|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Teatr » Jednoaktówki (L.B.)
Trygław [1] Autor tekstu: Lech Brywczyński
Komediodramat zgoła historyczny,
ale...
MOTTO:
Założenie nihilizmu chrześcijańskiego głosi, że życie jest złem.
Jan
Stachniuk
OSOBY:
Święty Otton z Bambergu, biskup i misjonarz
Ksiądz
Kleryk czyli Gniewomir
Wiedźma
Stoigniew
Goniec
Kosmas
Książę Niklot, władca Obodrzyców
SCENA PIERWSZA
Skromnie wyposażona ale obszerna izba. Na ścianie wisi ogromny krzyż, a pośrodku
stoi wielki, rzeźbiony fotel. Na fotelu siedzi wygodnie rozparty Święty
Otton, w szatach biskupich. Obok niego, na małym zydelku siedzi Ksiądz, który
półgłosem mówi coś do biskupa, co chwilę pokazując mu jakieś papiery. Święty
Otton słucha Księdza z rosnącą irytacją. W pewnym momencie wzburzony zrywa
się na nogi.
Święty Otton: — (przechadza się w kółko, z niedowierzaniem kręcąc
głową) To nie do pomyślenia! Tego nie można dłużej tolerować! Tak dłużej
być nie może! Przybyłem do Szczecina rok temu, ale wciąż nie mogę
wykarczować pogańskich wierzeń! A przecież wydawać by się mogło, że tak
wiele już osiągnąłem! Kazałem (odlicza na palcach) zniszczyć świątynie,
porąbać posągi, wytępić kapłanów, którzy służyli bałwanom… Głowę
największego posągu wysłałem papieżowi jako cenne trofeum i oznakę naszego
triumfu nad pogańskimi demonami. Ba, wycięliśmy przecież większość drzew,
otoczonych czcią przez miejscowych pogan. I wszystko na nic! Pogańskie
zabobony nadal się krzewią w okolicy!
Ksiądz: — Nie mów tak, świątobliwy Ojcze! Osiągnąłeś więcej, niż
którykolwiek biskup, więcej, niż jakikolwiek misjonarz! Imię biskupa Ottona z Bambergu stało się głośne w Europie! Zaprawdę, możesz być zadowolony ze
swego dzieła, Ekscelencjo. Zaprowadziłeś w Szczecinie prawdziwą, chrystusową
wiarę, na zawsze rozpędziłeś tych, którzy służyli demonom...
Święty Otton: — (uspokaja się nieco, siada na swoim fotelu) To
prawda, rozpędziłem… To były piękne dni, dni, których nigdy nie zapomnę...
(w rozmarzeniu) Nasi ludzie wloką przez miasto pogańskie bałwany, a potem rąbią je siekierami, aż wióry lecą! A wokół stoi płaczący tłum
mieszkańców Szczecina, tłum ludzi, miotających się z bólu, widzących, jak
bezsilne są demony, które dotąd czcili… Wspaniały, niezapomniany widok!
Ksiądz: — Tak, tego dnia nasza wiara w pełni okazała swoją siłę...
Dla takiej chwili warto było znosić przeciwności losu i obelgi ze strony
pogan… Jestem przekonany, że po latach i wiekach nasza wiara zapuści tu
korzenie i nikt nie będzie pamiętał, że kiedykolwiek było inaczej. Czas
pracuje na naszą korzyść. Minie kilka pokoleń i miejscowi ludzie nie będą
pamiętali o swojej dawnej religii, a ich pogańskim świętom nadamy chrześcijańskie
nazwy i treści… (składając dłonie, jak do modlitwy) A wszystko to
twoja zasługa! Zaprawdę, bardzo wiele dokonałeś, Ekscelencjo! Wcale nie
zdziwi mnie, jeśli zostaniesz świętym… (pochyla głowę z uszanowaniem)
Święty Otton: — (żartobliwym tonem) Nie za życia, mój drogi
księżulku, nie za życia… Niestety! (poważniejąc) Ale wracajmy do
rzeczy. To, co opowiedziałeś, napełniło moje serce goryczą. Powiadasz, że
grupa pogańskich kapłanów nadal potajemnie odprawia swoje plugawe obrzędy?
Czy to możliwe?
