|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kościół i Katolicyzm Teologia wolności po polsku [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz, Tadeusz Bartoś
Czytając wydany właśnie wywiad-rzekę z panem
[ 1 ] poznajemy teologa niezwykle rzadko spotykanego w polskiej rzeczywistości. W zasadzie nawet wśród świeckich publicystów i filozofów katolickich trudno
odnaleźć tak wyraźnie i odważnie zarysowaną teologię wolności, o ile tak
można nazwać pańskie podejście do wiary, religii oraz kościoła. Jak się
pan odnajduje w szeregach polskiego Kościoła, który ma niewiele wyrozumiałości
dla teologów niebędących rzecznikami prasowymi episkopatu? Czy dostrzega pan
szansę, aby postulaty demokratyzacji Kościoła czy upodmiotowienia wiernych
przestały być przez hierarchię traktowane jako „nieodpowiedzialne
nowinkarstwo"?
Trudno
przewidywać przyszłość. Sam wierzę w siłę racji, trafnego argumentu,
spostrzeżenia, któremu trudno zaprzeczyć. Innymi słowy, wierzę w siłę
prawdy, która broni się, jak napisano na soborze Watykańskim II, mocą samej
prawdy. Historycznie patrząc cała Europa dopiero od niedawna (100-200 lat)
jest pod wpływem idei liberalnych, takich jak wolność słowa, wybory
przedstawicielskie, itd. Kościół, podobnie jak wiele państw w Europie, miał
wcześniej strukturę monarchii absolutnej. I ma ją do dziś, choć świat się
zmienił. Kiedyś trzeba będzie odejść od tego. Teraz wydaje się to nie do
pomyślenia. Kiedy już jednak się o tym pomyśli, myśl drąży umysł.
Czasami wbrew woli myślącego. Zmiana pokoleń sprawia, że wcześniej
niewyobrażalne, później staje się naturalne i oczywiste.
Na Zachodzie istnieje wiele organizacji i nurtów
liberalnej czy progresywnej teologii, jak Jesus Seminar, CrossLeft, Sojourners,
teologia śmierci Boga, teologia feministyczna, teologia queer, teologia
wyzwolenia itd. Z drugiej strony istnieją rozwinięte organizacje świeckich,
które podejmują tematy eklezjologiczne i teologiczne, jak „My jesteśmy Kościołem",
„Katolicy na rzecz Wolnego Wyboru", „Kościół od dołu" itd. W Polsce
wydaje się, że brak jest jakiejkolwiek liberalnej teologii, bo trudno chyba o pojedynczych teologach mniej lub bardziej liberalnych mówić, że stanowią
jakiś nurt w polskim Kościele. Brak też znaczącego ruchu laikatu. Bez tego
trudno o jakieś istotniejsze zmiany w polskim Kościele (chyba żeby wierzyć w jakąś metanoję hierarchii). Sprawa abpa Wielgusa daje szansę na zmiany w tym
zakresie. Czy można wierzyć, że zostanie ona wykorzystana?
Sprawa
bpa Wielgusa daje do myślenia. Ale trzeba chcieć myśleć. Tymczasem stare
schematy bywają silniejsze, niż nowe spojrzenie. A czy powstaną nurty
liberalne, silne ruchy dążące do zmian w Kościele katolickim, tego nie wiem.
Przyszłość zależy od tego, co dziś ludzie postanowią zrobić (przepraszam
za te banały). Kryzys, jeśli jest naprawdę ciężki, bywa, że jest źródłem
głębokiej odmiany, której wcześniej nikt by się nie spodziewał. Historycy
piszą, że chaos w Grecji piątego wieku p.n.e. wpłynął na powstanie
filozofii. Czy więc życzyć Kościołowi głębokiego kryzysu? Trzeba by życzyć
kryzysu wzrostu. Wzrost wymaga umierania, porzucania starych form. Nowego wina
nie można wlewać do starych bukłaków — ta metafora pochodzi od Jezusa.
Pisze pan, że teologiczny background
zapewnił panu Tomasz z Akwinu. Wydaje się, że tomizm czy neotomizm niewiele
wspólnego mają ze współczesnymi teologiami wolności. Był tomizm wprawdzie
mniej pesymistyczny odnośnie do ludzkiej wolności niż augustynizm, mało to
jednak miało wspólnego z liberalnymi koncepcjami wolności z którymi związane
są współczesne teologie wolności. Czy zatem dokonuje pan współczesnej
reinterpretacji Akwinaty czy swe inspiracje wolnościowe czerpie z innych źródeł?
Interpretacja
jest zawsze kontekstowa. Ja dziś — człowiek, który zapoznał się z nowożytną
literaturą filozoficzną, socjologiczną itd. interpretuję Tomasza z Akwinu.
