|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie
Nie taki diabeł straszny [1] Autor tekstu: Wojciech Terlecki
Za sprawą muzyka o dość specyficznym guście, wróciła
szeroka dyskusja o szatanie. Ta istota, która odbiera ludziom odpowiedzialności
za złe i głupie rzeczy, które czynią na tym świecie, staje się wg niektórych
osób wierzących, mocnym pośrednim dowodem na istnienie boga. Rozumowanie to
jest dość liniowe: skoro istnieje zło, to istnieje szatan. Skoro istnieje
szatan to istnieje bóg. Istnieniu zła nie da się zaprzeczyć, trudniej
udowodnić istnienie złego. Dla kreatywnego ludzkiego umysłu nie jest to
przeszkoda nie do pokonania. Można znowu użyć podstawowego narzędzia wywodu
teologicznego — dowodu pośredniego. Bóg istnieje, ponieważ istnieje świat,
który stworzył i odwrotnie. Wobec tego szatan istnieje, ponieważ istnieje zło.
To trochę za ogólne twierdzenie. Bez trudu można znaleźć nieszczęścia
spowodowane bezpośrednio działalnością człowieka jak np. globalne
ocieplenie. Słaby przykład, osobiście lubię jak jest ciepło, nawet w mieszkaniu posiadam specjalne urządzenia do wytwarzania ciepła. specjaliści mówią
na nie grzejniki. Potrzeba czegoś bardziej bezpośredniego i spektakularnego.
Znakomicie się do tego nadaje opętanie. Bronią ostateczną wyznawców
szatana, to znaczy tych, co wierzą w istnienie szatana bez względu na
emocjonalny stosunek do jego osoby, jest historia pewnej dziewczyny z Niemiec. Przypadek Anneliese Michel jest najlepiej udokumentowanym
opętaniem demonicznym. W historię choroby i śmierci z wycieńczenia (lub jak
twierdzą inni przedawkowania tegretolu) 23 -letniej dziewczyny, oprócz
przedstawicieli Kościoła katolickiego zaangażował się również niemiecki
wymiar sprawiedliwości. Jej rodzice i dwóch księży egzorcystów zostało
skazanych za nieumyślne spowodowanie śmierci. Historia ta jest dość dobrze
znana, na jej podstawie nakręcono również film „Egzorcyzmy Emily, Rose",
więc nie będę jej tu szczegółowo omawiał. Istotne jest, że sprawą zajęła
się pani prof. Felicitas D. Goodman — antropolog kultury, religioznawca i językoznawca.
Opisała tą wywołującą silne emocje historię w książce „Egzorcyzmy
Anneliese Michel" tworząc coś na kształt szczegółowego studium przypadku.
Pod koniec pracy stawia hipotezy dotyczące przyczyn śmierci Anneliese i rzeczywistych powodów jej stanu psychicznego. Co ciekawe, dla osób wierzących w szatana, książka ta stała się niepodważalnym dowodem istnienia złych
duchów.
Nie wiem jak w tej roli czuje się pani profesor, która w całej książce nie twierdziła, że szatan istnieje i osobiście opętał
biedną dziewczynę. Wręcz przeciwnie stawia tezy o istnieniu „religijnego
stanu nadnormalnego" umiejscowionego w obszarze psychologii człowieka i występującego w wielu kulturach. Pisze również o symptomach doświadczeń religijnych u osób
nadwrażliwych:
"Kiedy osoby nadwrażliwe
widzą rzeczy, które dla innych pozostają niewidzialne, kiedy walczą z przeciwnikami, których inni niedostrzegają, czy można twierdzić, że śnią
albo ulegają halucynacji? Co takiego przeżywają? Można przyjąć, że
odpowiedzialne za to są ogromne wyładowania w mózgu osób nadwrażliwych.
Wywołują one zmianę stanu świadomości. Dzieje się tak przede wszystkim w skutek zmiany gospodarki chemicznej mózgu" (str. 266).
