|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Antropologia filozoficzna
Prawda mojsza niż twojsza, czyli antypody dialogu międzyreligijnego [4] Autor tekstu: Małgorzata Joanna Adamczyk
Douglas słusznie zauważa, że misja obejmuje nie tylko troskę o przyszłe
życie indywidualnych jednostek, ale jest też inicjatywą zbiorową i nie
wolno o tym zapominać nie tylko w refleksji teoretycznej, ale i w praktyce.
Gdy misje nie idą ramię w ramię z modernizacją społeczeństwa, stare
problemy nie znikają jak za dotknięciem różdżki, a niedostosowane do
zastanej struktury społecznej nowe wierzenia ich nie rozwiązują. „Bez
poważnego potraktowania szacunku dla religii afrykańskich Kościół chrześcijański
przyniesie Afryce więcej gniewu niż pokoju i więcej nienawiści niż miłości" — podsumowuje więc badaczka [ 35 ]. Postulaty antropolożki częściowo pokrywają się z tym, co uważa się
za pożądane w teoretycznej refleksji misjologów oraz osób zajmujących
się antropologią misyjną. Wielu z nich zgadza się z tym, że
„afrykanizacja nie polega na dodaniu do liturgii masek i włóczni" [ 36 ] i że powinno się wyjść dalej poza spory dotyczące tego, czy placki
kukurydziane i wino palmowe nadają się do sprawowania Eucharystii (czym
zajmował się w kontekście Afryki Benedykt XVI, będąc jeszcze kardynałem).
Niewielu jednak zauważa razem z Douglas, że warto byłoby na przykład
usystematyzować demonologię chrześcijańską, aby móc o niej autochtonów
nauczać jasno i wprost, co być może pomogłoby zmniejszyć ich lęki związane z czarami i demonami. Louis Luzbetak słusznie spostrzega, że pod tym względem
„zmiana nie nastąpi, o ile nie znajdą się odpowiedni nowatorzy" [ 37 ].
Tych ostatnich na razie jednak brak.
Znaleźć można za to głosy zamykające cały problem w lakonicznym
stwierdzeniu, iż z perspektywy misji źródłem trudności mogą być
negatywne elementy tkwiące w kulturze, m. in. „nadmierny strach przed
duchami, zabobony" [ 38 ].
Brak jednak wzmianek o tym, w jaki sposób poradzić sobie z tym, że inne
wzory uczestnictwa w kulturze wpojono misjonarzom, a inne
ewangelizowanym, zupełnie jakby owo „w jaki sposób sobie poradzić" było
oczywiste i nie stanowiło problemu. Tymczasem nie wystarczy przecież wskazać,
że problem należy rozwiązać — teoretyczna refleksja antropologii
misyjnej powinna także podpowiadać, jak można się do tego zabrać.
Niestety, na razie więcej w niej ładnie brzmiących deklaracji niż
towarzyszących im praktycznych wskazówek. I tak np. Henryk Zimoń powtarza
za Pawłem VI, że „inkulturacja musi sięgać do samych korzeni
kultury", a „relacja między wiarą a kulturą musi być znacznie głębsza
niż warstwa « czysto dekoracyjna »" [ 39 ].
„Musi sięgać", „musi być" — ani słowa o tym, co zrobić, gdy
jest inaczej niż się to postuluje. Podobna sytuacja ma miejsce, gdy
przypatrzeć się postulatom Hansa Künga głoszącego, iż Kościół, świadomy
odległości i wyobcowania od Boga w religiach świata, nie chce okazywać im
dawnej wrogości, którą Chrystus zakończył, lecz pragnie im raczej ukazać
przyszłość, którą Chrystus otworzył. Znów — nikt nie wątpi, że Kościół
ma dobre chęci (nie chce okazywać wrogości, chce pokazywać przyszłość),
ale co z ich realizacją? Tekst Douglas pokazuje, że nie najlepiej.
