|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kościół i Katolicyzm Świętych powątpiewanie [2] Autor tekstu: Marek Bończak
Jakkolwiek Jezus, zgodnie ze
swoją obietnicą, kładącą kres podziałowi sacrum / profanum, obiecał
uczniom, że gdy zbiorą się w Jego imię On będzie wśród nich, to rychło
pojawiła się nowa forma Jego obecności, której nie obiecywał: w konsekrowanym (wyłączonym z profanów) biskupie, już nie tylko zarządcą
kasy gminnej, ale jedynie prawnym pośredniku między Bogiem a ludźmi. Ten krok
wstecz ku tradycji żydowskiej i generalnie religijnej koncepcji relacji Boga i człowieka, jest wyraźnym wypaczeniem oryginalnych intencji Jezusa. Z drugiej
strony tylko takie rozwiązanie mogło zagwarantować powstanie kościoła
hierarchicznego.
W tym właśnie momencie doszło
do ostatecznego odejścia od pierwotnego zamysłu Jezusa. Stworzono kastę wyświęconych
(kler), reszta zaś mimo formalnej władzy duchowej została zredukowana do
laikatu. Kler nadał sobie prawo uczestniczenia w jedynym kapłaństwie
Chrystusa nie przez chrzest (jak jeszcze dziś głosi), ale de facto
poprzez święcenia kapłańskie. To one są linią demarkacyjną między
konsekrowanymi a niekonsekrowanymi, co niweluje rewolucję Chrystusa i sprowadza
jego religię na poziom starotestamentalny, gdzie święty to kadosz, wyjęty z ludu, postawiony pomiędzy, pontefix, alter Christus, etc.
Kolejnym, logicznym krokiem stało się zhierarchizowanie, na wzór
wojskowy, lub dworski, władzy wśród konsekrowanych. Pomijając „nadania"
nie święcenia, mamy diakona, kapłana i biskupa w hierarchii sakramentalnej,
zaś wśród biskupów mamy kolejne podziały ważności ze względu na wielkość
zarządzanej przez nich diecezji (biskupi, arcybiskupi), kardynałów jako
autorytety i indywidualności, na których barkach spoczywa, jak na zawiasach,
brama kościoła i wreszcie na samym szczycie zasiada on: znak jedności,
przedstawiciel Jezusa na ziemi, Ojciec Święty.
W praktyce pan i władca, oprócz
tego, że najważniejszy nauczyciel ochrzczonych. Biskup Rzymu, i jedynie
dlatego, że biskup Rzymu, co samo w sobie nie jest żadnym argumentem, jest
zastępcą Chrystusa na ziemi. Oto szczyt zwyrodnienia oryginalnej idei Jezusa.
Papież posiada władzę absolutną nie tylko w aspekcie wiary. Jest on również
głową państwa, Watykanu, które symbolizuje jego władzę świecką.
Papież jest królem na tym świecie,
podczas gdy królestwo Jezusa nie jest z tego świata. Podobnych niezgodności
można by znaleźć wiele w postępowaniu ludzi Kościoła wobec nauki swego Założyciela a wszystkie zmierzają ku jednemu: Kościół, jakim mamy go obecnie jest
konsekwencją tej niewiary w aspekt socjalno — sakramentalnej nauki Jezusa, która
dała władzy kościelnej „prawo" do potraktowania owego aspektu, jako
utopii i w konsekwencji zmiany lub ignorowania wielu niewygodnych dla siebie
nauk Jezusa.
Hierarchia Kościoła przez
dwadzieścia wieków istnienia tej instytucji „bosko-ludzkiej" dążyła
do podporządkowania sobie wiernych w każdym aspekcie. Życie ludzkie zostało
zorganizowane wokół prawd wiary, zaś uchylanie się od praktyk religijnych
karano jak najsurowiej.
W istocie, począwszy od
dekretu czyniącego chrześcijaństwo religią państwową, mamy do czynienia
jedynie ze skorupą doktrynalną, podczas gdy manifestacja Ducha jest czymś
niezwykle rzadkim i nie usprawiedliwia, jak chcieliby historycy Kościoła,
wykorzystywania wiary/doktryny Jezusa do celów politycznych zarówno przez rządzących
świeckich, jak i papieży. Nakładanie korony królowi przez papieża lub
wysokiego hierarchę kościoła jest przykładem na manipulację prawdami wiary
dla własnych korzyści przez kler. Król stawał się wówczas namaszczony,
wybrany z woli Boga, czyli gest ten był na swój sposób religijny, była to
forma konsekracji, jakiej nie znajdziemy na kartach Ewangelii, ani w jej duchu.
