Nauka » Nierzetelność naukowa
Historia fałszywego adiunkta [1] Autor tekstu: Marek Wroński
Uniwersytet w Regina w kanadyjskiej prowincji
Saskatchewan przez lata funkcjonował jako college przygotowujący
absolwentów do ubiegania się o przyjęcie na kierunki zawodowe (prawo,
architektura, medycyna itp.) oraz studia doktoranckie w znanych
uniwersytetach Kanady. W ostatnim dziesięcioleciu, korzystając z finansowego sukcesu miejscowych firm, władze szkoły zaczęły
rozbudowywać uniwersytet, starając się kłaść większy nacisk na badania
naukowe. Otworzono nowe wydziały, w tym inżynierski. W połowie 1997 postanowiono zaangażować na Wydział
Inżynieryjny
dwóch adiunktów nowego kierunku studiów elektroniczne systemy
inżynieryjne. Odbył się ogólnokrajowy konkurs. Kwalifikacje czterech
aplikantów sprawdziła specjalna komisja wydziałowa.
Ponieważ poziom kandydatów był wyrównany, dziekan
zdołał wywalczyć
trzeci etat, na który przyjęto dr Lanę H. Nguyen. 31-letnia Wietnamka
do Kanady przyjechała z Sajgonu. Już tutaj skończyła szkołę średnią. W 1988 z Uniwersytetu w Ottawie otrzymała z wyróżnieniem dyplom magistra
inżyniera elektryka. Następnie przyjęto ją na studia doktoranckie w Uniwersytecie Waterloo, gdzie w 1992 obroniła doktorat z inżynierii
komputerowej. Po doktoracie uzyskała 6-miesięczne, prestiżowe
stypendium kanadyjskiego Komitetu Badań w Naukach Przyrodniczych i Inżynieryjnych. Dalsze 3 lata przepracowała w znanych koncernach. Od
połowy 1997 do połowy 1998 pracowała w Uniwersytecie Carleton w Ottawie
jako pracownik naukowy. Opublikowała ok. 10 prac naukowych, była
członkiem kilku towarzystw naukowych oraz profesjonalnych stowarzyszeń
inżynierskich. Nadmieniła też, że jej wietnamskie imię brzmi Hien, więc
zmieniła je na Lana. Obecnie używa imienia Lana H. Nguyen, zaś jej
dyplomy wydano na imię Hien Nguyen.
Pani adiunkt rozpoczęła pracę 1 września 1998. Szybko
pojawiły się
skargi. Studenci byli niezadowoleni, bo dr Nguyen prawie niczego nie
tłumaczyła, pisała wzory z konspektów bazujących na znanych
podręcznikach akademickich. Pytana o szczegóły często nie znała
odpowiedzi. Jej angielski, z wietnamskim akcentem, był trudno
zrozumiały. Co więcej, dr Nguyen często obraźliwie zwracała się do
studentów, bywała ordynarna i otwarcie okazywała niechęć do wykładów. W końcu studenci odmówili przychodzenia na zajęcia. Dwóch profesorów
udało się wtedy do prorektora, zwracając uwagę na zły wpływ pani
adiunkt na studentów. Ten zbył ich niczym.
Jednak liczne skargi skłoniły prodziekana do
skierowania dr Nguyen
na kurs dydaktyki. Dodał też paru doświadczonych wykładowców. Po
półroczu, kiedy grupy ćwiczeniowe oceniły prowadzących zajęcia, pani
adiunkt dostała zaledwie 1,36 i 2,6 punktu na 5,0 możliwych. Minimalny
poziom akceptacji wymagany przez dziekana wynosił 3,0 punkty.
Także koledzy z wydziału przekonali się, że Lana
potrafi być
niegrzeczna i agresywna. Wpadała bez powodu w złość. Zauważono, że
okazywała czasami zastanawiający brak podstawowej wiedzy inżynierskiej,
ale ponieważ większość asystentów i profesorów stanowili mężczyźni,
nikt nie składał skarg do dziekana.
Jedynym silnym punktem dr Nguyen były badania
naukowe. Z rządowego
Komitetu Badań w Naukach Przyrodniczych i Inżynieryjnych otrzymała 2
granty: na aparaturę badawczą (25 tys.) i na badania (31 tys.).
Zażądała wtedy od dziekana własnego laboratorium. Po kilku miesiącach
miała najlepsze warunki do pracy. Jej dwie publikacje naukowe
zatwierdzono do druku w prestiżowych czasopismach.
