|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Biuletyny
Biuletyn Neutrum, Nr 1 (32), styczeń 2004 [3]
Na
pewno tak i wyrażam mój głęboki szacunek dla Pani senator Sienkiewicz, jak i dla wszystkich Pań i Panów senatorów i posłów, którzy próbują wprowadzić w Polsce standardy otwartych społeczeństw obywatelskich.
Wie
Pan, co spotkało p. Sienkiewicz. Prosiłbym Pana — jako obserwatora sceny
politycznej — o ocenę etyczną zachowań prezentowanych wówczas przez jej
„kolegów" parlamentarnych i rządowych.
Nie
mam obecnie kolegów partyjnych. W młodości byłem członkiem PPS, potem PZPR, a po jej rozwiązaniu nie należę do żadnej partii. Jestem człowiekiem
intelektualnie niezależnym. Nie najlepiej się na tym — w życiu publicznym — wychodzi, ale za nic nie oddałbym tej niezależności. Uważam się za człowieka
lewicy, o światopoglądzie laicko-humanistycznym, czy
krytyczno-racjonalistycznym i przyznaję, że wiązałem bardzo duże nadzieje z demokratycznym dojściem do władzy koalicji SLD — UP — PSL.
Moje rozczarowanie aktualną polityką wewnętrzną i zagraniczną obecnego rządu
jest nie mniejsze. Polityka ta nie wiele ma wspólnego z programem wyborczym zarówno
SLD jak i UP. Mówi się o „pragmatyzmie" rządu. Jego przykładem jest fakt
odmowy wniesienia pod obrady Sejmu poprawek proponowanych przez polityków SLD,
dotyczących złagodzenia tzw. ustawy antyaborcyjnej. Premier twierdził, że
poprawki te nie uzyskałyby obecnie wymaganej większości w Sejmie. Może
premier ma rację. Ale autentyczna lewica nie kierowała się i nie powinna
kierować się tak wąsko i niewłaściwie rozumianym pragmatyzmem. Lewicę
zawsze charakteryzowało dążenie nie tylko do tego, co w danej chwili jest możliwe,
lecz i do tego, co jest pożądane, słuszne i sprawiedliwe. Sądzę, że tylko
wtedy, kiedy będziemy dążyć do tego, co jest pożądane, osiągniemy to, co
jest możliwe. Odżegnywanie się od słusznych inicjatyw tylko dlatego, że
rzekomo nie uzyskają większości w Sejmie nie jest pragmatyzmem, lecz
oportunizmem.
Czy
słuszny jest pogląd, że działania premiera i jego współpracowników
doprowadziły do sytuacji, że dzisiaj niewyobrażalny byłby wynik głosowania w jakiejś sprawie, porównywalny do tego, jaki lewica uzyskała podczas głosowania w sprawie przyjęcia ustawy o upoważnieniu prezydenta do ratyfikacji konkordatu z 1998 r. Latem premier Miller spotkał się z lewicą na warszawskim Żoliborzu.
Powiedział m.in., że obecnie w SLD tylko ok. 14% członków posiada poglądy
lewicowe, ale już nie powiedział, co jest przyczyną takiej sytuacji. Być może
jest ona wynikiem działań premiera i jego „familii". Obecnie z SLD,
podczas tzw. „weryfikacji", odchodzą ludzie z przekonaniami, a pozostają...
No właśnie...
Nie
dziwi mnie to, że szeregi SLD porzucają autentyczni ludzie lewicy, którzy
oczekiwali, że nowo wybrany rząd będzie realizował swój program wyborczy.
Tak się nie stało. Polityka gospodarczo-społeczna rządu Millera — Hausnera
jest wyraźnie na prawo, a nie na lewo od centrum. Z niedowierzaniem przyjęli
ludzie lewicy stwierdzenie przewodniczącego SLD, uznające ekonomiczny
liberalizm za naczelną zasadę polityki gospodarczej rządu i oddzielenia jej
od polityki społecznej. Gdzie się podziały ideały lewicy uważające człowieka,
zaspokojenie jego podstawowych materialnych i duchowych potrzeb za podstawę
swej polityki? Dlaczego porzucono wartości sprawiedliwości społecznej,
prymatu pracy nad kapitałem, zwalczania przede wszystkim nędzy, wyzysku,
bezrobocia? Zastąpiło je dbanie o wzrost gospodarczy, o zdrowe finanse, zdrowy
budżet, zmniejszenie inflacji itp. Dbać o to należy. Ale warto pamiętać, że
wzrost gospodarczy nie przełoży się automatycznie ani na zmniejszenie
bezrobocia, ani na zmniejszenie coraz większego rozziewu między kilkoma czy
kilkunastoma procentami ludności bardzo bogatej, a stale rosnącej liczbie
ludzi żyjących poniżej progu ubóstwa. Interwencja państwa jest tu
konieczna.
