Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.954 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Tylko ludzie intelektualnie rozwinięci są wolni."
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Trzeba zrobić nową przeszłość [1]
Autor tekstu: Romana Kolarzowa, Adam Kubiak

Co się w Polsce zagaduje najczęściej? Oczywiście jak zawsze to, co najbardziej uwierające, więc z czym konfrontacja napawa lękiem, a lęk skłania, aby samą myśl o możliwej konfrontacji przedstawiać jako wywrotową i szkodliwą; lansować natomiast jako zgoła zbawienne zajęcia wszystko, co od niebezpieczeństwa może odwrócić uwagę. Im dalej od sedna rzeczy, tym lepiej. Ten stary, od dawna przez psychoanalizę rozpracowany neurotyczny schemat organizuje nam tzw. życie intelektualne. On jest podstawą w tym życiu dla zjawiska całkowicie irracjonalnego w społecznościach, które naprawdę nie mają zadania pilniejszego ponad urealnienie własnej tożsamości oraz zaprojektowanie przyszłości. Zachowaniem irracjonalnym jest w tym wypadku koncentracja na przeszłości; tak przy tym zorientowana, aby zadanie wypracowania realistycznego obrazu tożsamości co najmniej odwlekać w niedającą się ustalić przyszłość, a najlepiej je udaremnić. Temu służy nie tylko gruntowanie istniejącej neurotycznej tożsamości zbiorowej, ale wprost jej rozbudowywanie. Ilość inicjatyw (powiedzmy, poznawczych...), obliczonych na spotęgowanie oraz propagację wizerunku „niezrozumianej ofiary", wiecznie cierpiącej i zarazem nieustająco tryumfującej moralnie, może bardzo poważnie niepokoić. Z wielu powodów, spośród których jako najważniejszy byłabym skłonna uznać skutki tej wszechstronnej pracy dla świadomości nowego pokolenia. Imprinty, że nie ma moralnej racji bez przegranej, że ofiara zawsze ma rację i — co chyba najgroźniejsze — że moralna wyższość ofiary i jej niepodważalna słuszność w każdej okoliczności czyni ją całkowicie niewinną, a więc też zwalnia z jakiejkolwiek odpowiedzialności, są wysoce toksyczne, a co najmniej nie należą do „moralnie obojętnych".

O czym skądinąd bardzo dobrze wiadomo także w racjonalizacjach, ale z innych porządków. W porządku narracji zbiorowej — wszędzie tam, gdzie jacyś inni mówią o swoim statusie ofiary. W porządku narracji jednostkowej — wszędzie tam, gdzie przedstawiciel grupy społecznej postrzeganej jako „niższa" (lub zależna) występuje jako ofiara. W tych porządkach dominuje racjonalizacja wiktymologiczna: to ofiara sama jest sobie winna, bo to jej złe zachowanie (które jest wprost manifestacją charakteru, grupowego lub jednostkowego) zainicjowało ciąg zdarzeń, dla niej katastrofalny. Przykłady? Do niedawna wykształceni i całkiem rozsądni prawnicy mówili o molestowanych dziewczynkach (przedstawicielkach grupy zależnej dzieci), że to małe lafiryndy, które wyuzdanym zachowaniem zwiodły z drogi przyzwoitości dobrych ludzi. Do dzisiaj kobieta, która jest ofiarą każdego typu przemocy, doświadcza analogicznie sprawiedliwej miary. I nie inaczej jest z każdą uznaną za niższą mniejszością społeczną czy etniczną.

