Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.250 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Kościół a faszyzm. Anatomia kolaboracji
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Złota myśl Racjonalisty:
"Wolno jest kłamać ludziom, nawet w sprawach religii, oby tylko oszustwo przyniosło owoce."
 Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie

Dzieje Całunu Turyńskiego [2]
Autor tekstu:

W roku 1988 ruszył projekt, żeby określić wiek Całunu metodą węgla C14. Kustosz relikwii arcybiskup Anastazio Ballestrero chętnie zgodził się na eksperyment, zdawało się bowiem, że badanie radiowęglowe potwierdzi oczekiwania wiernych. Tak przynajmniej sądzili duchowni zapominając, że dane historyczne dotyczące Całunu jednoznacznie wskazywały na średniowiecze, a nie czasy rzymskie. Pobrane z tkaniny próbki zostały przesłane do trzech uznanych za najlepsze laboratoriów w Arizonie, Oksfordzie i Zurychu. Dla sprawdzenia wiarygodności ich ocen wraz z wycinkami Całunu wysłano niewielkie skrawki tkanin o dokładnie znanym pochodzeniu i wieku. Żadna próbka nie została jednak podpisana, aby uniknąć oskarżeń o stronniczość: pracownicy mieli nie wiedzieć, co badają.

Wyniki badań okazały się zbieżne we wszystkich trzech laboratoriach: ocena wieku tkanin już znanych była dokładna czyli zgodna z wcześniejszymi ustaleniami, co wskazywało na wysoką jakość przeprowadzonych analiz. Podobnie zbieżne były oszacowania wieku lnu, z którego utkano Całun Turyński. Według otrzymanych rezultatów len ścięto pod koniec XIII lub w pierwszej połowie XIV wieku, co dobrze korespondowało z danymi historycznymi, lecz nie pasowało do oczekiwań wielu pobożnych chrześcijan. Nic więc dziwnego, że wynik został natychmiast zakwestionowany. Padły oskarżenia o masoński spisek lub oszustwo wrogów chrześcijaństwa, a niedawni entuzjaści datowania radiowęglowego nagle odkryli, że jest to metoda niepewna i niewiarygodna, bo rzekomo obarczona ogromnym błędem. Innymi słowy, jeśli rzeczywistość nie zgadza się z przyjętą teorią, należy odrzucić rzeczywistość.

Warto odnotować, że nigdy przedtem i nigdy potem nie zdarzył się błąd w datowaniu metodą radiowęglową wynoszący aż 1300 lat: błąd zwykle nie przekraczał 100-300 lat. Mimo to niektórzy jeszcze dziś upierają się, że pomiar był wadliwy, chociaż do głowy im nie przychodzi, żeby kwestionować datowania innych obiektów, które nie są obciążone tak wielkim ładunkiem emocji. Gigantyczna pomyłka (a według niektórych celowe oszustwo) dziwnym trafem miała rzekomo miejsce wyłącznie w odniesieniu do Całunu Turyńskiego. Niektórzy twierdzą na przykład, że na Całunie zaszło absolutnie wyjątkowe i nieznane nigdzie indziej zjawisko pozornego odmłodzenia tkaniny wywołane podobno przez podwyższoną temperaturę w czasie pożarów, lub też przez szczególne procesy biochemiczne. Powstała nawet fantastyczna koncepcja polewy bakteryjnej powstałej rzekomo na tkaninie. Rzecz w tym, że jak dotąd nie odkryto śladów owych procesów na Całunie Turyńskim ani też na żadnym innym obiekcie, mimo że badacze jeszcze na początku XXI wieku wciąż próbują je znaleźć. Niektórzy argumentują, chociaż nie bardzo wiadomo na jakiej podstawie, że część tkaniny pochodzi z XIV wieku i to właśnie ona była datowana, a środek Całunu ma z pewnością 2000 lat. Warto przypomnieć, że jedyne znane dodatki do Całunu to łaty doszyte w XVI wieku, co w żaden sposób nie pasuje do wyników badania C14 ani też do fantastycznych teorii „odmładzających" tkaninę.

