|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Biuletyny
Biuletyn Neutrum, Nr 1(9), Marzec 1994 [1]
Spis treści:
Spokojnie i rzeczowo
Jak minął 1993 rok
Wycofać "Życie i miłość"
„Życie i miłość". Projekt religijnej indoktrynacji O aborcji w Kanadzie
Stanowisko Stowarzyszenia „Neutrum"...
Komu zamyka drogę konkordat
Nie lekceważmy wyborów samorządowych
Drobiazgi
Bez wzajemności? W Episkopacie bez przełomu
Mamy nową siedzibę!
Powiedzieli W „Bez Dogmatu" znajdziecie... *
SPOKOJNIE I RZECZOWO
Z prof. dr hab.
Krzysztofem Dołowym, posłem Unii Demokratycznej, wiceprzewodniczącym Frakcji
Społeczno-Liberalnej, członkiem „Neutrum" rozmawia Tomasz Mardal.
-
Jest pan jedynym członkiem stowarzyszenia „Neutrum" w parlamencie. Czy
stowarzyszenie jest tam znane?
-
Znam polityków, którzy o „Neutrum" wiedzą. Sądzę również, że
stowarzyszenie jest znane w Episkopacie, i to nawet lepiej, niż w parlamencie.
-
Jaki jest stosunek posłów Unii do
postulatu neutralności światopoglądowej państwa? — W Unii popularna jest teza, że partie ideologiczne się przeżyły. Wydaje mi
się, że nie jest to prawda. Według standardów europejskich partie dzielą się
na chadeckie i konserwatywne, liberalno-centrowe oraz socjaldemokratyczne lub
socjalistyczne. W niektórych państwach są jeszcze partie agrarne. Do tego
dochodzą komuniści i faszyści. I wszystkie te ugrupowania mają ściśle określoną
ideologię, a w każdym razie lepiej lub gorzej zdefiniowane stanowisko wobec
fundamentalnych problemów światopoglądowych. Tego w Unii nie ma, bo jest ona
właśnie unią, tj. dość luźnym połączeniem ludzi, którzy działali kiedyś w opozycji, i wtedy było ważniejsze, że byli za wolnością, niż — jaka ta
wolność ma być. To pytanie pojawia się teraz i unioniści odpowiadają na
nie w wyraźnie różny sposób. Uznałbym, że jedna trzecia członków Unii to
zwolennicy państwa neutralnego światopoglądowo. Około jednej czwartej to
zwolennicy jakichś wizji konserwatywno-chadeckich, a u konserwatystów tradycja
zawsze odgrywa rolę, w Polsce — tradycja katolicka. Ludzie ci nie używają
retoryki klerykalnej w rodzaju „Polak-katolik" — to się w Unii nie mieści,
niemniej neutralność światopoglądowa państwa jest przez nich zwalczana. W środku znajduje się grupa, która uważa, że trzeba kierować się
pragmatyzmem, a jeśli pytanie o światopogląd jest niewygodne, to nie należy
na nie odpowiadać. Ja się z tym nie zgadzam.
-
A jak jest w innych partiach?
-
Myślę, że w innych partiach nie ma absolutnej czystości w tej sprawie, i problem neutralności światopoglądowej państwa będą one traktowały zależnie
od tego, czy to będzie im politycznie wygodne. Członkowie niektórych partii
nie wiedzą właściwie, o co chodzi, na przykład w PSL, i w ich decyzji
odgrywa rolę tylko aspekt polityczny. Może około 20% ludzi jest tam świadomych
wagi problemu. Myślę, że SLD jest w znacznym stopniu za neutralnością światopoglądową,
ale u nich także może zwyciężyć jakiś pragmatyzm.
-
Zofia Kuratowska, która jest przewodniczącą
Frakcji Społeczno-Liberalnej, powiedziała, że „nikomu nie powinien
przeszkadzać krzyż w Senacie". Czy pragmatyzm zwycięża także we frakcji?
