|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
A jednak się kręci! Walka z heliocentryzmem [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Galileusz (Galileo
Gelilei), włoski matematyk, fizyk, astronom i filozof, twórca podstaw
eksperymentalno-matematycznych metod badawczych w przyrodoznawstwie, dokonał
wiele odkryć (góry na Księżycu — „świętokradztwo dla Kościoła",
plamy na Słońcu — „kolejny dowód 'zepsucia' w Boskim Układzie Słonecznym") i skonstruował wiele wynalazków (teleskop, mikroskop i in.), jest symbolem
„romantyzmu" naukowego, człowieka rozkochanego w nauce.
Od schyłku XVI w. skłaniał się ku teorii Kopernika. „Galileusz,
bardziej niż ktokolwiek inny, zasługuje na miano ojca nowoczesnej nauki"
(Stephen W. Hawking).
Ojca nauki zatargi z Kościołem
Galileusz formułował wiele wniosków i spostrzeżeń astronomicznych, które z jednej strony wywoływały podziw i entuzjazm, a z drugiej — zarzuty ze strony teologii. Już kiedy ogłosił, że
Księżyc nie jest gładką piłką, lecz ma „chropowatą" powierzchnię,
skierował na siebie podejrzliwe spojrzenie ludzi Kościoła. „Uznanie Księżyca
nie za wypolerowane zwierciadło, lecz za wysuszoną, pokrytą pyłem skałę,
pozbawioną wody i atmosfery, byłoby wstrząsem dla ludzkości i świętokradztwem
dla Kościoła. Skoro Księżyc jest podobny do Ziemi, musi tak jak ona istnieć
dla dobra człowieka, czyż bowiem nie po to tylko stworzył Bóg nieboskłon,
żeby niósł radość i korzyść człowiekowi? Czy Galileusz chce powiedzieć,
że na księżycu są ludzie? Jeśli tak, jakże mogliby pochodzić od Adama?
Albo uniknąć potopu?" (Reston). Wówczas profesor jezuickiego
Kolegium Rzymskiego, Ch. Clavius, papieski matematyk, zwany „Euklidesem XVI
w.", znalazł wytłumaczenie dla tych nierówności w świetle doktryny
katolickiej, głoszącej gładkość Księżyca -
jeśli faktycznie owe nierówności istnieją, to z pewnością są one
zamknięte w niewidzialnym, przezroczystym krysztale, dzięki któremu Księżyc
nadal może zachować swą nieskazitelną kulistość, o której stanowi Pismo
św.
Kolejno przyszły jeszcze większe
rewelacje, z których „najważniejszą, najbardziej wartą rozgłoszenia,
najbardziej obrazoburczą" było odkrycie księżyców Jowisza. Wkrótce po
tym swoje astronomiczne odkrycia opublikował w książce Sidereus Nuncius (Gwiezdny
zwiastun). „Gwiezdny zwiastun stał się najważniejszą książką XVII w.
Jego sława rozeszła się po całej Europie; wraz z teleskopem uznano go za cud
tamtych czasów" (Reston). Galileusz stał się natchnieniem poetów,
pisano na jego cześć ody i sielanki, porównywano go do Magellana, Kolumba i innych największych postaci historii. Pobożny Clavius pisał ze smutkiem: "Cały
system sfer niebieskich załamał się i trzeba go poprawić". Jednak
pojawiły się już pierwsze zapowiedzi kłopotów. Matematyk Francesco Sizzi z Florencji opublikował krytykę Gwiezdnego zwiastuna, w której twierdził
m.in.: księżyce Jowisza są sprzeczne z Pismem Świętym!
Galileusz dokonał tego jako
profesor uniwersytetu weneckiego; od doży spływały na niego nagrody i wielkie
honory. Stale jednak tęsknił do ukochanej Florencji. Jego marzenia i ambicje
spełniły się w roku 1610, kiedy został mianowany głównym matematykiem i filozofem wielkiego księcia Toskanii.
Wobec już wówczas pobrzmiewających tu i ówdzie
utyskiwań teologicznych, w roku 1611 postanowił zabezpieczyć się przed tego
typu zarzutami ze strony ludzi Kościoła, udając się do samego Rzymu. „Miało
to być triumfalne oblężenie Stolicy Świętej. Chciał olśnić książąt Kościoła
cudami nowej nauki i zawstydzić tych, którzy ważyliby się zaprzeczyć
oczywistym dowodom. Zamyślił tę podróż jako oficjalną wizytę państwową.