Jak widać niektórzy nie przyjmują do wiadomości, że rezultaty datowania radiowęglowego dobrze zgadzają się z danymi historycznymi — w obu wypadkach chodzi o pierwszą połowę XIV wieku. Co więcej, splot tkaniny, z której wykonano Całun był stosowany we Francji właśnie w tym okresie. Poza tym sami biskupi w XIV wieku kwestionowali autentyczność Całunu, a Watykan nigdy nie uznał go oficjalnie za relikwię, chociaż zaakceptował jako ludowy kult. Kościół nie wpisał też do swoich rejestrów żadnych cudów związanych z Całunem Turyńskim, co jest dość dziwne, skoro „cudowne" uzdrowienia i nawrócenia zdarzają się przy relikwiach o dużo mniejszej wadze gatunkowej i w miejscach rzekomych objawień.

Niezależnie od analiz radiowęglowych prowadzono również badania innego rodzaju. Walter McCrone uzyskał dostęp do materiałów pobranych z powierzchni Całunu dla Shroud of Turin Research Project i wykrył w nich obecność ochry i cynobru - farb, których malarze używali od IX wieku. McCrone znalazł także ślady zwierzęcego kolagenu stanowiącego nośnik dla barwników. Oznaczało to według niego, że obraz został namalowany w średniowieczu, czyli był falsyfikatem. Wyniki tych badań opublikowane w roku 1989 okazały się nie do podważenia w warstwie faktograficznej, lecz wnioski, jakie wyciągnął z nich McCrone są błędne.

Otóż Isabel Piczek w roku 1993 ogłosiła, że obecność farb wskazuje tylko na kopiowanie Całunu przez malarzy, być może chodzi o przykładanie namalowanych kopii do oryginału, aby je ze sobą porównać, co jednak nie oznacza, że sam Całun Turyński został namalowany. McCrone tak bardzo chciał wykazać fałszywość Całunu, iż popełnił błąd w rozumowaniu. Najwyraźniej bowiem wizerunek jest rezultatem zmian we włóknach tkaniny, a farby znalazły się na powierzchni później.

Sam zarys postaci zaś to prawdopodobnie przykład wzorów Volckringera, o których piszą Christopher Knight i Robert Lomas (Ch. Knight, R. Lomas, Drugi mesjasz. Templariusze, Całun Turyński i wielkie tajemnice masonerii. Warszawa 1998). Wzory Volckringera powstają jako ślady utleniania pozostawione przez substancje chemiczne, głównie kwas mlekowy wydzielany przez organizm w stanie silnego stresu lub podczas agonii. Tego rodzaju ślady znane są ze starych zielników, gdzie pod zasuszonymi roślinami znaleziono na papierze brązowe, jakby cieniowane odbicia roślin. Zależnie od odległości obserwowany jest różny stopień pociemnienia, co daje efekt przestrzenności obrazu, a przy odpowiedniej obróbce komputerowej można go przełożyć na trzy wymiary. Podobne efekty są znane ze szpitali, kiedy ludzie cierpiący pozostawiają czasem ślady jakby przypalenia odpowiadające kształtom ich ciała. Wizerunek na Całunie Turyńskim również przypomina przypalenie (utlenienie, odwodnienie, zmiana struktury) i dlatego należy sądzić, że człowiek przykryty tym płótnem przeszedł ogromne cierpienia.

W świetle tych ustaleń można stwierdzić, że wedle wszelkich danych Całun Turyński pochodzi z XIV wieku z Francji i chyba nigdy nie znalazł się na terenie Palestyny. Świadczą o tym zapiski historyczne znane od sześciuset lat. Badania fizyczne, chemiczne i palynologiczne dobrze pasują do tych danych, chociaż nie przekonują ludzi wierzących w autentyczność Całunu. To świetny przykład, jak wiara i nastawienie badaczy mogą zakłócać proces poznania i zamykać umysły na oczywiste dane eksperymentalne.

