|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Biuletyny
Biuletyn Neutrum, Nr 5, Luty 1992 [3]
29 czerwca 1992
r.
Panie Marszałku, Wysoki Sejmie!
To, jakie będą losy ustawy aborcyjnej, dotyczy wszystkich ludzi w Polsce. Ten
problem dzielił i dzieli nadal całe społeczeństwo. Niektórzy zadają sobie
pytanie, DLACZEGO właśnie teraz ten zapalny i kontrowersyjny temat stanął na
porządku dziennym Sejmu? Odpowiedzi na to pytanie padają różne. Jedni
twierdzą, że chodzi tylko o to, że w Sejmie istnieje grupa posłów o bardzo
wyraźnie określonym profilu światopoglądowym i poglądach na aborcję, która
od kilku lat chce narzucić swój punkt widzenia Sejmowi i zmusić innych posłów,
należących najczęściej do tego samego światopoglądu, lecz różniących się
poglądem na aborcję, do uznania ich racji. Pragną oni, aby Sejm przekształcił
normę moralną w prawo państwowe, które by obowiązywało także obywateli
niewierzących, innowierców, jak też katolików mających w tej sprawie
odmienne poglądy. To jest najprostsze wytłumaczenie. Ale są również
ludzie, którzy są przekonani, iż sprawa jest o wiele głębsza. Że chodzi o stworzenie precedensu prawnego, zanim nowa Konstytucja określi stosunek Państwa i Kościoła. Poprzez ten precedens prawo państwowe stałoby się podporządkowane
moralnej nauce Kościoła. Gdyby taki precedens został zatwierdzony przez
Sejm, dalsze analogiczne prawa tkwiące korzeniami w religii miałyby ułatwiony
poród.
Jeszcze inni idą krok dalej w tym samym kierunku twierdząc, że sprawa
aborcji wiąże się ze znacznie szerszym programem uczynienia z Polski kraju
modelowego dla całej Europy, w której wszystkie prawa byłyby zgodne ze społeczną i moralną nauką Kościoła.
Nie czynię swoim celem rozjątrzaniedyskusji
wokół aborcji, tylko jej łagodzenie. Uważam, że w ostatnich trzech
latach tak wiele powiedziano i wydrukowano na ten temat, że wszystkie argumenty
„za" i „przeciw" są znane i Sejm zużywałby tylko czas i energię na
ich powtarzanie. Nie wniosą one nic nowego, a mogą tylko podgrzewać
atmosferę w Sejmie, prowadzić do kolejnych obelg, obmów i pomówień. Przyglądałoby
się temu społeczeństwo, w którym nastroje są dostatecznie eksplozywne, choć
dla całkiem innych niż aborcja przyczyn. Dlatego wnoszę, aby Sejm dyskutując
aborcję skrócił dyskusję do koniecznego minimum i skierował oba projekty do
Nadzwyczajnej Komisji, którą należałoby dopiero powołać. Panie Marszałku, Wysoka Izbo!
Proponowany przeze mnie tryb postępowania wynika z faktu, iż nie ma żadnych
szans na wzajemne porozumienie czy przekonanie się w wyniku jakiejkolwiek
dyskusji. O ostatecznym losie obu projektów zadecyduje nie dyskusja,
lecz głosowanie. Ale czyje głosowanie? Czy Sejmu tylko, czy też całego
narodu w ramach ogólnonarodowego referendum? Uważam, że sprawa jest zbyt poważna,
dotyczy bowiem losu milionów rodzin i kobiet, ma zbyt liczne powiązania z ustrojem Państwa, z pojmowaniem praw obywatelskich, ze stosunkami Państwa i Kościoła,
aby zostawić ją tylko w ręku Sejmu. Tego Sejmu, którego opinia nie musi
odzwierciedlać opinii ogółu społeczeństwa, gdyż o jego składzie osobowym
zadecydowało tylko 40% elektoratu. Tego Sejmu, w którym kobiety stanowią
tylko 8% posłów. Na ten temat musi mieć okazję wypowiedzieć się każdy
obywatel, a zwłaszcza każda kobieta, bowiem każde rozwiązanie ich dotknie.
Nie wiemy oczywiście, ilu obywateli weźmie udział w takim referendum, znając
apatię i zniechęcenie, jakie dominują dziś w naszym społeczeństwie, ale
danie okazji, stworzenie szansy do takiej wypowiedzi w ramach referendum jest
konieczne.
Widząc dotychczasową energię, masowość i nakład kosztów poniesionych
przez zwolenników zakazu i karalności aborcji, można przypuszczać, że także w czasie referendum ich zwolennicy będą lepiej zorganizowani i silniej
motywowani niż pozostali. Tym niemniej szansa taka musi być moim zdaniem
stworzona dla wszystkich. I dopiero od wyników referendum należałoby uzależnić
ostateczną formę prawa do aborcji.
