|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Pseudonauka, paranauka
Paranauka i uczeni [1] Autor tekstu: Grzegorz Filip
Paranauki tworzą wizje
wszechwyjaśniające, udając, że rozwiązują problemy,
wobec których nauka jest bezsilna. Akcentują swoją alternatywność wobec
nauki,
szczycąc się „badaniem" problemów w nauce nie rozwiązanych.
Gdy pewnego styczniowego wieczora w „Wiadomościach" TVP pokazano bipiramidkę nagrodzoną medalem na 48. Światowym
Salonie Wynalazków Naukowych i Przemysłowych w Brukseli, odezwały się w prasie gniewne głosy profesorów fizyki. Bipiramidkę skonstruował polski
wynalazca Zygmunt Hołoga jako projekt domu mieszkalnego, który ekranuje
mieszkańców od działania rzekomego promieniowania pochodzącego z głębi
ziemi. Nauka, jak dotąd, nie wykryła istnienia promieniowania żył wodnych, o które tu rzekomo chodzi, ani też nie potwierdziła istnienia takich żył,
jakie wyobrażają sobie radiesteci. Hydrogeolodzy znają podziemne strumienie w Karpatach, w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i w niektórych rejonach Wyżyny
Lubelskiej. Poza tym na terenie Polski jest to zjawisko niespotykane.
Wielokrotne badania prowadzone w różnych krajach nie potwierdziły też
istnienia uzdolnień różdżkarskich. Płynąca woda nie emituje także
promieniowania — mówią fizycy, a człowiek — według badań fizjologów
nie odbiera podświadomie fal elektromagnetycznych. Jak to się więc dzieje, że
radiesteci potrafią zwykle wskazać, gdzie wiercić studnię? Na Niżu Polskim w dziewięciu na dziesięć odwiertów do głębokości 10 metrów trafia się
na wodę. Małe jest więc prawdopodobieństwo pomyłki — mówi dr Przemysław
Kiszkowski z Wydziału Fizyki UAM, który dziesięć lat poświęcił na badanie
zjawiska radiestezji. Głębokość występowania wody można zaś określić
zaglądając do istniejących w okolicy studni. Oto cała tajemnica.
Kowal zawinił...Obejrzawszy w ogólnopolskim programie informacyjnym wynalazcę, który machał
wahadełkiem nad piramidką, fizycy z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN wpadli w irytację i napisali protest do gazety. Uważamy reklamowanie przez telewizję
publiczną szalbierstwa intelektualnego typu piramid szczęścia, ekranów na
promieniowanie szare i przeciw ciekom wodnym sieci szwajcarskiej oraz podobnych
bredni para- i pseudonaukowych za marnowanie publicznych pieniędzy, których
brak na edukację, prawdziwe badania naukowe, kulturę, lecznictwo i sport
powszechny — napisali zirytowani profesorowie. Wygrała, jak zwykle, polityka,
bo najwięcej oberwało się premierowi Buzkowi, który przyjął nagrodzonych w Brukseli wynalazców (profesor, a promuje ciemnotę!), najmniej zaś „Wiadomościom",
które zamiast przedstawić kilka sensownych wynalazków rzuciły się na
paranaukową sensację, nie zachowując najmniejszego dystansu. Jak to się
dzieje, że w Brukseli nagradzają piramidki? — o to już nikt nie zapytał, ani
dziennikarze, ani profesorowie.
Być może efekt tego zamieszania będzie taki, że telewizja publiczna zwróci
baczniejszą uwagę na to, co się w niej podaje. Tymczasem TVN nadaje z powodzeniem cykliczny program o czarach, w Polsacie reklamuje się ekrany
przeciw szkodliwemu wpływowi „energii promieniowania", poważne skądinąd
wydawnictwa wydają książki o feng shui i samoleczeniu, a w budynkach państwowych
uczelni wyższych organizuje się targi medycyny alternatywnej.
