|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie
Dzieje Całunu Turyńskiego [2] Autor tekstu: Leszek Żuk
W roku
1988 ruszył projekt, żeby określić wiek Całunu metodą węgla C14.
Kustosz relikwii arcybiskup Anastazio Ballestrero chętnie zgodził się na
eksperyment, zdawało się bowiem, że badanie radiowęglowe potwierdzi oczekiwania
wiernych. Tak przynajmniej sądzili duchowni zapominając, że dane historyczne
dotyczące Całunu jednoznacznie wskazywały na średniowiecze, a nie czasy
rzymskie. Pobrane z tkaniny próbki zostały przesłane do trzech uznanych za
najlepsze laboratoriów w Arizonie, Oksfordzie i Zurychu. Dla sprawdzenia
wiarygodności ich ocen wraz z wycinkami Całunu wysłano niewielkie skrawki tkanin o dokładnie znanym pochodzeniu i wieku. Żadna próbka nie została jednak
podpisana, aby uniknąć oskarżeń o stronniczość: pracownicy mieli nie wiedzieć,
co badają. Wyniki
badań okazały się zbieżne we wszystkich trzech laboratoriach: ocena wieku tkanin
już znanych była dokładna czyli zgodna z wcześniejszymi ustaleniami, co
wskazywało na wysoką jakość przeprowadzonych analiz. Podobnie zbieżne były
oszacowania wieku lnu, z którego utkano Całun Turyński. Według otrzymanych
rezultatów len ścięto pod koniec XIII lub w pierwszej połowie XIV wieku, co
dobrze korespondowało z danymi historycznymi, lecz nie pasowało do oczekiwań
wielu pobożnych chrześcijan. Nic więc dziwnego, że wynik został natychmiast
zakwestionowany. Padły oskarżenia o masoński spisek lub oszustwo wrogów
chrześcijaństwa, a niedawni entuzjaści datowania radiowęglowego nagle odkryli,
że jest to metoda niepewna i niewiarygodna, bo rzekomo obarczona ogromnym
błędem. Innymi słowy, jeśli rzeczywistość nie zgadza się z przyjętą teorią,
należy odrzucić rzeczywistość.
Warto
odnotować, że nigdy przedtem i nigdy potem nie zdarzył się błąd w datowaniu
metodą radiowęglową wynoszący aż 1300 lat: błąd zwykle nie przekraczał 100-300
lat. Mimo to niektórzy jeszcze dziś upierają się, że pomiar był wadliwy, chociaż
do głowy im nie przychodzi, żeby kwestionować datowania innych obiektów, które
nie są obciążone tak wielkim ładunkiem emocji. Gigantyczna pomyłka (a według
niektórych celowe oszustwo) dziwnym trafem miała rzekomo miejsce wyłącznie w odniesieniu do Całunu Turyńskiego. Niektórzy twierdzą na przykład, że na Całunie
zaszło absolutnie wyjątkowe i nieznane nigdzie indziej zjawisko pozornego
odmłodzenia tkaniny wywołane podobno przez podwyższoną temperaturę w czasie
pożarów, lub też przez szczególne procesy biochemiczne. Powstała nawet
fantastyczna koncepcja polewy bakteryjnej powstałej rzekomo na tkaninie. Rzecz w tym, że jak dotąd nie odkryto śladów owych procesów na Całunie Turyńskim ani też
na żadnym innym obiekcie, mimo że badacze jeszcze na początku XXI wieku wciąż
próbują je znaleźć. Niektórzy argumentują, chociaż nie bardzo wiadomo na jakiej
podstawie, że część tkaniny pochodzi z XIV wieku i to właśnie ona była datowana, a środek Całunu ma z pewnością 2000 lat. Warto przypomnieć, że jedyne znane
dodatki do Całunu to łaty doszyte w XVI wieku, co w żaden sposób nie pasuje do
wyników badania C14 ani też do fantastycznych teorii „odmładzających"
tkaninę.