Odchodzą z SLD również różnego rodzaju karierowicze, oportuniści,
malwersanci, którzy już węszą, do którego — ewentualnie zwycięskiego -
ugrupowania w przyszłych wyborach parlamentarnych się przykleić. Takich,
rzecz jasna, należy jak najszybciej się pozbyć.
Wspomniał Pan o weryfikacji w SLD. Nie wierzę w skuteczność weryfikacji.
Powinni ją bowiem przeprowadzać ludzie nieskazitelni i bezstronni. Czy są
tacy? Jakie są jej kryteria i kto je ustala? Kto ma weryfikować tych, którzy
weryfikują? Weryfikacja przyczyni się zapewne do względnego oczyszczenia
szeregów SLD, ale nie zdoła zapobiec dalszemu rozpadowi i fragmentaryzacji
lewicy.
Przejdźmy
na podwórko „Neutrum". Zna Pan zawartość naszych biuletynów. Jakie
sprawy, które przedstawialiśmy, najbardziej zapadły Panu w pamięć, o których
należałoby częściej mówić, nagłaśniać?
Pańską
propozycję przystąpienia do „Neutrum" przyjąłem bez wahania i z dużą
satysfakcją. Stanowisko „Neutrum" odpowiada w pełni moim przekonaniom
dotyczącym rozdziału państwa i Kościoła. Sprawa ta nie jest jednak główną
dziedziną moich zainteresowań filozoficznych i politologicznych. Uważam
jednak, że w Polsce, w przeciwieństwie do wielu państw demokratycznych, w których
problem rozdziału państwa i Kościoła jest od ponad dwu wieków rozwiązany,
walka o faktyczny, autentyczny rozdział państwa i Kościoła, o państwo
neutralne światopoglądowo jest potrzebna i wręcz konieczna. Mam nadzieję, że
prędzej czy później to, o co walczymy, stanie się rzeczywistością. Boleję
tylko nad tym, że nasz biuletyn — podobnie jak różnego rodzaju lewicowe
czasopisma — rozchodzi się w niewielkim nakładzie i jest przez massmedia
przemilczany. Na tym polega tragedia, że niewiele ludzi wie, o co walczymy.
To
się zmienia. Mamy swoją stronę internetową, na którą miesięcznie zagląda
ponad 100 tys. osób. Wspólnie z panem M. Agnosiewiczem, dzięki którego
uprzejmości i pomocy działa przy stronie internetowej „Racjonalisty"
strona „Neutrum", opracowujemy dział „Państwo i Prawo". Już obecnie
jest to jedna z największych baz danych polskiego prawa wyznaniowego. W związku z bolączką, na którą zwrócił Pan uwagę, chcemy wystąpić do TVP o miejsce dla audycji o charakterze światopoglądowym, sygnowanych przez
organizacje pozarządowe, na tych samych zasadach, na jakich do TVP ma dostęp
Kościół katolicki.
Popieram z całego serca i rozumu. Wątpię jednak czy to się uda. TVP ulegnie presji Kościoła i prawicowych ugrupowań. Może dla wykazania „obiektywizmu" dopuści Pana
raz na pół roku na pięć minut do głosu. Znam z własnego doświadczenia,
jak i wielu przyjaciół, tego typu manipulacje. Śmiać mi się chce, kiedy słyszę
zarzuty ze strony różnych ugrupowań prawicowych, że TVP jest lewicowa i popiera SLD. Dziwię się tylko, że SLD na to zdecydowanie nie reaguje. Jedną z tragedii SLD jest to, że nie dysponuje własnym poczytnym dziennikiem, wpływowym
czasopismem, rozgłośnią radiową, stacją telewizyjną. SLD lekceważy swoje
zaplecze intelektualne, które jest rozproszone i wypowiada się w niskonakładowych
czasopismach nie popieranych przez SLD. Politycy SLD wolą występować w charakterze tłumaczących się z tego, że żyją przed panią Olejnik, czy w TVN, udzielać wywiadów raczej „Gazecie Wyborczej" aniżeli „Trybunie"
czy „Przeglądowi", nie mówiąc o autentycznie socjaldemokratycznym miesięczniku
„Dziś".