Bardziej optymistycznie mogą nastrajać badania Charlesa Montogmery’ego,
który prowadził swoje obserwacje na terenach Melanezji, gdzie dawne i nowe
wierzenia bez problemu koegzystują obok i wewnątrz siebie [ 40 ].
Nie przeszkadza to motywowanym „pragnieniem pogodzenia sprzecznych idei"
[ 41 ]
wyznawcom, jednak, jak już wiemy z cytowanych wcześniej słów ks. Kościelniaka
(por. przypis 34), takie zjawisko jest solą w oku doktrynerów, którzy
chętnie wytępiliby hybrydyzm religijny, nie zastanawiając się, jakie są
jego przyczyny i jakie ich działanie miałoby skutki. W tym kontekście
ciekawe, acz odosobnione wydają się więc następujące słowa arcybiskupa Józefa
Życińskiego:
Kościół
jest zaczynem, który spełnia swą misję przy zastosowaniu różnorodnych
technik „wypieku" i w bardzo różnych realiach. Fascynujące piękno
przesłania Ewangelii widzę właśnie w tym, że uniwersalne treści chrześcijaństwa
można łączyć z ogromną różnorodnością form kulturowych. Dobre
wino Ewangelii można chronić wykorzystując różnorodne bukłaki, butelki,
kontenery. To Bruce Marshall ostrzegał, by ludzie Kościoła nie stawiali na
jednym poziomie znakomitego wina Bożej prawdy i kroju butelki, który wydaje
się im najbliższy psychologicznie. Obawiam się, że czasem nawet posuwamy
się jeszcze dalej i tak wielką uwagę poświęcamy trosce o etykietę i butelkę, że nie okazujemy większego zainteresowania jakością
ewangelicznego wina lub wręcz traktujemy je jak zwykłą wodę. [ 42 ]
Podczas
lektury książki Charlesa Montgomery’ego można jednak dostrzec, że być
może nie wszyscy w swoim życiu duchowym stawiają na pierwszym miejscu
butelki i etykiety [ 43 ].
Zawsze pozostaje jednak pytanie — w kontekście badań Montgomery’ego i Douglas bardzo wyraźne — jak daleko owo niezwracanie uwagi może pójść?
Louis Luzbetak trafnie zauważa, iż „powodzenie misjonarskie szło
zawsze w parze z wtopieniem się w miejscową kulturę" [ 44 ].
Postuluje więc, by celem współczesnych misji najpierw było zrozumienie
zastanych pojęć, a dopiero potem, poprzez dawanie świadectwa, ewentualne
(ewolucyjne, nie rewolucyjne) przekształcanie tubylczej kultury rozumianej
jako układ zastanych pojęć. Wtóruje mu Henri Maurier:
Misjonarze
[...] przybywają do społeczeństw, które bardzo często mają własną,
rozwiniętą religię i moralność, zharmonizowane z ich sposobem życia.
Chodzi wówczas o to, aby potrafili uznać tę harmonię, oraz istnienie
zadowalającej równowagi w tak rządzonym społeczeństwie, gdyby nawet owa
religia i moralność były obiektywnie odległe od norm chrześcijańskich.
[ 45 ]
Uwagi
Luzbetaka i Mauriera funkcjonują jednak przede wszystkim w refleksji
teoretycznej, bowiem jeśli ktoś zaczyna według nich działać, Kongregacja Nauki Wiary nie kryje swojej
dezaprobaty. Takim wymownym przykładem rozbieżności teorii i praktyk
misyjnych może być działalność jezuitów w Indiach: ojciec Anthony de Mello i jego „hinduskie"
przypowieści chrześcijańskie zostały przez Kongregację oficjalnie potępione.
Według Benedykta XVI „Rzym jest konkretnym imieniem katolickości i misyjności, wyraża wierność korzeniom" [ 46 ] i najwyraźniej na to, co pochodzi spoza korzeni, nie ma już miejsca.
