|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Katolicyzm dla młodzieży
Katolicka teologia moralna Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
W czasach średniowiecza istniała opowieść o mnichu, który zmarł i poszedł
do nieba, z którego miał szczęście powrócić na ziemię. Braciszkowie wypytywali
go o różne rzeczy. Zapytany jak w niebie z dogmatami, odparł: Aliqualiter
aliter (trochę inaczej). Kiedy zaś bracia zapytali go: "No a teologia
moralna?", odrzekł: Totaliter aliter (Zupełnie inaczej)!
(na podst. Tygodnika Powszechnego, 31 III 2002)
| Ksiądz katecheta — Drogie dziatki, na dzisiejszej
pogadance chciałbym was wdrożyć do właściwej moralności chrześcijańskiej, gdyż
przypuszczam, że nie znacie jej, poza ogólnym zarysem.
Prostaczek — Proszę księdza, ja z dumą mogę przyznać,
że znam dobrze moralność chrześcijańską. Jestem stałym czytelnikiem Biblii,
którą zgłębiam każdego dnia przed snem.
Kk. — Chłopcze, czytając jedynie Biblię nie poznasz
całej pełni właściwej moralności. Na dodatek czytając ją bez duchowego kierownictwa,
na dobrą sprawę możesz się zgoła niczego nie dowiedzieć.
P. — Jakże to, ojcze, to nie w Biblii szukać mamy wskazówek moralnych ?
Kk. — No mamy, ale nie tak dosłownie. Biblia zawiera
jedynie ogólny zarys tego co dobre, reszta, w całej swej bujności, znajduje
się w nauczaniu kościelnym. Mówiąc inaczej, Biblia ma nas jedynie zachęcić do
dalszych poszukiwań tego co dobre i słuszne, czyli tego co zawiedzie nas do
bram raju. Dział wiedzy objawionej, trudniący się systematyką i wyjaśnianiem
dylematów natury moralnej nazywa się teologią moralną. Dzięki niej wiemy wszystko
czego Bóg sobie życzył w kwestii moralności, jakiej przestrzegać mają wszyscy
ludzie na świecie. Wiemy co to grzech, znamy jego strukturę i przejawy, znamy
wreszcie ciężar poszczególnych grzechów, a także formy współsprawstwa w tym
bożym przestępstwie. Wiemy, że są trzy formy grzechu myśli, dziewięć grzechów
cudzych, siedem oznak połowicznej samowiedzy grzechu, pięć oznak zgody niedoskonałej
na grzech, cztery wypadki, gdy grzech śmiertelny zmienia się w powszedni, a osiem wypadków odwrotnych, że jest sześć grzechów przeciwko Duchowi Świętemu,
czy też siedem wad głównych, cztery cnoty kardynalne i trzy cnoty teologiczne. A ponadto dużo, dużo więcej informacji do życia niezbędnych.
P. — Bardzo mnie ksiądz zainteresował tymi informacjami,
tylko ani trochę tego nie mogę zrozumieć, czy mógłby ksiądz nam to przybliżyć
nieco jaśniej, na przykładach, np. po czym poznać, że jeszcze nie grzeszę, ale
mam już w tym wspólnictwo ?
Kk. — Specjalnie na dzisiejszą katechezę przyniosłem
ze sobą podręcznik do przedmiotu, pt. Teologia moralna, ks. Antoniego
Borowskiego (1960). Polecam wam tę pasjonującą lekturę. Biblia jest za trudna
do samodzielnego czytania, ale takie podręcznikowe opracowania mogą być przez
was samodzielnie zrozumiane, jeśli tylko żyć chcecie cnotliwie i po bożemu.
Odpowiadając na twoje pytanie, wspomogę się więc tym opracowaniem. Otóż przykładowo,
jak pisze ks. Borowski, jeśli pomagasz złodziejowi w dokonaniu rabunku, wówczas
nie grzeszysz bezpośrednio, lecz pośrednio. Z tym że "podtrzymać drabinę
złodziejowi po niej wstępującemu — to bliskie współdziałanie pośrednie,
podać drabinę — to współdziałanie pośrednie dalekie."
P. — Czyli, jak już zdarzyłoby mi się pomagać jakiemuś
złodziejowi, to lepiej bym mu drabinę podał, niż ją przytrzymywał ?
Kk. — Nie inaczej, nie inaczej. Tak nam mówi ekonomia boża.
P. — Jak widzę, nauka ta jest znakomita i niezwykle
precyzyjna, dając nam taką istotną wiedzę i na dodatek z boską dokładnością.
Czy więc może mi ksiądz zdiagnozować mój dzisiejszy grzech, który na nieszczęście
przytrafił mi się na moją zgubę dziś rano? Idąc do szkoły powiedziałem niedobre
rzeczy o naszej klasie, a w szczególności powiedziałem, że są to nieuki i obiboki.
