|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
Księga Genesis wg DeuteroDaenikena [1] Autor tekstu: Piotr Drobner
Wśród poznańskich archiwistów i badaczy znany
jest od wielu lat wielce interesujący dokument, który nie doczekał się
jeszcze wyczerpujących opracowań naukowych ani też publikacji
popularyzatorskich. Treść dokumentu jest przez wielu utożsamiana z treścią
„Księgi Genesis wg Daenikena", której jedyny rękopis skradziono w 1967, i którego autor nigdy nie
odtworzył.
Zdania nielicznych specjalistów są podzielone:
1. jest to
polski maszynopis przekładu oryginalnej "Księgi
Genesis wg Daenikena" (Gilbert, Robins, Fiedorow; autorów polskich brak).
Wskazywać mają na to : analiza chemiczna i spektralna tuszu taśmy maszynowej;
wyniki badań struktury i składników papieru, analiza kroju i zużycia
czcionek — wyjątkowo niska jakość tych trzech elementów odpowiada dość dokładnie
polskim możliwościom produkcyjnym z czasów późnego Gomułki. Dodatkowym
argumentem jest widoczna pospieszność przekładu i jego kiepska jakość:
chropawy styl, czytelne kalki z języka szwajcarskiego, brak lub słaba znajomość
idiomów szwajcarskich tudzież szwajcarskich regionalizmów, właściwych
autorowi itp.
Według
zwolenników tej tezy, sam Daeniken miałby nie odtwarzać już „Księgi",
gdyż wkrótce zradykalizował poglądy, przyjmując dogmat pozaziemskości
istot stwórczych i księga tej treści nie odzwierciedlałaby jego końcowych
poglądów. (Indagowany twierdził, że polski tekst jest fałszerstwem, nie mającym
nic wspólnego z jego nazwiskiem, że
nigdy nie napisał takiej „Księgi". W 1967 poinformował o kradzieży
rękopisu, ale innego dzieła, które zresztą odtworzył i wydał. Wzmianki z prasy szwajcarskiej z 1967 roku podają jednak „Księgę Genesis wg
Daenikena" jako tytuł skradzionego rękopisu).
Polski
dokument byłby zatem cennym, unikatowym zapisem wczesnego stadium daenikenizmu,
nie udokumentowanego nigdzie indziej, powszechnie uznawanego za niebyłe!
2. jest to zapis
dostosowanej do lokalnych, polskich poglądów, przetworzonej wykładni idej
„Księgi Genesis wg Daenikena". Miałby powstać w latach 1970-72 w gronie zwolenników antyteistycznych koncepcji Daenikena. Nie byłaby to
ortodoksyjna grupa — wielce znacząca ma być ambiwalencja tekstu w kwestii
daenikenowskiego dogmatu kosmicznego — tekst opowiada się, co prawda, za
materializmem, ale wyraźnie powstrzymuje się przed tezą o pozaziemskim
pochodzeniu przyczyn. Holpat, Krasnow, Stiepanowicz tytułują ten dokument jako
„Księga Genesis wg DeuteroDaenikena". Ich zdaniem przemawiają za tym
wyniki poprzednio wspomnianych analiz fizykochemicznych (jeśli chodzi o datowanie) połączone ponadto z badaniami lingwistycznymi, które wykazują
pewną niekoherentność stylu z innymi pismami Daenikena. Na wtórność i większą
liczbę autorów wskazują : niejednolitość stylu (słownictwo, frazeologia),
nierówności tempa i głębi merytorycznej tekstu (zwłaszcza miałkość niektórych
partii) i wyraźnie odczuwalne luki w wywodzie logicznym; także wspominane wyżej
odstępstwo od ortodoksyjnego
daenikenizmu (autorów polskich brak);
3. jest to
zaledwie apokryf, całkiem zręczny i tylko miejscami nieudolny, powstały w latach 1975-78, umotywowany popularnością filmu „Wspomnienia z przyszłości" w tym okresie w Polsce. Edelson, Paeto i Wilczyk wykazali, że autor (autorzy?)