Jak widać
niektórzy nie przyjmują do wiadomości, że rezultaty datowania radiowęglowego
dobrze zgadzają się z danymi historycznymi — w obu wypadkach chodzi o pierwszą
połowę XIV wieku. Co więcej, splot tkaniny, z której wykonano Całun był
stosowany we Francji właśnie w tym okresie. Poza tym sami biskupi w XIV wieku
kwestionowali autentyczność Całunu, a Watykan nigdy nie uznał go oficjalnie za
relikwię, chociaż zaakceptował jako ludowy kult. Kościół nie wpisał też do
swoich rejestrów żadnych cudów związanych z Całunem Turyńskim, co jest dość
dziwne, skoro „cudowne" uzdrowienia i nawrócenia zdarzają się przy relikwiach o dużo mniejszej wadze gatunkowej i w miejscach rzekomych objawień.
Niezależnie od analiz radiowęglowych prowadzono również badania innego rodzaju.
Walter McCrone uzyskał dostęp do materiałów pobranych z powierzchni Całunu dla
Shroud of Turin Research Project i wykrył w nich obecność ochry i cynobru -
farb, których malarze używali od IX wieku. McCrone znalazł także ślady
zwierzęcego kolagenu stanowiącego nośnik dla barwników. Oznaczało to według
niego, że obraz został namalowany w średniowieczu, czyli był falsyfikatem.
Wyniki tych badań opublikowane w roku 1989 okazały się nie do podważenia w warstwie faktograficznej, lecz wnioski, jakie wyciągnął z nich McCrone są
błędne.
Otóż
Isabel Piczek w roku 1993 ogłosiła, że obecność farb wskazuje tylko na
kopiowanie Całunu przez malarzy, być może chodzi o przykładanie namalowanych
kopii do oryginału, aby je ze sobą porównać, co jednak nie oznacza, że sam Całun
Turyński został namalowany. McCrone tak bardzo chciał wykazać fałszywość Całunu,
iż popełnił błąd w rozumowaniu. Najwyraźniej bowiem wizerunek jest rezultatem
zmian we włóknach tkaniny, a farby znalazły się na powierzchni później.
Sam zarys
postaci zaś to prawdopodobnie przykład wzorów Volckringera, o których piszą
Christopher Knight i Robert Lomas (Ch. Knight, R. Lomas, Drugi mesjasz.
Templariusze, Całun Turyński i wielkie tajemnice masonerii. Warszawa 1998).
Wzory Volckringera powstają jako ślady utleniania pozostawione przez substancje
chemiczne, głównie kwas mlekowy wydzielany przez organizm w stanie silnego
stresu lub podczas agonii. Tego rodzaju ślady znane są ze starych zielników,
gdzie pod zasuszonymi roślinami znaleziono na papierze brązowe, jakby cieniowane
odbicia roślin. Zależnie od odległości obserwowany jest różny stopień
pociemnienia, co daje efekt przestrzenności obrazu, a przy odpowiedniej obróbce
komputerowej można go przełożyć na trzy wymiary. Podobne efekty są znane ze
szpitali, kiedy ludzie cierpiący pozostawiają czasem ślady jakby przypalenia
odpowiadające kształtom ich ciała. Wizerunek na Całunie Turyńskim również
przypomina przypalenie (utlenienie, odwodnienie, zmiana struktury) i dlatego
należy sądzić, że człowiek przykryty tym płótnem przeszedł ogromne cierpienia.
W świetle
tych ustaleń można stwierdzić, że wedle wszelkich danych Całun Turyński pochodzi z XIV wieku z Francji i chyba nigdy nie znalazł się na terenie Palestyny.
Świadczą o tym zapiski historyczne znane od sześciuset lat. Badania fizyczne,
chemiczne i palynologiczne dobrze pasują do tych danych, chociaż nie przekonują
ludzi wierzących w autentyczność Całunu. To świetny przykład, jak wiara i nastawienie badaczy mogą zakłócać proces poznania i zamykać umysły na oczywiste
dane eksperymentalne.