Ale wróćmy do rzekomo lewicowej TVP. Jeśli idzie o obiektywizm, to wystarczy
porównać sposób, w jaki prezentowany jest w niej i publicznym radiu Kościół
katolicki i inne Kościoły. To jest nie tylko dysproporcja, lecz wręcz
dyskryminacja. Faworyzowani w TVP byli i są przede wszystkim przedstawiciele i sympatycy Unii Wolności i innych ugrupowań prawicowych. Dotyczy to większości
prezenterów, a w szczególności dyżurnych historyków, socjologów, politologów.
Co przykładowo mają wspólnego z lewicą panowie Paczkowski, Roszkowski,
Krzemiński, Czapiński, Śpiewak, Reiter, Nowak-Jeziorański? A przecież to
oni i politycy partii opozycyjnych, występujący w różnego rodzaju dyskusjach w proporcji 4 do 5 na jednego przedstawiciela koalicji rządowej, kształtują w poważnym stopniu opinię publiczną. Nie mówię już o robieniu bezpłatnej
reklamy panom Rokicie, Ziobro, Nałęczowi, ośmieszających siebie, polski
Sejm, polską klasę polityczną, bezpardonowo atakujących SLD i ferujących
wyroki przed zakończeniem śledztwa. Kiedy ich się słucha i ogląda chciałoby
się westchnąć „Kończ waść! Wstydu oszczędź".
Czy
jesteśmy w stanie wojny z Irakiem, czy nie? Jak na ten problem patrzeć z punktu prawa międzynarodowego?
Mówiąc
językiem poprawności politycznej amerykańsko-brytyjska interwencja militarna w Iraku, z udziałem Polski, niestety, jest sprzeczna z Kartą Narodów
Zjednoczonych i prawem międzynarodowym. Przez większość ludności Iraku
jesteśmy traktowani nie jako wyzwoliciele, lecz jako agresorzy i okupanci. Nie
mówię, rzecz jasna, o obecnych „władzach" i policji irackiej wysługujących
się Amerykanom.
W
związku z Irakiem nurtuje mnie pytanie, czy za wmieszanie w tę wojnę Polski
prezydent, premier — w przyszłości — nie staną przed Trybunałem Stanu.
Znane są procedury prawne, zezwalające na wysłanie wojsk poza granice państwa,
które oni złamali. Nie było legitymacji ONZ, o czym Pan mówił.
Nie
jestem skory do stawiania kogokolwiek przed Trybunałem Stanu. Myślę
natomiast, że polska opcja związania się „z bezgranicznym zaufaniem" ze
Stanami Zjednoczonymi, doprowadziła do tego, że jednego „wielkiego brata"
zamieniliśmy na jeszcze większego brata. Stwierdzam to na podstawie doświadczenia.
Pracowałem długo — od 1948 r. do stanu wojennego (1981 r.) — w polskiej
dyplomacji. Znałem wszystkich ówczesnych ministrów spraw zagranicznych, i mogę
Pana zapewnić, że żaden z nich nie był tak serwilistyczny w stosunku do
Moskwy jak pan Geremek w stosunku do pani Albright, do Stanów Zjednoczonych. Mówię
to z głębokim przekonaniem i pełną odpowiedzialnością.
Na marginesie. Pragnę zaznaczyć, że uważam Adama Rapackiego (byłem jego
bliskim współpracownikiem) za najlepszego polskiego ministra spraw
zagranicznych okresu powojennego. Za męża stanu dobrze rozumiejącego i umiejętnie
realizującego polską rację stanu. Kilka dni temu otrzymałem wydaną w tym
roku w Niemczech opasłą książkę o Planie Rapackiego. Jest ona szlachetną
apologią jego postaci i działalności. Wykazuje, że był on mężem stanu na
skalę europejską i światową. (Jak wiadomo jego idea stref bezatomowych stała
się ideą uniwersalną i do dziś jest realizowana w różnych regionach świata
tylko nie, jak na ironię w Europie centralnej). Bardzo mnie ta książka
ucieszyła. Boleję jednak nad tym, że dziś w Polsce nie wspomina się
Rapackiego. Dotyczy to nie tylko prawicy, lecz też SLD i PPS. Ani w 25-lecie
(1995 r.), ani w trzydziestolecie (2000 r.) śmierci Rapackiego, ugrupowania
polityczne i środki masowego przekazu — w tym rzekomo lewicowa TVP, ani
„Trybuna" — nie zdobyły się na wspomnienie i uczczenie jego pamięci.
Jest to ponure świadectwo stanu świadomości historycznej i kultury
politycznej w Polsce.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Biuletyny (Publikacja: 04-12-2003 Ostatnia zmiana: 24-01-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3110 |
|