Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.010.723 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 14 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Jeśli chcesz zaczynać rewolucję, to lepiej zacznij ją w swoim własnym domu i sposobie myślenia."
« Kościół i Katolicyzm  
O nauce religii z autopsji
Autor tekstu:

Naukę religii znam z autopsji gdyż uczęszczałem na te zajęcia osiem lat — od wprowadzenia tego przedmiotu kiedy byłem w piątej klasie podstawówki aż do klasy maturalnej, kiedy to ukończyłem kurs przedmałżeński (polegający na puszczeniu kilku kaset wideo o metodzie Billingsów i omówieniu rozciągliwości śluzu z pochwy).

Albo miałem pecha albo doświadczyłem platońskiej degeneracji… księży, którzy mnie uczyli, bo każdy kolejny był mniej uprzejmy a bardziej pazerny. Zaledwie pierwszego zapamiętałem pozytywnie. Może dlatego, że jako jedyny miał przygotowanie pedagogiczne. Pozostali nadawali się na nauczycieli jak ja na cesarza Chin. Już pod koniec szkoły podstawowej (siódma i ósma klasa) „uczył" mnie religii — cudzysłów konieczny — ksiądz, który był obleśnym dewiantem seksualnym. Mówił nam, że seks jest grzechem, bo oznacza, że człowiek nie panuje nad swoimi popędami, że prezerwatywy przepuszczają wirusa HIV, co ukrywa spisek międzynarodowy ponieważ wirus jest tak mały, że przemieszcza się przez „mikroskopijne tunele" w prezerwatywie jak co najmniej samochód przez tunel a także, że kobieta po skrobance zachoruje na raka. Jego audytorium to były trzynasto-, czternastolatki! Tymczasem kościołowi przeszkadzają neutralne światopoglądowo i dostosowane do wieku uczniów podręczniki do edukacji seksualnej, które rzekomo „brutalnie wdzierają się w intymność wywołując urazy psychiczne".

W szkole średniej — jednym z najlepszych liceów w Polsce, by the way — już rozumiejąc, że lekcje religii to farsa a sam kościół nie ma mi nic do zaoferowania chciałem się wypisać. Właśnie — „wypisać". Formalnie — nawet w rozporządzeniu Samsonowicza — rodzice uczniów chcących udzielania pociechom lekcji religii występują o to do dyrektora. W III RP przyjęło się na odwrót — to rodzic, który tego nie chce musi napisać podanie do dyrektora o „wypisanie" dziecka z tego na co nigdy go nie zapisywał! Gdybym o tym wiedział to po prostu bym nie chodził na religię. Ale nie wiedziałem więc uważałem to za mój obowiązek a wychowująca mnie matka powiedziała, że mnie nie „wypisze". W klasie tylko jeden chłopak — syn adwokatów — nie chodził i — było nie było — adwokaci musieli załatwić „wypisanie" (sic!). Nagrodą za jego odwagę było to, że odrabiał lekcje i słuchał walkmana w auli a my — w tym i ja — w klasie, podczas religii.

Wówczas kościół wywalczył już pensje dla swoich ludzi jako nauczycieli lecz mimo to zaobserwowałem ciekawe zjawisko (szalenie ciekawe na ile rozpowszechnione) — „mój" ksiądz notorycznie opuszczał lekcje (po prostu nie przychodził do szkoły). Nie były to pojedyncze przypadki, ale cała seria. Okazało się potem, że ksiądz „obskakiwał" wówczas dużo bardziej dochodowe pogrzeby. Gdyby ksiądz podlegał dyrektorowi ten na takie dictum miałby obowiązek zwolnić go natychmiast za lekceważenie obowiązków. Ale ksiądz nie odpowiada przed dyrektorem… Tak więc mój przedsiębiorczy ksiądz dostawał pensję za uczenie religii a oprócz tego do jego kieszeni trafiała kasa z pogrzebów dla których „olewał" liceum i spragnionych „formowania" małolatów. Wiedzieli o tej „przedsiębiorczości" wszyscy uczniowie i nauczyciele.

Co się zaś tyczy samego przebiegu lekcji religii to jest to esencja Mrożka: po „odpękaniu" modlitwy, jedynej chwili spokoju i powagi, sala zamienia się w świetlicę — większość czyta gazety, je drugie śniadanie, odrabia tudzież przepisuje lekcje, słucha walkmana czy po prostu gra w statki. Nieformalna umowa z księdzem głosi tylko żeby nie wchodzić sobie w drogę — klasa ma nie hałasować i nie utrudniać życia księdzu, który mówi coś do dwóch pierwszych ławek a w zamian za to ksiądz przymyka oko na „świetlicę". „Ignorujemy się i dzięki temu to czterdzieści pięć minut jakoś nam zleci" — tak to wyglądało w moim liceum, ale wiem, że to tendencja ogólnokrajowa, przynajmniej w wielkich miastach. Wykazujących minimum zainteresowania tematem jest zwykle cztery-pięć osób a i to bodaj z uprzejmości.

