Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.013.677 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Sądzę, że religia, ogólnie mówiąc, była przekleństwem ludzkości".
 Społeczeństwo » Homoseksualizm

Kościół wobec homoseksualizmu [1]
Autor tekstu:

Doktryna kościoła rzymskokatolickiego ustosunkowuje się do homoseksualizmu jednoznacznie: jest on dewiacją zaś jego praktykowanie jest grzechem. Jedyną możliwością, jaką stwarza się homoseksualistom pragnącym aktywnie uczestniczyć w życiu kościoła jest całkowita abstynencja seksualna.

Należy pamiętać, że postawa kościoła wobec natury człowieka rozumianej teologicznie jako wyraz bożej woli, w tym jej ważnego elementu — seksualności, jest podyktowana prymatem objawienia zawartego w Biblii. W księdze Rodzaju człowiek jest przedstawiony jako istota stworzona przez Boga na jego podobieństwo w dwóch wersjach: męskiej i żeńskiej (hebr. ish i isha). Obdarzeni płciowością mężczyzna i kobieta zostali pobłogosławieni przez Boga i dostali nakaz, by rozmnażać się i zaludnić ziemię. W tym kontekście aktywność seksualna jest zgodna z naturą (czyli wolą bożą), gdy:

- zachodzi między mężczyzną i kobietą

- znajdującymi się w pobłogosławionym przez kapłana (przedstawiciela Boga) związku

- ma na celu, albo przynajmniej nie wyklucza rozmnażania (dlatego wszelka antykoncepcja, stosunki analne i oralne itd., itp., nie są dozwolone).

W przypadku chrześcijaństwa związek mężczyzny i kobiety zawarty wobec księdza jest przez Chrystusa wyniesiony do rangi sakramentu.

Podręczniki do katolickiej teologii moralnej w sposób jednoznaczny wyrażają się na temat homoseksualizmu. Compedio della morale cattolica (Kompendium wiedzy o moralności katolickiej) Jean-Marie Aubert'a, wydany w Paryżu pod koniec lat osiemdziesiątych podejmuje temat homoseksualizmu następująco: "W sensie generalnym (homoseksualizm) to dewiacja instynktu seksualnego charakteryzująca się pociągiem mniej lub bardziej wyłącznym do osób tej samej płci, bez względu na to, czy skłonność ta wyrazi się w zbliżeniu seksualnym. Gdy to następuje mamy do czynienia z sodomią, czyli stosunkiem analnym (Rdz 19, 1-19) lub pederastią, choć to ostatnie określenie jest właściwe jedynie homoseksualizmowi nastolatków. Praktykowany przez kobiety h. nazywa się miłością lesbijską. Moralność chrześcijańska w następstwie surowego potępienia przez Biblię (Kpł 20, 13; Rz 1, 26 — 31) zawsze traktowała sodomię jako bardzo ciężkie przewinienie w swym wymiarze obiektywnym, podlegające karom kanonicznym. Tradycja zaliczyła tę dewiację (uznaną przez Biblię za ohydę, Kpł 18, 22) do kategorii zbrodni przeciwko naturze. Naturę pojmuje się tu szerzej jako naturę generalną, zwierzęcą, która podkreśla boże zamierzenie wychodzące poza rodzaj ludzki, i która nadaje seksualności znaczenie jako środka dla przekazywania życia. Godność życia ludzkiego podkreśla ciężar tego odrzucenia generalnego planu boskiego, w którym człowiek zajmuje miejsce jedyne w swoim rodzaju i uprzywilejowane".

W dalszej części swego wywodu Aubert odwołuje się do zdobyczy współczesnej psychologii, by wykazać "patologiczną" naturę homoseksualizmu, po czym zastanawia się nad subiektywną odpowiedzialnością "chorego". Okazuje się, że wśród homoseksualistów można wyróżnić "okazjonalnych", niebędących chorymi. Ich aktywność homoseksualna nie wiąże się z patologią, lecz jest wyrazem rozpusty i perwersji. „Okazjonalni" są zawsze winni, gdyż „wyrażają prymat erotyzmu w skali wartości, jako że cel seksualności jest całkowicie odrzucony". To, co robią stanowi „ całkowitą rezygnację osoby ludzkiej z jej odpowiedzialności". Drugą grupę stanowią, według tej idiotycznej doktryny, "prawdziwi homoseksualiści, to znaczy nienormalni z punktu widzenia psychologicznego, charakteryzujący się strukturą tak patologiczną, że stałym obiektem ich skłonności seksualnych są osoby tej samej płci". Ich odpowiedzialność moralna, w związku z tym, że nie są całkowicie wolni w aktywności seksualnej, może być ograniczona.