-
Mnie ten krzyż przeszkadza. Ważniejsze jest jednak wprowadzenie do konstytucji
zapisu, że w instytucjach i urzędach publicznych nie powinno być krzyży, niż
rozpoczynanie wojny w tej sprawie przed uchwaleniem konstytucji. Sądzę, że właśnie
to miała na myśli Zofia Kuratowska. Neutralność światopoglądowa państwa
jest jednym z podstawowych punktów w naszym programie, który został spisany w momencie łączenia się w Unię Demokratyczną. Większość z nas była raczej
przeciwna temu połączeniu i likwidacji ROAD. Byłem jego założycielem, i ROAD w Warszawie był właśnie raczej neutralny światopoglądowo, ale np. w Krakowie nie, więc podział Unia — ROAD nie jest całkiem czysty. ROAD był
rodzajem nieideologicznej opozycji skierowanej przeciwko wojnie na górze i siekierce Wałęsy i miał odcień zależny od tego, jaka ta opozycja w danym
miejscu była. Frakcja jest zdecydowanie za neutralnością światopoglądową
państwa i nie przehandluje tego za żaden doraźny zysk polityczny. Jesteśmy
15-procentowym marginesem Unii, ale około jednej trzeciej ma poglądy zbliżone
do naszych, na przykład Barbara Labuda, która nie należy do naszej frakcji.
Członkowie frakcji są zwykle nieco bardziej aktywni od pozostałych unitów,
co trochę wzmacnia oddziaływanie naszej grupy.
-
Czy wśród czołowych polityków Unii są
nasi sprzymierzeńcy? Chyba nie należy do nich Jan Maria Rokita...
-
Rokita wymyślił, że sojusz z Kościołem da mu w przyszłości władzę, i to
chyba jest jego główna motywacja. Wysoko cenię Rokitę: jest pracowity, świetnie
mówi, pokona w demagogicznych polemikach większość oponentów — trzeba
bardzo uważać dyskutując z nim. Rokita ma pewną wizję kraju, moim zdaniem
niesłuszną, bo elektoratu konserwatywnego nie ma w Polsce. Jest elektorat
endecki, ale o nim na razie Rokita nie myśli. Jeśli jednak będzie chciał
zrobić partię masową, to nie ma innego wyjścia — to musi być albo
neo-endecja, albo margines konserwatywnych chadeków, kilkuprocentowy, bez możliwości
rządzenia. Do tej grupy trzeba też zaliczyć Suchocką i Syryjczyka. Dość
bliski tej opcji jest Tadeusz Mazowiecki. Jest on bardzo silnie duchowo związany z Kościołem, ale trochę innym, niż nam się objawił w okresie władzy ZChN,
tolerancyjnym i otwartym. Wyraźnie jest to raczej człowiek chrześcijaństwa
niż neutralności światopoglądowej państwa. Kuroń moim zdaniem jest po
naszej stronie, a reszta bardzo starannie ukrywa swoje poglądy w tej sprawie.
Jestem głęboko przekonany, że sympatyzują z nami — choć nie chcą się do
tego publicznie przyznawać — Geremek, Lityński, a może nawet Wujec. Ludzie
ci tworzą środek Unii i są bardziej zajęci tym, żeby przetrwała ona jako
całość. Ich próba zaangażowania się po jednej stronie wzmacniałaby wyraźny
podział partii na dwa skrzydła, a więc stymulowała jej rozpad.
-
W jakim kierunku zmierza Unia?