Ksiądz: — Niestety, to prawda. Uciekli z miasta, rozproszyli się i żyją w ukryciu, ale są w stałym kontakcie ze sobą nawzajem, i z pogańskimi kapłanami z plemienia Obodrzyców. Jak wiesz, Ekscelencjo, temu plemieniu przewodzi książę
Niklot — zatwardziały poganin i wróg krzyża. Szczególną czcią otoczony
jest przez tutejszych pogan mały, mosiężny posążek Trygława, który
przedtem stał w świątyni i został potajemnie wywieziony przez kapłanów w dniu naszego przybycia do Szczecina. Miejscowi ludzie wierzą, że ten posążek
przyniesie szczęście każdemu, kto dokona libacji. To znaczy… jeśli tuż
przed wypiciem miodu… wyleje kilka kropel u stóp posągu, wypowiadając jakieś
życzenie… Może to być jednak tylko jedno, jedyne życzenie… Oni jakby
przepijają do tego posągu… Tak przynajmniej mówią tutejsi ludzie...
Święty Otton: — Nie opowiadaj mi tu pogańskich bredni! Znam je dobrze!
Słyszałem, że Trygław posiada trzy głowy, bo trzema włada królestwami, (odlicza
na palcach) to jest niebem, ziemią i piekłem… (chwytając się oburącz
za głowę) Na Boga żywego, co ja mówię! Toż to bluźnierstwo! Przecież
ja, biskup, głośno opowiadam o pogańskich demonach! To grzech i obraza boska!
(składa dłonie, przez dłuższą chwilę bezgłośnie szepcząc słowa
modlitwy. Ksiądz czyni to samo) Wiem, że dowiedziałeś się tego
wszystkiego tylko po to, żeby dopomóc w zniszczeniu bałwochwalstwa, ale radzę
ci, księżulku, nie wódź mnie więcej na pokuszenie! (odetchnąwszy głębiej)
Powiedz mi lepiej, jak zdobyć ten posążek. To dopiero byłoby trofeum!
Moglibyśmy wtedy zwołać mieszkańców Szczecina i raz jeszcze pokazać im,
jak profanujemy czczonego przez nich bożka, jak jest bezsilny… Tego by już
tutejsze pogaństwo nie przetrzymało… Wysłałbym opis tego wydarzenia papieżowi!
Tobie, jako pomysłodawcy całego przedsięwzięcia, poświęciłbym w tym liście
wiele uwagi, możesz być pewien… Kto wie, czy dzięki temu nie zostałbyś
kiedyś biskupem? A rzymskim kardynałom opadłyby szczęki z zazdrości… Czy
masz jakieś pomysły?
Ksiądz: — Jestem ci z góry wdzięczny, Ekscelencjo. (po chwili
zastanowienia) Wiele o tym myślałem. Sprawa jest trudna. Nie pomogą
tu żadne nowe zakazy ani kary, potrzebny jest podstęp… Jedyne wyjście jest
takie: musimy wysłać do pogan swojego człowieka, oczywiście w przebraniu...
Trzeba wysłać kogoś, kto zna tutejszy język, co nie będzie łatwe, bo
przecież większość naszych duchownych to Niemcy, tak jak my obaj… To musi
być człowiek sprytny i przebiegły, który bez trudu wmiesza się w tłum i pozyska sobie zaufanie pogan jako jeden z nich...
Święty Otton: — Rzeczywiście, to byłoby niezwykle trudne zadanie...
Czy mamy kogoś odpowiedniego? Jak myślisz?
Ksiądz: — (odchrząkując) Tak się składa, że ...mamy
kogoś takiego. To ja, Ekscelencjo, twój uniżony sługa… Spotykałem się od
dzieciństwa ze Słowianami i znam dobrze ich język… Jestem tylko niegodnym sługą
Bożym, ale proszę o tę łaskę. Jeśli mi się uda, to może rzeczywiście
zostanę biskupem, a jeśli nie… Męczeńska śmierć byłaby najpiękniejszą
ofiarą, jaką można złożyć Bogu...
Święty Otton: — (zaskoczony) Cieszy mnie twoja pobożna gorliwość,
mój drogi księżulku, ale… Czy na pewno wszystko przemyślałeś? Czy podołasz
temu wielkiemu zadaniu, zdobędziesz posąg i rzucisz mi go do stóp?
Ksiądz: — (stanowczym tonem) Tak. Jestem zdecydowany! Oby Bóg
zechciał mnie wspierać… (wstaje ze stołeczka i klęka, składając dłonie
do modlitwy)
Święty Otton: — (wstaje z fotela, podchodzi do klęczącego Księdza i przytula go do swego łona) Cieszę się, że mam wokół siebie takich
ludzi, jak ty. Swoim zapałem umocniłeś moją wiarę… (trzykrotnie
klaszcze w dłonie)
Do izby wbiega młodzieniec w duchownych szatach.
