|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Teksty źródłowe » Nietzsche
Do historyi naturalnej morału [1] Autor tekstu: Fryderyk Nietzsche
Poza dobrem i złem
Przekład:
Stanisław Wyrzykowski
Wrażliwość
moralna jest obecnie w Europie równie subtelna, złożona, przeczulona,
wydoskonalona, jak należąca do niej wiedza morału jest jeszcze młoda, początkująca,
nieudolna i grubopalca: — zaciekawiające przeciwieństwo, w osobie samegoż
moralisty widoczne i ucieleśnione niekiedy. Już samo słowo wiedza morału ze
względu na to, co oznacza, zbyt jest wygórowane i sprzeciwia się dobremu
smakowi: ten bowiem popędem do słów skromniejszych objawia się zazwyczaj.
Należałoby z całą ścisłością wyznać przed sobą, czego tu na długo
jeszcze potrzeba, co jedynie ma na teraz racye, bytu: mianowicie gromadzenie
materyału, pojęciowe ujmowanie i porządkowanie przeolbrzymiej dziedziny
subtelnych wartości odczuwań tudzież wartości rozróżniań, które żyją,
rosną, płodzą i giną,- oraz, być może, próby uwidocznienia powrotnych i częstszych kształtowań żyjącej tej krystalizacyi, jako przygotowanie do
nauki o typach morału. Co prawda: nie byliśmy dotychczas tacy skromni. Wszyscy
społem filozofowie, o ile zajmowali się morałem jako wiedzą, ze sztywną rozśmieszającą
powagą domagali się od siebie czegoś nierównie górniejszego,
pretensyonalniejszego, uroczystszego: pragnęli uzasadnienia morału, — każdy
filozof dotychczas mniemał, iż powiodło się mu uzasadnić morał: zaś morał
sam uchodził za coś danego. Jakżeż obcem nieudolnej ich dumie było owo
rzekomo niepozorne, w kurzu i pleśni porzucone zadanie opisywania, acz mogłyby
mu sprostać najsubtelniejsze zaledwie zmysły i ręce! Dlatego właśnie, iż
filozofowie morału znali facta moralne jeno zgrubsza, w dowolnym wyciągu lub
przypadkowem skróceniu, na przykład jako moralność swego otoczenia, swego
stanu, kościoła, ducha czasu, klimatu i strefy, — że co do ludów, epok,
minionych przeszłości źle powiadomieni i niedość nawet żądni byli wiedzy, z właściwymi problematami morału nie mieli oni wcale do czynienia: — bowiem
przy porównaniu wielu morałów wyłaniają się dopiero one. Całej
dotychczasowej wiedzy morału zbywało, acz dziwnem wydawać się to może,
samegoż problematu morału: brakowało podejrzenia, iż istnieje tu coś
problematycznego. To, co filozofowie uzasadnieniem morału zwali i czego od
siebie żądali, było jeno uczoną forma dobrej wiary w panujący morał, nowym
jego wyrazu środkiem, a więc li stanem rzeczy w zakresie określonej moralności,
ba nawet, w ostatnim rzędzie, rodzajem zaprzeczenia, iż morał ten jako
problemat pojmowanym być może: — w każdym zaś razie czemś wręcz różnem
od badania, roztrząsania, podejrzywania, wiwisekowania tej właśnie wiary! Posłuchajmy
na przykład, z jaką czcigodną niemal niewinnością jeszcze Schopenhauer
wyobrażał sobie własne swe zadanie, i wysnujmy wnioski co do naukowości
nauki, której ostatni mistrzowie przemawiają jeszcze jak dzieci lub stare
baby: — założenie, powiada on (Grundprobleme der Ethik str. 137), zasada, co
do treści której wszyscy etycy nie różnią się właściwie między sobą:
ncminem laede, immo omnes, quantun potes,juva- zasada ta jest właściwie
twierdzeniem, które starają się uzasadnić wszyscy nauczyciele moralności...
istotnym etyki węglem, poszukiwanym od wieków jak filozoficzny kamień. -
Trudności w uzasadnieniu przytoczonego zdania są snadź, co prawda, wielkie — jak wiadomo, Schopenhauerowi nie poszczęściło się także w tym względzie — ; komu zaś zdarzyło się już wyczuć do dna, jak niesmacznie fałszywem i sentymentalnem jest to zdanie. W świecie, którego rdzeń stanowi wola mocy
-, ten niech przypomni sobie, iż Schopenhauer, acz pessymista, właściwie — grywał na flecie… Codziennie, po obiedzie : wspominają o tem biografowie
jego. Spytajmyż więc mimochodem : pessymista, przeczący Bogu i światu, a zatrzymujący się przed morałem, — potwierdzający morał, morałowi laede
neminem wtórujący na flecie: hę ? jest-że on właściwie — pessymista?