Wróżki w akademii
W marcu br. taka właśnie impreza odbyła się na przykład w Auditorium
Maximum lubelskiej Akademii Medycznej. Było wróżenie z rąk, z kart i z
fotografii, przepowiadanie przyszłości, wahadełka (jedną ręką mag trzyma
cię za rękę, drugą macha wahadełkiem nad kolorowym obrazkiem), seanse
uzdrowicielskie, ekspresowe usuwanie bólu metodą polinezyjską, terapeutyczna
leżanka masująca, poduszka korekcyjna pod uszy, relaksująca elektroakupresura
kręgosłupa, magnetyczny sprzęt radiestezyjny reklamowany jako katolicki
(obrazy Jezusa pomiędzy piramidkami i wahadełkami), pozbywanie się pasożytów,
bioenergoterapia, feng shui, dzwonki i pierścionki, biolokalizacja zakłóceń
energetycznych (cokolwiek miałoby to znaczyć!), likwidacja nowotworów
tarczycy, piersi, chorób serca itd. Kramy obwieszone były certyfikatami
uzdrowicieli, a między stoiskami przechadzały się wróżki w długich
wieczorowych sukniach. Zainteresowanie publiczności było spore. Tłum, który
odwiedził tego dnia uzdrawiaczy, zapamiętał, że w tym budynku kształci się
lekarzy. Trzeba dodać jednak, że drugiego dnia targów, na skutek protestów,
rektor Akademii Medycznej usunął hochsztaplerów z uczelni.
Z paramedycyną nie wygramy. Jest ludziom potrzebna i zdołała sobie
zaskarbić co najmniej takie zaufanie jak medycyna naukowa. Praktyki
paramedyczne stosowane są przy tym przeważnie w codziennych dolegliwościach, a nie w sytuacjach zagrożenia życia, można więc powiedzieć, że niewiele
szkodzą. Gorzej, gdy pacjent porzuca terapię medyczną dla czarów, choćby i komputerowych. Wtedy żarty się kończą. Szkodliwość paramedycyny jest więc
może niewielka, tym bardziej, że niektórym zabiegi szamanów rzeczywiście
pomagają dzięki zjawisku autosugestii. Irytuje tylko fakt, że na nieświadomości
ludzi robi się wielkie pieniądze. Gdyby w społeczeństwie upowszechniła się
np. wiedza o tym, czym naprawdę jest homeopatia, mało kto chciałby płacić
za bezwartościowe słodkie granulki. Pomagają one bowiem tylko wówczas, gdy
nie wiemy, że są bezwartościowe. Homeopatię wymyślił pod koniec XVIII
wieku Friedrich Hahnemann. Były to czasy lewatyw i puszczania krwi, więc
teoria Hahnemanna o tym, że podobne leczy się podobnym mogła wyglądać na
rewelację. Lekarz ten dowodził, iż środek wywołujący symptomy choroby może z niej wyleczyć. Dziś wiemy, że leczenie podobieństwami jest nonsensem, a leki powinny działać na przyczynę choroby, nie na jej objawy. Tymczasem
fabryki produkują tony specyfików homeopatycznych, które wciąż znajdują
zbyt.
Magia i komputery
Irytuje także, że paramedycyna stroi się w piórka nauki. Polskie
Towarzystwo Bioenergetyków, Polskie Towarzystwo Psychotroniczne, Towarzystwo
Edukacji Psychosomatycznej — cóż to takiego? Poważne nazwy, rady naukowe, a w nich utytułowani profesorowie, czasopisma o naukowo brzmiących tytułach,
sympozja i konferencje, ośrodki lecznicze, aparatura komputerowa — oto sztafaż
współczesnych czarowników. Do lamusa odesłano szklaną kulę, ogień i zaklęcia.
Magiczne formuły zastąpił wydruk komputerowy. Zastosowania komputera we współczesnej
paramedycynie to zresztą osobny temat, wart uwagi. Maszyna, którą
skonstruowano kiedyś do prowadzenia obliczeń, do ułatwiania badań naukowych,
służy dziś rozwojowi współczesnego szamanizmu.
Irytuje wreszcie inne jeszcze zjawisko. Rozkwit paramedycznej hucpy wpływa
niekorzystnie na zaliczane tradycyjnie do paramedycyny ziołolecznictwo.
Dziedzina ta rozwijała się przez wieki, przyczyniając się do poznania
leczniczych właściwości roślin, legła u podstaw farmacji, a dziś wrzuca się
ją do jednego worka z homeopatią, która zresztą często mylona jest z ziołolecznictwem
lub z nim utożsamiana. Niejednokrotnie spotkałem się z pytaniem, dlaczego
dezawuuję homeopatię, skoro zioła mają przecież właściwości lecznicze.
We współczesnej kulturze naukowej poszerza się miejsce dla paranauki.