Logicznego wyjaśnienia, czym był Całun Turyński należy szukać gdzieś w XIV wieku. Można zatem, w ślad za Knightem i Lomasem przyjąć, że na Całunie znajduje się odbicie ciała zamęczonego w roku 1314 ostatniego wielkiego mistrza Templariuszy Jakuba de Molay. Powstaje jednak pytanie, dlaczego oprawcy de Molaya mieliby naśladować ewangeliczny opis męki Jezusa? Postępując w ten sposób mogliby narazić się na oskarżenie o bluźnierstwo. Ponadto budowaliby legendę wielkiego mistrza jako męczennika, chociaż inkwizytorom chodziło o jego zniszczenie, a nie o wykreowanie na nowego mesjasza. Poza tym krzyżowanie nie było karą stosowaną we Francji w XIV wieku. Jak dziwaczne musiałoby być myślenie inkwizytorów, żeby torturowali de Molaya dokładnie tak, jak Jezusa, a potem starannie okryli go długim pasem płótna? Na dodatek owinęliby go Całunem jeszcze przed śmiercią, co pokazują ślady zachowane na tkaninie. Co prawda Knight i Lomas efektownie łączą Całun, klęskę Templariuszy i masonerię, ale trudno ich spekulacje uznać za prawdopodobne. Mogą raczej być scenariuszem do filmu.

Odpowiedzi należy chyba szukać w obszarach mniej tajemniczych i nie tak sensacyjnych. Otóż XIV wiek to czas załamania europejskiej gospodarki związanego z ochłodzeniem na półkuli północnej. Jest to czas obniżonych plonów, powtarzających się plag głodu, epidemii pustoszących Europę i fanatycznych ruchów religijnych. Wielu spodziewało się rychłego końca świata zapowiadanego przez szaleńców, świętych i mistyków. Po miastach krążyli biczownicy, którzy byli przekonani, że raniąc swoje ciała ratują dusze, a ich cierpienie przebłaga gniew niebios. Jest to epoka, kiedy wierzono, że naśladowanie Jezusa uchroni przed siłami piekieł i odwróci nieszczęścia spadające na ludzkość. Prawdopodobnie naśladowanie nie zawsze polegało tylko na modlitwie, poszczeniu i biczowaniu. Niektórzy poddawali się torturom na wzór Jezusa, pozwalali się koronować cierniem i krzyżować, a po zainscenizowanej śmierci byli symbolicznie składani do grobu. Potem ich leczono i mogli wrócić do normalności. Nie jest to wyłącznie fantazja, ponieważ podobne praktyki są znane do dziś. Wystarczy przypomnieć dobrowolne krzyżowanie się Meksykan i Filipińczyków podczas Wielkanocy. Część z nich jest tylko przywiązywana do krzyża, lecz niektórzy chcą być przybijani wielkimi gwoździami. Po pewnym czasie są zdejmowani z krzyża i symbolicznie składani do grobu, a potem leczeni. Zdarza się nawet, że ta sama osoba poddaje się ukrzyżowaniu więcej niż tylko raz.

Można przypuścić, że zbliżone formy kultu były praktykowane również w średniowieczu, zwłaszcza w okresach wzrostu fanatyzmu. Przy tym założeniu byłoby jasne, dlaczego ktoś tak precyzyjnie starał się odwzorować cierpienia Jezusa i dlaczego osoba owinięta w Całun jeszcze żyła wbrew ewangelicznym przekazom o śmierci Jezusa. Nie trzeba więc karkołomnych hipotez o krzyżowaniu de Molaya podczas inkwizycyjnych przesłuchań. Poza tym unika się kłopotliwego pytania o to, jak Kościół mógłby zaakceptować Całun Turyński, gdyby należał on do potępionego wielkiego mistrza templariuszy? Jeśli te przypuszczenia są bliskie prawdy, Całun pochodzi ze średniowiecza, co pokazało badanie radiowęglowe. Rycerz de Charney wszedł w posiadanie tego płótna prawdopodobnie na terenie Francji, a nie Palestyny, o czym świadczą analizy pyłków. Być może ktoś dobrowolnie poddał się torturom, aby powtórzyć cierpienia i śmierć Jezusa. Rycerz przechowywał tkaninę jako niebywałe świadectwo czyjejś pobożności, być może nawet znał tę osobę i dlatego nie chciał wyjawić jej imienia. Resztę tej historii dopisali ludzie szukający świętości.


1 2 

 Zobacz także te strony:
Św. Tkanina i jej wyznawcy
Całun Turyński - fałszerstwo (nie)doskonałe
Jak został zrobiony Całun Turyński
Wariat Całunowy
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Świat, Martusia i nastroje manichejskie
Czarna Śmierć odchodzi w zapomnienie

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (13)..   


« Doktryna, wierzenia, nauczanie   (Publikacja: 17-09-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Leszek Żuk
Pisarz i publicysta.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Szatan jako konieczność
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2238 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365