|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kościół i Katolicyzm Odchodzą w milczeniu [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Tomasz Węcławski oznajmił na forum współprowadzonej przezeń Pracowni
Pytań Granicznych, że wystąpił z Kościoła.
Wcześniej, 15 grudnia 2006, opuścił redakcję miesięcznika „Znak"
za warunki jakie stawiała przed wydaniem książki Tadeusza
Isakowicza-Zalewskiego dotyczącej lustracji w Kościele. Następnie, 9 marca 2007, poinformował Katolicką Agencję Informacyjną, iż opuszcza
kapłaństwo, pozostając wszak w Kościele. Posłuchaj komentarzy z Radia Merkury (polecam w szczególności Dariusza Jaworskiego z GW). 21 grudnia 2007, tuż przed
Wigilią, w obecności proboszcza parafii zamieszkania i dwóch świadków,
Tomasz Węcławski dokonał aktu apostazji i wystąpił z samego Kościoła.
Kuria Metropolitalna w Poznaniu potwierdziła, iż od 21 grudnia T. Węcławski
jest ekskomunikowany. Wcześniej snuto domysły, że to może „przez kobietę" (jakby to
miało dewaluować ten akt, jakby miało odbierać prawo do dalszej krytyki...).
Dokonanie aktu apostazji i głębokie wyjaśnienia teologiczne rozbieżności z Kościołem wskazują, że chodziło o coś zupełnie innego, mianowicie, że
jeden z najwybitniejszych teologów polskich opuścił Kościół, gdyż przestał
wierzyć w fundamentalne tezy Magisterium.
Pod każdym względem jest to odejście zupełnie wyjątkowe. Obirkowi
wyrzucano, że odszedł przez kobietę (choć przecież jego droga i publiczne
wypowiedzi na przestrzeni lat logicznie prowadziły do takiego finału),
Bartosiowi wyrzucano, że młody i nie zdążył zahartować swojej wiary i posługi.
Pierwszym duchownym z najwyższej półki, który wystąpił był Obirek -
profesor i były rektor Kolegium Księży Jezuitów w Krakowie. Prof. Węcławski
(lat 55) to klasa teologiczna sięgająca Watykanu. Był rektorem poznańskiego
seminarium duchownego oraz członkiem elitarnej Międzynarodowej Komisji
Teologicznej (ciało eksperckie przy Kongregacji Nauki Wiary), jako jedyny
polski teolog w latach 1997-2002.
Jako jedyny nie tylko opuścił Kościół hierarchiczny tj. duchowieństwo,
ale i z czasem Kościół jako taki: dokonał aktu apostazji, czyli wyrzeczenia
się wiary katolickiej. Węcławski uznaje wartość Jezusa jako reformatora
religijnego i społecznego. Stworzenie na kanwie postaci Jezusa opowieści o mesjaszu zbawiającym śmiercią krzyżową ludzkość zaprowadziło chrześcijaństwo
na manowce, gdyż w dużej mierze zaprzepaszczono tym "radykalne impulsy
Jezusa". Możemy jednak odnieść się do wyjątkowości postaci Jezusa — biorąc pełną odpowiedzialność za swoje życie. Nie szukając zatem zewnętrznych
odkupicieli, zbawicieli, nieomylnych, guru itd. Teolog Węcławski mówi, że
Jezus nie był bogiem, lecz wyjątkowym człowiekiem, którego orędzie miało głęboką
egzystencjalną wartość.
Tomasz Węcławski jako kapłan był krytyczny wobec Kościoła. Zasłynął z głośnych protestów przeciwko tolerowaniu poczynań Juliusza Paetza, kiedy
nawet część świeckiego środowiska akademickiego stawała w obronie Paetza.
Węcławski był za to sekowany. Inaczej jednak niż Obirek czy Bartoś, to nie
porządki panujące w Kościele jako instytucji zdecydowały o odejściu, lecz
niemożność dalszego utożsamiania się z wierzeniami katolickimi czy wręcz
chrześcijańskimi. To z pewnością w Polsce nowa jakość. Miejmy nadzieję,
że wreszcie będziemy mogli zaznać głębokiej krytyki teologicznej Kościoła
ze strony jego teologa. O tym, że Kościół krępuje wolną dyskusję a Polacy
podchodzą do osoby Jana Pawła II jak do złotego cielca już wiemy (Obirek), o tym, że Kościołowi brakuje demokratyzacji wewnętrznej i nieco mniej obsesji
na punkcie seksu (Bartoś) — także. Ale że podstawowe koncepcje wierzeniowe
chrześcijaństwa to twory nader nieudane — na to jeszcze polscy teologowie zbyt
głośno uwagi nie zwracali.
