przerażający widok" użyłem nie bez przyczyny. Wszystkie informacje tam zawarte
kłóciły się w oczywisty sposób ze współczesną wiedzą medyczną i to na zasadzie
„wszystko albo nic". Chodzi mi o to, że uznanie choćby jednego z dogmatów
homeopatii za prawdziwy, przewracało całą
współczesną naukę. Myśląc, że zwariowałem pokazałem te materiały kolegom.
Uśmiali się setnie i na tym się skończyło.
Ale ja, widząc, jakim zagrożeniem dla zdrowia i życia pacjentów
(zwłaszcza dzieci) jest ten
dziewiętnastowieczny sposób postępowania, postanowiłem przeciwstawić się jego
rozpowszechnianiu. Napisałem kilka artykułów, w których pytałem o sposób
produkcji „leków" homeopatycznych, mechanizm ich działania, o zjawisko „pamięci
wody", „dynamizacji" itd. Jakież było
moje zdziwienie, gdy w licznych odpowiedziach nie znalazłem śladu merytorycznych
wyjaśnień. Bogactwo zaś personalnych inwektyw (oczywiście anonimowych) było
imponujące.
Nie powiem, że nie zachęciło mnie to
do pracy. Zacząłem w sposób metodyczny: najpierw piśmiennictwo „naukowe", potem
podręczniki, poradniki, wypowiedzi homeopatów i fora ich pacjentów oraz fanów.
Nie dowiedziałem się niczego oprócz faktu, że homeopatyczna metodologia badawcza
to nieporadne naśladownictwo medycyny i weterynarii. Wystarczy przejrzeć opisy
spektakularnych sukcesów w leczeniu wszystkiego u wszystkich. Np.
nowotworów u ludzi
oraz
biegunek u trzody chlewnej.
Przy okazji dowiedziałem się, jak się leczy „wzwody w czasie jazdy pojazdem"
oraz „wybuchy głupkowatego śmiechu".
Przeczytałem jeszcze ustawę „Prawo farmaceutyczne" z jej kabaretowym
artykułem 21 i dopiero wtedy zacząłem działać,
czyli pisać.
Faktem było, że stosowanie
homeopatii w Polsce jest zgodne z prawem. Takim samym, jak fakt, że prawo to
jest niezgodne z całą, obecną światową wiedzą medyczną.
Zastanówmy się teraz przez chwilę.
Lekarz, kończąc studia przysięga, że będzie ratował zdrowie i życie ludzkie w każdej sytuacji…
Prawo, czy
życie
Jestem lekarzem. Wyboru więc nie
miałem. Nie chcąc kopać się z koniem, postanowiłem zwrócić się do potencjalnych
pacjentów. Pacjent bowiem musi mieć jakieś kryterium wyboru proponowanych
terapii. A w tym czasie o istocie homeopatii praktycznie nikt nic nie wiedział.
Nie przeraziło mnie to i postanowiłem, że będę walczył. Nawet samotnie.
Wiedziałem, że będzie trudno, ale ja jestem uparty. Tak więc, nie przestraszyły
mnie nawet sądowe działa, które w pewnym momencie wytoczyli homeopaci. Co
więcej, tego typu kontrataki tylko utrwalały we mnie przekonanie, że wybrałem
dobry kierunek. Moją działalność starałem się więc rozszerzyć na wszelkie media
dostępne w Polsce.
Nie wszyscy udzielili mi swoich
łamów: dla jednych nie była to informacja (w przeciwieństwie np. do wyginania
łyżeczek siłą woli), dla drugich (analfabetów naukowych) rzecz kompletnie
niezrozumiała, innymi powodował strach, że mogliby stracić reklamodawców
(producentów „leków" homeopatycznych) itd. Nie zmartwiło mnie to zbytnio, gdyż
przedruki moich artykułów (kopiowanych często bez mojej zgody), rozlały się już
po Internecie. Poza tym, ogólnopolskie pisma branżowe, periodyki lokalne, a także biuletyny redagowane przez studentów uczelni medycznych masowo drukowały
moje teksty. Lekarze kopiowali moje artykuły i wykładali je w poczekalniach
swoich gabinetów.