Logicznego
wyjaśnienia, czym był Całun Turyński należy szukać gdzieś w XIV wieku. Można
zatem, w ślad za Knightem i Lomasem przyjąć, że na Całunie znajduje się odbicie
ciała zamęczonego w roku 1314 ostatniego wielkiego mistrza Templariuszy Jakuba
de Molay. Powstaje jednak pytanie, dlaczego oprawcy de Molaya mieliby naśladować
ewangeliczny opis męki Jezusa? Postępując w ten sposób mogliby narazić się na
oskarżenie o bluźnierstwo. Ponadto budowaliby legendę wielkiego mistrza jako
męczennika, chociaż inkwizytorom chodziło o jego zniszczenie, a nie o wykreowanie na nowego mesjasza. Poza tym krzyżowanie nie było karą stosowaną we
Francji w XIV wieku. Jak dziwaczne musiałoby być myślenie inkwizytorów, żeby
torturowali de Molaya dokładnie tak, jak Jezusa, a potem starannie okryli go
długim pasem płótna? Na dodatek owinęliby go Całunem jeszcze przed śmiercią, co
pokazują ślady zachowane na tkaninie. Co prawda Knight i Lomas efektownie łączą
Całun, klęskę Templariuszy i masonerię, ale trudno ich spekulacje uznać za
prawdopodobne. Mogą raczej być scenariuszem do filmu.
Odpowiedzi
należy chyba szukać w obszarach mniej tajemniczych i nie tak sensacyjnych. Otóż
XIV wiek to czas załamania europejskiej gospodarki związanego z ochłodzeniem na
półkuli północnej. Jest to czas obniżonych plonów, powtarzających się plag
głodu, epidemii pustoszących Europę i fanatycznych ruchów religijnych. Wielu
spodziewało się rychłego końca świata zapowiadanego przez szaleńców, świętych i mistyków. Po miastach krążyli biczownicy, którzy byli przekonani, że raniąc
swoje ciała ratują dusze, a ich cierpienie przebłaga gniew niebios. Jest to
epoka, kiedy wierzono, że naśladowanie Jezusa uchroni przed siłami piekieł i odwróci nieszczęścia spadające na ludzkość. Prawdopodobnie naśladowanie nie
zawsze polegało tylko na modlitwie, poszczeniu i biczowaniu. Niektórzy poddawali
się torturom na wzór Jezusa, pozwalali się koronować cierniem i krzyżować, a po
zainscenizowanej śmierci byli symbolicznie składani do grobu. Potem ich leczono i mogli wrócić do normalności. Nie jest to wyłącznie fantazja, ponieważ podobne
praktyki są znane do dziś. Wystarczy przypomnieć dobrowolne krzyżowanie się
Meksykan i Filipińczyków podczas Wielkanocy. Część z nich jest tylko
przywiązywana do krzyża, lecz niektórzy chcą być przybijani wielkimi gwoździami.
Po pewnym czasie są zdejmowani z krzyża i symbolicznie składani do grobu, a potem leczeni. Zdarza się nawet, że ta sama osoba poddaje się ukrzyżowaniu
więcej niż tylko raz.
Można
przypuścić, że zbliżone formy kultu były praktykowane również w średniowieczu,
zwłaszcza w okresach wzrostu fanatyzmu. Przy tym założeniu byłoby jasne,
dlaczego ktoś tak precyzyjnie starał się odwzorować cierpienia Jezusa i dlaczego
osoba owinięta w Całun jeszcze żyła wbrew ewangelicznym przekazom o śmierci
Jezusa. Nie trzeba więc karkołomnych hipotez o krzyżowaniu de Molaya podczas
inkwizycyjnych przesłuchań. Poza tym unika się kłopotliwego pytania o to, jak
Kościół mógłby zaakceptować Całun Turyński, gdyby należał on do potępionego
wielkiego mistrza templariuszy? Jeśli te przypuszczenia są bliskie prawdy, Całun
pochodzi ze średniowiecza, co pokazało badanie radiowęglowe. Rycerz de Charney
wszedł w posiadanie tego płótna prawdopodobnie na terenie Francji, a nie
Palestyny, o czym świadczą analizy pyłków. Być może ktoś dobrowolnie poddał się
torturom, aby powtórzyć cierpienia i śmierć Jezusa. Rycerz przechowywał tkaninę
jako niebywałe świadectwo czyjejś pobożności, być może nawet znał tę osobę i dlatego nie chciał wyjawić jej imienia. Resztę tej historii dopisali ludzie
szukający świętości.
1 2
« Doktryna, wierzenia, nauczanie (Publikacja: 17-09-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2238 |
|