|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Biuletyny
Biuletyn Neutrum, Nr 1 (32), styczeń 2004 [1]
Spis
treści:
Przed
Konferencją Międzyrządową w Brukseli o państwie, rządzie i Kościele
List Otwarty do uczestników Konferencji Międzyrządowej
List
prof. Andrzeja Grzybkowskiego do „Neutrum"
List
do minister Krystyny Łybackiej
Odpowiedź MEN na list do K. Łybackiej
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa
Dodatek specjalny:
Przedstawiamy Państwu
niepublikowaną dotychczas w Polsce
Umowę między Republiką Czeską a Stolicą Apostolską o uregulowaniu stosunków wzajemnych, podpisaną 25 lipca 2002 r.,
która przez czeskich parlamentarzystów została odrzucona.
Jej treść stanowi doskonały materiał porównawczy do polskiego konkordatu z 1993 roku. Umowa została przetłumaczona
specjalnie dla nas przez Panów:
Aleksandra Merkera i Piotra Piątkowskiego.
Niniejszym składamy
autorom tłumaczenia serdeczne podziękowania. Pan A. Merker jest
ponadto autorem artykułu wstępnego.
Zobacz...
*
Przed Konferencją Międzyrządową w Brukseli o państwie, rządzie i Kościele, z prof. Marianem Dobrosielskim rozmawiał Czesław Janik
Prof. Marian Dobrosielski — Profesor filozofii, znawca stosunków międzynarodowych,
wieloletni pracownik polskiej dyplomacji (1948-1981), członek Stowarzyszenia
„Neutrum". |
W maju 2004 r. Polska stanie
się członkiem Unii Europejskiej. Jak Pan skomentuje walkę władz polskich o „wartości chrześcijańskie" w konstytucji Unii? Jaka jest korelacja z konstytucyjną zasadą niezależności? Czy rząd polski nie załatwia nie
swoich spraw? Przecież powinien być bezstronny.
W wypowiedziach przedstawicieli rządu mówi się raz o tym, że walczy o umieszczenie w preambule Konstytucji Europejskiej sformułowania dotyczącego
„wartości chrześcijańskich", to znów, że chodzi o „tradycję chrześcijańską".
Niezależnie jednak od tego, czy dotyczy to „wartości" czy „tradycję",
to walka o nie, nie jest — moim zdaniem — sprawą świeckich władz Polski, a w szczególności nie sprawą rzekomo lewicowego rządu, uznającego rozdział
państwa i Kościoła. Zdziwienie wywołuje też fakt, że rząd polski zabiega o tego typu formułę bardziej zagorzale aniżeli Watykan.
Wspomniane pojęcia są nieprecyzyjne, wieloznaczne. Bez określenia, o jakie
konkretnie wartości czy tradycje chodzi, wewnętrznie sprzeczne. Czy przez
wartości chrześcijańskie mamy rozumieć te głoszone przez Jezusa w Kazaniu
na Górze, przez św. Pawła w I liście do Koryntian, a więc m.in. miłość, i to nie tylko bliźnich, lecz i nieprzyjaciół, pokój, pokora — które były
przestrzegane przez Kościół ubogich w pierwszych wiekach naszej ery? Czy też
„wartości" praktykowane przez Kościół tryumfujący i dogmatyczny od czasów,
kiedy papiestwo, pełne bogactwa i przepychu, bardziej dbało o umocnienie swego
„królestwa z tej Ziemi", niż o wartości duchowe? A jeśli idzie o tradycje chrześcijańskie to nie wszystkie są -
eufemistycznie mówiąc — zbyt chlubne. Należą do nich m.in. zaborcze i zbrodnicze wyprawy krzyżowe, trwająca wieki całe inkwizycja, palenie na
stosie heretyków i „czarownic", indeksy zakazanych książek i poglądów,
szerzenie „jedynej prawdziwej wiary" ogniem i mieczem.
Pozytywne wartości chrześcijańskie głoszone przez Jezusa zostały wcielone w ideały i wartości humanizmu, oświecenia, socjalizmu. Te właśnie ideały i wartości kształtowały i kształtują od kilku wieków oblicze kultury,
cywilizacji i polityki europejskiej.
Wydaje mi się, że sformułowania preambuły zaproponowane przez Konwent -
rzecz jasna, że dyskusyjne i nie mogące wszystkich zadowolić — ujmują
syntetycznie główne korzenie, źródła i wartości współczesności
europejskiej, z religijnymi włącznie.
Na marginesie. Śmieszą mnie deklaracje polityków SLD, że przyjmują społeczną
naukę Kościoła. Warto im przypomnieć, że to Kościół przejął w swej współczesnej
nauce społecznej wiele myśli Karola Marksa.
Wracając do preambuły, sądzę, że są ważniejsze od jej sformułowań
problemy, o których rozwiązanie rząd polski powinien zabiegać jeszcze przed
naszym formalnym przystąpieniem do Unii Europejskiej.
Jakie na przykład, panie
profesorze?