Zdawałoby się, że siła wiktymologicznego modelu racjonalizacji winna ograniczać skłonność do kreowania mitów ofiarniczych. Jednak chyba bywa całkiem inaczej; im głębszy imprint przynależności do społeczności — ofiary niepokalanej, tym silniejsza w niej samej racjonalizacja wiktymologiczna wobec tych, którzy w wewnętrznej stratyfikacji społecznej usytuowani są na dole. Tak, jakby społeczność uznająca bycie ofiarą za element konstytutywny dla swojej tożsamości, ipso facto uznawała niedopuszczalność istnienia innych ofiar. Co akurat jest zrozumiałe — gdyż uznanie takie (samo nawet wyobrażenie, że są możliwe inne ofiary) musiałoby tożsamość takiej społeczności osłabiać, granicznie aż do zakwestionowania. Niejedyna to sposobność do takiego zakwestionowania; pojawiają się one zwykle wtedy, gdy czynnik traktowany jako differentia specifica okazuje się nie tylko niedostatecznie różnicujący, ale wprost przeciwnie — jest czynnikiem unifikującym. Taki też jest los z notorycznie w ramach zagadywania problemów (tu: problemu tożsamości zbiorowej) podkreślaną chrześcijańskością/ katolickością Polski. Wyróżnik to żaden; o czym też w innym porządku — w tym, który dozwala na racjonalizujące wchodzenie w rolę „mentora Europy" — wiadomo tak dobrze, że bez wahania rozpoczyna się batalię o formalne uznanie chrześcijańskich korzeni Europy. Katolickość to też czynnik unifikujący — z Maltą, Hiszpanią (Królestwem Arcykatolickim), Irlandią, Bawarią, Francją (Najstarszą Córą Kościoła), Włochami — i niewyłącznie z Europą. I to też jest kłopot dla tożsamości: opieranie tożsamości zbiorowej na tym, co nie jest własnością tej jednej społeczności, brak wyrazistej różnicy, jest dla zbiorowej podświadomości poważnym dyskomfortem, narzucającym neurotyczny przymus eksploatacji różnic znikomych („narcyzm małych różnic") i takie ich przetwarzanie, aby tę — wyraźnie odczuwaną jako nieostrą i chwiejną — tożsamość skuteczniej dookreślić. [ 1 ]

Jak przebiegają prace nad tworzeniem nowej przeszłości, która wbrew temu, co podpowiadają zgodnie rozum i emocje, przedstawiana jest jako artykuł najpierwszej (o ile nie jedynej prawdziwej) potrzeby, widać na przykładzie książki Ewy Kurek. Książki, o której wieści niosły (ale nie było możliwości ich weryfikacji), że może być podstawą do wszczęcia procedury habilitacyjnej. [ 8 ] Przykład ten wybieram także i dlatego, że poglądy Ewy Kurek na sprawy dla mnie ważne i bliskie poznałam kilka lat wcześniej. Wtedy też przekonałam się, że zagadywacze (bo do tego grona autorkę zaliczam) mają prawa szczególne — cokolwiek by głosili, nawet gdy są to rzeczy skandaliczne, pozostają pod ochroną: łamy, na których je głoszą, dla polemiki pozostają zamknięte. Na początku dekady Ewa Kurek opublikowała w Tygodniku Powszechnym tezę, z którą żadną miarą zgodzić się nie mogłam; i penie w najbliższej dekadzie też się z nią nie zgodzę. Taką mianowicie, że należy położyć kres poszukiwaniom przez ocalonych z Szoah swoich korzeni. Mówiąc wprost, że tym, którzy przeżyli, ale za cenę tożsamości, i jednak chcieliby teraz (oni sami lub ich potomkowie) odszukać swoje ślady, należy zatrzasnąć drzwi przed nosem. Tym, co w tych wywodach uraziło szczególnie, było finalne uzasadnienie: tak należy uczynić dla ich dobra. A na ten argument, gdy pada gdziekolwiek, jestem cięta wyjątkowo; bo jeszcze nie zetknęłam się z tym, aby został użyty jako argument na rzecz ułatwienia czegoś czy poszerzenia jakichś swobód. Pisało nas wtedy dwoje; tzn. dwie osoby zajęły się w sprawie dla nich nadzwyczaj znaczącej, rzucaniem grochem o ścianę (Tygodnika Powszechnego). Te zamierzchłe teksty (ale nie sprawa, jak dowodzi los Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela) przydatne są dla zrozumienia, jak to się mogło stać (dyżurne zapytanie wszystkich, intelektualnych również, pierwszych naiwnych), że powstała taka książka; i że może pretendować do rangi naukowości.

Niesprawiedliwe miłosierdzie

Adam Kubiak

To, co bodaj najbardziej doskwiera w chrześcijańskim, praktycznym miłosierdziu jest obyczaj traktowania jego podmiotów jako przedmioty, w najlepszym razie — jako istoty niedorozwinięte tak moralnie, jak i umysłowo. W takiej trosce i takim poczuciu odpowiedzialności litość wypiera zdolność uznania drugiej osoby za kogoś zdolnego do podejmowania odpowiedzialności za swoje życie. Ewa Kurek troska się o dzieci Ocalonych, martwi ją ich przyszłość, wszystko razem niepokoi ją moralnie tak bardzo, że odbiera im prawo do decydowania o sobie. W swoim zatroskaniu całkowicie pomija przy tym bądź co bądź „wolną wolę" zainteresowanych.