Zrozumiałe,
że sprawą homeopatii zainteresowały się wreszcie opiniotwórcze media i powoli
rozpoczynała się szeroka debata publiczna. Wielokrotnie w mojej klinice gościły
ekipy telewizyjne. Były dni, gdy
odbierałem telefony lub e-maile od kilkunastu dziennikarzy, którzy koniecznie
chcieli napisać cokolwiek o homeopatii. Większości z nich odmawiałem, gdyż
kompletnie nie rozumieli tego, co do nich mówiłem. Ale i tak, co kilka dni
gościłem dziennikarzy z różnych gazet, którym musiałem tłumaczyć od podstaw
absurdy homeopatii.
Wszystkim
prezentowałem homeopatyczne granulki cukrowe, którymi słodziłem kawę. Była to
dość droga impreza, gdyż, żeby osłodzić filiżankę kawy trzeba było wsypać niemal
całe opakowanie (zwykle ok. 100 granulek). Ale też robiło to największe
wrażenie. Zdarzało się, że obecni w moim gabinecie chwytali mnie za rękę myśląc,
że mogę się otruć. Można powiedzieć, że było to intuicyjne przygotowywanie się
do Kampanii 10.23. Odbierałem też masę telefonów i e-maili od pacjentów. W tym
czasie portal Racjonalista nadał mi zaszczytne miano „ojca chrzestnego"
medialnej walki z homeopatią
Cel? Internet
Moim celem było takie nasycenie Internetu tekstami opisującymi problem
zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną, żeby każdy internauta, który dopiero
zaczynał szukać informacji na temat homeopatii, trafiał od razu na te właściwe.
Po latach rozmów z pacjentami miałem
wystarczająco duże doświadczenie, by wiedzieć, że pierwsza, logicznie
skonstruowana informacja (do tego sygnowana przez profesora medycyny)
będzie już zawsze dominowała w umyśle i niezwykle trudno będzie przekonać takiego człowieka, że jest inaczej.
Cel osiągnięty!
Obecnie, na hasło „homeopatia" w wyszukiwarce
Google
jako
pierwszy, co oczywiste, ukazuje się link do Wikipedii. Wiele osób traktuję ją
jak normalną encyklopedię, co nie jest zresztą dziwne, bo wiele haseł medycznych
jest zupełnie poprawnie opracowanych.
A więc
„klik" … i co widzi niedoszły pacjent homeopaty? Taki oto tekst redaktora
Wikipedii:
"Ten artykuł lub sekcja opisuje teorie, metody lub czynności niezgodne z obecną wiedzą medyczną"
Lepszego
początku nie mogłem sobie wymarzyć. Najprawdopodobniej wiele osób już na tym
etapie rezygnuje z dalszego poszukiwania. Bo jeśli homeopatia jest niezgodna z wiedzą medyczną, to co może zaproponować?
Ci
dociekliwi będą chcieli dowiedzieć się więcej. Spojrzą niżej w Google i zobaczą ...
"Homeopatia — największe oszustwo w historii medycyny"
Chwila konsternacji, ale „klik" i widzą portal… Centrum
Przeciwdziałania Psychomanipulacji oraz
zajawki sześciu moich artykułów. Oto ich tytuły:
1/ Homeopatia — kpiny z medycyny,
2/ Homeopatia — wymiana korespondencji z urzędnikami, czyli gadał dziad
do obrazu, 3/ Homeopatia o muerte,
4/ Czas oszustów, 5/ Artykuł 21, czy paragraf 22, 6/ Homeopatia, Boiron,
Sąd, Totalitaryzm, Śmierć i „Taśmy
Video".
Jak
znam życie, nawet najbardziej dociekliwy internauta, przeczyta 2, 3 artykuły i będzie miał dość homeopatii. Co więcej, pokaże teksty rodzinie, opowie o nich
znajomym i automatycznie stanie się wrogiem tej oszukańczej terapii.
Internet to potężne narzędzie. Odkąd na pierwszej stronie największej
wyszukiwarki, na dwóch pierwszych miejscach „wiszą" od lat moje informacje o homeopatii, mam prawo uważać, że dotarłem do setek tysięcy (a może kilku
milionów) internautów i przekazałem im prawdę o tym oszustwie. Efekt?
Wg Rynku Zdrowia od 2005 roku popyt na „leki" homeopatyczne wykazuje
stały trend spadkowy. Każdy kolejny rok (aż do 2008) to
wyraźnie zmniejszająca
się ich sprzedaż.
