Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.843 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Anatol France - Kościół a Rzeczpospolita
Artur Patek, Jan Rydel, Janusz J. Węc (red.) - Najnowsza Historia Świata tom 4 1995-2007
Julio VALDEÓN BARUQUE, Manuel TUŃÓN DE LARA, Antonio DOMINGUEZ ORTIZ - Historia Hiszpanii

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Myśleć to co prawdziwe, czuć to co piękne i kochać co dobre - w tym cel rozumnego życia."
 STOWARZYSZENIE » Biuletyny

Biuletyn Neutrum, Nr 1 (32), styczeń 2004 [1]

Spis treści:
Przed Konferencją Międzyrządową w Brukseli o państwie, rządzie i Kościele
List Otwarty do uczestników Konferencji Międzyrządowej  
List prof. Andrzeja Grzybkowskiego do „Neutrum"  
List do minister Krystyny Łybackiej
Odpowiedź MEN na list do K. Łybackiej
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa  

Dodatek specjalny:
Przedstawiamy Państwu niepublikowaną dotychczas w Polsce Umowę między Republiką Czeską a Stolicą Apostolską o uregulowaniu stosunków wzajemnych, podpisaną 25 lipca 2002 r., która przez czeskich parlamentarzystów została odrzucona. Jej treść stanowi doskonały materiał porównawczy do polskiego konkordatu z 1993 roku. Umowa została przetłumaczona specjalnie dla nas przez Panów: Aleksandra Merkera i Piotra Piątkowskiego. Niniejszym składamy autorom tłumaczenia serdeczne podziękowania. Pan A. Merker jest ponadto autorem artykułu wstępnego. Zobacz...

*

Przed Konferencją Międzyrządową w Brukseli o państwie, rządzie i Kościele, z prof. Marianem Dobrosielskim rozmawiał Czesław Janik


Prof. Marian Dobrosielski — Profesor filozofii, znawca stosunków międzynarodowych, wieloletni pracownik polskiej dyplomacji (1948-1981), członek Stowarzyszenia „Neutrum".

W maju 2004 r. Polska stanie się członkiem Unii Europejskiej. Jak Pan skomentuje walkę władz polskich o „wartości chrześcijańskie" w konstytucji Unii? Jaka jest korelacja z konstytucyjną zasadą niezależności? Czy rząd polski nie załatwia nie swoich spraw? Przecież powinien być bezstronny.

W wypowiedziach przedstawicieli rządu mówi się raz o tym, że walczy o umieszczenie w preambule Konstytucji Europejskiej sformułowania dotyczącego „wartości chrześcijańskich", to znów, że chodzi o „tradycję chrześcijańską". Niezależnie jednak od tego, czy dotyczy to „wartości" czy „tradycję", to walka o nie, nie jest — moim zdaniem — sprawą świeckich władz Polski, a w szczególności nie sprawą rzekomo lewicowego rządu, uznającego rozdział państwa i Kościoła. Zdziwienie wywołuje też fakt, że rząd polski zabiega o tego typu formułę bardziej zagorzale aniżeli Watykan.
Wspomniane pojęcia są nieprecyzyjne, wieloznaczne. Bez określenia, o jakie konkretnie wartości czy tradycje chodzi, wewnętrznie sprzeczne. Czy przez wartości chrześcijańskie mamy rozumieć te głoszone przez Jezusa w Kazaniu na Górze, przez św. Pawła w I liście do Koryntian, a więc m.in. miłość, i to nie tylko bliźnich, lecz i nieprzyjaciół, pokój, pokora — które były przestrzegane przez Kościół ubogich w pierwszych wiekach naszej ery? Czy też „wartości" praktykowane przez Kościół tryumfujący i dogmatyczny od czasów, kiedy papiestwo, pełne bogactwa i przepychu, bardziej dbało o umocnienie swego „królestwa z tej Ziemi", niż o wartości duchowe?
A jeśli idzie o tradycje chrześcijańskie to nie wszystkie są - eufemistycznie mówiąc — zbyt chlubne. Należą do nich m.in. zaborcze i zbrodnicze wyprawy krzyżowe, trwająca wieki całe inkwizycja, palenie na stosie heretyków i „czarownic", indeksy zakazanych książek i poglądów, szerzenie „jedynej prawdziwej wiary" ogniem i mieczem.
Pozytywne wartości chrześcijańskie głoszone przez Jezusa zostały wcielone w ideały i wartości humanizmu, oświecenia, socjalizmu. Te właśnie ideały i wartości kształtowały i kształtują od kilku wieków oblicze kultury, cywilizacji i polityki europejskiej.
Wydaje mi się, że sformułowania preambuły zaproponowane przez Konwent - rzecz jasna, że dyskusyjne i nie mogące wszystkich zadowolić — ujmują syntetycznie główne korzenie, źródła i wartości współczesności europejskiej, z religijnymi włącznie.
Na marginesie. Śmieszą mnie deklaracje polityków SLD, że przyjmują społeczną naukę Kościoła. Warto im przypomnieć, że to Kościół przejął w swej współczesnej nauce społecznej wiele myśli Karola Marksa.
Wracając do preambuły, sądzę, że są ważniejsze od jej sformułowań problemy, o których rozwiązanie rząd polski powinien zabiegać jeszcze przed naszym formalnym przystąpieniem do Unii Europejskiej.