tekstu, nie znając ściśle tez Daenikena, dorozumiewali się ich. Brak
kontaktu z ośrodkami głównego nurtu zaowocował niedokładnym rozumieniem
daenikenizmu i jego oczywistą, w tej sytuacji, deformacją, niekoniecznie
zamierzoną; (w tym przypadku racje Daenikena byłyby słuszne);
4. są to luźno
zasłyszane agrapha i przypadkowo zebrane w latach 1977-78 w jeden, dokumentalny
zbiór, wyselekcjonowane opinie i wybrane komentarze z wielu odbywających się w wówczas Polsce spotkań, zjazdów, mityngów, zlotów różnych kierunków i orientacji, związanych z niepokojami społecznymi i może także politycznymi,
jakie w Polsce miały miejsce. Dowodami mają być: niezborność tekstu,
nadmierny; sztuczny intelektualizm pojedynczych fragmentów tekstu, brak związku z opcjami politycznymi okresu: pezetpeeryzmem i rodzącym się wówczas
solidaryzmem. Zwolennikami tej tezy są:
Hopkins, w Polsce jedynie Wacław Arse i Joanna Rzopa.
Nauka nie
usunęła dotąd tych rozbieżności i nie rozstrzygnęła kwestii prawdziwości
tego źródła.
Poszukiwania archiwalne ewentualnych innych źródeł,
pochodzących od tych samych autorów, ograniczają się jak dotąd do
Wielkopolski, gdzie dokument odkryto (rok 1978, Poznań, ul. Wierzbowa 17,
Antykwariat p. J. Pyry). Badania dokumentu trwają od czasu jego wykupienia w początku 1979 roku przez Polskie Centrum Staro — Paleo — SETI, Poznań, al.
Gwiezdna 1024.
Brak dokładniejszych i głębszych opracowań
naukowych, wynikających z powodu kwestionowania oryginalności źródła, również z powodu kontrowersyjnej treści tekstu, nie służy upowszechnieniu dokumentu.
Nie ustalono autorów, nie znaleziono nawet śladów kontynuatorów, protagonistów
tego kierunku. Wydaje się prawdopodobne, że jest to już wygasły nurt.
Tymczasem właściwy, żywy daenikenizm ze względów
doktrynalnych jest przeciwny publikacjom tekstu, co z kolei utrudnia badania
naukowe — i koło się zamyka.
Postanowiłem przeciwdziałać takiemu stanowi rzeczy i zdobyłem (nie całkiem legalnie) fotokopię dokumentu. Stoję na stanowisku,
że jego treść i przesłanie jest własnością wspólną wszystkich ludzi,
ortodoksyjny daenikenizm nie powinien przywłaszczać wyłącznie sobie praw do
tego źródła.
Zamieszczam treść dokumentu poniżej. Brakujące
fragmenty tekstu zaznaczam symbolem :[....]
(cztery kropki w nawiasie kwadratowym).
Nie chcąc narazić się na odpowiedzialność prawną
(prawo autorskie, znaki zastrzeżone) wykorzystałem tytuł zaproponowany przez
Holpata, Krasnowa i Stiepanowicza, nie opowiadając się jednak za żadnym z wyżej
wymienionych poglądów dotyczących dokumentu.
Piotr Drobner, 1.04.2003
Poznań
=====
[....] pytać o zdanie czy opinię, czy też wykładnię.
Stawiam problem, zadaję pytanie i próbuję odpowiedzieć. Mam do dyspozycji te
same źródła co oni. Skoro im wolno tak robić, to mi również. SAM SOBIE
NADAJĘ TO PRAWO, a wraz ze mną każdy sobie powinien je nadać.
O nie, koledzy teolodzy, nie tylko Wy macie rozum,
nie tylko Wy możecie go używać, NIE TYLKO DO WAS SKIEROWANE SĄ TE SŁOWA!
Są one udokumentowaniem mglistych, niewyraźnych,
niezdarnie sformułowanych, nie do końca zrozumianych ale tkwiących w ludziach
okruchów wspomnień, przekazywanych z pokolenia na pokolenie doświadczeń
przodków, również moich przodków w kulturze i intelekcie! Mam takie samo
prawo do nich jak Wy i każdy inny człowiek na Ziemi. I mogę je rozumieć tak,
jak współcześnie przemawiają właśnie do mnie. Jasne?
Będę się różnił od Was jedynie tym, że Wy
stawiacie głównie pytania dotyczące eschatologii, przyszłości, rozmaitych
apokalips. W tym temacie każdy jest uprawniony do prorokowania i może sobie
pleść różne androny. Bo ich sprawdzić nijak nie można!