Ja tak nie myślę, tylko miałem zły humor, gdy musiałem iść na lekcje. Jak wielki
jest mój grzech, proszę księdza?
Kk. — O, to jest sytuacja skomplikowana i jego ciężar
zależy od tego czy ujmiemy to jako jeden grzech, czy też jako więcej grzechów.
Albowiem, jeśli mówiąc źle o klasie myślałeś o niej jako o "jedności
moralnej", jak powiada ks. Borowski, wówczas możesz być spokojny,
gdyż popełniłeś tylko jeden grzech. Jeśli jednak obmawiając klasę, myślałeś o każdym z osobna, to wówczas masz tyle grzechów na koncie, ile osób obmówionych
miałeś na myśli. Należy też pamiętać, że złorzeczyć wolno nam w pewnych wypadkach,
ale ściśle określonych. Na przykład "wolno życzyć choroby, nędzy czy
innej przykrości młodzieńcowi rozpustnemu czy w ogóle człowiekowi występnemu,
by się opamiętał; wolno ojcu życzyć śmierci dziecka, o którym ma przeświadczenie,
że w razie życia dłuższego, dopuści się ciężkich występków." A kiedy
nie masz tych powodów wyłączających grzeszność złego czynu, to warto przynajmniej
nie mówić o pojedynczych osobach, lecz o całych grupach osób, wówczas ilość
grzechów spada ci nawet kilkunastokrotnie !
P. — Moje szczęście, tak tylko palnąłem, nie myśląc o nikim szczególnym. Będę się na przyszłość wyrzekał takich pokus do grzechu,
jeśli tylko Bóg pozwoli.
Kk. — To nie od Boga zależy, lecz od ciebie. Musisz
znać naturę pokusy do grzechu, wiedzieć, że jest ona różna, że może przybierać
charakter ciągły lub też przerywany. Jak pięknie wyjaśnia to ks. Borowski na
stronicy 388: "W zasadzie okazja ciągła czy jakby ciągła jest bardziej
niebezpieczna niż przerywana, ze względu na nieustanne oddziaływanie na człowieka...
Przykłady ciągłej okazji — książki pornograficzne w domu, dziennik przeciwreligijny,
obrazy o treści niemoralnej w mieszkaniu itp. Przykłady okazji przerywanej -
dom nierządu, widowisko niemoralne w teatrze, źli przyjaciele, klub, itp".
P. — Tak sobie rachuję, że lepiej mi wychodzi odwiedzić
burdel od czasu do czasu (okazja przerywana), niż posiadać w domu jakieś pismo
przeciwreligijne (okazja ciągła).
Kk. — Dlaczego ciągle musisz psuć mi wykład, ciągle
czegoś nie rozumiesz. Jestem pewien, że ks. Borowskiemu nie o to w istocie chodziło.
Wyjaśnienie tego znaleźć możemy innego specjalisty w tej dziedzinie, wybitnego
jezuity, o. Barry’ego — "Każdy mężczyzna może pójść do domu publicznego,
aby nawracać upadłe kobiety, nawet jeśli jest bardzo prawdopodobne, że dopuści
się tam grzechu". Jak widzisz, wizyta w domu publicznym, stwarza okazję
przerywaną do grzechu, ale nie wówczas kiedy udajesz się tam już z zamiarem
grzechu, lecz przy okazji niesienia ewangelii upadłym córkom
P. — Czy duchowni podejmują się takich niebezpiecznych
przedsięwzięć, jak wystawienie się na okazję (choć przerywaną) do grzechu?
Kk. — Kapłan to bojownik boży, nie cofa się przed
żadnym wyzwaniem. Kościół trwa nadal właśnie dzięki naszej odwadze i gotowości do poświęceń.
P. — W burdelu ?
Kk. — Co ty pleciesz! Dzięki naszej odwadze w ogólności,
że stale gotowi jesteśmy walczyć z diabłem i nieść dobrą nowinę na cały świat,
jak nam nakazał Jezus.
P. — Pięknie! A co myśleć o onanizmie?
Kk. — Pamiętajcie wszyscy, że masturbacja, czyli onanizm,
jest grzechem niezwykle ciężkim, jest nienaturalna i swym ciężarem zbliżona
jest do grzechu kazirodztwa.
P. — Dlaczego jest nienaturalna, proszę księdza? Wczoraj
był program w telewizji dla młodzieży i tam znany seksuolog, prof. Starowicz,
mówił, że jest w zgodzie z naturą.
