|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Ofiara Abrahama [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
— „Zaraz!… zaraz!…" — Abraham szybko poderwał
się z kolan. -"Pozwól mi Panie wpierw porozmawiać ze sobą, proszę cię!".
Bóg, który już chował się w chmurze, skinął
przyzwalająco głową: — „No dobrze… Co chcesz mi powiedzieć?". Człowiek
tarł czoło dłonią, jakby chciał zmusić umysł do wydajniejszej pracy, a potem patrząc Bogu prosto w oczy, rzekł starannie dobierając słowa:
— „Panie! Tobie przecież zawdzięczam to wspaniałe
uczucie jakim jest miłość
rodzica do dziecka,… To przywiązanie i tę ciągłą troskę o niego...
Niepokój o jego pomyślną przyszłość,… o zdrowie… To wszystko jest
Twoim dziełem, prawda?" — Bóg
skinął głową, z miną która mówiła: — „Przecież to oczywiste, po co o tym mówić?". A człowiek podjął: — „A zatem jak możesz teraz wymagać
ode mnie, abym zrobił coś wbrew temu wszystkiemu na co mnie wcześniej
uwarunkowałeś?".
Bóg z namysłem pogładził się po brodzie.
Powiedział: — „Wiem, że to trudne Abrahamie… Na tym właśnie polega ta próba:
jeśli potrafisz zrezygnować z miłości do syna…" — nie dokończył bo
człowiek wtrącił: — „A ty byś Panie potrafił?" — spytał drżącym głosem.
— „Słucham?" — Bóg uniósł brwi, zdziwiony i zaskoczony zarazem.-"Czy gdybyś
Ty Panie miał jedynego, ukochanego syna,… gdyby był on jedyną twoją
pociechą, światłem twych oczu, największą twoją miłością — czy
potrafiłbyś zrezygnować z miłości do niego po to tylko, aby zaspokoić czyjąś
próżność?… No powiedz tak szczerze Panie!". Człowiek uniósł obie ręce
do góry w błagalnym geście.
Oddychał głęboko, a jego policzki pokrył rumieniec.
Bóg zmarszczył brwi i zastanawiał się ze
skupioną miną. Palcami jednej dłoni bębnił o wierzch drugiej. Napięta
cisza przedłużała się. W końcu odrzekł niepewnie: — „Hmm… postawiłeś
mnie Abrahamie w kłopotliwej sytuacji…" — Człowiek zaśmiał się gorzko:
-"Doprawdy?! A przecież jest ona jedynie
hipotetyczna w przeciwieństwie
do mojej, realnej!… Ale już pojmujesz mą rozterkę, prawda?… Jeśli więc
przyznasz, iż potrafiłbyś zrobić
coś takiego Swemu synowi — i to własnymi rękoma — wtedy nic innego nie
pozostanie mi, jak zgodzić się i poddać twej woli, Panie" — dokończył
cicho z rezygnacją.
Bóg
milczał nie patrząc na człowieka. W końcu spytał z chytrym uśmieszkiem: -
„No, a jeśli bym przyznał, iż potrafiłbym tego dokonać na własnym synu — to co wtedy?". Abraham uniósł głowę i odważnie patrząc Bogu w oczy,
powiedział: — „Wtedy bym stwierdził, iż opinia twoja nie może być
obiektywna i miarodajna, ponieważ nigdy nie
byłeś ojcem i nigdy nie czułeś co to znaczy kochać swego syna!… A najlepszym dowodem na to jest fakt,
iż przyszedł Ci do głowy pomysł właśnie takiej okrutnej próby i że próbujesz
mnie do niej zmusić, Panie!". Człowiek
patrzył na swego Boga hardo, aż ten spuścił wzrok. Przez dłuższy
czas trwała niepokojąca cisza, aż Bóg powiedział: — „No tak,… Teraz wiem dlaczego mój anioł nie dał sobie rady; Ty byś
zagadał dziesięciu takich jak on!… No cóż, chyba odłożymy tę próbę na
później… Muszę to sobie przemyśleć,… roszczenia którego z nas mają głębszy
sens i uzasadnienie… Nie sądzisz Abrahamie,
że to będzie najlepsze wyjście?".
