|
|
Nauka » Nauka i religia
A jednak się kręci! Walka z heliocentryzmem [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
W połowie sierpnia drukarz
Galileusza otrzymał nakaz od Inkwizycji wstrzymania dalszego rozpowszechniania
książki. Papież powołał kolejną komisję „ekspertów", którzy mieli
całą sprawę rozpatrzyć i wydać opinię. W komisji nie było oczywiście
uczonych, lecz wyłącznie "zagniewani teologowie". Najwięcej zabiegów
przeciwko Galileuszowi podejmowali jezuici, wśród których miał najwięcej
wrogów. Raport komisji zarzucił mu m.in., że święta nauka (stary system
astronomiczny) włożona została w usta głupca. Urban był w takim stopniu
oburzony na Galileusza, że wszelkie ustalenia z góry można było przewidzieć. W czasie wielokrotnych spotkań z toskańskim ambasadorem, który interweniował w sprawie oskarżonego, papież często wpadał w złość. Wielokrotnie określał
teorię Kopernika jako "wyuzdaną", „powstałą w wyobraźni".
Ambasador Niccoli był bardzo zakłopotany tą sprawą, w czasie jednej z rozmów
mówił: "Nic nie wiem o nowej nauce i nie chcę powiedzieć jakiejś
herezji (...) Błagam tylko Waszą Świątobliwość o współczucie". Ale
na współczucie nie można już było liczyć ze strony Urbana.
Zarzucono mu wiele błędów i przestępstw. A to że opublikował książkę po włosku a nie po łacinie (co
dowodzić miało, że chciał herezjami zwieść ludzi z gminu), a to że
zachwalał w Dialogu… Williama Gilberta [ 1 ], a przecież to "przewrotny heretyk, kłótliwy i sofistyczny obrońca
Kopernika". Galileusz gotowy był do ustępstw. Nie interesowało go męczeństwo.
Przyznał, że postąpił nierozważnie i pochopnie, że wcale nie podziela poglądów
Kopernika. Uważa je za hipotetyczne.
Tego było mało dla Inkwizycji, chodziło
im o to, aby się przyznał, że celowo, w złych intencjach postąpił
przeciwko Kościołowi. Na to nie chciał się zgodzić. W końcu doszło do
tego, że inkwizytor zagroził mu torturami. Jemu!? To nie był ktoś taki jak
dziwak i samotnik Bruno, to była europejska gwiazda, poważana na wszystkich
dworach i uniwersytetach. Mało tego, ten czcigodny uczony był już
siedemdziesięcioletnim, schorowanym starcem. Wszystko to załamało go całkowicie.
Zarzekał się, żeby dali mu szanse poprawić książkę, a "obali
kopernikańskie argumenty najskuteczniej, jak pozwoli mu na to Bóg". W rozporządzeniu Inkwizycji postanowiono, że mają być za wszelką cenę
dowiedzione złe intencje (etiam comminata et tortura...). Galileusz musi
odwołać wszystko na publicznym posiedzeniu Świętego Oficjum i zostanie
skazany na dożywotnie więzienie (które faktycznie było dożywotnim
internowaniem). Ponadto w przyszłości nie może już powiedzieć ani jednego słowa
na temat kosmologii i teorii Kopernika. Jego dzieło ma być umieszczone na
Indeksie oraz publicznie spalone. Tekst wyroku, ku przestrodze, ma być
odczytany publicznie profesorom matematyki i nauk przyrodniczych.
Przedstawienie triumfalistyczne
Kościoła odegrano w bazylice w centrum Rzymu. Kościół wypełniony był
czernią i czerwienią, Galileusz na środku na kolanach, na klęczniku. Przed
nim Biblia. "Skazujemy cię na formalny pobyt w więzieniu Świętego
Oficjum na czas wedle naszego uznania. Dla zbawiennej pokuty nakazujemy ci
odmawianie przez trzy następne lata raz w tygodniu siedmiu Psalmów
pokutnych..., itd." — głosił wyrok odczytywany przez
inkwizytora Maculano. W więzieniu jego godność i dawna swada zostały całkowicie
złamane. "Pragnę tedy z umysłów
Waszych Eminencji i każdego prawego chrześcijanina usunąć te silne
podejrzenie o herezję. Ze szczerego serca i z niekłamaną wiarą wyrzekam się
moich błędów, przeklinam je i potępiam. Przysięgam, że w przyszłości już
nigdy nie będę głosił ani twierdził słowem bądź pismem niczego, co skłaniałoby
do takiego podejrzenia. (...) Jeślibym poznał jakiego heretyka lub
podejrzanego o herezję, doniosę o tym Świętemu Oficjum. Jeślibym zaś -
oby Bóg mnie przed tym uchronił! — wykroczył przeciwko któremuś z tych
przyrzeczeń, wówczas poddam się wszelkim karom i kaźniom, jakie nakazują święte
kanony" — mówił załamany starzec klęcząc przed otaczającym go wokół
klerem. Jego los miał być manifestacją wobec wszystkich uczonych, którzy
nieprawomyślnie będą spekulować, ostrzeżeniem od Kościoła. Kiedy o sprawie tej dowiedział się Kartezjusz zdecydował się wstrzymać publikację
swej książki Świat, w której również bronił teorii Kopernika.