Jakie na przykład, panie profesorze?

Jednym z nich to sprawa niemieckich roszczeń majątkowych i odszkodowawczych, wysuwanych przede wszystkim przez tzw. Związek Wypędzonych, Pruskie Powiernictwo i popierające je prawicowe ugrupowania. Nie można tego problemu bagatelizować, tak jak czyniły i czynią to władze polskie od czasów transformacji ustrojowej 1989/90.
Wysuwanie tych roszczeń uzasadniane jest m.in. tym, że w tak zachwalanym przez Unię Wolności i inne postsolidarnościowe ugrupowania polsko-niemieckim traktacie o dobrosąsiedzkich stosunkach i przyjaźni, zawartym w 1991 roku przez rząd Tadeusza Mazowieckiego, sprawy majątkowe, pod naciskiem rządu Kohla, uznano za otwarte. Było to karygodne zaniedbanie, którego negatywne skutki odczuwamy obecnie.
Uważam, że rząd polski powinien niezwłocznie uregulować ten problem z rządem niemieckim, w sensie uznania wspomnianych roszczeń za bezpodstawne. Sądzę również, że wskazane jest, by rząd polski złożył na najbliższym szczycie Rady Europejskiej oświadczenie, iż w świetle bezwarunkowej kapitulacji Niemiec w maju 1945 r. oraz postanowień umowy poczdamskiej z 2 sierpnia 1945 r., Sojuszniczej Rady Kontroli z 20 listopada 1945 r. i późniejszych, wszelkie niemieckie roszczenia wobec Polski, dotyczące zwrotu majątku lub odszkodowań przesiedlonym, powtarzam przesiedlonym a nie wypędzonym z Polski Niemcom, są bezpodstawne.
Proszę pozwolić na ponowny margines. Zastanawiający jest fakt, że p. Rokita i jego sojusznicy z różnych postsolidarnościowych ugrupowań gotowi są „umierać za Niceę", rzekomo w obronie polskiej racji stanu. W rzeczywistości chodzi im o to, by jakikolwiek kompromis w sprawie ważenia głosów, który moim zdaniem jest nieunikniony, o ile Polska ma zamiar być traktowana jako poważny partner a nie jako wichrzyciel w Unii Europejskiej, użyć do gwałtownego ataku na rząd Leszka Millera, oskarżając go o zdradę, zaprzedanie narodowych interesów i Bóg wie o co jeszcze.
Dziwię się więc, dlaczego wspomniane ugrupowania tak dbające o polską rację stanu obecnie, dopuściły w 1991 roku do tak niekorzystnego dla Polski wspomnianego traktatu. Zgodzili się m.in. na nierównoprawne, uprzywilejowane traktowanie mniejszości niemieckiej w Polsce i dyskryminujące traktowanie Polaków w Niemczech, dopuścili do nie uwzględnienia w tym traktacie wypłaty odszkodowań dla jeńców obozów koncentracyjnych i przymusowych robotników w Niemczech (sprawa ta została dopiero kilka lat temu uregulowana) i pozostawili otwarte sprawy majątkowe i podwójnego obywatelstwa. Nawiasem mówiąc, w okresie, kiedy p. Rokita był członkiem rządu, rząd ten potajemnie „wynegocjował" niekorzystny dla państwa polskiego Konkordat. Ale na tym Pan zna się o wiele lepiej ode mnie.

