|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Teatr » Jednoaktówki (L.B.)
Diamentowe serce [1] Autor tekstu: Lech Brywczyński
Dramat jednego życia, w jednym akcie
MOTTO:
Wszystkie wasze opowieści
są tylko bajkami,
którym nie potrafiliście nadać nawet podobieństwa prawdy.
Celsus, pisarz rzymski, do chrześcijan
OSOBY: Jan Stanisław Witwicki, biskup poznański
Jan Brzoska, stolnik
bracławski
Jezuita
Ludwik Konstanty Pociej, pisarz brzeskolitewski
Szlachcic I
Szlachcic II
Szlachcic III
Giacopo Cantelmi, nuncjusz
papieski
Michał Stefan Radziejowski,
prymas Polski
ZJAWY:
Kazimierz Łyszczyński, ateista [Zobacz:
Stowarzyszenie
Wolnomyślicieli im. Łyszczyńskiego]
Giordano Bruno, ateista
Giulio Cesare Vanini, ateista
SCENA PIERWSZA
Gabinet biskupa Witwickiego. Biskup siedzi przy stoliku,
rozparty wygodnie na fotelu, kartkując leżący przed nim rękopis. Jezuita, stojący
za fotelem, przygląda się rękopisowi zza pleców biskupa. Naprzeciwko biskupa
stoi Jan Brzoska, w stroju XVII-wiecznego szlachcica, z szablą u boku.
Biskup Witwicki: — (do
Jezuity) Zaiste,
słowa, które tu zostały zapisane, nie mogą pozostać bez kary. Aż czytać się
ich nie godzi! Łyszczyński pisze: my, ateiści! To niesłychane! My! To znaczy,
że ten ateusz pewnie miał uczniów!
Jezuita: — Trzeba będzie to zbadać. Może sam Łyszczyński wyjawi nazwiska swoich uczniów,
gdy już zamkniemy go w więzieniu…
Biskup Witwicki: — To,
co tu znajduję, woła o pomstę do nieba! Tylko posłuchajcie! (czyta
na głos fragment rękopisu) "Człowiek
jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka… Bóg nie jest bytem
rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym...
" On porównuje Boga do chimery! Boże miłosierny, wybacz mi, że to czytam! W imię Ojca i Syna… (żegna się zamaszyście,
Jezuita czyni to samo)
Jezuita: — (do biskupa)
Podobnych, bluźnierczych zdań jest tu wiele. Rękopis liczy
sobie więcej niż dwieście stronic. Znam dobrze ten tekst, bo pan stolnik (wskazuje
na Brzoskę)dał
mi go do przeczytania już tydzień temu. Dlatego pozwolę sobie zauważyć, że są
tu jeszcze bardziej bezecne fragmenty… (pochyla
się nad stołem, przewraca kilka kartek rękopisu i pokazuje biskupowi fragment
tekstu)
Biskup Witwicki: — (czyta
głośno wskazany fragment) "Prosty
lud oszukiwany jest przez mądrzejszych wymysłem wiary w Boga na swoje uciemiężenie..."
(kręci głową z oburzeniem) To
niedopuszczalne! To bluźnierstwo! „Religia została ustanowiona przez ludzi
bez religii, aby ich czczono, chociaż Boga nie ma…" To karygodne!
(żegna
się)
To niewyobrażalne!
„Wiara, zwana boską, jest wymysłem ludzkim…" Zaprawdę, trudno
mi pojąć, jak to się stało, że tak plugawa książka mogła zostać napisana u nas, w Polszcze! Dotąd myślałem, że ateusze, jak Giordano Bruno czy Vanini, rodzą
się tylko w Italii… Łyszczyński musi podzielić ich los i także spłonąć na
stosie!(do Brzoski) Jestem
ci bardzo wdzięczny, panie stolniku Brzoska, bo będzie to główny dowód w przyszłym
procesie!
Brzoska: — (kłaniając się uniżenie)
Z
góry się cieszę na myśl o tym procesie! Zarazę ateizmu trzeba zdławić w zarodku,
bo może ona zagrozić naszej wierze świętej, katolickiej… Uczynię wszystko,
by bronić religii przed bezbożnikami!