Dość dawno przeczytałem tę książkę, wydała mi się
interesująca. Hipotezy związane z błędnym zdiagnozowaniem choroby dziewczyny i niepotrzebnym podawaniem leków nie przekonały mnie, nie mogłem ich z braku
wiedzy specjalistycznej odrzucić. Mam jednak przeświadczenie, że psychiatria i neurologia to trudne dziedziny medycyny i błędy mogą się zdarzać Szczególnie,
że w latach 70-tych nie było tak doskonałej aparatury diagnostycznej, jaką
dysponujemy dzisiaj. Dość powiedzieć, że panowała opinia, że 70% mózgu człowieka
nie odgrywa żadnej istotniej roli, a 30% procent wykonuje całą pożyteczną
pracę. Autorka mając doświadczenie z badań nad wieloma kulturami, stawia tezę,
że gdyby Anneliese nie była pod wpływem leków to z psychologicznego punktu
widzenia egzorcyzmy mogły przynieść jej ulgę. Trudno to rozstrzygnąć.
Zjawisko histerii religijnej, doświadczanej przez niektóre mocno emocjonalnie
zaangażowane osoby, jest dość znanym stanem, z którym każdy z nas
prawdopodobnie się zetknął. Anneliese Michel pochodząca z głęboko wierzącej
katolickiej rodziny, sama mocno zaangażowana w praktyki religijne i życie kościoła
mogła czegoś podobnego doświadczać. Jej idolami byli świeci, męczennicy,
prorocy i inne postacie o osobowościach i życiorysach tak trudnych, że nie
powinni występować, jako bohaterowie bajek na dobranoc.
Jako uważny czytelnik, ani przez chwilę nie miałem wrażenia,
że prof. Felicitas D. Goodman stara się mnie przekonać do istnienia demonów,
duchów, czy innych diabłów. Nie wiem nawet, jakie są osobiste przekonania w tej kwestii pani prof. Goodman — wiem tylko tyle, że została ochrzczona w kościele ewangelickim. Ja w katolickim i nie mam z tym specjalnych problemów. W przedmowie do książki prof. Ferdinand Holbock (teolog, znany głównie z tego, że napisał przedmowę do tej książki) napisał: "Uderzające
jest to, że pani prof. Goodman od strony swojej fachowej wiedzy
antropologicznej wcale nie odnosi się negatywnie do możliwości i rzeczywistości
przypadków opętania, lecz traktuje je pozytywnie." Wynika z tego, że
powinna się odnosić negatywnie, a nawet się tego od niej oczekuje. A pozytywy, to w tym przypadku uznanie, że ludzie czasami dziwnie się zachowują z powodu swoich przekonań. Na przykład okaleczają się lub wysadzają w powietrze w miejscach publicznych.
W rozmowie o szatanie, jaką przeprowadził red. Piotr
Najsztub z red. Tomaszem Terlikowskim, książka „Egzorcyzmy Anneliese
Michel" pojawia się, jako dowód istnienia Złego. "Ja
czytałem prace antropologów, choćby Felicitas D. Goodman". (Wprost
Nr 38 2011) Ja również czytałem tę książkę skąd, więc taka różnica w odbiorze? Zapewne osoby wierzące tak bardzo pragną cienia dowodu, że są w stanie wszystko zinterpretować na korzyść swojej wizji świata, nawet kosztem
przeinaczenia. Nie powinno to nikogo dziwić, ponieważ duchowni wszelkiej
orientacji opanowali do perfekcji sztukę interpretacji. To przecież podstawowy
sposób komunikacji zwrotnej z bóstwami wszelkiej maści. Wierny się modli a potem „coś się dzieje", zazwyczaj dość luźno powiązanego z przesłaniem,
jakiego byśmy oczekiwali. By to rozszyfrować potrzeba specjalisty. A jak to się
ma do omawianej książki wydanej przez FENOMEN — Wydawnictwo ARKA NOEGO? Jest
mocno interpretowana. Wydawca może sobie pozwolić na wiele np. w notce o autorce napisać "Zainteresowana post factum przypadkiem A. Michel, przeprowadziła
gruntowne badania naukowe nad nim, potwierdzając
fakt opętania Anneliese i demaskując przy tym dotychczasowe błędy, przesądy i fałszywe pseudonaukowe opinie w ocenie tego zjawiska".
Można również poprosić zawodowego egzorcystę, międzynarodowego
konsultanta w tej dziedzinie dr A. Posackiego SJ, o napisanie 22 stron
wprowadzenia. Posłowie, aneksy, dodatki przedmowa to 72 stronicowe dzieło
niemieckich profesorów teologii. Cała książka ma 379 stron. Inna metoda
pilnowania właściwego przesłania książki to dodawanie odpowiednich przypisów. W uwagach końcowych gdzie autorka pozwolą sobie na odrobinę poezji opisując
stan bohaterki pisze:
"Demony są głuche.