Oficjalne dokumenty kościoła wyrażają się na ten temat jeszcze bardziej stanowczo. W dokumencie "Osoba ludzka" z 1975 roku czytamy: "Według obiektywnego prawa moralnego stosunki homoseksualne są aktami pozbawionymi podstawy istotnej i niezbywalnej. Są potępione przez Pismo Święte jako ciężkie deprawacje, co więcej jako ponura konsekwencja odtrącenia Boga". To ostatnie określenie jest szczególnie niejasne i budzi kontrowersje, jeśli nie śmiech: czyżby, bowiem, homoseksualizm był również konsekwencją ateizmu?

Gdyby ktoś chciał zaoponować, twierdząc, że cytowane dokumenty pochodzą z przed wielu lat i nie wyrażają dzisiejszej doktryny kościoła, warto przytoczyć dokument wydany przez Watykan w czerwcu tego roku: "Considerazioni circa i progetti di riconoscimento legale delle unioni tra le persone omosessuali" (Spostrzeżenia na temat projektów legalizacji związków homoseksualnych). Dokument otwiera wykładnia teologii małżeństwa (jako doskonałego, świętego, sakramentalnego związku między mężczyzną i kobietą w Chrystusie), po czym następuje pełen pogardy komentarz: „nie istnieje żadna podstawa dla ustalenia, choćby najodleglejszej analogii między związkami homoseksualnymi a bożym planem wobec małżeństwa i rodziny. Małżeństwo jest święte, podczas gdy relacje homoseksualne sprzeciwiają się moralnemu prawu naturalnemu" (4). Dla podkreślenia tej tezy cytuje się "Katechizm Kościoła Katolickiego", art. 2357, dla którego akty homoseksualne: „uniemożliwiają aktowi seksualnemu możliwość stania się darem życia. Nie są owocem prawdziwej komplementarności uczuciowej i seksualnej. W żadnym przypadku nie mogą być aprobowane". Następuje znane nam już uzasadnienie biblijne i odwołanie do patrystyki. Po czym przechodzi się do istoty sprawy. Zapewniając o szacunku dla osób homoseksualnych i potępiając ich dyskryminację, jednocześnie podkreśla się niemoralność związków homoseksualnych i straszy ich szkodliwością społeczną, szczególnie dla właściwego rozwoju młodzieży, która może wyrosnąć na degeneratów moralnych, szczególnie w sprawach dotyczących seksualności i małżeństwa. Jeszcze raz stosuje się niezawodną zasadę kija i marchewki, przez którą przebija chroniczny brak wiary kościoła w tę naturalną zdolność odróżniania dobra i zła, na którą powołuje się kler w swojej bezlitosnej nagonce na homoseksualistów. Właśnie owa niewiara w moralność człowieka skłania kościół do tezy, że legalizacja związków homoseksualnych jest nieracjonalna, gdyż prawo takie wprowadziłoby szkodliwą analogię między wspomnianymi związkami i małżeństwem, powodując „ograniczenie zrozumienia niektórych fundamentalnych wartości moralnych oraz dewaloryzację instytucji małżeństwa" (6). Nie można oprzeć się wrażeniu, że zapewnienie prawnych podstaw dla godnego życia homoseksualistów spowoduje, zdaniem kościoła, nagłe zasilenie szeregów homoseksualistów „okazjonalnych". Z drugiej strony, kto wie, czy nie byłoby to lepsze niż nierozerwalny, naszpikowany absurdalnymi zakazami kierat, który kościół nazywa małżeństwem...