Pomijając już wartość twierdzeń takich, jak
istnieje w nas imperatyw kategoryczny, zapytać jednakże się godzi: co
twierdzenie takie mówi o człowieku, który je głosi ? Bywają morały, których
zadaniem jest usprawiedliwiać swego twórcę przed innymi; inne morały mają
go uspakajać i jednać ze sobą samym; jeszcze innymi chce on siebie upokorzyć i rozbić na krzyżu; są takie, którymi chciałby wywrzeć swą zemstę, i takie, którymi radby się ukryć, i takie, które go wyszczytniają, hen, wzwyż i oddal unoszą; ten morał pozwala twórcy swemu zapomnieć, ów siebie lub
jakaś swą cząstkę pogrążyć w niepamięci; jeden moralista pragnie doświadczyć
na ludzkości swej mocy i zachcenia twórczego; drugi, snadź i Kant także,
daje swym morałem do zrozumienia : to, co we mnie czcigodne, polega na tem, iż
umiem być posłusznym, — wy zaś nie powinniście różnić się ode mnie ! — słowem, morały są także symboliczną afektów mową.
Każdy morał jest przeciwieństwem do laisser
aller, cząstką tyranii względem przyrody oraz rozumu: atoli nie jest to
jeszcze przeciw niemu zarzutem, gdyż inaczej musielibyśmy na podstawie tego
lub owego morału dojść do wniosku, iż wszelki rodzaj tyranii i nierozumu
jest niedozwolony. Istotnem i nieocenionem w każdym morale jest to, iż jest on
długim przymusom: i chcąc zrozumieć stoicyzm, Port Royal lub purytanizm,
trzeba przypomnieć sobie przymus, któremu moc swą i swobodę zawdzięcza
dotychczas każda mowa, — przymus metryczny, tyranię rymu i rytmu. Ileż to
trudu zadali sobie w każdym narodzie poeci i mówcy! — kilku dzisiejszych
prozaików nie wyjmując, u których w uchu nieubłagane przebywa sumienie -
dla głupstwa, jak utylitarni powiadają durnie, którym się zdaje, iż dowodzą
tem swego rozsądku, — z uległości względem praw narzuconych, jak utrzymują
anarchiści, którzy stwierdzają tem rzekomo, iż są wolni, wolnomyślni
nawet. Dziwaczny atoli stan rzeczy przedstawia się tak, iż wszystko, co wolnością,
subtelnością, śmiałością, pląsem i mistrzowską równowagą zowie się
lub zwało dotychczas na ziemi, czy to w myśleniu samem, czy też w rządzeniu,
mówieniu i przekonywaniu a także w sztukach i obyczajach, rozwinęło się
dopiero mocą tyranii takich praw narzuconych; i w rzeczy samej, nic da się
wykluczyć prawdopodobieństwo, że to właśnie jest przyrodą, czemś
naturalnem — nie zaś owo laisser aller. Każdy artysta wie, jak dalece z uczuciem puszczania sobie wodzów nie ma nic wspólnego stan jego
najnaturalniejszy, polegający na swobodnem porządkowaniu, zestawianiu,
kojarzeniu, kształtowaniu w chwilach natchnienia, — oraz jak wtedy właśnie,
surowo i subtelnie tysiącznym podlega on prawidłom, które dla swej nieugiętości i określoności urągają tem samem wszelkiemu formułowaniu przy pomocy pojęć
(najściślejsze nawet pojęcie jest, w porównaniu z niemi, czemś nieuchwytnem,
wielorakiem, wieloznacznem). Istotną, jak już powiedziano, na ziemi i w
niebiesiech rzeczą, jest snadź długotrwale, w jednym i tym samym kierunku
zmierzające posłuszeństwo: wydawało ono i wydaje z czasem zawsze jakowyś
plon, dla którego warto żyć na ziemi, na przykład cnotę, sztukę, muzykę,
taniec, rozum, uduchowienie — coś wniebowziętego, pogłębionego, szalonego i boskiego. Długa niewola ducha, musowa nieufność w udzielaniu myśli,
dyscyplina, zniewalająca uczonego, by praca jego myśli nie wybiegała poza
rubieże, wytyczone przez kościół i dwór, lub poza założenia Arystotelesa,
długa dążność duchowa, by wszystkie zjawiska wedle chrześciańskiego tłumaczyć
schematu, by w każdym z kolei wypadku na nowo odkrywać i usprawiedliwiać
chrześćiańskiego Boga, — wszystek ten gwałt, samowola, srogość, okropność,
nierozum okazały się środkiem, dzięki któremu duch europejski urósł w siłę,
nabył bezwzględnej swej ciekawości i subtelnej ruchliwości: nie przeczę
zresztą wcale, iż wiele nieocenionych przejawów ducha i siły musiało uledz
przytem zgnębieniu, zdławieniu i zagładzie (gdyż tu jak wszędzie objawia się
przyroda w całej pełni swej rozrzutnej i obojętnej wspaniałości, oburzającej,
lecz dostojnej). Iż uczeni europejscy przez długie tysiąclecia myśleli jeno o tem, by coś udowodnić — dziś naodwrót, każdy myśliciel, który chce coś