Pomówmy o tym jeszcze przez chwilę. Czy nie sądzi Pan, jako znawca stosunków międzynarodowych, były dyplomata, znający od podszewki te sprawy, że obecne działania są próbą podważenia nie tylko Jałty, ale przede wszystkim układów poczdamskich?

Na temat Jałty istnieją różnego rodzaju interpretacje, mity i legendy, których nie chciałbym w tej rozmowie podejmować. Zajęłoby to bowiem zbyt wiele czasu i odwiodło nas od omówienia ważnych aktualnych problemów. Powiem tylko tyle, że relatywizowanie Jałty można zrozumieć i nawet wybaczyć. Niewybaczalne są natomiast próby relatywizowania umowy poczdamskiej przez kogokolwiek, a w szczególności przez Polaków. Umowa ta ma jednoznaczny, bezsprzeczny charakter obowiązującego prawa międzynarodowego. Przyznaje ona Polsce (w rozdziale IX) "byłe (podkreślam byłe) terytoria niemieckie" na wschód od Odry i Nysy, a w rozdziale XIII stwierdza: "Trzy rządy [USA, Wielka Brytania, ZSRR] rozważywszy sprawę pod każdym względem, uznają, że należy przeprowadzić przesiedlenie do Niemiec ludności niemieckiej lub jej części pozostałej w Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech". 20 listopada 1945 r. Sojusznicza Rada Kontroli nad Niemcami przyjęła plan wysiedlenia ludności niemieckiej z Polski. Polska wykonała ten plan spełniając określone warunki wynikające z postanowień wspomnianej Rady. Żadne państwo (strona umowy poczdamskiej) nie podniosło wobec Polski zastrzeżeń dotyczących rozmiarów i sposobów wykonania akcji wysiedleniowej z Polski. Wszelkie więc roszczenia tzw. Związków Wypędzonych, Pruskiego Powiernictwa i popierających ich organizacji i polityków są pozbawione podstaw prawnych i skierowane pod fałszywym adresem. Wspomniane organizacje powinny je kierować do USA, Anglii, ZSRR (Rosji). Ciekawe dlaczego tego nie czynią?

Spytam o reparacje wojenne z układów poczdamskich. Polska otrzymała część Pomorza, Prus Wschodnich, Śląska. Czy oznaczało to, że otrzymała te ziemie z całym majątkiem znajdującym się na nich, i czy do tego majątku może mieć ktokolwiek jakieś roszczenia, np. Kościół, Kościoły czy jakiś Związek Wypędzonych?

Ależ oczywiście, że to państwo polskie je otrzymało. Wszelkie roszczenia jakichkolwiek osób czy instytucji, włącznie z Kościołem są pozbawione podstaw prawnych. Nie jest wykluczone, że po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej mogą być podjęte próby relatywizowania tych podstaw prawnych. Dlatego, co wcześniej podkreślałem, rząd powinien w rzeczywistym narodowym interesie Polski zająć już teraz jasne, jednoznaczne stanowisko w tej sprawie poparte przez wszystkie ugrupowania polityczne reprezentowane w Sejmie. Uważam, że jest to problem o wiele istotniejszy od walki o uwzględnienie wartości czy tradycji chrześcijańskich w preambule Konstytucji Europejskiej, a nawet od sprawy ważenia głosów w traktacie nicejskim.