Oto pierwszy matematyk i pierwszy filozof wielkiego księcia Toskanii przybywa
osobiście do Rzymu, by zademonstrować swoje wspaniałe nowe odkrycia możnym
świątobliwym osobistościom (...) Było w tym coś z wyprawy odkrywcy, który
zapuszcza się nie do kolebki zachodniej cywilizacji, lecz na jakieś odwieczne
pustkowia. Poza zestawem teleskopów zabrał ze sobą dary i błyskotki dla
rzymskich tubylców…" (Reston). Podróż faktycznie zakończyła
się sukcesem: kardynałowie ze zdziwieniem i podekscytowaniem patrzyli w niebo
przez teleskop przywieziony przez Gelileusza...
Wkrótce potem wywołał kolejny
ferment: na Słońcu są plamy! „Według ludzi o ograniczonych umysłach
Galileusz popisywał się po prostu bluźnierczymi czarami: rozległe czarne
skazy na Boskim Słońcu! (...) Galileusz nie tylko głosił te bluźnierstwa,
ale także je demonstrował. Pokazywanie skaz na Słońcu, źródle ciepła i światła
dla człowieka, pokazywanie ich kardynałom Kościoła oznaczało atakowanie
samego sedna wiary głoszonej przez teologię, wiary, że niebiosa są czyste,
niezmienne, nie podlegają zepsuciu." (Reston). Jako ciekawostkę warto
wspomnieć, że równocześnie obserwacji plam na Słońcu dokonał pewien
niemiecki jezuita (odtąd śmiertelny wróg Galielusza), Ch. Scheiner, wykładowca
matematyki w bawarskim Ingolstadt, który tłumaczył je jako chmary gwiazd.
Swoją obserwację opublikował pod pseudonimem Apelles, gdyż prowincjał
zakonu zganił go ostro za te „fantazje", mówiąc: "Mogę zapewnić cię,
mój synu, że nie znalazłem w nich [Chodzi tutaj o sprzeczność z pismami
Arystotelesa — przyp.] niczego, co można by odnieść do tego, co opisałeś.
Odejdź i uspokój się. Te twoje plamy na Słońcu to skazy szkieł albo
twoich oczu". Kiedy jednak Gelileusz również potwierdził tę obserwację,
Kościół wolał, aby zapanowała ich wykładnia dokonana przez jezuitę.
Rzymski inkwizytor, C. Conti, radził Galileuszowi, aby pisał o plamach jako o skupiskach małych gwiazd obracających się wokół Słońca (aby utrzymać
jego doskonałość).
Pojawiały się kolejne publiczne
zarzuty niezgodności tego wszystkiego z teologią i Pismem Świętym. Lodovico
delle Colombe, powołując się na biblijne Psalmy, pisał: "Ten, który
kwestionuje całą wiarę matematyki, filozofii i teologii, który waży się
dowodzić rzeczy przeciwko zesłanej nam mądrości i przeciwko wyznaniu wiary,
położy kres Pismo Świętemu". Jeden z księży pisał: "Rzekome
odkrycie wypacza cały chrześcijański plan zbawienia. Rzuca podejrzane światło
na doktrynę wcielenia". Inny snuł implikacje podobieństwa Ziemi do
innych planet: wobec tego muszą tam żyć ludzie, gdyż Bóg niczego nie
stworzył nadaremno, a skoro tak, to pojawia się bardzo istotna kwestia,
mianowicie "Jakże ich mieszkańcy mogliby pochodzić od Adama? Jak mogliby
wywodzić swe pochodzenie od arki Noego? Jakże mogli być odkupieni przez
Zbawiciela"..., itd., itd. Bardzo groźne wystąpienie nastąpiło 21
grudnia 1614 r., kiedy to brat Ceccini, dominikanin, stanął na kazalnicy grzmiąc
przeciw Galileuszowi i wszystkim matematykom, gdyż nauka ich, jak utrzymywał,
jest dziełem diabła i powodem wszystkich herezji (podobnie przed wiekami pisał
św. Augustyn). Demagogicznie rzucał ustępami biblijnymi, które potwierdzały
jego słowa. Wspominał nie tylko Jozuego, ale i Dzieje Apostolskie, napominając:
"Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?" (Dz
1:11).
Jak można się było spodziewać, w końcu Inkwizycja zainteresowała się tym problemem i wszczęte zostało
dochodzenie, a Galileusz wezwany do Rzymu. W tym celu powołano specjalną
komisję ekspertów kościoła, która miała zastanawiać się nad zgodnością
teorii Kopernika z Pismem św. W komisji było wiele znamienitych osobistości:
mistrz Świętego Pałacu Apostolskiego, komisarz Świętego Oficjum, wikariusz
generalny zakonu dominikanów, sześciu dominikanów, jezuita i irlandzki ksiądz.