To naturalny proces, którego trzeba być świadomym. Tomizm jednak, o którym
pan mówi, ma niewiele wspólnego z myślą Tomasza. Dlatego m.in. filozofia
nowożytna powstawała w opozycji do myśli średniowiecznej, traktowanej
nierzadko jako ekspresja ciemnoty religijnej. Dla nowożytnych myślicieli
filozofia praktycznie rozpoczęła się w XVI wieku. Był Kartezjusz i pokolenia
jego komentatorów — kartezjan. Podobnie w myśli społecznej dziadkami założycielami
nowożytności są J. Locke, J.S. Mill. Oni jednak przypomnieli jedynie dla nowożytności
rzeczy, z których (przynajmniej część) była znana już wcześniej.
Natomiast dopiero w XIX i XX-wieczne prace historyków filozofii odkryły wartość
filozoficzną myślicieli średniowiecznych. Do dziś zresztą toczy się spór
na europejskich uniwersytetach w obronie wartości filozoficznej pism średniowiecznych
myślicieli (w większości teologów). W tym sporze mamy jako historycy
filozofii średniowiecznej potężne argumenty merytoryczne. Co się zaś tyczy
Tomasza, także u niego znalazłem tezy głoszące prymat jednostki przed grupą
(także religijną), pierwszeństwo własnego sumienia, obowiązek trwania przy
nim (nawet gdyby niechcący było się w błędzie). To wszystko istotne
elementy antropologii Tomasza z Akwinu. Jest więc to myśl wolnościowa. Znana
jest tym, którzy ją czytają. Inni czytają innych filozofów i tam znajdują
rzeczy pokrewne.
Sądzi pan, że Bóg jest „wolny i pozakonfesyjny". Zdaje się pan tym samym mówić, że istotny jest tylko Bóg i wiara, zaś rytuał i dogmaty co najwyżej drugorzędne. Czy można liczyć na
realny ekumenizm i tolerancję nie głosząc relatywizmu religijnego?
Rytuał,
dogmat jest drogowskazem na drodze. Rytuał i dogmat nie są punktem dojścia. Mówiąc
to przedstawiam tradycyjną naukę katolicką. Wynika z tego fundamentalna równość
wszystkich ludzi, wierzących czy niewierzących: wszyscy jesteśmy w drodze -
ku czemuś. Ku czemu? Odpowiedzi są różne. Chrześcijanie są dziećmi
obietnicy zapisanej w Biblii. Jednak obietnica, jak pisał święty Paweł, nie
jest spełnieniem. Czy to relatywizm? Przeciwnie, uznanie relatywności rzeczy,
ich przejściowości, przemijalności to raczej realizm (zdrowy rozsądek), aniżeli
relatywizmem. Wielość religijnych dróg jest faktem, tak jak faktem jest
autentyczność zaangażowań ludzi w jakąś konkretną drogą — mamy (znów
banał) tylko jedną własną biografię, a to oznacza istotne ograniczenie.
Fakt istnienia wielu religii, uznanie ich wartości — także nie jest
relatywizmem.
Mówi się coraz częściej o chrześcijaństwie
postmodernistycznym. Czy pojęcie katolicyzmu postmodernistycznego nie jest wewnętrznie
sprzeczne?
Jeśli
pewne urządzenia nowożytności przemijają, przemijać będzie także
katolicyzm wyrosły w duchu nowożytnym. A jakie to urządzenia? Centralizacja,
stałość struktur społecznych, kulturowych itd. Pisze o tym wyczerpująco
Zygmunt Bauman. Katolicyzm, który istnieje dzięki katolikom będzie ewoluował w tym kierunku. Każdy jest dzieckiem swej epoki i często nie potrafi nawet
inaczej myśleć, niż dana epoka mu to serwuje. Właśnie kończę prace nad
książką (o roboczym tytule O bezpodstawności podstawy), w której
wykazuję, że bliżej filozofii Tomasza z Akwinu do postmodernistów (mimo różnic
kulturowych), aniżeli do myślicieli nowożytnych. Analizuję to na podstawie
kilku kategorii, m.in. pojęcia prawdy. Prawda jest zmienna i czasowa, ta
jedynie dostępna jest człowiekowi. Boska zaś, wieczna i niezmienna prawda, to
przedmiot wiary (nie wiedzy). Mówić o niej możemy jedynie symbolicznie, przy
pomocy analogii, metafory — taki jest języki Biblii. Tomaszowi o wiele bliżej
do współczesnych filozoficznych hermeneutów (są oni fundamentem
postmodernizmu filozoficznego), aniżeli do nowożytnych absolutystów, broniących
niezmienności i wieczności prawdy.
Niektórzy postmoderniści głoszą możliwość
ponownej resakralizacji świata oraz odwrócenie procesów sekularyzacyjnych.
Pan mówi: „Nie wejdziemy z powrotem na drzewa".