Przeciwko referendum często bywał wysuwany argument, że nie rozstrzyga się
przez powszechne głosowanie problemów moralnych. Ten argument nie wydaje
się być przekonywający. Po pierwsze dlatego, że referendum wypowiada się z reguły o normie prawnej, a nie moralnej. Po drugie zaś — rozstrzygając
kontrowersyjne sprawy prawne, referendum zawsze stosuje się przy sprawach
dwuznacznych moralnie, to jest takich, w których zaangażowane są nie tylko
wartości pragmatyczne, lecz także kontrowersyjne, ścierające się ze sobą
wartości moralne. Oto kilka przykładów takich sytuacji i problemów, które
poddawano na świecie referendum: znieść czy utrzymać karę śmierci? Czy
kobiety powinny mieć we wszystkich dziedzinach równe prawa z mężczyznami?
Czy rozwody powinny być zalegalizowane? Czy dzieci nieślubne powinny mieć równe
prawa, także spadkowe, z dziećmi urodzonymi w małżeństwie? Czy homoseksualiści
powinni mieć równe prawo zawierania małżeństw między sobą i nabywania w ten sposób wszelkich uprawnień socjalnych, spadkowych itd.? Także często
poddawane referendum w USA sprawy podatkowe (kto, jakie i w jaki sposób
obliczane podatki ma płacić?) angażują moralne problemy równości,
sprawiedliwości i skutków finansowych dla ekonomicznego rozwoju kraju. Te
wszystkie pytanie referendum ukazują głęboki związek poszczególnych
odpowiedzi z określonymi, najczęściej konfliktowymi racjami moralnymi.
Aborcja nie jest tutaj wyjątkiem.
Panie Marszałku, Wysoki Sejmie,
Wszyscy wiemy, że kraj znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, a koszty
referendum będą wysokie, ale ewentualne koszty społeczne podjętych przez
Sejm decyzji będą jeszcze wyższe. Sejm nie powinien brać odpowiedzialności
za te koszty społeczne na siebie, lecz oddać decyzję społeczeństwu i podporządkować się werdyktowi większości. Zwłaszcza, że głos opinii
publicznej będzie w tej sprawie miarodajniejszy od głosu posłów, przede
wszystkim dlatego, że wolny będzie od różnych nacisków i kalkulacji
politycznych. Decyzje wielu posłów w wytworzonym klimacie gorączki i wyraźnej
nagonki mogą być zależne nie tylko od rzeczywistych przekonań posła, lecz
także od trzeźwej kalkulacji, co mu się bardziej opłaci politycznie w przyszłej
kampanii wyborczej do Sejmu. (..) Z punktu widzenia kariery politycznej posła,
takie rozumowanie może być racjonalne, trudno je jednak uznać za słuszne i miarodajne przy rozstrzyganiu tak ważnej sprawy społecznej, która nie jest
sprawą polityczną, ale dla milionów kobiet przede wszystkim sprawą życiową.
(..)
17
grudnia 1992 r.
Panie Marszałku, Wysoki Sejmie! Z ogromną niechęcią zabieram ponownie głos w sprawie aborcji i referendum.
Niechęć ta wynika ze świadomości, że między tym czym się zajmujemy
obecnie w Sejmie, a tym co naprawdę ludzi obchodzi i z czym się borykają w życiu
na co dzień, jest ogromy dystans. Zwolennicy ustawy antyaborcyjnej udają, że
nie widzą, jakie będą społeczne skutki tej ustawy i w kogo przede wszystkim
uderza. Ustawa ta ugodzi przede wszystkim w sytuację życiową kobiet niezamożnych, a nie będzie miała żadnego wpływu na decyzje prokreacyjne kobiet bogatych.
Te bogate kobiety zawsze będzie stać na wyjazd za granicę, aby dokonać
zabiegu, lub na zapłacenie bardzo drogo (wraz z kosztami ryzyka) krajowemu
ginekologowi.
(..)
Panie Marszałku, Wysoka Izbo!