Dla Żyda pamięć jest podstawą jego życia. Pamięć ta nie ogranicza się do „tradycji", czy „obyczaju", judaizm nie jest folklorem. W każdym razie — nie jest nim dla tych, którzy w tym „folklorze" żyją. Tymczasem dla E. Kurek, która wychodzi z założenia, że niewiedza bywa złotem i źródłem spokoju, pamięć jest nieistotna a często bywa szkodliwa. Czy tak samo podeszłaby do tej sprawy gdyby chodziło o polskie, katolickie dzieci żyjące (dajmy na to) w tradycji islamu? Czy i wówczas danie im szansy zrozumienia pełni ich korzeni uznałaby za okrucieństwo, czy i to byłoby niemoralne?

Nikt nie mówi o tym, a najmniej jakikolwiek rabin, by dzieci Ocalonych przymuszać do powrotu do judaizmu. Rzecz w tym, by dać im szansę zrozumienia ich korzeni, nie po to by z koniecznością praw „chemii ras" natychmiast odwróciły się od wszystkiego w czym żyją i ze spokojnych matek i ojców, stały się (co nie daj Boże) „syjonistami", czy „fanatykami", ale po to by mogli odzyskać to z czego ich ograbiono.

Dla wielu moich rodaków obecność Żydów bywa nie do zniesienia tym bardziej im mniej są oni „żydowscy". W sensie praktycznym, obawiam się że miłosierdzie Pani Kurek przynosić będzie więcej szkody niż pożytku. Jako że Żyd z definicji jest podstępny, tedy jego nieznajomość swojej przeszłości i tradycji łatwo może być mu poczytana za ukrywanie się i udawanie Polaka. Jeden z poznańskich profesorów mojej alma mater „żywił szacunek" dla współautorki tego tekstu właśnie dlatego, że swojego pochodzenia nigdy nie ukrywała. Jest przy tym wytrwałym tropicielem tych, którzy się ukrywają...

Nazizm niemiecki stawiał sobie za cel fizyczne usunięcie Żydów z powierzchni ziemi. Praktyczne współczesne sposoby rozwiązywania „kwestii żydowskiej" zyskały na subtelności. Przejawia się ona przede wszystkim w tym, by z judaizmu uczynić folklor należący do chrześcijańskich (np.) jego spadkobierców. Pamięć, tradycja, czy majątek — jest „mieniem pożydowskim" należącym do tego, kto w nieobecności poprzednich właścicieli się nim zajmie. Nikt nie zapyta w jaki sposób wszedł ktoś w posiadanie tego majątku — obojętnie, czy jest nim rzecz materialna, czy kawałek historii. Spadkobiercy rzeczywiści a nie samozwańczy są tylko „byli". Mogą ewentualnie, w ramach nostalgicznych podróży odwiedzać miejsca, w których żyli ich przodkowie słuchając w piątkowy wieczór odgrywanych na „cały regulator" pieśni synagogalnych. Cóż — to zamiłowanie tradycji…

Brak szacunku i ta nieustanna skłonność do zawłaszczania czy to mienia, czy to pamięci, obecna jest niestety i w tekście P. Kurek. Cóż z tego, że odwołuje się ona do „racji moralnych", jest „miłosierna" — przy tym sposobie wrażliwości moralnej i takim miłosierdziu, doprawdy — nie trzeba już religijnych hochsztaplerów z przyznaną koncesją radiową. Odebrać komuś prawo do jego przeszłości w imię „racji moralnych" może ten, kto albo pamięci w ogóle nie ceni, albo też cudzą pamięć uznaje za… kłopotliwą.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kara boska za ateizm i aborcje
Błędne twierdzenia o wyczerpywaniu się zasobów

 Zobacz komentarze (5)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Historycznokulturowe źródła tych zaburzeń tożsamościowych oraz ich skutki poddała analizie M. Janion. Zob. Niesamowita Słowiańszczyzna, Warszawa 2009.
[ 8 ] Tytuł rozprawy doktorskiej Ewy Kurek: Udział Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w akcji ratowania dzieci żydowskich w Polsce w latach 1939-1945, KUL, 1990 — przyp. red.

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 09-05-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Romana Kolarzowa
Profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego (zakład aksjologii wydziału filozoficznego). Wcześniej pracowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, w Akademii Muzycznej w Poznaniu oraz na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Była redaktorką wydawnictwa Rebis. Była związana z organizacjami: Ruch Obrony Praw Kobiet, NEUTRUM, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Autorka książek: "Postmodernizm w muzyce" (Warszawa 1993), "Przekroczyć estetykę" (Kraków 2001), "Wprowadzenie do tradycji i myśli żydowskiej" (Rzeszów 2006), "Kilka ćwiczeń z myślenia praktycznego" (w przygotowaniu).

 Liczba tekstów na portalu: 4  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Krwawe majaki kultury
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1420 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365