— Tak Panie!… Ale mam lepszą propozycję: uznajmy
po prostu, iż poddałeś mnie tej
próbie i że wyszedłem z niej zwycięsko..."- "Jak to?!" — zdziwił się
Bóg niepomiernie.
— „No tak! Powiesz Panie coś w tym rodzaju:
Abrahamie! Teraz czuję, iż traktujesz poważnie prawa natury, które
zaszczepiłem głęboko w twoim sercu i stawiasz je na właściwym, pierwszym
miejscu, pośród tego czym powinni kierować się ludzie! Gdyby wszyscy byli
tacy jak ty — nie posyłaliby lekkomyślnie swych synów na śmierć, w idiotycznych wojnach w obronie czci jakiegoś bóstwa, czy innej bzdurnej idei!
Nie kazaliby im umierać w imię symboli, czy jakieś abstrakcyjnej prawdy!...
Jestem z ciebie dumny Abrahamie — ja, twój Bóg!" — skończył, a Bóg pokręcił
głową z podziwem. — „No, no!… Miałem co prawda powiedzieć inne słowa
na zakończenie tej nieszczęsnej próby, ale niech będzie po twojemu!… Umiejętnie
mnie przekonałeś,… A niech cię!… Zadowolonyś?!" — spytał z szerokim uśmiechem. Duszę człowieka przepełniła szalona radość. -
„Jeszcze jak, Panie!… Dziękuję ci!". — „Ty mi dziękujesz,… Choć
to ja powinienem tobie…" — rzekł Bóg cicho do siebie, ale człowiek tego
nie usłyszał. Z radości podskoczył do góry, by uściskać Boga, lecz jego ręce
natrafiły na próżnię. Spadł więc z hałasem na
ziemię… I obudził się. Leżał rzeczywiście na ziemi. Podniósł się
otrzepując starannie.
— „Ależ miałem sen! A niech to licho!" — pomyślał.
Odruchowo spojrzał w górę szukając wzrokiem chmury, ale niebo było czyste,
bezchmurne. — „Czy to był tylko sen?" — zastanawiał się marszcząc czoło.
„Sen-mara, Bóg wiara" — powiedział cicho, spluwając jednocześnie
przez lewe ramię. Roześmiał się głośno z idiotyzmu tego powiedzenia. A potem poszedł do swego domu, pogwizdując jakąś wesołą melodię. Było mu
lekko na duszy. Postanowił, iż zaraz po przyjściu opowie to całe tajemnicze
zdarzenie żonie i synowi… Albo synowi nie… Po co chłopaka straszyć
Bogiem, któremu po głowie chodzą takie ponure pomysły. Jeszcze mógłby
zostać ateistą i dopiero byłby wstyd w rodzinie. Potrząsnął głową
do swych myśli. — „Nie, tego nie zrobi na pewno!… A najlepiej żonie też
nic nie powie. Tak będzie najrozsądniej!...
Przecież ona też by się mogła odwrócić
od takiego Boga!" — zawrócił na pięcie i poszedł na łąkę do swego
stada. Miał dużo do przemyślenia,… Może przyszedł już czas, aby
zweryfikować swój stosunek do Boga i swoje poglądy z nim związane… Kto
wie?
Dlaczego zatem w Biblii znalazła się całkiem odmienna
wersja tego wydarzenia? Odpowiedź jest
banalnie prosta. Otóż
pisali ją kapłani w celach
apologetycznych. A oni jak wiadomo nie posiadają własnych dzieci, więc są
przekonani, że prawdziwa miłość ojcowska winna ustąpić tej
abstrakcyjnej do bóstwa. Dlatego na pierwszym miejscu stawiają
bogobojność
człowieka, niż jego uczucia do drugiego człowieka. I nikt z tych
gorliwych obrońców moralności nie zastanowi się nawet, co w tym czasie do
swego Boga czuł biedny Izaak, nie wspominając już o uczuciach do swego bogobojnego
ojca.
------ " ------
„Człowiek wtedy staje się ateistą, kiedy czuje się
lepszy od swego Boga".
F. Nietzsche
-
K o n i e c -
1 2
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 02-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2475 |
|