Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo
Ducha Świętego Działania Autor tekstu: Andrzej S. Przepieździecki
O poprzednim konklawe przed następnym czyli prawdy i fikcje o tym jako to Duch Święty papieży wybiera stosując się posłusznie do
zaleceń wszystkich zainteresowanych.
W roku 1995 dyrektor szkoły dziennikarskiej w Hamburgu Wolf
Schneider napisał dla miesięcznika GEO artykuł o wyborze Wojtyły na
papieża. Ja ten artykuł przeczytałem przed tygodniem ("FOCUS" nr 10 (37)
1998) i przez tydzień zastanawiałem się czy nie będzie wielką bezczelnością
wytykać ewidentne błędy panu dyrektorowi od dziennikarzy. Po dojściu do
wniosku że będzie, a więc, że ja, człowiek wielce bezczelny — powinienem to
zrobić, napisałem niniejsze sprostowanie...
Późnym wieczorem papież, który szybko zdobył sobie popularność
zarówno u wiernych, jak i u bezbożników, zostaje znaleziony martwy w łóżku — 33 dnia po wyborze. Jak podaje oficjalny
komunikat Watykanu -
zmarł na atak serca.
Papież
został znaleziony martwy dopiero rankiem, kiedy to siostra zakonna Vinceza
zauważyła, że kawa na śniadanie, pozostawiona przed drzwiami, nie została
zabrana i weszła (siostra a nie kawa) przez gabinet papy do jego sypialni. Jan
Paweł I swoją poczciwością zdobył sobie wielką popularność i uznanie wśród wiernych. Dokładnie maluczkich wiernych,
tych ubogich duchem, bo dostojnicy kurii od razu mówili, ...
obowiązki głowy kościoła przerastają jego możliwości… Inni mówili
....ordynariat Wenecji to był szczyt Jego możliwości… Dziennikarze
wyrażali się bardziej dosadnie: Jego homilie są pisane stylem Reader's
Digest dla dzieci.
Pojawiają się pogłoski o otruciu, podobnie jak w 1939
roku po śmierci Piusa XI. Dziewięciu papieży zostało otrutych,
zasztyletowanych, uduszonych lub zamęczonych na śmierć.
Pojawiły się pogłoski o zamordowaniu. Trucie papieży to rzeczywiście najczęstszy sposób pozbywania
się Zastępców Chrystusa , ale w tym wypadku o otruciu zaczęto gadać dopiero
po zwołaniu konklawe. No i dlaczego autor wymienia tylko dziewięciu
zamordowanych papieży nie mówiąc o innych w liczbie trzydziestu sześciu też
okrutnie zamordowanych?
Następcą
włoskiego papieża został krakowski kardynał Karol Wojtyła — kapłan, o którym
Jan Paweł I rozmawiał przy stole z Villotem.
Owszem, rozmawiał w przeddzień
śmierci, ale ta informacja jest wielce myląca, bo ukrywa dwie kwestie: JPI
wiedząc, jako uczestnik swego konklawe o nieudanych usiłowaniach wprowadzenia Wojtyły na tron piotrowy,
wielokrotnie w czasie swojego pontyfikatu mówił, że po nim przyjdzie
„cudzoziemiec". Mówił o tym wyraźnie
dając do zrozumienia, że nie czuje się zdolnym do pełnienia
funkcji papieża. To wielokrotne popełnianie tak ciężkiego, wręcz
kardynalnego grzechu przez zastępcę Chrystusa było następnie celowo ukrywane
przez monsigniorów kurii rzymskiej, bo przecież Duch Święty nie może się
mylić i wybór każdego papieża jest ex definitione trafny.
Każdy z uczestników konklawe był zobowiązany do milczenia na temat jego przebiegu. Na
światło dzienne wychodzą jednak kolejne szczegóły tego — jak ktoś
powiedział — najbardziej tajemniczego wydarzenia końca XX wieku.
Ten ktoś, kto tak powiedział
musiał być zupełnie niezorientowany, bo już na poprzednim konklawe zarówno
Opus Dei, jak i amerykańska polityka na siłę forsowała trzech najbardziej
konserwatywnych kandydatów (między innymi Wojtyłę) jako przeciwwagę i oręż w stosunku do „triumfującego komunizmu" który faktycznie akurat zaczynał
zdychać, zaś kontakty Wojtyły z przedstawicielami rządu USA przed konklawe JPI też nie były tajemnicą.
Ten wybór przyczynił się do upadku komunizmu w Europie Środkowo -
Wschodniej.
Winno być: Ten wybór znacznie
przyśpieszył upadek komunizmu w Europie środkowo-wschodniej i w ZSRR. Nie
umniejszając roli JPII w jego
skutecznych działaniach antykomunistycznych należy stwierdzić, że komunizm
się zawalił z powodu swej niewydolności ekonomicznej a działania polityczne
tylko ten koniec przyśpieszyły.
