Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.513 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie wierzę w to, że jakiś Bóg dał nam przykazania moralne na kamiennych tablicach. Musimy się zdać na samych siebie i na własny rozsądek, żeby wytworzyć możliwie spójne stanowisko".
 Kultura » Sztuka » Teatr » Jednoaktówki (L.B.)

Dysputa [1]
Autor tekstu:

Dramat w jednym akcie

MOTTO:
Nieszczęsna dola cesarzy! Nikt nie uwierzy, że wykryli skierowany przeciwko sobie spisek, dopóki nie zostaną zamordowani.

Domicjan, cesarz rzymski

OSOBY:
Julian Apostata, cesarz rzymski (Zobacz)
Glaukos
Kleombrotos
Legat
Trybun
Centurion
Dostojnik I
Dostojnik II

SCENA PIERWSZA

Namiot cesarski. W półkolu siedzą na stołkach słuchacze: Julian Apostata w purpurowym płaszczu cesarskim i złotym wieńcu na głowie, Legat, Trybun, Dostojnik I i Dostojnik II. Legat i Trybun mają na sobie rzymskie zbroje, zaś obaj dostojnicy — togi. Naprzeciwko słuchaczy siedzą na podobnych stołkach filozofowie: Glaukos i Kleombrotos. W namiocie panuje cisza, wszyscy są zamyśleni. Po chwili Julian Apostata wstaje, dając pozostałym znak, by nadal siedzieli. Spogląda na obu filozofów, pocierając sobie dłonią brodę.

Julian Apostata: — (do Glaukosa i Kleombrotosa) Wielkie dobro wyświadczyliście nam dzisiaj, szlachetni mężowie, racząc nas ciekawymi wykładami. Spór, toczony w taki sposób i na tak istotne tematy, przynosi wam zaszczyt. Niestety, dzisiejsza dysputa ma się ku końcowi. Wzywają mnie obowiązki, żołnierze kończą już budowę umocnień wokół obozu. Muszę zaplanować trasę dalszego pochodu w głąb Persji, wydać nowe rozkazy… Proszę więc was obu o krótkie podsumowanie swoich poprzednich wywodów. Potem będziemy głosowali, któremu z was powinienem przyznać nagrodę. Nawet jeśli wynik głosowania nie będzie się zgadzał z moim własnym wyborem, podporządkuję się mu. Zaczynaj ty, Glaukosie! (siada, uprzejmym gestem zapraszając Glaukosa do powstania)