-
Unia nie czuje się dobrze, podobnie jak inne partie w Polsce. Np. w Holandii
czy Niemczech do partii należy około 8-10% ich wyborców, co by oznaczało, że
Unia powinna mieć około 150 tysięcy ludzi — ma zaś z 15 tysięcy i to z trudem. Polskie partie nie są zakorzenione w społeczeństwie tak, jak to jest
na Zachodzie, a więc nie jest u nas dobrze z całym systemem partyjnym. A oprócz
tego jest oczywiście pytanie, czy Unia się nie rozpadnie. Przez długi czas
uważałem, że Unia powinna się jasno określić światopoglądowo; później
doszedłem do wniosku, że na scenie politycznej — szczególnie po klęsce
innych partii — jedność Unii może być pewną wartością. Obecnie wydaje
mi się, że Unia powinna być unią dwóch partii: konserwatywno-chrześcijańskiej i socjal-liberalnej. To pozwoliłoby im jasno mówić: o gospodarce prawie wspólnie, o problemach światopoglądowych — różnie. Moglibyśmy więcej zdziałać
jako unia dwóch partii niż jako jedna partia, mówiąca niewyraźnym głosem w wielu sprawach. Obecnie łączymy się z liberałami, ale był taki dowcip we
„Wprost", że po to się łączymy, aby się ponownie podzielić na części.
-
Jak głosowałby obecnie Sejm i Unia w Sejmie w istotnych dla nas sprawach, czyli legalizacji usuwania ciąży ze
wskazań społecznych?...
-
Ta poprawka jest wniesiona i wejdzie pod obrady w marcu. Wniosek podpisało na
wyścigi 202 posłów, przy czym nie wszyscy byli obecni; a potrzeba tylko piętnastu.
Ma więc ona znaczne szanse, choć głosowanie będzie w stosunku 6:4. Za — będą:
SLD, UP, jedna trzecia, a może nawet połowa posłów Unii, może pojedynczy
posłowie PSL, co daje jakieś 270 — 280 głosów.
-
...i usunięcia „wartości chrześcijańskich" z ustawy o radiu i telewizji?
-
To chyba łatwo by przeszło. Unia była prawie cała przeciwko temu, a teraz
nie ma powodu, aby głosować inaczej. To samo byłoby w SLD, UP, części PSL i może części BBWR.
-
Czy posłowie Unii złożą wniosek o ich
usunięcie?
-
To byłby krok niekoniecznie korzystny taktycznie. Rzeczywiście możemy o to
wystąpić, jest to łatwe. Poprawka aborcyjna jest jednak ważniejsza, bo
ustawa antyaborcyjna powoduje straszne spustoszenia, dzieciobójstwa, turystykę
aborcyjną itd. Przepis o „wartościach chrześcijańskich" jest natomiast
całkowicie martwy na skutek zmian politycznych, które zaszły, i zostanie
usunięty w trakcie prac nad nową konstytucją.
-
Grupa posłów zwróciła się ostatnio do
marszałka Sejmu, aby poprosił rzecznika praw obywatelskich o opinię w sprawie
zgodności konkordatu z konstytucją i umowami międzynarodowymi. Z posłów UD
pod wnioskiem podpisała się tylko Barbara Labuda. Dlaczego pan się nie
podpisał?
-
Jeżeli konkordat zostanie wniesiony pod obrady Sejmu, to my sami tego zażądamy, i nie potrzebujemy pośrednictwa Oleksego, który będzie swoje działanie uzależniał
od gry politycznej. Posłowie mogą się przecież sami zwracać do rzecznika i jeżeli SLD ma teraz kłopoty, bo się wstydzi odrzucić konkordat, to niech
tego nie robi naszymi rękami.
-
Jakie będą dalsze losy konkordatu?