W sierpniu
1978 roku, gdy Karol Wojtyła uczestniczył w wyborze kardynała Lucianiego,
otrzymał dziewięć głosów. Był to sygnał, którego nie należało lekceważyć.
Nie rozumiem co to znaczy!
Dziewięć głosów to chyba najmniejsza ilość z około jedenastu poprzednich
głosowań, bo to stanowi 8%. Na wybór
trzeba uzyskać 66%. Tak niski wynik powinien upewniać o braku szans Wojtyły,
mimo że rzeczywistość okazała się inna.
Kraków
jest pewien, że Wojtyła pozostanie w Rzymie. (czyli, że zostanie papieżem).
To już zupełna lipa. W Polsce
nikt się nie spodziewał tego, że biskupem ordynariuszem Rzymu może zostać
ktoś kto nie jest Włochem. Widocznie Hamburg
był lepiej poinformowany niż Kraków. W Rzymie mówi się, że na to aby zostać
papieżem trzeba być mężczyzną, księdzem i Włochem, przy czym z tych dwóch
pierwszych warunków można być zwolnionym. Ówcześnie w Rzymie typowano następujące
nazwiska: Paolo Bertoli, Sebastiano Baggio i Giovanni Benelii. W Krakowie nie
typowano nikogo! Zaś jako jedynego, który na pewno nie zostanie wybrany
wymieniało się (w Rzymie a nie w Krakowie) kardynała Giuseppe Siri, bo ten głupi
człowiek siedząc w Genui, a więc
blisko Rzymu nie wiedział, że jak
się mówi o własnej kandydaturze to takie oświadczenie przekreśla możliwość
wyboru. Wojtyła wiedział i w przeddzień konklawe rozesłał odpowiedni
paszkwil na ten temat.
Jan Paweł I był
kompromisem między zwolennikami reformującego się Kościoła a ortodoksami.
Guzik prawda! JPI był uważany
za poczciwinę, którego zarówno ortodoksi jak i „postępowi" mieli nadzieję
poprowadzić za rączkę, a nikt nie przewidział, że ten poczciwina zajmie się
kontrolowaniem Instytutu Dzieł Bożych. Czytaj: watykańskiego smalcu,
czyli ichniego banku.
Pod koniec
lat siedemdziesiątych Kościół musi stawiać czoło nowym wyzwaniom i nie zawsze wychodzi z tych starć w roli oczywistego zwycięzcy. Dotyka go
kryzys duchowieństwa, wyrażający się mniejszą liczbą chętnych do seminariów,
rosnąca liczba wakatów. Musi bronić doktryny wiary poddawanej w wątpliwości
przez różnych teologów, w tym zwolenników teologii wyzwolenia, szczególnie
popularnej w Ameryce Środkowej i Południowej. Wreszcie — przeciwdziałać
odchodzeniu od katolickiej wizji rodziny i życia seksualnego, zwłaszcza w najlepiej rozwiniętych państwach Zachodu.
Ale bałagan!
Gwałtownie zmniejszająca się
ilość chętnych do stanu duchownego to kryzys ale nie lat siedemdziesiątych
lecz problem narastający od roku 1918 W CAŁEJ EUROPIE łącznie z Hiszpanią, Włochami i Polską. Jedyny wyjątek to
Irlandia.
Teologia wyzwolenia to oczywiście
klęska Krk ale jedyna w latach siedemdziesiątych.
Odchodzenie od katolickiego
modelu rodziny, a dokładnie kryzys małżeństwa tak jak je widzi kodeks
kanoniczny to zmartwienie Krk od czasów Piusa XI, który nie dożył lat
czterdziestych.
Każdą,
choćby najmniejszą aluzję na temat ich kandydatury muszą odparować, wskazując
na potęgę Bożej Opatrzności, od której wszystko zależy — także wybór
nowego papieża. Nie mogą prezentować swojego programu, muszą posługiwać się
językiem dyplomatycznym, pełnym niejasności i niedomówień. Oficjalnie
przecież nie chodzi tu o wybór partyjny czy polityczny, lecz kościelny.
Faktycznie jednak jest to jeden z najbardziej politycznych wyborów, jakich
dokonuje się we współczesnym świecie.
Ale heca! A więc autor tego
artykułu ma kardynałów za zupełnych idiotów! Przecież gdyby rzecz opierała
się jedynie na Opatrzności Bożej, to nie byłoby konklawe tylko głuchoniema
sierotka wyciągałaby los z nazwiskiem z urny i koniec.
Jeszcze lepsza jest informacja, jakoby to kardynałowie nie mogli prezentować własnego programu — może papieża wybiera się na podstawie koloru włosów pod pachą?
Każdy kardynał nie będący „wołem", bardzo głośno prezentuje swój
program oczywiście wyraźnie zaznaczając, że trzeba znaleźć takiego
kandydata, który ten program zechce i potrafi zrealizować.
W omawianym artykule autor milcząco dopuszcza, że w tych
dywagacjach na temat wyboru papieża biorą udział wszyscy kardynałowie.