Ekspertyza brzmiała jak następuje: jeśli chodzi o nieruchome Słońce w centrum świata, to "teza ta została jednomyślnie uznana za bezsensowną i absurdalną z punktu widzenia filozoficznego i formalnie heretycką, jako stojącą w wyraźnej sprzeczności z nauką Pisma Świętego."; zaś odnośnie
twierdzenia, że Ziemia nie stanowi centrum świata i że nie jest nieruchoma,
lecz obraca się wokół swej osi i wokół Słońca, to "teza ta podlega
tej samej cenzurze filozoficznej, z punktu zaś widzenia teologii jest co
najmniej błędem w wierze". Papież Paweł V, który mianował wcześniej
członków tej komisji, teraz bez wahania zatwierdził jej ustalenia. Na
posiedzeniu Inkwizycji z 25 lutego 1614 Paweł V oficjalnie polecił głównemu
inkwizytorowi, św. Bellarminowi, wezwać w tej sprawie Galileusza i udzielić
mu ostrzeżenia, iż nie może więcej nauczać ani bronić tej teorii. Ponadto
skutkiem dochodzenia był nakaz umieszczenia głównego dzieła Kopernika na
Indeksie Ksiąg Zakazanych.
Kiedy po sprawie tej Galileusz
opuszczał Rzym, napisał: „Ze wszystkich nienawiści, nie ma większej niźli
nienawiść ciemnoty do wiedzy".
Skrępowany odtąd w swych
dociekaniach Gelileusz, czekał na sprzyjający moment, w którym można by odwrócić
te niekorzystne zarządzenia. Największe nadzieje wiązał z nowym papieżem
Urbanem VIII, który niezwykle go komplementował i zapewniał o swym szacunku
dla uczonego. Odtąd co pewien czas i dość ostrożnie zaczął sondować kościelny
klimat. Publikował od czasu do czasu fragmenty, które świadczyły o jego
poparciu dla poglądu Kopernika. Wobec braku ostrych sygnałów z Rzymu, nabrał
większej pewności siebie. Jednak nadal pojawiały się kolejne zarzuty i oskarżenia.
Uczony ojciec Grassi pisał w Libra astronomica: "Nie jest
bezpieczne dla człeka pobożnego zapewniać o ruchu Ziemi (...) Każdy, kto ma
sumienie, będzie odciągał innych od Kopernika i odrzuci ze wzgardą jego
niedawno potępioną hipotezę".
W 1623 r. opublikował Wagę
probierczą, która miała być „manifestem, wezwaniem do broni całej
nowej kategorii uczonych, którzy pragnęli zerwać łańcuchy odwiecznej
dyktatury kościelnej" (Reston). Na skutek zabiegów w Rzymie książka przeszła
przez sito cenzury i uzyskała watykańskie imprimatur… Pod koniec 1624 r.
ukazała się praca pewnego księdza, którzy zarzucił ostatniej książce
Galileusza szerzenie herezji: miała być sprzeczna z doktryną
transsubstancjacji. Poglądy jakie miał na temat cząstek materii i atomów
zawrzeć Galileusz w Wadze probierczej, przekreślały możliwość
cudownych zachowań kościelnych cząstek materii w czasie Eucharystii. Jednym słowem:
herezja. Wprawdzie udało się to wyciszyć, lecz zrezygnował przez to z publikacji wyraźnie opowiadającej się za systemem Kopernika, jaką sobie
zamierzył. "Jego Świątobliwość jest w tej chwili bardzo zaprzątnięty
kłopotami wojennymi, nie można więc z nim rozmawiać, i kwestia zostanie
przedstawiona do rozpatrzenia braciom" — donosił mu z Rzymu Guiducci.
Nie można było liczyć, że mnisi-teologowie okażą wyrozumiałość.
W roku 1632 opublikował wreszcie
dzieło swego życia — Dialog o dwu najważniejszych układach świata:
ptolemeuszowym i kopernikowym. Znów na skutek szczęśliwych zabiegów
dzieło miało watykańskie imprimatur. Kiedy jednak zostało już opublikowane,
Watykan wpadł w złość — nie tak to sobie wyobrażano… Papież na dodatek
został przekonany, że głupiec Simplicio, jaki występuje w obronie systemu
ptolemejskiego, to on sam (w rzeczywistości miał to być Lodovico delle
Colombe), sam zresztą był gorliwym wyznawcą astrologii, opartej na systemie
ptolemejskim… (zob. str. 2176). Machina inkwizycyjna poszła w ruch...
1 2 3 4 Dalej..
« Nauka i religia (Publikacja: 22-07-2002 Ostatnia zmiana: 09-11-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1336 |
|