W grudniu 1999 miała się odbyć pierwsza okresowa
ocena jej pracy
przez Wydziałową Komisję ds. Kadr. Przechodzą ją co roku wszyscy
pracownicy naukowo-dydaktyczni w Kanadzie. We wstępnej opinii
prodziekan ds. studenckich, krytykując słabe umiejętności dydaktyczne,
podkreślił jej osiągnięcia naukowe. Mimo to Lana Nguyen oświadczyła, że
właśnie poroniła ciążę i prosi o przełożenie oceny o rok. Pierwszy raz w dziejach uczelni prorektor wstrzymał rozpoczętą procedurę.
W 2000 dr Nguyen przydzielono dwie grupy ćwiczeniowe, w których
wykładała zasady programowania inżynierskiego. Studenci już nie
protestowali, a ocena ćwiczeń wyniosła 3,4 oraz 3,8.
Pod koniec 2000 adiunkt złożyła wniosek do Rady
Wydziału o nominację
na docenta. Prodziekan poparł jej starania. Rada powołała 5-osobową
komisję pod przewodnictwem prof. Rona Palmera, który zaczął studiować
dostarczone mu dokumenty. Ponieważ zaobserwował braki w podstawowej
wiedzy inżynierskiej Lany, zainteresował się najpierw jej publikacjami.
Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu stwierdził, iż na podanych stronach
czasopism figurują zupełnie inne tytuły prac oraz inne nazwiska autorów.
Następnego dnia Palmer poinformował o swym odkryciu
prorektora ds.
nauki oraz prodziekana. Władze uniwersyteckie podjęły dochodzenie w celu wyjaśnienia prawdziwości innych osiągnięć, w tym dyplomów pani
adiunkt. Prof. Palmer zadzwonił do promotora pracy doktorskiej. Okazało
się, że dr Hien Nguyen to mężczyzna, a Lana Ngoc Tuyet przez rok była
jego żoną. Po rozwodzie zachowała jego nazwisko oraz dyplom doktorski.
Sama w Uniwersytecie Waterloo skończyła 3-letnie studia licencjackie na
kierunku projektowanie inżynierskich programów komputerowych, jednak
nie miała magisterium.
7 lutego 2001 Lana H. Nguyen została wezwana do
dziekana.
Poinformowana o zarzutach zaprzeczyła „perfidnym kłamstwom".
Stwierdziła, że jest w stanie w ciągu tygodnia udowodnić swą
niewinność. W związku z tym dziekan nie wręczył jej podpisanego przez
rektora zawieszenia w prawach nauczyciela akademickiego oraz
powiadomienia, iż wdrożono przeciw niej procedurę dyscyplinarnego
zwolnienia. Zgodził się też, aby obwinionej dać dodatkowe 7 dni na
odparcie „bezzasadnych zarzutów".
Kilka dni później Lana Nguyen powiadomiła dziekana,
iż woli jednak
zrezygnować z pracy w uniwersytecie. Prorektor ds. nauki podpisał zgodę
na jej natychmiastową rezygnację.
Wielu profesorów Wydziału Inżynieryjnego poruszyło,
iż władze
zgodziły się na odejście „fałszywego doktora". Sytuację zaostrzyło
polecenie wydane Palmerowi przez dziekana, aby profesor — pod groźbą
sankcji dyscyplinarnych — z nikim nie rozmawiał o przyczynach odejścia
Lany Nguyen.
15 lutego 2001 do redakcji kilku lokalnych gazet oraz
radia i telewizji w Regina wpłynął anonimowy e-mail. Poinformowano w nim o skandalu z „fałszywym doktorem" w uniwersytecie. Sprawą zajęła się
prasa. W miejscowym radio obszerny wywiad miał prof. Ron Palmer, który
nie taił odkrytych szczegółów. Publicznie zarzucono dziekanowi, iż
faworyzował panią adiunkt. Do rektora dr. Davida Bernarda trafiła
petycja prawie 400 pracowników i studentów, żądająca powołania
niezależnej, pozauniwersyteckiej komisji i publicznego wyjaśnienia
skandalu. Ten po tygodniu ugiął się i powołał komisję.
Jednocześnie w rektoracie rozpoczęły się
przygotowania do złożenia
wniosku dyscyplinarnego przeciwko prof. Palmerowi za ujawnienie
szczegółów szalbierstwa fałszywej doktor. Zdaniem władz, Palmer
naruszył prywatność Lany Nguyen i naraził jej „dobre imię". Oburzony
profesor wystąpił w telewizji. Na uniwersytet runęła lawina protestów.
Miejscowy parlament postanowił uchwalić ustawę chroniącą przed
szykanami kierownictwa osoby, które ujawniają nieprawidłowości w instytucjach.
Rektor zdecydował się przekazać sprawę oszustwa Lany
Nguyen
miejscowej policji oraz prokuraturze. Na początku maja Lanę Nguyen na
ponad tydzień aresztowano, gdyż złamała warunki pozostawania na
wolności za kaucją.