Jest to kolejny dowód nawrotu do praktyk starotestamentalnych wbrew woli
Jezusa, który o ile nam wiadomo nie chciał mieć nic do czynienia z władzą
świecką.
Niestety, dzisiejsza, zdawałoby się oświecona polityka organów władzy
kościelnej, niewiele ustępuje logice średniowiecza. Kościół przede
wszystkim dba o swój wymiar widzialny (cielesny). Gromadzi się fortuny,
zabezpiecza dobra własne, oraz możliwość dostępu do dóbr państwowych
poprzez układy, konkordaty, przywileje podatkowe itd. Sięga się po wszelkie
środki nie gardząc de facto najbardziej prymitywną formą pragmatyzmu
po to, by budować nowe, niepotrzebne kościoły, wille zwane plebaniami, ośrodki
pozornie charytatywne a przynoszące zawsze jakieś zyski parafii, czy diecezji.
Następnym krokiem jest działalność polityczna na każdym szczeblu władzy.
Proboszczowie są zapraszani na wszelkie uroczystości gminne, te ważniejsze uświetnia
swoją obecnością również biskup (za odpowiednią opłatą). Arcypasterze
spotykają się z władzami miast, rejonów, województw i państwa, domagając
się często, by być konsultowanymi przy wielu sprawach czysto świeckich.
Jednocześnie nie szczędzą oni krytyki pod adresem tychże władz, wypowiadając
się zazwyczaj negatywnie na temat ich polityki, określając ją jako
niewystarczająco moralną (przez moralność pojmuje się tutaj jedynie słuszną
moralność chrześcijańską, której sami nie wprowadzają w życie, świadcząc w ten sposób, że w dużej mierze jest ona utopią — bronią jej jednak, jako
instrumentu władzy, podobnie jak czynili to za czasów Jezusa uczeni w Piśmie z setkami pseudo mojżeszowych nakazów). Oczywiście adresatem tejże krytyki są
wierni, a korzyść z tego wieloraka:
a. Wierni są przekonani, że władza
duchowna się o nich troszczy.
b. Wierni są nieustannie w opozycji wobec władzy świeckiej, co utrwala wpływ
władzy duchowej.
c. Władza świecka jest ciągle
alarmowana, że musi się liczyć z autorytetami kościelnymi, bo za nimi stoi
krytycznie nastawiony lud boży.
Ta łatwa gierka jest podstawą
sukcesu kościoła, który bezczelnie gra na dwa fronty: publicznie znieważa
tego, któremu w innych publicznych okolicznościach podaje rękę. Tyle, że
nie ma to wiele wspólnego z nauką Jezusa...
Warto zauważyć, że w wielu
opracowaniach dotyczących homo religiosus (Szczególnie w pracach Eliade) świat
sacrum i profanum stanowią jedną rzeczywistość. Te dwie sfery przenikają się
nawzajem a sfera wyższa, boska konstytuuje tę stworzoną dając jej sens i stwarzając człowiekowi możliwość orientacji w otaczającym go świecie. Stąd
dla ludów pierwotnych nie istniał rozdział miedzy światami doczesnym i nadprzyrodzonym, jak nie istniał on dla Jezusa. On stał się „szamanem"
doskonałym, który tę naturalną, pierwotną relację człowieka z Bogiem
udoskonalił, gdyż uczynił każdego ze swoich wyznawców zdolnym do relacji
Ojciec — dziecko, która zastąpiła relację Bóg — stworzenie.
W związku z powyższym
stwierdzenie, że hierarchiczność kościoła i to, w jaki sposób postępuje
było chciane przez samego Jezusa jest co najmniej problematyczne, zaś jego
skutki są widoczne na co dzień w ludziach odchodzących ze skostniałego
systemu w poszukiwaniu ducha i prawdy czyniących wolnymi i odpowiedzialnymi
dziećmi Boga.