W tej garstce świadomych katolików, którzy stanowią „nurt
liberalny" polskiego Kościoła, Węcławski autorytet ma wielki (por.
artykuł „Gigant" w Tygodniku Powszechnym). Wojciech Bartkowiak, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej" w Poznaniu, pisał o nim: "Księdzem jest mądrym, co potwierdzą parafianie z Wildy; teologiem wielkim, co potwierdzą najwybitniejsi teologowie świata; a nauczycielem bezinteresownie oddanym, o czym zaświadczą jego seminarzyści".
Ks. Tischner pisał o nim, iż "nie czuje trwogi przed myśleniem".
Ci „liberałowie" muszą być teraz nieco zakłopotani. Bo jakże
odnieść się do odważnie myślącego teologa, którego ta odwaga
zaprowadziła już nie tylko do porzucenia stanu kapłańskiego, ale do samej
apostazji? I znów misjonarze „dziecięctwa duchowego", orędownicy
podporządkowania własnego poglądu orzeczeniom Nieomylnego, kaznodzieje
niemyślenia — triumfują w polskim Kościele. Już Obirkowi wytykali współbracia,
że "wykształcenie i aspiracje naukowe zamknęły ci serce",
czyli że od nauki w głowie mu się przewróciło. U Węcławskiego ten
„problem" staje jeszcze dobitniej. Teologiczny żargon uzasadnienia
apostazji buduje mur między rozumieniem wiary przez pana od „pytań
granicznych" a przeciętnym wiernym
Prof. Węcławski jest także kierownikiem Pracowni
Pytań Granicznych funkcjonującej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pytania graniczne to kwestie, które wyłaniają się na styku różnych
dziedzin nauki, które wymagają często podejścia interdyscyplinarnego.
Pracownia jest miejscem spotkania i dyskusji ludzi różnych światopoglądów.
Pytania graniczne są rozsadnikiem dogmatyzmu.
Na marginesie dodać można ciekawy zarzut, jaki w Radiu Merkury przytoczył
redaktor prowadzący wobec Tomasza Węcławskiego, jakoby udzielał się on w "masońsko-racjonalistycznych
zjazdach". Chodzi zapewne o mający kilka miesięcy wcześniej miejsce
zjazd racjonalistów i wolnomyślicieli w Radzikowie organizowany przez PSR.
Tyle że na tym zjeździe prof. Węcławskiego niestety nie było. Była
natomiast i wystąpiła jego bliska współpracownica i współtwórczyni
Pracowni Pytań Granicznych — Beata Pokorska.
Wszystkie te głośne odejścia są oczywiście kolejnymi ciosami, może
dobijającymi wątły nurt katolicyzmu otwartego i liberalnego. Rydzyk nie ma żadnej
liczącej się przeciwwagi. Tygodnik Powszechny coraz słabszy. Niezwłocznie po
opublikowaniu informacji o apostazji Węcławskiego przedstawiciel arcybiskupa zrugał
Bonieckiego, że „Tygodnik" odniósł się do poglądów i poczynań
niepokornego teologa nie dość krytycznie, co tym samym stawia "pod
znakiem zapytania sposób wypełniania misji przez katolicki tygodnik społeczno-kulturalny".
Nad najdzikszymi ekscesami Rydzyka biskupi debatują miesiącami i nie mogą
wyartykułować krytyki, w obawie przed tym, aby inkryminowanego sługę bożego
nie urazić. A tu proszę, „liberałom" oberwało się błyskawicznie!
Cherlawy nurt polskiego katolicyzmu liberalnego nie jest równoważony jego
jakością. Wręcz przeciwnie! Czasami wolnomyśliciele i działacze laiccy radzą
nam, aby wspierać ów liberalny nurt katolicyzmu i z nim „prowadzić
dialog". Tak dla zasady. Bo dialog dziś prowadzić wypada (najchętniej w „dyskursie postmoderny"). Ze wszystkimi. W przejmującym wyrazie
tolerancji, otwartości i wszechświatowego braterstwa ludzi. Ale z kim my mamy
ten dialog prowadzić? Szukałem dziś w portalach katolickich jakichś
ciekawych i zrównoważonych komentarzy dotyczących apostazji Węcławskiego.