Jezuita: — (podejrzliwie
przyglądając się Brzosce) Czy
aby na pewno tylko i wyłącznie pobożna gorliwość jest jedynym powodem postępowania
Waszmości? Chciałbym, żeby tak było, ale… (chodzi
wolnym krokiem wokół Brzoski, który jest coraz bardziej speszony i zaniepokojony)
Poinformowano mnie, że masz Waść
dług u Łyszczyńskiego — jesteś mu winien aż sto tysięcy talarów… To
majątek! Łyszczyński dawno temu wytoczył ci proces o przywłaszczenie sobie tych
pieniędzy… Jeśli on zostanie teraz uznany za bezbożnika i skazany, to Waść
nie będziesz musiał nic oddawać ani jemu, ani jego rodzinie… (stając
naprzeciwko Brzoski i patrząc mu prosto w oczy) Czyż nie tak?
Brzoska: — Tak...
to prawda, rzeczywiście mam dług. To stare dzieje… Ale to nie dlatego ja z tym… (wskazuje dłonią rękopis)
do was przyszedłem… Jako człowiek gorliwie wierzący, nie mogłem znieść, aby...
Jezuita: — (przerywając
mugestem zniecierpliwienia) Chciałbym
też wiedzieć, jakim to sposobem ów rękopis wpadł w ręce Waszmość Pana? O ile
mi wiadomo, Łyszczyński nie dawał tego tekstu do przeczytania postronnym ludziom,
nie miał też zamiaru go drukować… On trzymał ten rękopis u siebie w domu, w schowku. Skąd zatem acan go masz?
Brzoska: — (z
przerażeniem) Ja… Będąc kiedyś z wizytą u Łyszczyńskiego… Ja ten rękopis… potajemnie wykradłem.
Jezuita: — A
jest przecież napisane — nie kradnij… (odwraca się od Brzoski, a potem znów staje zafotelem biskupa)
Biskup Witwicki: — (do
Brzoski, życzliwym tonem) Uspokój
się Waść! Nikt z nas, ludzi, nie jest doskonały, każdy z nas ma swoje wady i słabości. To, że przyniosłeś nam ten rękopis, stanowi twą wielką zasługę wobec
Boga. Zasługę, której Kościół nigdy ci nie zapomni i za którą zawsze będzie
ci wdzięczny. Obaj będziemy się za ciebie modlić. (wstaje z fotela,
podchodzi do Brzoski idaje mu dłoń do pocałowania)
Brzoska: — (całując
dłoń biskupa) Ekscelencja jak
zawsze jest dla mnie taki łaskawy, taki łaskawy! Kiedy mam złożyć w sądzie oskarżenie?
Biskup
Witwicki: — Wnieś
Waćpan pozew jak najszybciej, choćby dziś. Zarzut będzie tylko jeden, ale za
to jakże groźny — ateizm! My (wskazuje
na siebie) zajmiemy się resztą i zaraz po złożeniu pozwu zamkniemy
Łyszczyńskiego w więzieniu kościelnym. Zostałon już obłożony klątwą kościelną,
teraz pora na proces o ateizm… Szlachta pewnie pokrzyczy, potrzaska szablami,
ale kto by się tym przejmował… Trochę to będzie niezręcznie, że Waść, będąc
wcześniej pozwany przez Łyszczyńskiego, teraz sam wnosisz przeciw niemu oskarżenie,
ale trudno… poradzimy sobie i tak. Dziękuję Waszmości za wszystko, możesz
odejść.
Brzoska zgina się w głębokim
ukłonie i wychodzi, zamykając za sobą drzwi.
Jezuita: — (półgłosem,
spoglądając z odrazą za wychodzącym Brzoską) Zaiste, człowiek to plugawe naczynie, niemiłe Bogu...
Biskup Witwicki: — (do
Jezuity, tonem napomnienia) Nic to! Niekiedy Bóg posługuje się
nikczemnymi ludźmi, żeby okazać swą wielkość i siłę, żeby wcielić w życie to,
co w swej chwale postanowił… Chciałbym zresztą zauważyć, że wasz zakon też
nie jest w tej sprawie bez winy. Przecież ten Łyszczyński sam był przez osiem
lat jezuitą! Czyż to nie w jezuickich szkołach pobierał on nauki i czyż nie
tam właśnie zakiełkowało w nim plugawe ziarno ateizmu? Nie sądźmy zatem, abyśmy
sami nie byli sądzeni. Lepiej pomódlmy się obaj o zwycięstwo sprawy Bożej...