Kk. — Ewidentny grzesznik i bezbożnik! Nie słuchajcie
go, jeśli wam Niebo miłe! O tym co jest zgodne z autentyczną naturą mówi teologia
moralna. Mam tutaj inny podręcznik katolicki, autorstwa papieskich teologów
Aertnysa i Damena, wydany w 1944 roku w Rzymie, gdzie pisze wyraźnie, że jest
to akt przeciwny naturze: "Spółkowanie przeciwne naturze zachodzi,
gdy korzysta się z niewłaściwego otworu albo gdy otwór odpowiedni jest wykorzystywany w sposób przeciwny naturze, dla zapobieżeniu poczęciu. Pierwszy przypadek to
niepełna sodomia, drugi to onanizm. Niepełną sodomię stanowi wykorzystanie podczas
kopulacji tylnego otworu kobiety, bez względu na to, czy mężczyzna wyrzuca z siebie nasienie poza tym otworem, czy też nie."
P. — Ależ proszę księdza, to już prawie pornografia,
czy duchownym to przystoi ?
Kk. — Oczywiście, że tak, gdyby chodziło o jakąś
drobnostkę to inna sprawa, ale tu ważą się losy waszego zbawienia. Należy więc
uregulować to dokładnie, aby katolicy wiedzieli co wolno, a czego już nie. A poza tym, jeśli będziesz to robił, zostaniesz w przyszłości impotentem. Jak
zapewne wiecie, każde urządzenie, jeśli się tak mogę wyrazić, wraz z używaniem
marnieje i w końcu się psuje. Ze wszystkim tak jest! Lepiej więc trzymajcie
rączki grzecznie na kołderce, jeśli chcecie mieć szczęśliwe małżeństwo, obfite w potomstwo, co daj boże. Choć i tam nie można mówić o samowoli. Należy pamiętać,
że małżeństwo służy tylko do prokreacji, do mnożenia dzieci bożych. Im mniej
seksu, tym lepiej. Jeśli para nalega, by odbyć stosunek, musi on uwzględniać
prawidłowe połączenie organów płciowych obojga partnerów, zwanych turpia,
części wstydliwych, itd., itd. — ale to już temat na inną lekcje -
lekcję przedmałżeńską, która was czeka przy innej okazji. Słuchajcie pilnie
tego co naucza teologia moralna kościoła, wówczas pokonacie każdy grzech, nawet
ten największy — grzech lubieżności. A jakże pięknie punktuje ks. Borowski
okazje, które stanowią wyjątkowe zagrożenia. Ot choćby na stronie 345: "Bliskie
niebezpieczeństwo ciężkiego grzechu, tj. gdy ktoś bez dostatecznej ostrożności
albo potrzeby naraża się na niebezpieczeństwo grzechu wielkiego; np. rozmowa z kobietą piękną dla mężczyzny namiętnego".
P. — No dobrze, ale jak poznać czy jest się namiętnym czy oschłym ?
Kk. — A czy często wzbudzają się w tobie nieczyste myśli, kiedy widzisz kobietę piękną ?
P. — Stale, proszę księdza.
Kk. — To niedobrze. Masz w sobie wielką skłonność
do grzechu i naturę masz nim zmąconą. Pamiętaj, że zawsze kiedy to czujesz,
szatan do ucha ci szepcze.
P. — Przyznam, że mnie to aż tak mocno nie martwi.
Wprost przeciwnie — cieszę się, że on szepcze i lepiej aby nie przestawał,
bo kiedy to się stanie, bałbym się, że coś ze mną nie w porządku.
Kk. — Milcz głupcze! Czy niczego ci nie dała nasza lekcja moralności ?
P. — Proszę księdza, ja chyba jednak będę niemoralny, bo
od tych nauk głowa mi tylko napęczniała, wszystko mi się poplątało i w sumie
wiem mniej o moralności niż przed katechezą. Ja chyba mam zbyt grzeszną naturę
aby poznać i zrozumieć całą moralność której naucza Kościół. Gdy poznałem nauki
Jezusa, postanowiłem zostać gorliwym chrześcijaninem, gdyż wydawały mi się one
proste i piękne — kochaj ludzi, kochaj Boga. Jezus nie mówiłby w jaki
sposób podawać drabinę złodziejowi, aby mniej zgrzeszyć, powiedziałby krótko — zgrzeszyłeś. Tak mi się wydawało. Teraz mi jednak ksiądz uświadomił,
że Jezus nie mówił nam wszystkiego, i że nie jest to już takie piękne, a już
na pewno nie proste. Ale wiem przynajmniej dlaczego katolicy praktykują obrzędy i ceremonie, a nie praktykują moralności — jest ona po prostu zbyt skomplikowana i zbyt szczegółowa w wydaniu kościelnym; żąda tego, czego nie powinna. Nauczając
prostoty, trafia się do serca, chcąc uregulować wszystko — od najskrytszych
myśli po sposób i techniki aktu miłosnego — jedynie się zniechęca. Taka
moralność to już niemoralność...
« Katolicyzm dla młodzieży (Publikacja: 21-05-2002 Ostatnia zmiana: 22-06-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 337 |
|