Zaraz po skazaniu Galileusza podjęte zostały kroki w celu wydania jego książki w protestanckiej Holandii. W czasie kiedy Galileusz był już w domowym areszcie w Arcetii, odwiedził go słynny filozof angielski, racjonalista Tomasz Hobbes,
informując cierpiącego Galileusza, że jego Dialogi… zostały już
przetłumaczone na angielski. Wówczas jeden z inkwizytorów wizytujących więzienie
donosił do Rzymu: "Przy tej i innych dolegliwościach bardziej wygląda na
trupa niż na żywego człowieka". Wkrótce odwiedził go również
angielski poeta John Milton. Wizję tej wizyty snuł po latach inny poeta
angielski, W. S. Landor (1775-1864),
wkładając w usta Miltona słowa pełne oburzenia: "Italio! Italio!
Italio! Wiedziesz poetów na wygnanie, do więzienia, ku szaleństwu. Oszczędź
choć jednego filozofa! Jakimż szlakiem może podążać rozum w swych górnych
lotach, w swej pospolitości i zawiłości, by nie ruszyli jego tropem drapieżni
księża?".
Papież Aleksander VII w bulli Speculatores domus Israel
z 1664 r. potwierdził potępienie wszystkich książek mówiących o ruchu
Ziemi. Jeszcze w 1943 r., kiedy jeden z duchownych napisał życiorys
Galileusza, książka jego została ocenzurowana. „Rehabilitację" uczonego
przeprowadzono w Kościele dopiero w 1992 r., zamykając tym samym "najbardziej
kłopotliwą kwestię w historii Kościoła". Jan Paweł II oświadczył wówczas,
dość ogólnikowo, że Galileusz cierpiał za sprawą ludzi kościoła i że kościół w tej sprawie popełnił „błędy". Wówczas na pierwszej stronie New
York Times ukazał się artykuł zatytułowany: „Po 350 latach Watykan
przyznaje Galileuszowi rację: a jednak się porusza"; Los Angeles Times
donosił: „Podano oficjalnie! Ziemia kręci się wokół Słońca nawet dla
Watykanu"; w ogólnokrajowej gazecie włoskiej La Repubblica
zamieszczono tekst: „Galileuszu, przepraszam", a pod nim nieprzyzwoity
rysunek papieża rozchylającego szaty ze słowami: „A jednak się porusza".
Tak czy inaczej sprawa ta nie mogła dla Watykanu zakończyć się happy
endem. Po prostu się zakończyła.
W końcu, kiedy nowa teoria zatriumfowała ostatecznie, de Bonald zdjął
odpowiedzialność z Kościoła za jej gnębienie: "Można słusznie wątpić,
czy Kościół opóźnił postęp prawdy naukowej. Co go opóźniło, to
okoliczność, że Bóg uważał za stosowne wyrazić wiele tekstów Pisma, słowami,
które posiadały wszelkie pozory zaprzeczenia obrotu ziemi. Ale to sam Bóg
uczynił, a nie Kościół. A poza tym, skoro uważał za właściwe tak działać,
aby opóźnić postęp prawdy naukowej, to nie bardzo świadczyłoby to źle o Kościele, nawet, gdyby było prawdą, że poszedł w ślady Boga." W tym
miejscu przypominają mi się podobne w swej istocie wywody wielebnego Gundlacha
SJ, który usprawiedliwiał prowadzenie wojny atomowej argumentem, że za jej
ewentualne tragiczne skutki dla losów świata odpowiadać będzie Bóg: "Pan
Bóg (...) przejmuje tę odpowiedzialność".