Ja zaś pytam raz jeszcze o początki! Ja odpowiadam
raz jeszcze na te właśnie pytania, i to inaczej niż wy! MAM PRAWO MIEĆ INNE
ODPOWIEDZI, INNE ZDANIE! Mieliście ponad trzy tysiące lat, by nam i sobie to
wytłumaczyć! Nie zrobiliście tego rzetelnie. Zaskorupiliście się w niezrozumiałej, skostniałej, teologicznej wykładni. Długi czas była jedyną.
Teraz nadszedł czas, kiedy można te początki zrozumieć. I to zrozumieć
inaczej, niż Wy proponujecie. Nadszedł czas całkowitej rewizji tego, co przez
tysiąclecia nam wciskacie. Czas przewartościowania wszystkich wartości — jak
to powiedział Nietzsche........
Ale dość już zajmowania się Wami. Wolę zająć
się przekazami. Przekazami mądrzejszych, wiedzących więcej niż Wy, ludzi.
Czym
był raj?
Wcześniej, w poprzednich publikacjach wielokrotnie
przedstawiłem metodę moich badań: stawiam pytania i odpowiadam. Proste jak
strzała Wilhelma Tella! I szukam odpowiedzi nie tylko w jednym Piśmie,
odpowiedzi szukam we wszystkich znanych mi starożytnych przekazach. W całej
spuściźnie przeszłości. Bo teraz już wiemy więcej.
Pytam więc: co jadł Adam?
Wiem, że teraz wielu czytelników uprzejmie przełknie
nasuwające się pytanie o stan mojego umysłu. Z nim jest jednak wszystko
dobrze, zapewniam. Pytanie, a w zasadzie odpowiedź na nie, ujawni wiele
skrytych spraw. Patrzmy : Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania — czy to
znaczy, że Adam miał być weganem, owocożercą? Nie, bo dalej, w związku z wymierzaniem kary mamy wyraźnie : przecież pokarmem twym są płody roli.
Ale skąd te płody roli mogłyby pochodzić? Przecież : wszelkie zwierzęta
lądowe (..) Pan Bóg przyprowadził do mężczyzny. (..) ale nie znalazła się
pomoc odpowiednia dla mężczyzny. To znaczy, że Adam zrezygnował z wołu,
byka, muła, konia. Któżby nie wybrał tych zwierząt do orki mając uprawiać
ziemię?
Nie. Adam w raju nie był rolnikiem. To jasne jak słońce
na niebie w dzień. Skąd miałby mieć zatem te płody roli za pokarm w raju?
Tego teolodzy wiedzieć nie mogą, bo oni tylko o duchowej strawie Adama myślą.
Ciekawe, że w swoim własnym przypadku, nie o tę strawę mają największą
dbałość. Bo też i nie po to, jak wykażę, by je do pracy na roli wykorzystać,
były Adamowi prezentowane wszystkie te zwierzęta.........
Adam z Ewą zostali wygnani z raju. Więcej ich nie
widzimy prawie. A gdy tylko Kain i Abel podrośli, by mogli zająć się
rolnictwem i hodowlą (12-13 lat wówczas) spotykamy ich od razu w scenie składania
ofiar. Skąd oni o konieczności jakichkolwiek ofiar wiedzieli? Nikt nigdy wcześniej
od Adama i Ewy ofiar nie żądał! Zawsze zdumiewała mnie (i gorszyła)
materialność i „jadalność" wszelkich ofiar składanych rozmaitym bóstwom.
Oni dowiedzieć się musieli od INNYCH, WŚRÓD KTÓRYCH SIĘ ZNALEŹLI, którzy
od początku byli poza rajem! Bo przecież Kain i Abel wiedzą, chyba nie sami z siebie, że dostarczać do Edenu należy płody roli i mięso. Ale płody rolne
nie są już tam potrzebne. Adam i Ewa są z raju już wygnani, a to było właśnie
ich pożywieniem. Bogowie żywili się czym innym. Dlatego ofiara Kaina im
nie w smak. Od teraz przyjmuje się do raju już tylko Abelowe ofiary. Nie jakieś
Kainowe cebule i selery...
Jasne jest więc, że mieszkańcy okolic raju
zabezpieczali jego aprowizację — niekoniecznie dobrowolnie. Adam i Ewa
pierwotnie byli zarządcami ogrodu rajskiego, to była całkiem wygodna posadka.
Dopiero potem zostali skazani na pracę w pocie czoła. Dołączyli do innych.
Jeśli dowiemy się za co zostali wygnani, będziemy wiedzieć wszystko.
[....]
1 2 Dalej..
« Na wesoło (Publikacja: 23-04-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2413 |
|