Nauka często wcale od niej nie ucieka. Informacje o zjazdach towarzystw
paranaukowych funkcjonują w Internecie i w czasopismach medycznych wśród
informacji o zjazdach naukowych. Biblioteki główne wyższych uczelni
prenumerują czasopisma paranaukowe. Regionalne informatory medyczne są
mieszanką reklam gabinetów lekarskich i paramedycznych. W ten sposób medycyna
naukowa sankcjonuje i uwierzytelnia paramedycynę. Sekcje radiestezji działają
np. przy Stowarzyszeniu Inżynierów i Techników Mechaników Polskich, kursy
radiestezji i psychotroniki organizowane są podobno nawet przy parafiach
katolickich.
Medialne kpiny
Media wolą upowszechniać paranaukę niż naukę. Jest to łatwiejsze z wielu względów. Na nauce dziennikarz musi się trochę znać, a nikt tego
przecież nie uczy. Modne jest przy tym w niektórych środowiskach
inteligenckich manifestowanie braku zainteresowania dla nauki. Być może te
same właśnie środowiska lansują za to modę na nowinki ze świata magii i paranauki. Nie wypada tu być ignorantem w sprawach feng shui, akupunktury i psychotroniki. Słusznie więc zauważa Pogonowska, że paranauka jest „pewnym
typem przekazu światopoglądowego". Wśród wyznawców i sympatyków
paranaukowej mody jest wielu dziennikarzy. Inni popularyzują paranaukę bądź
nieświadomie, z niedouczenia (co bardzo niebezpieczne), bądź dlatego, że to
zabawne, widowiskowe i dobrze się sprzedaje. A gdzie jest prawda — wszystko
jedno.
Media, upowszechniając paranaukę, kpią jednocześnie z nauki i uczonych.
Jedna z dużych telewizji prywatnych w serwisie informacyjnym pozwoliła sobie
na takie zagranie: astronomowie mówią to i to (tu wypowiedź astronoma o ciałach
niebieskich), a astrolodzy to i to (tu obszerna wypowiedź wróżki, że gwiazdy
mają ogromny wpływ na nasze życie, że w gwiazdach zapisane są losy ludzkie
itd.). Zestawiono dwie wypowiedzi, ty telewidzu wybierz sobie, co ci bardziej
odpowiada. My, telewizja, wolimy wróżkę, bo przedstawiliśmy ją na końcu i obszerniej. Astronom, który dał wtedy wypowiedź, został wmanewrowany w idiotyczną sytuację. Zorganizowano, prawdopodobnie bez jego wiedzy i zgody,
panel dyskusyjny, w którym uczony przegrał z szamanką. Choć mówił co
innego niż wróżka, astronom firmował niejako jej pseudonaukowe wypowiedzi,
przydając im społecznej wiarygodności. Oczywiście, można powiedzieć: nie
dajmy się zwariować! To wszystko tylko żarty. Nikt nie wierzy w astrologię, a horoskopy podawane na okrągło we wszystkich niemal rozgłośniach radiowych,
gazetach i tygodnikach to tylko zabawa! Zgoda, bawmy się, ale oddzielajmy zabawę
od informacji o świecie. Inaczej wszystko zlewa się w jedną masę, w której
przeciętny człowiek nie umie już odróżnić faktów od zmyśleń. Chyba że
właśnie o to chodzi.
Pytanie o granice
Co to jest paranauka? To obszerny zbiór różnorodnych poglądów, koncepcji i przekonań, których istnienie i funkcjonowanie jest w sposób nieodłączny
związane z pojawieniem się i obecnością nowożytnej nauki europejskiej -
pisze Barbara Pogonowska, badaczka tych zjawisk. To uczeni wyznaczają więc
granice paranauki, oni orzekają, który pogląd i metoda są naukowe, a które
nie. Koncepcje paranaukowe, ze względu na język, terminologię, formę
wypowiedzi, upodabniają się do nauki. Są przy tym łatwe w odbiorze i wywołują
wrażenie bezpośredniego kontaktu z „prawdziwą" wiedzą. W przeciwieństwie
do nauki, odwołują się zwykle do motywów magicznych i religijnych,
zakorzenionych głęboko w świadomości społecznej, a także do problemów życia
codziennego, które „rozwiązują" za pomocą prostych recept. Paranauki
tworzą wizje holistyczne, wszechwyjaśniające, udając, że rozwiązują
problemy, wobec których nauka jest bezsilna. Akcentują swoją alternatywność
wobec nauki, szczycąc się „badaniem" problemów w nauce nie rozwiązanych,
ekspansją na obszary nauce niedostępne.
1 2 Dalej..
« Pseudonauka, paranauka (Publikacja: 03-09-2003 Ostatnia zmiana: 05-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2674 |
|