(klęka, po czym składa dłonie do modlitwy. Jezuita ze spuszczoną głową klęka
obok niego. obaj modlą się w milczeniu, wznosząc oczy ku górze)
SCENA DRUGA
Podmiejska karczma. W izbie, przy wielkim, dębowym
stole, siedzą czterej szlachcice w XVII-wiecznych strojach, z szablami u boku.
Przed każdym z nich stoi na stole puchar, pełen miodu.
Szlachcic I: — (do
Pocieja)Powiadajże Waść
wreszcie, jaki respons odebrałeś w królewskiej kancelaryi? Czy Sobieski wstawi
się za Łyszczyńskim i zażąda, by ten został zwolniony z kościelnego więzienia?
Pociej: — (wstaje i ze smutkiem spogląda na pozostałych) Nie mam ja dla was dobrych wieści, Waszmościowie! Odebrany przeze mnie respons
królewski niczego nam nie obiecuje… Widno mi, że król jegomość nie chce zadzierać z Kościołem teraz, gdy Rzeczpospolita trwa w przymierzu z katolickim cesarstwem.
Wiedeńscy Habsburgowie są królowi drożsi, niż nasze przywileje szlacheckie...
Szlachcic I: — Jakże
to? Azali Łyszczyński ma pozostać w więzieniu? To oburzające!
Szlachcic II: — (uderza
pięścią w stół) To zdrada!
Szlachcic III: — Hańba!
Wara klechom od naszych praw!
Pociej: — Uspokójcie
się, Waszmościowie! Jak wiecie, Łyszczyńskito szlachcic z naszego
województwa, to zamożny posesjonat i człowiekgodny. Pełnił urzędy, trzykroć
był posłem, brał udział w elekcjach, jego podpis widnieje przecież pod aktem
wyboru Sobieskiego na króla! Dlatego jego procesodbędzie się niebawem w Sejmie i zaręczam wam, że będzie to ognista debata. Obiecuję wam, panowie
bracia, że jako wasz poseł, w imieniu szlachty województwa brzeskolitewskiego
ujmę się za Łyszczyńskim, za przywilejami szlacheckimi i obywatelskimi!
Szlachcic I: — Słusznie
prawicie! Pogwałcono tu wszystkie prawa Rzeczypospolitej! (trzęsie się z oburzenia) Na
miły Bóg! Tak jestem wzburzony, że chyba zaraz rozwalę tę karczmę!
Szlachcic II: — Niech
Waszmość przypomni w Sejmie, że Kościół nie miał prawa zamykać szlachcica w więzieniu! A gdzie odwieczne prawo neminem captivabimus, które powiada, że nie
wolno osadzić nikogo w więzieniu bez wyroku sądowego? Łyszczyński powinien odpowiadać z wolnej stopy, a nie siedzieć w lochu, gdzie klechy mogą go do woli dręczyć i torturować! (nagłym ruchem wyciąga
szablę z pochwy) Tymi szablami odbijemy Łyszczyńskiego, jeśli oskarżenie nie zostanie cofnięte!
Dobrze powiedział wojewoda Matczyński, że wszystkich biskupów trzeba wypędzić z Polski do Rzymu!
Szlachcic III: — Dziwno
mi, że tyle nieprawości i gwałtów uchodzi dziś w Polszcze płazem, tyle zbrodni
nie jest karanych, a tu sądzi się spokojnego szlachcica tylko za to, że napisał
bezbożny rękopis. Zawsze baliśmy się królewskiego despotyzmu, a tu pod bokiem
wyrósł nam despotyzm jeszcze gorszy i groźniejszy… (z niedowierzaniem kręci głową)
A
tego nikczemnika Brzoskę trzeba wyzwać na pojedynek i rozsiekać, jak psa! (wyciąga szablę z pochwy)
Szlachcic I: — (wyciągając
szablę z pochwy) Nikt nie może
być pewnym swego życia i mienia, jeśli pozwolimy na deptanie naszej wolności
przez kler!
1 2 3 Dalej..
« Jednoaktówki (L.B.) (Publikacja: 02-08-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 13 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1666 |
|