Rzeczywistość jest zupełnie inna: większość kardynałów to ludzie z drugiego końca świata zupełnie nie orientujący się w watykańskim świecie,
czyli tak zwane za spiżową bramą „woły". Wół, jak wiadomo potrzebuje
woźnicy, który nim kieruje, zaś ci kierujący to nie tylko kardynałowie. To
nawet nie tylko księża, bo na przykład taką rolę pełni wielu świeckich członków
Opus Dei wyposażonych przez Boga w dar przekonywania mówiąc grzecznie, a dar
demagogii mniej grzecznie. To właśnie oni optują za Sirim, ale wcale nie żeby
jego wybrać, bo to by pogrzebało jego kandydaturę lecz za jego programem, no a kto najlepiej wcieli w życie program Siriego no to już nawet każdy osioł a nie tylko wół się domyśli. Ich przeciwnikami jest tak zwana frakcja
francuska (nazwa od miejsca obrad) która chce wsadzić na tron piotrowy
Benellego — oświeconego liberała. Tutaj ktoś, ale kto do dzisiaj nie
wiadomo, przypomina, że papieżem powinien być oczywiście człowiek wykształcony,
oświecony ale zdecydowanie wrogi wszelkim teologiom wyzwolenia, bo to prosta
droga do komunizmu. Ktoś inny, ale do dzisiaj nie wiadomo kto, przypomina, że
jeszcze na II Watykanum często głos zabierał bardzo młody (jak na biskupa)
ale mimo tego młodego wieku bardzo konserwatywno-prawicowy biskup z Krakowa.
Sam Wojtyła zaczyna prowadzić swoją kampanię tak finezyjnie, że należy
nazwać ją koronkową robotą. Spotyka się z wieloma kardynałami nienależącymi do żadnej opcji i tak umiejętnie z nimi rozmawia, że ci
ludzie sami z własnej i nie przymuszonej woli informują go, iż widzą w nim
najlepszego kandydata. Następni rozmówcy to przypadkowo kardynałowie z największych
amerykańskich ośrodków polonijnych. Ciągle jeszcze nie jest postanowiona
najważniejsza sprawa: kto ma być woźnicą? W końcu Wojtyła wpada na
genialny pomysł — dotychczas woźnicami byli ludzie rzymskiej kurii lub
Hiszpanie z Opus Dei, a przecież nie chodzi o przekonywanie ani Włochów, ani
Hiszpanów, lecz Murzynów, Japończyków czy innych Indian. Kto ich lepiej
przekona niż ich krajan i na woźnicę Wojtyła wybiera
Aloisio Lorscheitera z Brazylii.
Wreszcie rozpoczyna się pierwszy dzień głosowań i w
ostatnim z tych głosowań tego pierwszego dnia wreszcie Wojtyła uzyskuje głosy.
Jest ich pięć czyli najniższa ilość w tym dniu. Po zakończonych głosowaniach w tym pierwszym dniu konklawe w czasie obiadu w ramach akcji pod tajnym kryptonimem Wojtyła do ataku rusza biskup
Wiednia Franz Konig. Teraz już Austriak się nie cacka, nie konspiruje i jawnie
walczy. Walki trwają dwa dni. Nie obywa się tutaj bez gestów czy raczej scen
teatralnych. Wojtyłę, który walczy jak lew z przebiegłością lisa o swój
wybór na papieża, bierze w ramiona prymas Wyszyński i tak głośno jak to
tylko jest możliwe mówi: Jeśli Cię wybiorą musisz przyjąć dla Polski -
tak jakby taka zachęta była potrzebna człowiekowi, który od pierwszego
momentu przybycia na konklawe cały czas mężnie i mądrze walczy o ten wybór.
Wreszcie po stronie Wojtyły opowiada się także bardzo wpływowy kardynał, a pierwszy Włoch, Baggio, i w ósmym głosowaniu Wojtyła otrzymuje aż 99 głosów
czyli aż o 25 ponad wymagane minimum.
Jak widać Duch Święty długo walczył żeby nie dopuścić
Polaka na ten stołek, ale w końcu musiał ulec woli kardynałów.
Teraz kardynał prowadzący
uroczystość pyta: Czy przyjmujesz wybór i… powinien zaczekać na odpowiedź a dopiero w razie twierdzącej zapytać jakie imię przyjmuje, ale dla
wszystkich jest jasne, że ten arcybiskup, który tak umiejętnie i wręcz
finezyjnie walczył o swój wybór na tron piotrowy na pewno przyjmie. Więc pytający jednym tchem pyta: Czy przyjmujesz wybór i jakie imię przyjmujesz?
I tak się skończyło to
konklawe. Kogo wybierze następne — nie wiadomo, ale na pewno będzie to wybór
zgodny z wolą Ducha Świętego, który
jest bardzo spolegliwy i zawsze musi wypełniać wolę kardynałów.
« Watykan i papiestwo (Publikacja: 13-11-2003 Ostatnia zmiana: 16-11-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2913 |