Nie znaczy to, że tak jest na każdej lekcji. Nie — tylko kiedy linie demarkacyjne są zachowane i ksiądz opowiada coś o grzechu czy innym Herodzie. Czasem jednak — biskup każe ksiądz musi — ten ostatni narusza linię demarkacyjną i zaczyna mówić o „teologii genitalnej" — o „czystości", seksie przedmałżeńskim, kapturkach dopochwowych, wrastaniu spirali w macicę etc. Wówczas tolerancja i wyrozumiałość dla służby się kończą i ksiądz może mieć ciężkie życie. Sam pewnego razu, gdy ksiądz opowiadał o „czystości" puszczałem to mimo uszu, ale gdy zaprzągł do tego Jezusa i Nowy Testament nie wytrzymałem i wypaliłem: „Proszę księdza, a czy Jezus miał zmazy nocne?". Klasa ryknęła śmiechem, ksiądz się zmieszał i w ten sposób „linia demarkacyjna" została przywrócona. Ale to nic w porównaniu z tym co powiedział mój kolega gdy ksiądz zaczął „reklamować" dziewictwo na przykładzie „zawsze dziewicy" Maryi: „Naprawdę? Maryja była dziewicą? A może miała rozwolnienie?". Następnie rozpoczęła się dyskusja o tym jaki był język oryginału i czy zamiast „zawsze dziewica" nie powinno być „zawsze mająca rozwolnienie". Ksiądz czekał na dzwonek jak żydzi na Mesjasza. Prawdą jest, że aby uchronić się przed indoktrynacją i zaszczepianiem obsesji i fobii antyseksualnych uczniowie stosują broń ludzi indoktrynowanych i zniewolonych przez reżim totalitarny — szyderstwo i kpinę, które stalinizm nazywał „propagandą szeptaną" i wsadzał do więzienia na trzy lata, co oczywiście zaowocowało dowcipem o sędziach śmiejących się do rozpuku z dowcipów politycznych za które właśnie skazali na trzy lata. Oto garść znanych mi przykładów tego zjawiska poza już wspomnianymi:

- Proszę księdza, czy papież prowadzi książkę skarg i wniosków?

— Proszę księdza, a czy Jezus ssał obie piersi Matki Boskiej tak samo czy którąś bardziej?

Tutaj rozpatrywany był następujący problem: czy — zakładając, że Jezus ugryzł Matkę Boską w sutek — jej cierpienie mogło uratować świat przed upadkiem meteorytu?

Po ukazaniu się książki papieża „Przekroczyć próg nadziei", która stała się okazją do indoktrynacji antyaborcyjnej w myśl schematu „aborcja to zabijanie dzieci" aby oswoić surrealistyczną rzeczywistość wymyśliliśmy, że naszemu Największemu Rodakowi mama pokazywała braciszków i siostrzyczki wielkości ziarnka grochu z urwanymi nóżkami. W takiej atmosferze chodzili na religię ci nieliczni, którzy faktycznie tego chcieli. Oto uboczne skutki „formacji religijnej przy zachowaniu pluralizmu". Nawet fanatyczny radziecki Związek Bezbożników nie przyczynił się bardziej do upadku religijności niż kościół wprowadzeniem religii do szkół. Przyznał to w rozmowie ze mną nawet głęboko wierzący i regularnie praktykujący mój rówieśnik, który za winnych tego „krzyżowania Chrystusa" uznaje biskupów, godzących się na ten stan rzeczy byle mieć zapewnione wywalczone w bojach kolejne źródło dochodów.

Oprócz tego ksiądz razu pewnego „puścił" film o sektach na którym kościelni specjaliści od tego zagrożenia przestrzegali młodzież przed „bombardowaniem miłością" i „jedzeniem posiłków w których nie wiadomo co jest" — zagrożenie wzrasta zwłaszcza w czasie wakacji i na pielgrzymkach. Sfilmowani z ukrytej kamery sekciarzy robili rzeczywiście straszne rzeczy: tańczyli, krzyczeli, płakali, słowem — wykazywali wszystkie oznaki ekstazy religijnej. Tak oto za publiczne pieniądze — które ksiądz dostał za tę „lekcję" — Rzeczpospolita Polska uchroniła mnie przed zwróceniem się ku jakiejś mniejszości religijnej. Dzięki temu bombarduję się miłością wyłącznie z moją dziewczyną. Jedyne, co mi zostało z nauki religii to poczucie, że żyję jak zwierzę, bo nie potrafię wyrzec się kopulacji oraz jestem niewolnikiem swojego popędu. Jest szansa, że przyprawi mnie to o nerwicę i frustrację. Dobre i to.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Szkoła jako wylęgarnia ateistów
Odchodzą w milczeniu

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (19)..   


« Kościół i Katolicyzm   (Publikacja: 17-04-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Maciej Psyk
Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society.

 Liczba tekstów na portalu: 91  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 2  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2403 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365