Heliocentryzm w Polsce
W Polsce heliocentryzmu odważyli się nauczać jako
pierwsi pijarowie. Jak podaje Jędrzej Kitowicz (1727-1804) w książce Opis
obyczajów za panowania Augusta III: „Pierwsi pijarowie jakoś około
roku 1749 czyli trochę wyżej odważyli się wydrukować w jednym kalendarzyku
politycznym niektóre kawałki z Kopernika, dowodzące, że się ziemia obraca, a słońce stoi. Czego ledwo dostrzegli jezuici, nie omięszkali i swoich rozumów,
co ich mieli tylko najbystrzejszych, użyć przeciwko pijarom, ciężkim
przeciwnikom swoim, ale też inne zakony przeciw nim poburzyć o takową
hypothesim, czyli zdanie dawnej nauce przeciwne. Rozruch ten po szkołach
był na kształt pospolitego ruszenia przeciw pijarom; wydawali książki zbijające
takową opinią, zapraszali pijarów na dysputy i najwięcej z tej materii
pijarom dokuczyć usiłowali. Ci atoli, coraz nowy jaki kawałek wyrwawszy z teraźniejszych wodzów filozoficznych: Kopernika, Kartezjusza, Newtona,
Leibniza, dokazali tego, że wszystkie szkoły przyjęły neoteryzm, czyli naukę
recentiorum [odnowioną], według której ziemia się obraca koło słońca, nie
słońce około ziemi."
Jednak jeszcze w encyklopedii Chmielowskiego z 1746 r.
czytamy o Koperniku: „Trzymał takowe Sistema, że okrąg ziemi koło słońca
swój bieg odprawuje i obrót, którą sentencję zakazała była Stolica
Apostolska, iż przeciw Pismu Świętemu. Ale tych wieków chwytają się jej
niektórzy", a w innym miejscu pisze: "...te systema zinwentowali dawno Philoanus Pytagoryk i Arystarchus z Insuły Samos. Te systema jest błędne, contra
Fidem [przeciw wierze — przyp.] trzyma, że Słońce jest in Centro Świata nieruchome (...) Twierdzi, że ziemia obrotem
dziwnie prędkim in spatio 24 godzin
popod Słońce stojące obraca się, aby była wszystka w czasie tychże godzin
cała oświecona. A ten Obrót od Wschodu do Zachodu naznaczała, zowiąc go Motum
Vertigionis wirowym, jako pisze Schottus.
Ale te systema y o nim sentencja nie jest Pismu Świętemu conformis, w Szkołach Katolickich non docetur [nie
nauczana — przyp.], jako (już po śmierci Kopernika) wyklęta od Pawła
V Papieża Roku 1616: deputowawszy Congregationem
Cardinalium od Urbana VIII Papieża, przez taką Kongregację mianą Roku
1633 Iunii 22. W ten czas dekretowano, że sentencja taka jest absurda,
falsa, Haeretica i Literze Pańskiej przeciwna, która wyraźnie mówi o Ziemi perpetuo stojącej, naprzód w Księgach I Paralipomenon cap. 16: Ipse
enim fundavit Orbem terrae immobilem; w Psalmie 93: Etenim firmavit Orbem terrae,
quae non commovebitur; Eccl. cap. I:
Terra autem in aeternum stat. O Słońcu zaś wokoło Okrąg Ziemi obchodzącym wyraźnie tenże, tamże Ecclesiastes
mówi: Oritur Sol et occidit & ad
suum locum revertitur. Jozue Wódz nie ziemi kazał stanąć, lecz Słońcu:
Sta Sol & Steteruntque
Sol & Luna., Jozuae cap. 10.
Simplex instantia toż samo pokazuje: Gdyby ziemia się obracała, tedyby
rzuciwszy kto kamień do góry, albo strzałę prościusieńko puściwszy, niżeliby
ten, albo ta na dół padły, powinienby Człek z Ziemią odlecić od nich na
kilka tysięcy mil, a przecie często na tegoż który rzuca, albo strzela w górę,
znowu padają owe rzeczy do góry rzucone."
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] W. Gilbert (1544-1603),
angielski lekarz i przyrodnik; nadworny lekarz królowej Elżbiety I i króla
Jakuba I; prowadził pionierskie badania zjawisk magnetycznych i elektrostatycznych;
pierwszy wysunął hipotezę, że Ziemia stanowi wielki magnes; wprowadził
pojęcie elektryczności. « Nauka i religia (Publikacja: 22-07-2002 Ostatnia zmiana: 09-11-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1336 |
|