W
naszym świecie trwają równocześnie społeczności premodernistyczne,
modernistyczne i postmodernistyczne. W jednym kraju możemy znaleźć grupy
podpadające pod taki opis. Resakralizacja to zapewne problem społeczności
ponowoczesnych, tj. głęboko zeświecczonych narodów Europy. Nasze epoka to
niewątpliwie czas mistyki, tj. wkraczania ludzi na drogę osobistych duchowych
poszukiwań. Czy jednak owa tendencja jest prostym odwróceniem procesów
sekularyzacyjnych? One wydają mi się nieodwracalne, starałem się to wyjaśnić w omawianej przez nas książce Ścieżki
wolności. Pewne rzeczy są nieodwracalne. Odkrycia naukowe i technika
zmieniły definitywnie nasze postrzeganie świata. Sekularyzacja spełniła swe
dzieło. Także w Polsce. Żyjemy w świecie odczarowanym, dominuje w nas
nastawienie techniczne do rzeczywistości. A jednak uświadomienie sobie tych
spraw, co robił m.in. M. Heidegger, jest odnalezieniem dystansu. To zaś
otwiera nowe drogi. Prowadzą one jednak zawsze ku czemuś nowemu, nie są
„powrotem na drzewa". Choć prawdę powiedziawszy niektórzy sądzą, że to
„nowe" — tajemniczo — jest powrotem do tego, co już było, że mamy
jakiś cykl życia, rytm powrotów.
Mówiąc, że sekularyzacja się
dokonała, także w Polsce, używa pan tego terminu w wąskim znaczeniu, odnosząc
go jedynie do światopoglądu — desakralizacji świata. Sekularyzacja światopoglądowa z pewnością warunkuje społeczną, jednak nie jest to prosta zależność.
Sekularyzacja w potocznym sensie tego słowa się w Polsce nie dokonała i wielu
nie wierzy, że się w Polsce dokona, przyjmując jakąś odrębność polskich
stosunków wyznaniowych względem reszty Europy.
Jeśli myśleć o sekularyzacji jako o procesie odchodzenia ludzi od praktyk religijnych, to jak
wiadomo w Polsce sekularyzacja jest mniejsza, niż w innych krajach Europy. Nie
ma jednak powodu mniemać, że jesteśmy jakimś wyjątkiem. Kościoły w Polsce
mogą w przyszłości opustoszeć. Nie ma tu konieczności, ale pojawiają się
pewne regularności pozwalające na takie prognozy. Fundamentalnym dla religijności
tradycyjnej i masowej jest poziom zamożności społeczeństwa, ta zaś poza
enklawami wielkich miast pozostawia w Polsce wiele do życzenia. Kiedy to się
zmieni (potrzeba na to z pewnością jeszcze co najmniej 10 lat), będziemy już
trochę w innym kraju. Może także pod względem praktyk religijnych. Oczywiście
wydarzenia pozytywne takie procesy hamują (albo i odwracają), a negatywne (np.
sprawa bpa Wielgusa, działalność radia Maryja) przyśpieszają.
Jeden ze znajomych pastorów zauważał pisząc
do mnie: „Dziś już ludzi problemy religijne tak nie fascynują jak w minionej epoce. A jednak człowiek ma wbudowany w siebie pierwiastek mistyczny i czasami zwyczajnie, jak dziecko, potrzebuje w swoim życiu odrobiny bajkowości.
Taką rolę spełnia wspólnota religijna. Pod warunkiem, że jest to wspólnota
złożona z ludzi życiowo mądrych, doświadczonych, intelektualnie otwartych i tolerancyjnych. W takiej wspólnocie da się duchowo wzrastać". Czy można
twierdzić wartościująco, że religijność opierająca się na świadomej
wierze jest czymś lepszym czy bardziej „postępowym" niż religijność
zanurzona w rytualizmie? Czyż nie jest tak, że za meritum religii można uznać
aspekt wspólnotowo-rytualistyczny, a wierzeniowy — za akcydentalny?
1 2 3 Dalej..
Przypisy: « Kościół i Katolicyzm (Publikacja: 16-01-2007 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Tadeusz BartośUr. 1967. Filozof, teolog, tłumacz. Wydał tłumaczenie "Komentarza Tomasza z Akwinu do Ewangelii Jana", a także dwie książki, "Tomasza z Akwinu teoria miłości", oraz "Metafizyczny pejzaż. Świat według Tomasza z Akwinu". Przygotowuje następną książkę pod roboczym tytułem "O bezpodstawności podstawy. Tomasz z Akwinu a postmoderniści". Wykłada antropologię filozoficzną w Kolegium Filozoficzno-Teologicznych Dominikanów w Warszawie. Obecnie jest dyrektorem Dominikańskiego Studium Filozofii i Teologii w Warszawie. Publikuje m.in. w „Gazecie Wyborczej” i „Tygodniku Powszechnym”. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5213 |
|