-
Konkordat być może będzie wniesiony i wejdzie pod obrady w marcu. Jak nam tłumaczył
profesor Geremek, są trzy możliwości wniesienia konkordatu pod obrady Sejmu:
albo rząd wniesie o ratyfikację konkordatu w całości, albo rząd wystąpi z wnioskiem o podjęcie uchwały w sprawie zatwierdzenia konkordatu, albo rząd
wniesie o podjęcie uchwały w sprawie konkordatu i protokołów dodatkowych. Każdy z tych przypadków oznacza inne głosowanie. W pierwszym, najbardziej skrajnym
przypadku, stosunek głosów w Sejmie jest mniej więcej pół na pół. Tylko pół
na pół dlatego, że — jak sądzę — część SLD będzie z powodów
taktycznych nieobecna. Przeciwko konkordatowi będzie prawdopodobnie UP, najwyżej
jedna trzecia posłów Unii, najwyżej pojedynczy posłowie z PSL, i jeśli
absencja w SLD będzie znaczna, to mamy razem 220-230 głosów. Konkordat z protokołami dodatkowymi, które by wyjaśniały wątpliwości, może przejść
wyraźnie, przy czym zależy to od tychże protokołów dodatkowych. Tak więc
wynik głosowania nad konkordatem nie jest oczywisty, ale nie jest też
oczywiste, że prezydium Sejmu wprowadzi konkordat pod obrady, bo rząd może go
skierować, a prezydium Sejmu może opóźniać wprowadzenie go pod obrady. Mnie
osobiści w konkordacie nie odpowiada to, że on w ogóle jest. Uważam, że
najpierw konstytucja powinna zdecydować, jakie są moje prawa, np. czy religia w ogóle może być w szkołach i czy katecheci w ogóle mogą być opłacani z moich podatków. Pomysł konkordatu, który by cokolwiek w tej sprawie przesądzał
przed konstytucją, jest dla mnie wręcz obraźliwy. Jeżeli zostanie
konstytucyjnie uchwalone, że tylko katolik to prawdziwy Polak, że należy płacić
na utrzymanie katechetów i religia ma być w szkołach, to trudno, jest to
decyzja konstytucyjna — mogę wyjechać z kraju, albo zostać i kontestować.
Natomiast załatwianie tego na poziomie umowy międzynarodowej przez niewielką
zresztą grupę osób, i wypowiedzi, że to jest wzór dla konstytucji, uważam
za szczególnie niebezpieczne i niepokojące. Po raz pierwszy od 50 lat możemy
napisać konstytucję bez wtrącania się obcych mocarstw i jest niefortunne,
abyśmy zajmowali się najpierw konkordatem, który narzuca pewne rozwiązania
konstytucyjne.
-
Co może w obecnej sytuacji zdziałać
„Neutrum"?
-
Moim zdaniem siły walczące o neutralność światopoglądową państwa powinny
przede wszystkim złagodzić ton. Byliśmy w tragicznie oblężonej twierdzy
jeszcze przed wyborami i dominacja ZChN w radiu, telewizji, parlamencie, MEN i kulturze była straszna. Kościół do tego się przyczynił, dopuszczając do głosu
najbardziej prozetchaenowskich księży i pozwalając im się bezkarnie
wypowiadać. Wynik wyborów odwrócił tę sytuację i dalsza krytyka Kościoła,
szczególnie tym samym językiem, jest odbierana źle. Martwi mnie, że część
działaczy nie orientuje się w politycznej cienkości tej sprawy. Po pierwsze — nie szkodzić, to znaczy nie używać agresywnego tonu, bo na to nie pora.
Racja jest po stronie zwolenników państwa neutralnego światopoglądowo, to
nie ulega dla mnie kwestii. Walczymy jednak z przeciwnikiem, który właśnie
zmienił metody działania na lepsze, i próbuje przekonać do swoich racji, a nie zakrzyczeć i wymyślać od „ujadających kundelków", co było wyraźnym
błędem poprzedniego okresu. Musimy stosować te same metody lub używać nawet
łagodniejszego tonu. Dzisiaj jest to trudne, bo przeciwnicy osiągnęli już
bardzo dużo i chcieliby się okopać na swych pozycjach. Teraz trzeba używać
języka rzeczowego. Prawniczego. „Neutrum" powinno analizować poszczególne
punkty konkordatu, wskazywać problemy z ich interpretacją i sugerować wyjaśnienie
tych spraw w protokole dodatkowym, żeby ewentualny konkordat w ogóle mógł być
do przyjęcia. Oczywiście, ja się w ogóle nie zgadzam z pomysłem konkordatu,
ale jeśli już on w ogóle ma być, to niech przynajmniej nie będzie
niebezpieczny dla otoczenia.
1 2 3 4 Dalej..
« Biuletyny (Publikacja: 01-09-2002 Ostatnia zmiana: 08-04-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2388 |
|