udowodnić, jest nam podejrzany -, iż to, co miało być plonem najściślejszych
ich rozmyślań, było już z góry niewzruszonym pewnikiem, podobnie jak ongi w astrologii azyatyckiej lub jak dziś jeszcze w nieszkodliwem chrześciańsko -
moralnem tłumaczeniu najbliższych, najosobistszych zdarzeń na chwałę Boga i gwoli zbawieniu duszy: — przeto ta tyrania, ta samowola, cała ta surowa i majestatyczna głupota dokonała wychowania ducha; niewolnictwo jest, jak się
zdaje, w pospolitszem i subtelniejszem znaczeniu nieodzownym środkiem duchowej
także hodowli i karności. Każdy morał winno się rozpatrywać z tego
stanowiska, iż przyroda to, w nim utajona, uczy nienawidzić laisser aller oraz
zbyt wybujałą swobodę, niecąc potrzebę zamkniętych widnokręgów i najbliższych
zadań, — że ona to skłania do zacieśnienia perspektywy, a więc niejako do
głupoty jako warunku życia i wzrastania. Winien jesteś komuś i przez czas długi posłuszeństwo : inaczej zmarniejesz i zatracisz doszczętnie cześć
dla siebie samego — oto, jak mi się zdaje, moralny imperatyw przyrody, który
nie jest wprawdzie ani kategoryczny jak domagał się od niego stary Kant (stąd
owo inaczej — ), — ani też nie zwraca się do jednostek (cóż ją obchodzi
jednostka!), lecz do ludów, ras, epok, stanów, przedewszystkiem zaś do całego
rodzaju ludzkiego, do ludzkości.
Rasom pracowitym z wielką przykrością przychodzi próżnować: instynkt
angielski umiał po mistrzowsku otoczyć niedzielę nimbem takiej świętości i takiej nudy, iż Anglik niepostrzeżenie zaczyna znów tęsknić do dnia
powszedniego, dnia roboczego: — jest to rodzaj mądrze pomyślanego i mądrze
wtrąconego postu, spotykanego również nader często w świecie starożytnym
(acz, rzecz prosta, u ludów południowych niekoniecznie pracę miał on na względzie — ). Muszą istnieć posty różnorodnego rodzaju; wszędzie, gdzie władają
przemożne nawyknienia i popędy, rzeczą prawodawców jest oznaczyć dnie, w których
popęd taki bywa na uwięzi i znów łaknąć się uczy. Z wyższego stanowiska
całe pokolenia i epoki, o ile je jakowyś fanatyzm moralny opęta, wydają się
takimi wtrąconymi okresami postu i przymusu, w których popęd uczy się uległości i powściągliwości, lecz zarazem wyszlachetnia się i zaostrza; niektóre
sekty filozoficzne (na przykład Stoa śród kultury hellenistycznej oraz jej
afrodyjskiemi woniami brzemiennej i rozlubieżnionej atmosfery) także w ten
sposób wytłumaczyć się dają. Jest to razem wskazówką do rozwiązania
paradoksu, dlaczego w, chrześciańskim właśnie okresie Europy i w ogóle
dopiero pod naciskiem chrześciańskiego osądu wartości popęd płciowy wzbił
się aż na wyżynę miłości (amour-passion).
Morał Platona zawiera coś, co właściwie
platonskiem nic jest, lecz znajduje się tylko w jego filozofii, możnaby rzec,
pomimo Platona: mianowicie sokratyzm, na który był on właściwie za dostojny.
Nikt nie chce szkodzić sobie samemu, przeto złe dzieje się niedobrowolnie.
Gdyż człowiek zły wyrządza szkodę sobie samemu: nie czyniłby zaś tego,
gdyby wiedział, iż złe złem jest. Człowiek zły jest złym jeno skutkiem błędu;
wyprowadzając go z błędu, czyni się go niezawodnie — dobrym. — Ten sposób
wnioskowania trąci pospólstwem, które w złoczynieniu widzi jeno przykre następstwa i w istocie rzeczy sądzi: czynić źle jest głupotą; zaś dobre utożsamia
bez wahania z pożytecznem i przyjemnem. Wszelki utylitaryzm moralny winien z góry
nasuwać nam domysł, iż z tegoż samego wypłynął źródła; powodujmy się
tem poczuciem: a rzadko pobłądzimy. — Platon uczynił wszystko, by w zasadę
nauczyciela swego wesnuć coś subtelnego i dostojnego, przedewszystkiem siebie, — z nieporównanem zuchwalstwem wziął całego Sokratesa ni to popularny
temat lub pieśń ludową z ulicy, by go waryować do nieskończoności i niemożliwości:
mianowicie przeobrażać we wszystkie swe maski i różnolicowości. Żartem zaś
mówiąc, i to homeryckim: czem — że jest Sokrates platoński, jak nie
1 2 3 4 Dalej..
« Nietzsche (Publikacja: 01-09-2002 Ostatnia zmiana: 05-02-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2347 |
|