Doskonale zna Pan stosunki międzynarodowe. Czy zmiany po '89 roku dokonane w naszym prawie wyznaniowym rozwiązały rzeczywiście problemy tej sfery zgodnie z zasadami równości i równouprawnienia, standardami międzynarodowymi dotyczącymi wolności i praw człowieka?

Nie jestem prawnikiem i proszę mnie w szczegółowe zawiłości prawnicze nie wciągać. Sądzę jednak, że odpowiedź na Pana pytanie jest jasna. Wbrew obowiązującej Konstytucji RP, mówiącej o poszanowaniu autonomii państwa i Kościoła i ich wzajemnej niezależności, dochodzi do ingerencji Kościoła katolickiego w sprawy polityki państwa. Rządy, nie tylko postsolidarnościowe, lecz i obecny, w niezgodzie z Konstytucją wysługują się Kościołowi. Jestem zdecydowanym zwolennikiem rozdziału państwa i Kościoła. Rozdział taki przeprowadzano już od wieków w Stanach Zjednoczonych, Francji, Niemczech i chyba we wszystkich — poza Polską i Irlandią — państwach europejskiego kręgu kulturowo-cywilizacyjnego.
W Polsce wbrew Konstytucji, która stwierdza, że Kościoły są równouprawnione, Kościół katolicki jest przez państwo traktowany w sposób wyjątkowo uprzywilejowany. Fakt, że Kościół katolicki zrzesza największą liczbę Polaków, nie upoważnia do takiego traktowania. Sądzę, że w prawie liczby się nie liczą. Schlebianie Kościołowi wynika m.in. z tradycji, a przede wszystkim, jeśli idzie o SLD, z przeceniania wpływu Kościoła na postawy polityczne Polaków. Wybory prezydenckie, parlamentarne, a nawet samorządowe kilkakrotnie już wykazały, że rzekomy olbrzymi wpływ hierarchów i księży Kościoła na polityczne postawy Polaków to mit. Wykazały również, że niezależnie od schlebiania Kościołowi i faworyzowania kleru, Episkopat zajmuje zawsze nieprzejednane antylewicowe stanowisko. Czas najwyższy by stosunki państwa z Kościołem układać na zasadzie wzajemnej autonomii, wzajemnej niezależności, wzajemnego szacunku i równoprawnej współpracy.
Uważam zresztą, że nadmiernie przecenia się też wpływ Kościoła na postawy światopoglądowe i moralne społeczeństwa, szczególnie młodzieży. Polski katolicyzm jest w swej masie powierzchowny, prymitywny, ludyczny, nierefleksyjny, przywiązujący większą wagę do tradycyjnych rytuałów, obrzędów i ceremoniałów niż do teologicznej nauki Kościoła. Radio Maryja jest, niestety, bardziej reprezentatywne dla polskiego katolicyzmu niż np. kontrowersyjny „Tygodnik Powszechny". Dla uniknięcia nieporozumień pragnę zaznaczyć, że nie jestem antyreligijny czy antykościelny. Jestem areligijny i antyklerykalny. Nie jestem masonem, żydem ani cyklistą. Pochodzę ze starodawnej bogoojczyźnianej rodziny, a wiarę utraciłem, czy porzuciłem po agresji Niemiec na Polskę.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Biuletyn Neutrum, Nr 4 (31), Listopad 2003
List do Rzecznika Praw Dziecka w sprawie Alicji Tysiąc

 Zobacz komentarze (2)..   


« Biuletyny   (Publikacja: 04-12-2003 Ostatnia zmiana: 24-01-2004)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3110 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365