4. Piekielna gumka
Niewątpliwie problem religijności, jako integralnego elementu życia
ludzkiego oraz jej relacja z instytucjami religijnymi, szczególnie kościołem
rzymskokatolickim, jest tak złożona, że jeszcze nieprędko ktoś ostatecznie
przedstawi jej naturę w systematycznej i ostatecznej formie.
W międzyczasie, wykorzystując owo ogólnoludzkie niezrozumienie istoty
religijności i fenomenu kościoła, ten ostatni będzie bezkarnie nadużywał
swojej władzy nad ludźmi, skutecznie blokując postęp w rozwoju ludzkości.
Jezus, bez względu na to, czy był Bogiem czy też jedynie mędrcem,
postawił sobie za cel uświadomić człowiekowi, że jego pojęcie Boga jest
nieprawdziwe. Jezus widział zbawienie tego świata, jego uzdrowienie z cierpienia i śmierci w uświadomieniu sobie przez człowieka, że Bóg jest
dobrym „Tatusiem" a my braćmi, którzy powinni się kochać i sobie wybaczać.
To była oczywiście utopia. Jezus wcale tak nie myślał zakochany w koncepcji Boga, jakiej doświadczał. Wierny do końca swojej utopii został
zamordowany przez system, którego częścią byli Żydzi, Rzymianie, oraz każdy z nas, tworzących rzeczywistość. Tym niemniej mamy wytyczoną drogę jezusową.
Iść nią to znaczy ukochać Boga, jako ojca, siebie jako istotę ukochaną
przez Boga, zaś drugiego człowieka traktować z miłością i szacunkiem, jak
brata, gdyż ten sam Bóg pokochał nas obu. Nie ma nawet sensu pytać, czy tak
się działo choćby przez chwilę. Już w Ewangeliach dostrzegamy ambicjonalne
zachowanie apostołów, liczących na najlepsze miejscach u boku mesjasza. W dziejach apostolskich nie braknie przemocy, chciwości, braku wrażliwości na
nierówności społeczne.
Kościół rozrósł się z pewnością na innej niż jezusowa koncepcji
relacji społecznych. Raczej powoli upodabniał się do pogańskiego systemu władzy.
Ciosem śmiertelnym zadanym autentyzmowi nauki Chrystusa, był niczym nie
uzasadniony podział na kapłaństwo hierarchiczne i powszechne, de facto
jedynie kultowo — dewocjonalne, bierne. Zaistnieli wiec ci, co rządzili i ci,
którymi rządzono. Usprawiedliwienie znaleziono w woli Jezusa i dalej rozwijano
się według schematu państwowego. Już nie królestwo boże na ziemi, ale
silnie zhierarchizowana struktura, odwołująca się do królestwa
Jezusa.
Spójrzmy na dzisiejszą rzeczywistość kościoła Chrystusa.
Po pierwsze, jest on silnie hierarchiczny. Papież i Watykan właściwie
mają do powiedzenia wszystko na temat kościoła i, jako że autonomia biskupa w ważniejszych sprawach dotyczących życia wspólnoty jest fikcyjna, kwitnie
„papochwalstwo" wołające o pomstę do nieba. Jednocześnie w mniejszej
skali, to znaczy w relacjach między biskupami, czy też między kapłanami
poszczególnych diecezji, kwitnie nepotyzm, rywalizacja o względy biskupów, w konsekwencji łapówkarstwo i żelazna dyscyplina wobec słabszych, szczególnie
wikariuszy.
Po wtóre kościół jest przestarzały ideologicznie. Abstrahując
od śmiesznych dogmatów, których mógłby z powodzeniem się pozbyć, pozostają
opinie wpływające również na życie niewierzących. Aborcja, (przeciwko której i ja jestem), sztuczne zapłodnienie, antykoncepcja, edukacja seksualna,
interwencje genetyczne.
Weźmy na przykład problem antykoncepcji. Ojciec "święty' bezwzględnie
zabrania korzystania ze wszelkich jej form. Ten zawzięty człowiek wychodzi ze
słusznego, ze swojej perspektywy, założenia, że skoro kopulacja jest, poza
momentami bezpłodności naturalnej kobiety, formalnie otwarta na prokreację,
ta zaś jest aktem ludzko-boskim, to wszelka ingerencja w naturalny bieg
rzeczy jest niemoralna.
1 2 3 Dalej..
« Kościół i Katolicyzm (Publikacja: 17-03-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2350 |
|