Dla Ratzingera nie ma podstaw biologicznych i antropologicznych, które stanowiłyby o racjonalności legalizacji związków homoseksualnych, gdyż:

- nie są one w stanie właściwie zapewnić prokreacji i zachowania gatunku ludzkiego,

- nie posiadają wymiaru małżeńskiego,

- nie ma w nich dwupłciowości,

- ewentualna adopcja byłaby gwałtem popełnionym na dzieciach, gdyż wykorzystując ich słabość wprowadziłoby się je w środowisko szkodliwe dla ich rozwoju ogólnoludzkiego.

Z punktu widzenia socjologicznego zrównanie małżeństwa heteroseksualnego, związanego z prokreacją i rodziną, ze związkiem homoseksualnym implikuje, według kościoła, odebranie małżeństwu jego dotychczasowego znaczenia z poważną szkodą dla dobra wspólnego. Co więcej, to właśnie sprawiedliwość wymaga, aby nie legalizować i nie nazywać małżeństwem form życia, które „nie są i nie mogą być małżeńskie" (8). Co więcej, związki te są " szkodliwe dla właściwego rozwoju społeczności ludzkiej" (8).

Również w aspekcie prawnym kościół radykalnie przeciwstawia się zrównaniu małżeństw heteroseksualnych i związków osób tej samej płci, wysuwając praktycznie ten sam argument: pary małżeńskie stanowią gwarancję zachowania pokoleń i dla ich użyteczności są objęte ochroną prawną, która nie należy się związkom homoseksualnym. Razi monotematyczność argumentów oraz ich banalność. Twierdzić, że na barkach małżeństw spoczywa cały ciężar zachowania gatunku i właściwego kształtowania nowych pokoleń, oznacza lekceważyć związki nieformalne, których coraz więcej pojawia się również w klerykalnej Polsce. Nie mówiąc o tysiącach osób samotnych, które dają swój cenny wkład w życie społeczeństwa, w którym żyją.

Wydawałoby się, że "Considerazioni..." jest pewnym krokiem naprzód w trudnej ewolucji doktryny moralnej kościoła. Ostatecznie poza stwierdzeniem „zachowanie dewiacyjne" w odniesieniu do związków homoseksualnych, w dokumencie brak terminologii pseudo-psychologicznej i pseudo-medycznej, jakiej pełno w "Osobie ludzkiej", czy podręcznikach teologii moralnej. Kościół najwyraźniej boi się ośmieszenia i nie nazywa głośno homoseksualistów „chorymi", „dewiantami" itp. Co wcale nie oznacza, że tak nie myśli. Pod płaszczykiem wyrozumiałości i tolerancji straszy homoseksualistami społeczeństwo, wskazując bezpodstawnie na ich destrukcyjny wpływ na życie społeczne. Z jednej strony poucza, by traktować ich z „szacunkiem, współczuciem i delikatnością" (4); z drugiej: „ująć (ten) fenomen w granicach, które uchronią przed niebezpieczeństwem moralność publiczną" (5). Jeszcze raz wychodzą na jaw niezmienne poglądy kościoła, które ksiądz Jean-Marie Aubert tak wyraził w swoim „Kompedium…": "Homoseksualizm to ciężka plaga; nie można zapomnieć, że stanowił jedną z przyczyn upadku cywilizacji antycznej".

Oto, co proponuje kościół rzymskokatolicki homoseksualistom, którzy mimo wszystko chcą pozostać wiernymi jego nauce i pozostać w tzw. łasce uświęcającej. Poucza "Katechizm...": "Osoby homoseksualne są zobowiązane do wstrzemięźliwości płciowej. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które są nauczycielkami wolności wewnętrznej, dzięki wsparciu czasami bezinteresownej przyjaźni, przy pomocy modlitwy i łaski sakramentalnej, mogą i muszą stopniowo i stanowczo dążyć ku doskonałości chrześcijańskiej" (2359). Śmiać się, czy płakać?

Jakie są przyczyny tak bezwzględnej polityki kościoła wobec homoseksualizmu?


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Cała prawda o >leczeniu< homoseksualizmu
Istota homoseksualizmu

 Zobacz komentarze (9)..   


« Homoseksualizm   (Publikacja: 27-09-2003 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Marek Bończak
Były ksiądz; poglądy niezgodne z doktryną Kościoła skłoniły go do rezygnacji z kapłaństwa.

 Liczba tekstów na portalu: 12  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 17  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Schizma arcybiskupa Milingo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2738 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365