Na próżno. Albo milczą albo wymachują mieczem. Tak dla przykładu w portalu Kosciol.pl
Jacek Lehr apelując o katolicyzm intelektualny i ciskając gromy na katolicyzm
ludowy pisze zarazem o apostatach jako o ludziach specjalnej troski: "Apostaci — powiada — to osoby bezradne wobec miłości. Ich postępowanie
jest niewytłumaczalne, bo nie ma żadnej racji, która mogłaby podważać
absolut miłości, a więc i ofiarności, i wierności, i zaufania, i posłuszeństwa", w końcu wzywa do tego, by "obnażyć pustkę takich wyborów, jak ten Węcławskiego".
Autor prawdopodobnie mocno wierzy w to, iż jest liberalnym i postępowym chrześcijaninem.
W portalach katolickich wieje więc fundamentalizmem.
Słyszę też, iż czołowym przedstawicielem liberalnego duchowieństwa
polskiego jest arcybiskup Józef Życiński. Wikipedia podaje o nim następujące
„encyklopedyczne fakty": "Uważany za jednego z najwybitniejszych współczesnych intelektualistów Kościoła w Polsce, osobę
niezwykle otwartą na odmienności, dialog i działania niekonwencjonalne i nietypowe — tak dla tradycyjnego modelu Kościoła jak i dla wysokiego hierarchy
tego Kościoła". Tenże "otwarty na odmienności"
liberał nie odmówił sobie zaatakowania idei ślubów humanistycznych w
jednym z kazań dla młodzieży. Śluby humanistyczne nic nie mają z Kościołem
wspólnego. Nie są ani religijne inaczej ani antyreligijne. To po prostu nasza
sprawa i nasze prawo do tego, by nie wierząc w kościelne dogmaty obywać się
przy ślubach bez nich. Ale niestety, ksiądz liberał głosi, że szamoczemy się
w "zwyczajnej iluzji", bo przecież — co wie każdy postępowy
katolik — "człowiekowi potrzeba Bożej łaski i światła" -
kropka. Jeśli polscy wolnomyśliciele skazani są na „dialog" z „liberalnymi katolikami" plotącymi androny o naszej "pustce",
"bezradności wobec miłości", pochylającymi się nad nami z politowaniem jako nad osobami nieobdarzonymi "łaską wiary",
nie dopuszczającymi myśli, iż człowiek może się obyć bez "Bożej
łaski" — to ja się poprzyglądam temu z bezpiecznej odległości.
Nawet Adam Boniecki mówi o apostazji jako o dramacie ludzkim. Przecież to
wszystko to swoista „mowa nienawiści". Czasami subtelna, ale jej głęboko
krzywdzący wymiar jest odczuwalny przez niewierzących.
Bez większego więc błędu można powiedzieć, że nie ma liberalnego
katolicyzmu w Polsce. To albo jednostki, które sukcesywnie odpadają od Kościoła
albo liberałowie typu Życińskiego. Arcybiskup jest oczywiście cool,
bo zgodził się na występ na ostatnim Przystanku Woodstock, na specjalne
zaproszenie Jurka Owsiaka, dbającego religijny image imprezy, odkąd
Rydzyk pracuje nad uczynieniem go deprawatorem młodzieży i antychrześcijańskim
pomiotem. Odtąd Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy energicznie ściąga
na Woodstock wszelkie możliwe grupy i grupki religijne, lamów, krysznaitów,
popów, guru, pastorów, rabinów itd. Wreszcie uderzono do samego arcybiskupa.
Na kolejny Woodstock być może Fundacja zaprosi papieża, który być może -
rozgoryczony postawą środowiska akademickiego z La Sapienza — przyjmie to na
otarcie łez. Być może ta religijna pstrokacizna zakryć ma to, że głównym
sakramentem religijnym uprawianym w czasie imprezy jest sakrament rastafariański?
Bo przecież nie chodzi tutaj o otwartość światopoglądową: 17.7.2007
Fundacja WOŚP odmówiła Polskiemu Stowarzyszeniu Racjonalistów prowadzenia
analogicznej działalności na ostatnim Przystanku. Ateistów nie wpuszczono.
Ateizm to prawdziwa zgnilizna moralna, śmiertelna choroba przenoszona drogą
oralno-intelektualną. Po co dawać fundamentalistom broń do ręki, prawda
panie Jurku?
1 2 Dalej..
« Kościół i Katolicyzm (Publikacja: 24-01-2008 Ostatnia zmiana: 22-02-2008)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5701 |
|