Choć chrześcijaństwo to twór konkretnego miejsca i czasu aspirujący do
bycia uniwersalnym, w jego uniwersalności nie ma przesadnie wiele miejsca na
Inność, jest za to miejsce na protekcjonalizm à la „my mamy pełnię
prawdy, wy, drodzy wyznawcy religii pierwotnych, na pewno się mylicie i dlatego
musimy was nawrócić; teoretycznie docenimy przy tym to, co w waszych
wierzeniach dobre, praktycznie rzadko nam się to zdarza". Jeśli dodać do
tego częste u misjonarzy etnocentryczne poczucie misji cywilizacyjnej [ 47 ]
wobec ewangelizowanych zawadzające niemal o mówienie o „brzemieniu białego
człowieka" [ 48 ],
los ludności nawracanej wydaje się nie do pozazdroszczenia. Gdyby w praktyce
rzeczywiście stosowano choć niektóre z cytowanych w pracy zaleceń [ 49 ]
sformułowanych przez teoretyków antropologii misyjnej, wyznającej religie
lokalne ludności nawracanej byłoby z pewnością dużo łatwiej na co dzień.
Podsumowanie
Zbigniew Stawrowski, dyrektor Instytutu Myśli Józefa Tischnera, trafnie
stwierdził swego czasu, że najczęstszym zagrożeniem dla dialogu jest
traktowanie go jako możliwości narzucenia komuś własnego zdania,
manipulowania drugą osobą [ 50 ].
Niestety, najczęściej właśnie tak traktuje się dialog z osobami
niereligijnymi („błądzącymi i pozbawionymi łaski wiary"), z wyznawcami
nowych ruchów religijnych („sekciarzami") oraz z czcicielami religii
lokalnych („zabobonnymi tubylcami"). Trudno jednak o rzeczywisty dialog
tam, gdzie nie poszukuje się „zrozumienia w różności, w szczerym
szacunku dla przekonań różnych od własnych" [ 51 ]. W dialogu międzyreligijnym obie strony muszą bowiem chcieć dowiedzieć się,
dlaczego ich partner w dialogu jest taki, a nie inny; istotne jest tu raczej zrozumienie
się niż osiągnięcie porozumienia
pojmowanego jako wspólnie wysnute wnioski czy synteza dotychczasowych
stanowisk [ 52 ].
Najistotniejsze ma być wzajemne zgłębienie swoich stanowisk i zagłębienie
się w przesłanki, które za nimi stoją. Nie sposób o coś takiego, jeśli
za dążeniem do poznania poglądów adwersarza stoi wyłącznie chęć
przekonania go do własnych, „jedynie słusznych", poglądów, właściwa
ekskluzywizmowi religijnemu [ 53 ]
i… misjom.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 35 ] M. Douglas, op. cit., s. 160. [ 37 ] Kościół a kultury. Antropologia stosowana na użytek misjonarzy, tłum.
I. Józefowiczowa, Warszawa 1972, s. 274. [ 38 ] H. Zimoń, op. cit., s. 90. [ 40 ]
„Magia Dudleya nie stoi w sprzeczności z nauką Kościoła [...]. To dar
od Boga. To jego praca. Dzięki niej miał czym zapłacić za taksówkę." — Ch. Montgomery, Bóg Rekin. Wyprawa do źródeł magii, tłum. D.