Jednym z nich to sprawa niemieckich roszczeń majątkowych i odszkodowawczych, wysuwanych przede wszystkim przez tzw. Związek Wypędzonych,
Pruskie Powiernictwo i popierające je prawicowe ugrupowania. Nie można tego
problemu bagatelizować, tak jak czyniły i czynią to władze polskie od czasów
transformacji ustrojowej 1989/90.
Wysuwanie tych roszczeń uzasadniane jest m.in. tym, że w tak zachwalanym przez
Unię Wolności i inne postsolidarnościowe ugrupowania polsko-niemieckim
traktacie o dobrosąsiedzkich stosunkach i przyjaźni, zawartym w 1991 roku
przez rząd Tadeusza Mazowieckiego, sprawy majątkowe, pod naciskiem rządu
Kohla, uznano za otwarte. Było to karygodne zaniedbanie, którego negatywne
skutki odczuwamy obecnie.
Uważam, że rząd polski powinien niezwłocznie uregulować ten problem z rządem
niemieckim, w sensie uznania wspomnianych roszczeń za bezpodstawne. Sądzę również,
że wskazane jest, by rząd polski złożył na najbliższym szczycie Rady
Europejskiej oświadczenie, iż w świetle bezwarunkowej kapitulacji Niemiec w maju 1945 r. oraz postanowień umowy poczdamskiej z 2 sierpnia 1945 r.,
Sojuszniczej Rady Kontroli z 20 listopada 1945 r. i późniejszych, wszelkie
niemieckie roszczenia wobec Polski, dotyczące zwrotu majątku lub odszkodowań
przesiedlonym, powtarzam przesiedlonym a nie wypędzonym z Polski Niemcom, są
bezpodstawne.
Proszę pozwolić na ponowny margines. Zastanawiający jest fakt, że p. Rokita i jego sojusznicy z różnych postsolidarnościowych ugrupowań gotowi są
„umierać za Niceę", rzekomo w obronie polskiej racji stanu. W rzeczywistości
chodzi im o to, by jakikolwiek kompromis w sprawie ważenia głosów, który
moim zdaniem jest nieunikniony, o ile Polska ma zamiar być traktowana jako poważny
partner a nie jako wichrzyciel w Unii Europejskiej, użyć do gwałtownego ataku
na rząd Leszka Millera, oskarżając go o zdradę, zaprzedanie narodowych
interesów i Bóg wie o co jeszcze.
Dziwię się więc, dlaczego wspomniane ugrupowania tak dbające o polską rację
stanu obecnie, dopuściły w 1991 roku do tak niekorzystnego dla Polski
wspomnianego traktatu. Zgodzili się m.in. na nierównoprawne, uprzywilejowane
traktowanie mniejszości niemieckiej w Polsce i dyskryminujące traktowanie
Polaków w Niemczech, dopuścili do nie uwzględnienia w tym traktacie wypłaty
odszkodowań dla jeńców obozów koncentracyjnych i przymusowych robotników w Niemczech (sprawa ta została dopiero kilka lat temu uregulowana) i pozostawili
otwarte sprawy majątkowe i podwójnego obywatelstwa. Nawiasem mówiąc, w okresie, kiedy p. Rokita był członkiem rządu, rząd ten potajemnie
„wynegocjował" niekorzystny dla państwa polskiego Konkordat. Ale na tym
Pan zna się o wiele lepiej ode mnie.
Pomówmy o tym jeszcze przez
chwilę. Czy nie sądzi Pan, jako znawca stosunków międzynarodowych, były
dyplomata, znający od podszewki te sprawy, że obecne działania są próbą
podważenia nie tylko Jałty, ale przede wszystkim układów poczdamskich?
Na temat Jałty istnieją różnego rodzaju
interpretacje, mity i legendy, których nie chciałbym w tej rozmowie podejmować.
Zajęłoby to bowiem zbyt wiele czasu i odwiodło nas od omówienia ważnych
aktualnych problemów. Powiem tylko tyle, że relatywizowanie Jałty można
zrozumieć i nawet wybaczyć. Niewybaczalne są natomiast próby relatywizowania
umowy poczdamskiej przez kogokolwiek, a w szczególności przez Polaków. Umowa
ta ma jednoznaczny, bezsprzeczny charakter obowiązującego prawa międzynarodowego.
Przyznaje ona Polsce (w rozdziale IX) "byłe (podkreślam byłe)
terytoria niemieckie" na wschód od Odry i Nysy, a w rozdziale XIII stwierdza:
"Trzy rządy [USA, Wielka Brytania, ZSRR] rozważywszy sprawę pod każdym
względem, uznają, że należy przeprowadzić przesiedlenie do Niemiec
ludności niemieckiej lub jej części pozostałej w Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech". 20 listopada 1945 r. Sojusznicza Rada Kontroli nad Niemcami
przyjęła plan wysiedlenia ludności niemieckiej z Polski. Polska wykonała ten
plan spełniając określone warunki wynikające z postanowień wspomnianej
Rady. Żadne państwo (strona umowy poczdamskiej) nie podniosło wobec Polski
zastrzeżeń dotyczących rozmiarów i sposobów wykonania akcji wysiedleniowej z Polski. Wszelkie więc roszczenia tzw. Związków Wypędzonych, Pruskiego
Powiernictwa i popierających ich organizacji i polityków są pozbawione
podstaw prawnych i skierowane pod fałszywym adresem. Wspomniane organizacje
powinny je kierować do USA, Anglii, ZSRR (Rosji). Ciekawe dlaczego tego nie
czynią?