Dwa ostatnie lata to już prawie zapaść
rynku; w 2009 roku Polacy wydali na „leki" homeopatyczne 146 milionów złotych, a w następnym już tylko 121 milionów.
Uważam, że
jest to głównie moja zasługa, gdyż w tym czasie tylko ja regularnie informowałem
szeroką opinię publiczną, a także studentów, lekarzy i farmaceutów, że
homeopatia to po prostu oszustwo. O Internecie pisałem przed chwilą. Do tego, w 2008 roku w Warszawskim Sądzie Okręgowym wygrałem decydujący proces z Izbą
Gospodarczą Farmacja Polska, która reprezentowała wszystkie koncerny
homeopatyczne działające w Polsce. Mam więc pełne prawo, by odtrąbić zwycięstwo.
"Tonący brzydko się chwyta"
Przed
kilkoma dniami Gazeta Prawna podała informację, że Pani mgr psychologii Irena
Rej (będąca właścicielką fabryki Dagomed, hurtowni
„leków" homeopatycznych Saramed oraz prezeską Izby Gospodarczej Farmacja
Polska), szuka rozpaczliwie pomocy w UOKiK-u. Czyżby oskarżała Naczelną Radę
Lekarską o nieuczciwą konkurencję? Ja osobiście nie słyszałem, by NRL była
producentem leków. Wiem tylko o oświadczeniu NRL, że lekarze powinni
przestrzegać 57 paragrafu Kodeksu Etyki Lekarskiej i nie stosować metod leczenia
nie zweryfikowanych naukowo.
Myślę, że
ten ruch Pani magister, przekraczający wszelkie granice śmieszności, ostatecznie
zweryfikował skuteczność moich działań.
Jestem przy
tym dziwnie pewien, że Pani prezeska nie odniesie sukcesu, podobnie zresztą jak w procesie, w którym sąd odrzucił Jej pozew przeciwko mnie i red. nacz. Służby
Zdrowia A. Gielewskiej. Jestem przy tym bardzo ciekawy, czego oczekuje po
skardze do UOKiKu. Może ma nadzieję, że NRL odwoła swoje oświadczenie? Że
dziewięciu profesorów medycyny, ekspertów NRL przeprosi Panią magister? I że
dzięki temu wzrośnie popyt na jej granulki cukrowe? Naprawdę, śmiechu warte.
Cóż,
Pani psycholog po raz kolejny zmniejszy
podaż. Ostatnio w fabryce Dagomed produkuje się tylko 18 rodzajów granulek, a jeszcze niedawno było ich 50. Przypomnę tylko, że wszystkie 50 „odkrył" jeden
człowiek (sic!) — były prezes Polskiego Towarzystwa Homeopatycznego. Muszę także
wspomnieć, że Pani psycholog zajmuje się dodatkowo dystrybucją „unikalnej"
maści z sadła świstaka. Oby to nie był ten świstak, który od wielu lat
zawija wszystko w sreberka. Tego zwierzątka byłoby mi autentycznie szkoda.
1 2 3 Dalej..
« Pseudonauka, paranauka (Publikacja: 10-03-2011 )
Andrzej GregosiewiczProfesor zwyczajny, kierownik Katedry i Kliniki Ortopedii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Od 2001 roku prowadzi walkę z oszustwami leczniczymi typu homeopatii, bioenergoterapii, radiestezji i innymi rodzajami tzw. "medycyny alternatywnej". Opublikował na ten temat ponad 80 artykułów w mediach papierowych i elektronicznych. Jest „ojcem chrzestnym” akcji medialnej przeciwko homeopatii. W 2008 roku, głównie na skutek Jego konsekwentnej działalności publicystycznej oraz wygrania procesu sądowego z Izbą Gospodarczą Farmacja Polska oraz producentami "leków" homeopatycznych, rozpoczęła się szeroka debata publiczna na temat wartości leczniczych tego sposobu terapii. Jest członkiem-założycielem Klubu Sceptyków Polskich. W 2011 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, na wniosek prof. Andrzeja Gregosiewicza, rozpoczął - bezprecedensową w Europie - procedurę wyjaśniającą, czy homeopatyczny koncern Boiron (filia w Polsce) nie prowadzi praktyk niezgodnych ze zbiorowym interesem konsumentów. Liczba tekstów na portalu: 26 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jasnowidzenie czy ciemnomyślenie? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1093 |
|