Jedyny naprawdę skuteczny sposób na zmniejszenie aborcji, a z czasem niemal na
wyeliminowanie jej, polega na systematycznym, nowoczesnym wychowaniu seksualnym,
jak też na ogólnie dostępnej i dowolnie wybranej przez kobietę i mężczyznę
antykoncepcji. „Dowolnie wybrana" oznacza tutaj wybór dokonany z pełną świadomością w różnym stopniu ograniczonej skuteczności każdej metody, jak też związanych z nią skutków ubocznych. Tymczasem w proponowanej Sejmowi ustawie pojęcie
„wychowania seksualnego" nie występuje, zostało przez Komisję odrzucone i zastąpioneprzez pojęcie
„wychowanie do życia w rodzinie i odpowiedzialnego rodzicielstwa". Ponieważ
jednocześnie ustawa nakłada na placówki wychowawcze obowiązek „uczenia
szacunku do życia ludzkiego od chwili poczęcia", można powiedzieć, że
stanowi logiczną całość z antyaborcyjną częścią. Nie stanowi jednak
ustawa tak sformułowana logicznej całości z rzeczywistym kształtem życia płciowego
ludzi w końcu XX wieku. Pozostawia poza polem widzenia wychowawcy całą
dziedzinę przedmałżeńskiego życia płciowego młodzieży, które jest
rozpowszechnione, nie skłania do świadomej refleksji nad nim i do wyboru różnych
dróg własnego życia płciowego, pozostawia wreszcie całkowicie poza uwagą
wychowawców problemy mniejszości seksualnych, takich choćby jak homoseksualiści.
Jest to ogromne zawężenie zakresu i treści wychowania, podporządkowanie go
tylko jednej wizji małżeńskiego życia płciowego, które jak wiadomo z obserwacji i badań jest znacznie bogatsze i różnorodne.
Wysoki Sejmie!
Argumentacja za antyaborcyjną ustawą sięga często do twierdzenia, iż
niezależnie od okresu trwania ciąży i od okoliczności „człowiek jest od
chwili poczęcia istotą ludzką", a przerwanie każdej ciąży niezależnie
od okoliczności jest „zabójstwem człowieka". I rzekomo dla wszystkich
jest to prawda niezbita. Zadaję sobie pytanie, czyżby parlamenty takie jak
stanowe amerykańskie, brytyjski, francuski, niemiecki, szwedzki, norweski, duński,
fiński, austriacki, włoski, holenderski, belgijski i inne nie znały tej
rzekomo „niezbitej prawdy" i dopuściły w różnych okolicznościach, w różnym
czasie i pod różnymi warunkami aborcję? Czy naprawdę to dopiero nasz Sejm ma
tym wszystkim parlamentom udzielić lekcji, że usankcjonowały w majestacie
prawa „zabójstwo człowieka"? Nie wierzę w to, aby ktokolwiek w Europie
zechciał takiego pouczenia wysłuchać. (..)
Ale argument o zabójstwie człowieka można podważyć i od innej strony. Jest
to poważna wątpliwość, którą wywołuje sama ustawa. Jeśli jest to zawsze
prawdziwe zabójstwo człowieka, dlaczego wolna od kary jest kobieta? Dlaczego
lekarz jest karany najniższym wymiarem kary „do dwóch lat więzienia", a w
szczególnie uzasadnionych przypadkach — jak twierdzi projekt ustawy — „sąd
może odstąpić od wymierzenia kary". A więc nie jest to takie zwykłe „po prostu zabójstwo człowieka", ale
jakieś szczególne, co wyraża się w odmiennym karaniu. Takie same wątpliwości
budzi stosowany od chwili poczęcia termin „dziecko" lub „osoba ludzka",
skoro nawet w wypadku samoistnego poronienia bez wszelkiej interwencji lekarza
traktuje się płód bez wszelkiego dostojeństwa i odmawia się mu mszy żałobnej
oraz pogrzebu w poświęconej ziemi. To wszystko sprawia, że cała argumentacja
wydaje się nieszczera, obłudna, mgławicowa. Tylko konsekwencje jej dla kobiet
będą oczywiste i dramatyczne. (..)
Na zakończenie jedna uwaga natury ogólnej. Sprawa aborcji już w tej chwili
podzieliła nasze społeczeństwo na dwa obozy. Już jutro będzie wiadome, jak i którzy posłowie głosowali w sprawie aborcji i referendum. Dlatego też
prawdopodobnie jutro rozstrzygnie się los przyszłych wyborów do Sejmu, gdyż
wyborcy zapamiętają, jak głosowali ich posłowie, i wyciągną z tego
odpowiednie wnioski. Sami sprawimy, że następny Sejm wybrany będzie według
stosunku posłów do aborcji, a nie według ich zdolności rozstrzygania w innych, wielokroć ważniejszych sprawach. I na to niestety nie mamy już żadnego
wpływu. Dlatego popieram wniosek posła Bujaka o odrzucenie dyskutowanej
sprawy.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Biuletyny (Publikacja: 22-11-2003 Ostatnia zmiana: 30-11-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3069 |
|