Spytam o reparacje wojenne z układów poczdamskich. Polska otrzymała część Pomorza, Prus Wschodnich, Śląska.
Czy oznaczało to, że otrzymała te ziemie z całym majątkiem znajdującym się
na nich, i czy do tego majątku może mieć ktokolwiek jakieś roszczenia, np.
Kościół, Kościoły czy jakiś Związek Wypędzonych?
Ależ oczywiście, że to państwo polskie je otrzymało.
Wszelkie roszczenia jakichkolwiek osób czy instytucji, włącznie z Kościołem
są pozbawione podstaw prawnych. Nie jest wykluczone, że po wstąpieniu Polski
do Unii Europejskiej mogą być podjęte próby relatywizowania tych podstaw
prawnych. Dlatego, co wcześniej podkreślałem, rząd powinien w rzeczywistym
narodowym interesie Polski zająć już teraz jasne, jednoznaczne stanowisko w tej sprawie poparte przez wszystkie ugrupowania polityczne reprezentowane w Sejmie. Uważam, że jest to problem o wiele istotniejszy od walki o uwzględnienie
wartości czy tradycji chrześcijańskich w preambule Konstytucji Europejskiej, a nawet od sprawy ważenia głosów w traktacie nicejskim.
Doskonale zna Pan stosunki międzynarodowe.
Czy zmiany po '89 roku dokonane w naszym prawie wyznaniowym rozwiązały
rzeczywiście problemy tej sfery zgodnie z zasadami równości i równouprawnienia,
standardami międzynarodowymi dotyczącymi wolności i praw człowieka?
Nie jestem prawnikiem i proszę mnie w szczegółowe
zawiłości prawnicze nie wciągać. Sądzę jednak, że odpowiedź na Pana
pytanie jest jasna. Wbrew obowiązującej Konstytucji RP, mówiącej o poszanowaniu autonomii państwa i Kościoła i ich wzajemnej niezależności,
dochodzi do ingerencji Kościoła katolickiego w sprawy polityki państwa. Rządy,
nie tylko postsolidarnościowe, lecz i obecny, w niezgodzie z Konstytucją wysługują
się Kościołowi. Jestem zdecydowanym zwolennikiem rozdziału państwa i Kościoła.
Rozdział taki przeprowadzano już od wieków w Stanach Zjednoczonych, Francji,
Niemczech i chyba we wszystkich — poza Polską i Irlandią — państwach
europejskiego kręgu kulturowo-cywilizacyjnego. W Polsce wbrew Konstytucji, która stwierdza, że Kościoły są równouprawnione,
Kościół katolicki jest przez państwo traktowany w sposób wyjątkowo
uprzywilejowany. Fakt, że Kościół katolicki zrzesza największą liczbę
Polaków, nie upoważnia do takiego traktowania. Sądzę, że w prawie liczby się
nie liczą. Schlebianie Kościołowi wynika m.in. z tradycji, a przede
wszystkim, jeśli idzie o SLD, z przeceniania wpływu Kościoła na postawy
polityczne Polaków. Wybory prezydenckie, parlamentarne, a nawet samorządowe
kilkakrotnie już wykazały, że rzekomy olbrzymi wpływ hierarchów i księży
Kościoła na polityczne postawy Polaków to mit. Wykazały również, że
niezależnie od schlebiania Kościołowi i faworyzowania kleru, Episkopat
zajmuje zawsze nieprzejednane antylewicowe stanowisko. Czas najwyższy by
stosunki państwa z Kościołem układać na zasadzie wzajemnej
autonomii, wzajemnej niezależności, wzajemnego szacunku i równoprawnej
współpracy.
Uważam zresztą, że nadmiernie przecenia się też wpływ Kościoła na
postawy światopoglądowe i moralne społeczeństwa, szczególnie młodzieży.
Polski katolicyzm jest w swej masie powierzchowny, prymitywny, ludyczny,
nierefleksyjny, przywiązujący większą wagę do tradycyjnych rytuałów, obrzędów i ceremoniałów niż do teologicznej nauki Kościoła. Radio Maryja jest,
niestety, bardziej reprezentatywne dla polskiego katolicyzmu niż np.
kontrowersyjny „Tygodnik Powszechny". Dla uniknięcia nieporozumień pragnę
zaznaczyć, że nie jestem antyreligijny czy antykościelny. Jestem areligijny i antyklerykalny. Nie jestem masonem, żydem ani cyklistą. Pochodzę ze
starodawnej bogoojczyźnianej rodziny, a wiarę utraciłem, czy porzuciłem po
agresji Niemiec na Polskę.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Biuletyny (Publikacja: 04-12-2003 Ostatnia zmiana: 24-01-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3110 |
|