Glaukos: - (wstaje, zastanawia się przez chwilę) Temat sporu, jaki toczę dziś z Kleombrotosem, to ludzkie życie: co jest jego istotą, co stanowi o jego wartości, jak żyć, żeby być szczęśliwym? Nie tylko najłaskawiej nam panujący imperator (kłania się Julianowi) ale i wszyscy pozostali, którzy są tu dziś obecni, zdążyli poznać moje zdanie na ten temat i wiedzą, co jest osią mojej filozofii. A jest nią jedno pojęcie: przyjemność. Każdy z nas poszukuje przyjemności, chociaż nie wszyscy mamy odwagę przyznać się do tego… (przebiega wzrokiem po twarzach słuchaczy) Na czym polega życie przyjemne? Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba podzielić nasze doznania na dwie sfery: przyjemność i ból. Do przyjemności zaliczam odbierane przez człowieka, miłe doznania, zwłaszcza te, związane ze stołem i łożem, ale również rozkosze wyższego rzędu, takie jak choćby słuchanie muzyki. Cielesne przyjemności są jednak istotniejsze niż duchowe — przecież nawet przyjemności duchowe polegają zazwyczaj na tym, że przypominamy sobie rozkosze cielesne albo na nie oczekujemy! Można to twierdzenie rozszerzyć: czy całe ludzkie życie nie jest oczekiwaniem na przemijające, ulotne przyjemności? (przechadza się pomiędzy słuchaczami, wolno cedząc słowa) Ból podzieliłbym z kolei na przykrości cielesne, wynikające z chorób, ran lub tortur oraz rozterki duchowe, których źródłem jest nasz niespokojny umysł. Ból jest- niestety! — silniejszy, niż przyjemność: ten, kogo bolą zęby, nie cieszy się smakiem wykwintnej potrawy, którą właśnie spożywa! (podnosi wskazujący palec ku górze) Wniosek jest oczywisty: celem człowieka powinno być unikanie bólu, bo uniemożliwia on doznawanie przyjemności… Z fizycznym bólem sprawa jest oczywista. Staramy się chronić przed nim swoje ciało, a jeśli ból już się pojawił, to próbujemy usunąć jego przyczynę. Wrogiem o wiele bardziej podstępnym jest ten ból, który targa duszą: ból serca i umysłu. Bywa on równie silny jak ten, który dręczy ciało, ale jest dużo trudniejszy do usunięcia! Tak, tak… (przez chwilę milczy, smętnie kiwając głową) Jak może się objawiać ta choroba duszy? A choćby tak, że człowiek martwi się nie tylko o siebie czy o swoich najbliższych, ale także o swoje miasto, o państwo czy nawet o całą ziemię i kosmos. Po co? Po co mieszać się do spraw publicznych? Jaka korzyść może z tego wyniknąć? To, co dla ogółu korzystne, nie zawsze jest akceptowane przez obywateli, a to, co zwodnicze i szkodliwe, jakże często bywa oklaskiwane. (z przejęciem, gestykulując) Ilu szlachetnych ludzi poświęcało się dla swoich rodaków, a nie zostało docenionych i zrozumianych? Jakże często działalność publiczna wzbudza zawiść zamiast wdzięczności! Ten, kto troszczy się o przyszłość społeczeństwa, żyje majakiem dnia jutrzejszego, bezpowrotnie tracąc dzień dzisiejszy. Czy nie lepiej żyć chwilą, zamiast snuć wielkie plany? Zajmowanie się polityką jest wypływaniem na wody głębokie i pełne wirów. Do najczystszych intencji przyplątują się z czasem chore ambicje, zapiekłe animozje, utajone powiązania; to tak, jakby klejnot wypadł nam z dłoni i utonął w bagnie. Czy nie lepiej zachować ów klejnot naszych cnót dla siebie? Przyjemniej jest przecież żyć w ukryciu, życiem ściśle prywatnym… A twórczość? (z lekceważeniem macha ręką) I ona nie jest godna wysiłku. Poeta liczy na poklask, tworzy przez całe życie… Co po nim zostaje? Czasem dwa, trzy wiersze, a najczęściej nic. Miłość? Jeśli prowadzi do zaspokojenia, jeśli dostarcza więcej przyjemności, niż bólu, obawy i rozterek, to zgoda. Ale jeśli jest odwrotnie? Wtedy trzeba ją jak najszybciej wymazać z serca! (zatrzymuje się naprzeciwko Juliana, mówi z naciskiem) Najgorszym, najniebezpieczniejszym wrogiem życia szczęśliwego jest jednak wiara w bogów i wynikający z tej wiary strach o pośmiertny los ludzkiej duszy. Niewielu jest ludzi, którzy są tego strachu pozbawieni. A przecież wystarczy sobie powiedzieć: gdy ja żyję, śmierci nie ma, a gdy mnie nie ma, to śmierć dotknąć mnie już nie może. Skoro nigdy nie spotkam się ze śmiercią, to czego się mam bać? (z uśmiechem) Spójrzmy na świat, na naturę! Wszystko wokół nas rodzi się i umiera każdego dnia, a my nawet tego nie zauważamy. Pogódźmy się z tym, że istniejemy krótko! Nie liczmy naiwnie na życie wieczne w zaświatach. Pragnienie nieśmiertelności jest śmieszne i niegodne mędrca, Kleombrotosie! (wymownie spogląda na swego konkurenta) Z tego wszystkiego wyciągam wnioski następujące. Zwalczmy w sobie nadmierne przywiązanie do życia i spraw jego, usuńmy z naszego umysłu lęk przed bogami. Razem z bogami, usuńmy też lęk przed śmiercią. Naszym życiem rządzi przypadek: jest on ważniejszy od ludzkich zamierzeń i od rzekomej woli bogów. Ileż razy przypadek pokrzyżował wielkie plany! Wiele przykładów mógłbym przytoczyć, ale nie czas teraz na to. (z naciskiem) Celem człowieka powinno być zatem pozbycie się cierpienia i osiągniecie błogostanu, zwanego szczęściem. Taki błogostan jest odczuwany przez zwierzęta, a zatem zgodny z naturą. Zwierzęta instynktownie szukają szczęścia poprzez unikanie przykrości: nie troszczą się o sprawy publiczne, nie martwią się o życie pozagrobowe, nie lękają się bogów...I dzięki temu są szczęśliwsze, niż my. Spróbujmy im dorównać.

Kłania się cesarzowi, a potem siada na swoim stołku. Julian klaszcze, a wraz z nim pozostali słuchacze. Potem cesarz daje dłonią znak Kleombrotosowi, by ten zabrał głos.

SCENA DRUGA

Kleombrotos wstaje, kłania się cesarzowi, a potem przechadza się przez chwilę w milczeniu.