Kleryk: — (patrząc podejrzliwie na biskupa Ottona i Księdza)
Wzywałeś mnie, Ekscelencjo?
Święty Otton: — Tak, mój chłopcze. Idź do Ojca Damazego po szaty
prostego wieśniaka. On ma u siebie wiele ubrań, wybierz więc takie, które będą
pasowały na tego oto, dzielnego sługę Bożego. (pokazuje dłonią na wciąż
klęczącego, pogrążonego w modlitwie Księdza) Przynieś tutaj te szaty,
natychmiast, jak najprędzej!
Kleryk: — (kłaniając się uniżenie) Stanie się wedle twej
woli, Ekscelencjo… (pospiesznie wychodzi)
Święty Otton: — (klepie Księdza po ramieniu, po czym siada na swoim
fotelu) Usiądź. Będziesz jeszcze miał czas na modły. Widziałeś tego
kleryka? On pochodzi z miejscowych Słowian, tutaj się urodził i wychował. A teraz chce zostać księdzem: od kilku miesięcy uczy się pilnie i pracuje nad
sobą. Ma jakieś dziwne, pogańskie imię, którego nie mogę ani wymówić,
ani zapamiętać… O wszystko wypytuje, wszystkiego jest ciekaw. Wydaje mi się,
że w takich, jak on, jest nasza nadzieja. Jak sądzisz?
Ksiądz: -(ponownie siadając na zydelku) Z pewnością
masz słuszność, Ekscelencjo. Nie znam go bliżej, ale widywałem go tutaj
wielokrotnie. Słyszałem, że ma na imię Gniewomir. Przybył tu niedawno z wyspy Wolin. Potrzeba nam takich jak najwięcej, żeby nieść ludowi Słowo Pańskie...
Święty Otton: — Jak sam mówiłeś, czas pracuje dla nas. A wracając
do twojej wyprawy... (z namysłem) Moim zdaniem, powinieneś udawać wędrownego
kupca; wtedy nie będzie nikogo dziwiło, że nie znasz okolicy i tutejszych
obyczajów. Musisz sobie przygotować jakąś historyjkę do opowiadania o sobie. Mam na myśli taką przypowieść, która wzbudzi zainteresowanie i współczucie u każdego, kto cię wysłucha. Tylko pamiętaj o tym, że ta historyjka musi być
wiarygodna! Powinieneś być przygotowany na wszystko, mieć w zanadrzu odpowiedź
na każde pytanie… Nie powinieneś brać z sobą broni, bo to by wzbudziło
podejrzenia. Co najwyżej ukryj nóż w połach płaszcza. Tak na wszelki
wypadek, dla obrony...
Ksiądz: — Uczynię, jak mi radzisz, Ekscelencjo. Nigdy nie wiadomo, co
się może wydarzyć w podróży… Zrobię wszystko, żeby być przygotowany na
każdą ewentualność. (przerywa, bo słychać donośne pukanie do drzwi)
Święty Otton: — Wejść! (do izby wchodzi Kleryk z naręczem ubrań)
Przyniosłeś szaty! To dobrze. Zostaw je i wyjdź. (Kleryk kładzie ubrania u stop Księdza, kłania się biskupowi i wychodzi) A ty, mój drogi księżulku,
uklęknij! (Ksiądz podchodzi do biskupa i klęka przed nim. Święty Otton
wstaje i zakreśla nad głową Księdza znak krzyża) Niezwłocznie ruszaj w drogę. Niech cię Bóg prowadzi. Z góry odpuszczam ci wszystkie grzechy i nieprawości, które będziesz zmuszony popełnić, żeby wykonać to chwalebne
zadanie. Będę się za ciebie modlił i będę czekał na pomyślny wynik
twojej wyprawy. (po chwili zadumy) A teraz… weź te szaty, idź do
swojej izby i przebieraj się!
Ksiądz wstaje z kolan, podnosi leżące na podłodze szaty i wychodzi. Święty
Otton ponownie siada na fotelu.
Święty Otton: — (w zamyśleniu, sam do siebie) Wszystko to marność,
marność nad marnościami… Ale musimy zdobyć ten posąg, a potem pokonać
Niklota. Gdy złamiemy tego pogańskiego księcia, to odniesiemy ostateczne
zwycięstwo… Nie może być litości tam, gdzie w grę wchodzi sprawa Boża…
SCENA DRUGA
1 2 3 Dalej..
« Jednoaktówki (L.B.) (Publikacja: 02-08-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 13 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1667 |
|