Ona je rozpoznała, ponieważ gdy jeszcze błagała o pomoc bogów swojego własnego świata, już stała się ofiarą nowych
demonów swojej epoki". Czujny [D.H] komentuje "Słowo
'bogowie' nie należy rozumieć tutaj w sensie teologicznym, lecz jako pewne
pojęcie kulturowe: wypowiada je naukowiec, który w swoich badaniach
antropologiczno-etnograficznych ma do czynienia z bogami wszystkich kultur."
Z drugiej strony, kiedy autorka piszę opętanie, demony
itd. nie ma przypisów mówiących — "sformułowania
te należy traktować, jako pewne pojęcie kulturowe wypowiada je naukowiec, który w swoich badaniach
antropologiczno-etnograficznych ma do czynienia z wierzeniami wszystkich
kultur."
Prof. Goodman, gdy prezentuje swoją teorię istnienia
religijnych stanów nadnormalnych pisze m.in.:
"Wszyscy ludzie mają wrodzoną zdolność przeżywania religijnych stanów
nadnormalnych, chociaż osoby nadwrażliwe posiadają tę umiejętności w najwyższym
stopniu. Jeśli pod tym kątem przejrzy się dużą ilość prac
etnograficznych, można stwierdzić, że w zasadzie nie ma społeczeństwa, w którym
nie występowałyby stany „mistyczne" lub stany nadnormalne w ramach jakiegoś
rytuału i to zazwyczaj, jako najważniejsza część uroczystości religijnych.
Religijny stan nadnormalny nie jest, więc symptomem ciężkiej choroby umysłowej — i tak z przekonaniem twierdzili znający się na rzeczy świadkowie w Aschaffenburgu, — lecz zupełnie normalnym ludzkim zachowaniem. W tym
znaczeniu Anneliese miała udział w czymś, co wszyscy ludzie mogą bez trudu
przeżyć, jak na przykład sen."
(str.267, 268)
Dalej możemy znaleźć opis jak wyglądają ludzie w takcie obrzędów wyzwalających ten stan umysłu i jak bardzo przypominają to,
co można było zaobserwować u panny Michel. Gdzie się tu ukrył diabeł?
Profesor Felicitas Goodman opisuje sytuacje tak jak widzieli ją świadkowie i przedstawia zdarzenia na podstawie ich relacji, niejako ich oczami, a oni byli
przekonani, że mają do czynienia z nadnaturalnymi mocami piekielnymi.
Problemy Anneliese zaczęły się w 1968 roku w rozkwicie
okresu dojrzewania. Stany, które doświadczała przypominały ataki padaczkowe,
przynajmniej tak to interpretowali lekarze. Sama chora szybko skierowała się
ku religijnemu tłumaczeniu objawów. W końcu tak była wychowana i tak próbowała
sobie poradzić z lękiem przed nieznaną sytuacją, w jakiej się znalazła. Rówieśnicy
również opisywali dziewczynę poprzez jej zainteresowanie sprawami religii.
„No tak, ona ma coś na punkcie religii. Dużo bardziej woli iść do kościoła
niż do kina. Ona naprawdę jest stuknięta". Postawy te powodowały, że
Anneliese była coraz bardziej osamotniona i wyobcowana, akceptacje mogła
uzyskać jedynie w rodzinie kościele. Cała ta sytuacja spowodowała, że sama
swoją kondycję opisuje następująco: "wszystko
mi było obojętne", "Mój stan był
coraz gorszy. W ciągu tych lat stałam się całkowicie apatyczna i nic mnie
nie interesowało" W listach przyznaje się również do myśli samobójczych.
Dzisiaj nawet laik, dzięki szeroko zakrojonej kampanii informacyjnej, zauważyłby
objawy ciężkiej depresji i skierowałby się do specjalisty. Anneliese dotykały
również inne choroby: niesprecyzowane problemy z krążeniem, gruźlica. Często
przebywała w szpitalach i sanatoriach. To na pewno nie poprawiało jej nastroju
zwłaszcza, że czułą się bardzo osamotniona.
1 2 Dalej..
« Doktryna, wierzenia, nauczanie (Publikacja: 02-10-2011 Ostatnia zmiana: 03-10-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2287 |
|