Pod koniec maja 2001 władze uniwersyteckie
udostępniły raport
niezależnej komisji. Zabrakło w nim wielu szczegółów: m.in. informacji,
co poza magisterium i doktoratem sfałszowała w swoim życiorysie
naukowym Lana Nguyen. We wnioskach końcowych uznano, iż proces
sprawdzenia kwalifikacji pani adiunkt przed zatrudnieniem jej
przebiegał prawidłowo i bezbłędnie. Podczas jej pracy w uniwersytecie
popełniono jednak niepotrzebne odstępstwo od praktyki, wstrzymując
okresową ocenę pracowniczą. Za błąd natomiast uznano zgodę władz
uczelni na jej odejście zamiast dyscyplinarnego zwolnienia. Komisja
uznała też, iż władze uniwersyteckie miały „problem komunikacyjny" ze
środowiskiem uczelnianym, ale nie zamierzały skandalu ukrywać. Zdaniem
komisji, kroki prof. Palmera nagłaśniające sprawę były niepotrzebne,
ale komisja nie zamierza jego postępowania osądzać.
Pod koniec listopada 2001 akt oskarżenia przeciwko
Lanie Nguyen
został złożony w Sądzie Prowincjonalnym w Regina. Prokurator
przedstawiła sędziemu osiem zarzutów. Głównym była „kradzież
osobowości", co pozwoliło Lanie użyć nie swoich dyplomów i na ich
podstawie otrzymać etat adiunkta i wyłudzić pensję w wysokości 165 tys.
dolarów kanadyjskich. Zarzucono też wyłudzenie 31-tysięcznego grantu od
rządu kanadyjskiego oraz sfałszowanie dokumentów prowadzących do
członkostwa w profesjonalnym stowarzyszeniu inżynierów. Prokurator
podkreśliła, iż swoim postępowaniem Lana Nguyen doprowadziła
Uniwersytet w Regina do utraty prestiżu. Lana przyznała się do winy.
Sędzia przyjął sprawę do rozpatrzenia.
5 lutego 2002 prokurator jeszcze raz przedstawiła akt
oskarżenia,
tym razem ograniczony do pięciu zarzutów. Lanie Nguyen zarzucono
„kradzież osobowości", posługiwanie się dwoma nie swoimi dyplomami,
wyłudzenie ponad 5 tys. dolarów, sfałszowanie dokumentów prowadzących
do licencji inżynierskiej ze Stowarzyszenia Inżynierii i Nauk o Ziemi
Prowincji Saskatchewan. Wszystko to naruszyło prestiż uczelni.
Prokurator zażądała bezwzględnego pozbawienia wolności, lecz wysokość
kary zostawiła do uznania sądu. Lana przyznała się, ale nie do
wszystkich czynów, o które ją oskarżono. Owszem, użyła dyplomu
doktorskiego męża, ale miała do tego moralne prawo, bowiem bardzo mu
pomagała w badaniach. Przekonywała, że pomimo kłamstwa z dyplomem
pensja jej się należała, ponieważ ciężko na nią pracowała. W ciągu
ponad 2 lat uczelnia nie miała do niej większych pretensji, co oznacza,
iż z obowiązków wywiązywała się należycie. Grant przyznano na podstawie
jej pomysłu naukowego.
Sąd zrozumiał te wyjaśnienia jako sprzeczne z przyznaniem się do
winy. W tej sytuacji należy przeprowadzić normalną, a nie skróconą
rozprawę, co pozwoli ustalić rzeczywistą winę oskarżonej, stwierdził
sędzia.
Informacja o przebiegu procesu i odrzucenie
przyznania się do winy
Lany Nguyen wywołały poważny niepokój wśród kierownictwa uczelni.
Przesłuchania przed sądem odkryłyby wiele faktów, które uczelnia dotąd
ukrywała. Chociaż takie osoby, jak prorektor ds. nauki czy dziekan
Wydziału Inżynieryjnego, które podejmowały decyzje w tym skandalu,
„dziwnym trafem" już nie pracowały w uczelni, jednak sąd wezwałby je na
przesłuchanie. Ponieważ w Kanadzie i USA za kłamliwe zeznania skazuje
się świadków na dobrych kilka lat więzienia, nikt zapewne nie
ryzykowałby „krycia" uczelni.
1 2 Dalej..
« Nierzetelność naukowa (Publikacja: 21-03-2004 )
Marek Wroński Doktor medycyny. Lekarz mieszkający w Nowym Jorku. Zajmuje się problemem oszustw naukowych w Polsce i na świecie. Autor będzie wdzięczny każdemu za informacje o konkretnych tego typu przypadkach w środowisku naukowym i akademickim (gwarantowana pełna dyskrecja). Liczba tekstów na portalu: 22 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Afirmatywna habilitacja na AGH | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3320 |