Kozińska, Warszawa 2007. [ 41 ] L. J. Luzbetak, op. cit., s. 283. [ 42 ] K. Mądel, J. Życiński, Nihilizm, grawitacja i Pan Bóg, „Życie
Duchowe" 20/1999. [ 43 ] Por. np. następujący cytat: "Antropolog [Thorgeir Storesund
Kolshus]
przebywał na Mota w latach 1996-1997 i doszedł do wniosku, że chrześcijaństwo
bynajmniej nie osłabiło potencjału religii miejscowej: wręcz przeciwnie,
spowiło ją jeszcze gęstszą mgłą tajemnicy. [...] Kościół na Mota
przejął melanezyjską koncepcję mana — zwraca uwagę Kolshus. Pastorzy
mieli moc czynienia cudów, sprowadzania deszczu, a nawet zsyłania chorób
na grzeszników (choć przyciśnięci do muru twierdzili bez wyjątku, że
źródłem ich mocy jest Bóg). [...] Jak wyspiarze zdołali pogodzić
wykluczające się światopoglądy? Kolshus stwierdził, że mieszkańcy
Mota mają dwie dusze: z jedną się rodzą, drugą otrzymują wraz z chrztem. Kiedy Motańczyk umiera, jego pierwsza dusza — dusza ziemska -
staje się duchem i błądzi po wyspie jako tamate, podczas gdy druga -
niebiańska — po trzech dniach wstaje z grobu i ulatuje na spotkanie
Boga." — Ch. Montgomery,
op. cit. [ 44 ] L. J. Luzbetak, op. cit. [ 45 ] H. Maurier, op. cit., s. 83. [ 46 ] Benedykt XVI, Rzym to katolickość i misyjność,
„L'Osservatore
Romano" 7-8/2007. [ 47 ] "Kościół na betonowych fundamentach — jedyna w okolicy budowla z blaszanym dachem" — Ch. Montgomery,
op. cit. [ 48 ] Nawet u Henri Mauriera można znaleźć sformułowania przedstawiające
chrześcijaństwo jako religię „pewnego poziomu rozwoju
cywilizacyjnego". Por. np. "chrześcijaństwo jest religią
uniwersalistyczną, która pragnąc zgromadzić ludzi wszelkich ras, języków,
narodowości, musi sobie w tym celu zapewnić odpowiednie środki
cywilizacyjne" — H. Maurier, op. cit., s. 83, podkreślenie
moje. [ 49 ] Tych typu następującej, cytowanej niedawno opinii
Mauriera: „Misjonarze
[...] przybywają do społeczeństw, które bardzo często mają własną,
rozwiniętą religię i moralność, zharmonizowane z ich sposobem życia.
Chodzi wówczas o to, aby potrafili uznać tę harmonię, oraz istnienie
zadowalającej równowagi w tak rządzonym społeczeństwie, gdyby nawet owa
religia i moralność były obiektywnie odległe od norm chrześcijańskich" — H. Maurier, op. cit., s. 83. Warte uwagi w tym kontekście są również
spostrzeżenia Louisa J. Luzbetaka. [ 50 ] W wypowiedzi wygłoszonej podczas debaty Dialog w teorii i praktyce według
ks. Józefa Tischnera (spotkanie z cyklu „Areopag na Freta")
26 kwietnia 2008 w klasztorze ojców dominikanów na warszawskim Nowym Mieście. [ 51 ] J. Dupuis, Chrześcijaństwo i religie. Od konfrontacji do dialogu,
Kraków 2003. [ 52 ] Ewentualna synteza ma być nie „wnioskiem logicznym, tylko łaską, którą
Bóg nam da, kiedy On ujawni zakrytą jeszcze celowość przeciwieństwa",
P. Dabosville, Foi et Culture dans l'Eglise d'aujourd'hui, Paryż
1979, s. 485. O dialogu jako wzajemnym zrozumieniu por. też R. Panikkar, Religie
świata w dialogu, Warszawa 1986. [ 53 ] O ekskluzywistycznym pojmowaniu drogi wiodącej do zbawienia por. Alan Race, Exclusivism, [w:] idem, op.
cit. « Antropologia filozoficzna (Publikacja: 20-08-2011 Ostatnia zmiana: 21-08-2011)
Małgorzata Joanna AdamczykKulturoznawczyni, tłumaczka, animatorka kultury i działaczka społeczna. Stypendystka Muzeum Historii Żydów Polskich na Uniwersytecie w Tel Awiwie. Publikowała m .in. w "Kulturze Liberalnej", "Kulturze i Społeczeństwie", w "Zadrze", "Mishellaneach", "Tece Historyka", w pokonferencyjnych tomach zbiorowych i w różnych zakątkach blogosfery. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2142 |
|