Kleombrotos: (mówi półgłosem, jakby sam do siebie) Ciało, dusza, rozum… Do ciała należą wrażenia, do duszy popędy, do rozumu zasady. Zdolność odbierania wrażeń ma nawet bydło, nie może więc ona decydować o wartości ludzkiego życia… Dla mojego przedmówcy ważne jest jednak tylko ciało. Gardzi on życiem twórczym - uważa, że najwyższą rozkoszą duchową, daną człowiekowi, jest wspominanie zjedzonych smakołyków i wypitego wina. Z takim rozumowaniem zgodzić się nie mogę i nie zamierzam — to tak, jakby chorobę nazywać zdrowiem! Mój przeciwnik zachwala szczęście ptaków i motyli, zachwala takie przyjemności, które są poniżej godności człowieka. (głośniej, do słuchaczy) Czcigodny Glaukos odwraca się i od życia, i od śmierci — proponuje wam radość bezmyślnego trwania. Radość wynikającą nie z tego, że zrozumieliśmy świat, ale z tego, że nie chce się nam o nim myśleć. On uważa, że wystarczy uciec przed złem, zaszyć się w kąt, usunąć ból, żeby osiągnąć szczęście. Jest w połowie drogi na szczyt, a wydaje mu się, że osiągnął wierzchołek. (staje pośrodku, z powagą podnosi dłoń ku górze) A bogowie? Co z nimi? Glaukos nawet nie próbuje udowodnić, że oni nie istnieją — woli udawać, że ta sprawa go nie dotyczy. Utracił wiarę, jeszcze zanim ją pozyskał. Po naszej śmierci, powiada, bogowie i tak zrobią z naszymi duszami to, co uznają za słuszne, więc my nie zaprzątajmy tym sobie głowy - dzięki temu nie będziemy się za życia martwić, a i umrzemy spokojniejsi. Zakłada sobie po prostu, że bogów nie ma — zastępuje ich nowe bóstwo, wymyślone przez Glaukosa — przypadek! Cokolwiek się dzieje, nie jest to wolą bogów, lecz wolą przypadku. Czy jest to myślenie, godne mędrca? (kręci głową z niedowierzaniem) Przypadek owszem, może mieć wpływ na nasz los. Ale wyciągać z tego wniosek, że ślepy traf jest ważniejszy niż cnoty umysłu i charakteru — to już wielka przesada. Nie! Czy można zagrać piękną melodię, szarpiąc struny jak się trafi, z przypadku? Czy zdołamy wznieść gmach wielki i piękny, który by wyglądał jak cegłą pisana księga, jeśli będziemy budować bez planu, jak popadnie? Czy z przypadkowych składników, w przypadkowy sposób, można ugotować smaczną potrawę? Czy bez roztropności, bez miary, liczby i reguły można stworzyć dzieło? Spytajmy wreszcie i o to: czy my, ludzie, jesteśmy w stanie cokolwiek wynaleźć, nauczyć się czegokolwiek, skoro wszystko dzieje się — jak twierdzi Glaukos — przez przypadek? (przez chwilę milczy, uważnie wpatrując się w twarze słuchaczy, jakby oczekiwał na odpowiedź) Nie trzeba odpowiadać na te pytania, by stwierdzić, że cnoty, które przecież wywodzą się z naszego rozumu, są ważniejsze, niż bezrozumny przypadek. Dlatego, moim zdaniem, także działalność publiczna jest zajęciem szlachetnym i pożytecznym. Gdyby nie wysiłek legionistów, urzędników i samego cesarza, nie moglibyśmy teraz debatować tu sobie o rzeczach pięknych i wzniosłych, bo barbarzyńcy już dawno zdeptaliby Imperium! (po chwili) Dzięki każdej formie życia twórczego i owocnego możemy żyć tak, żeby nie mieć wątpliwości, że nie urodziliśmy się na próżno. Możemy zarazem liczyć na przychylność bogów, na ich opiekę. (do słuchaczy, z naciskiem) A może jest tak, że dopiero po śmierci żyjemy życiem, jedynie tej nazwy godnym? (na chwilę zawiesza głos, rozkłada ramiona w dramatycznym geście) Może? Kto z nas może to wiedzieć! (uspokaja się, pogodnieje) Drodzy przyjaciele mądrości, ja nie chcę tego, co byłoby dla mnie najprzyjemniejsze — chcę tylko tego, co przeznaczyli mi bogowie! Nie wiem, czy to jest to samo... (milczy przez chwilę, a potem kłania się cesarzowi i siada na swoim miejscu)


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Trygław
Diamentowe serce


« Jednoaktówki (L.B.)   (Publikacja: 26-08-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lech Brywczyński
Ur. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 13  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI!
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1850 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365