|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Etnologia
Wiara w moc uzdrawiania królów we Francji i Anglii [2] Autor tekstu: Krzysztof Baliński
Przez szereg stuleci ludzie
wierzyli, że dotyk dłoni królewskiej jest niezawodnym panaceum na różne
choroby przede wszystkim na skrofuły. Myślę, że warto przyjrzeć się
materii omawianej rzeczy czyli chorobie określanej jako skrofuloza, w której
leczeniu mieli specjalizować się monarchowie Anglii i Francji.
Skrofuły (skrofuloza, z łac. scrofula) lekarze określają dziś
jako zapalenie węzłów chłonnych spowodowane prątkami
gruźlicy. Przyczyną zachorowań są kiepskie warunki higieniczne w jakich żył
pacjent. W Średniowieczu ogólny poziom higieny był niski, toteż chorych na
skrofulozę nie brakowało. Widok takiej osoby wówczas gdy dochodziło do
ropienia twarzy lub zniekształceń ciała był mało estetyczny, zapach też
nie należał do przyjemnych. Zdarzało się, że ludzie chorzy na skrofuły umierali. Autor
omawianej książki zwraca uwagę, że
powyższe tłumaczenie nie było możliwe przed narodzinami bakteriologii; w Średniowieczu nie radzono sobie zbytnio z rozróżnianiem różnych
rodzajów zapaleń węzłów chłonnych, w związku z czym wszystkie objawy tej
choroby definiowano jako skrofulozę, prowadziło to do tego, że często
mylono objawy tej choroby z innymi chorobami łagodniejszymi w skutkach, a czasami nawet zanikającymi na stałe lub czasowo. Stąd też,
zdaniem Blocha, cudy mogły być wynikiem mylnej diagnozy, która powodowała, że o cud wcale nie było tak trudno. Stąd
też być może wzięło się
określenie skrofulozy jako choroby królewskiej.
Popularność cudu
O tym, że cud królewski był popularny świadczą rejestry finansowe
domów królewskich, albowiem każdy chory oprócz domniemanej łaski
uzdrowienia otrzymywał również jałmużnę. Pomimo, iż
jałmużna królewska była skromna, to dla budżetu władcy ogólnie stanowiła spore obciążenie, ponieważ liczba chorych, chętnych do
uzdrowienia, zawsze była olbrzymia, zaś władca dbając o swój prestiż nie mógł
wymigać się od udziału w rytuale uzdrawiania.
Bloch jako przykład podaje, że w Anglii w okresie panowania trzech
Edwardów (1272-1377) wszyscy chorzy poddani procedurze cudotwórczego leczenia
otrzymywali jałmużnę o niezmiennej
wysokości jednego denara. Jeżeli przyjmiemy jako kryterium
prestiżu władcy liczbę chorych, których dotykał król, to absolutnym
rekordzistą był Edward I. Liczba osób poddanych uzdrawianiu w 5. roku jego
panowania wynosiła 627. W 12. roku — 197; 17. r. — 1736; 18. r. — 519; 28. r. -
983; 32. r. — 1219. Edward II w 14. roku panowania uzdrawiał 79 osób. Edward
III — przeciętnie 500.
Autor nie dysponował żadnymi danymi dotyczącymi rejestrów
wydatków królów francuskich dotyczących XIV w., snuje on przypuszczenia, iż
skala wydatków, jak i osób uzdrowionych,
była zbliżona do tej na wyspach.
Jako potwierdzenie słuszności swoich wywodów Bloch przedstawia tutaj dane
dotyczące XVI stulecia, które mówią nam o aktywności cudotwórczej
monarchów francuskich. Ludwik XII w roku 1508 — 528 osób.
Franciszek I w roku 1528 — 1326 osób; w 1529 r. — 988; 1530 r. -1731 osób. Karol IX w roku 1569 — 2092 osoby.
Zauważamy ponadto pewną prawidłowość: działalność
cudotwórcza królów podlegała
pewnym fluktuacjom: gdy była względnie niewielka związane
to było ze wzmożoną działalnością dyplomatyczną i wojenną królów. Inną
prawidłowością był związek z kryzysami gospodarczymi: gdy do nich dochodziło liczba
chętnych chcących przejść przez rytuał uzdrowienia wzrastała, co może się
wiązać m.in. z chęcią uzyskania jałmużny, której wartość z czasem rosła.
Bloch wspomina wielokrotnie w swej książce, że prestiż monarchii
francuskiej i angielskiej był tak wielki, że przed oblicze królów udawali się
licznymi grupami cudzoziemcy, w celu uzyskania łaski uzdrowienia. W pewnym momencie doszło do sytuacji gdy mieliśmy do czynienia ze swego
rodzaju licytacją, otóż monarchowie państw
położonych po obydwu stronach kanału La Manche rywalizowali o prestiż
poprzez ...podwyższanie jałmużny. W Anglii za Henryka VII jałmużna wynosiła 6 szylingów i 8 denarów, co
odpowiadało sumie 80 denarów. Jak widać, od czasów
Edwardów wzrost wartości jałmużny był znaczny. Za Henryka
VIII jeszcze ją podniesiono: chorzy dostawali 7 szylingów i 8 denarów. Przed okresem „czarnej śmierci"
chory dostawał 1 denar, była to moneta srebrna, co stanowiło dniówkę
robotnika niewykwalifikowanego. Za Henryka VIII przeprowadzono operację finansową,
która polegała na zastąpieniu owych 7 szylingów i 8 denarów złotą monetą o nazwie
angel — była
to cena konsultacji lekarskiej u wybitnego doktora. We Francji początkowo wartość
jałmużny była stosunkowo niska — były to dwa kawałki srebra. W późniejszym
okresie jej wartość znacznie wzrosła.
Bloch wspomina, że chorzy przybywający z zagranicy dostawali jałmużnę
pozwalającą na bezproblemowy powrót do domu. Żeby dostąpić łaski
uzdrowienia, w czasie pokoju, ruszali nie tylko biedacy, ale także bogaci,
wszyscy ci ludzie podążali do króla Francji. Najwięcej cudzoziemców
przybywało z sąsiedniej Hiszpanii, gdzie wieść o cudotwórczej mocy królów
była rozpowszechniona. Chorzy grupowali się w karawany, na ich czele stał
kapitan. Każdy z chorych dostawał hojną jałmużnę od 225 do 275 liwrów. Działo się tak,
ponieważ królom zależało na podniesieniu prestiżu domu panującego.
Innym interesującym przypadkiem potwierdzającym
ogromną popularność rytuału uzdrawiania przez królów była okoliczność,
kiedy król angielski wybierał się w gościnę do
Francji. Bloch podaje, że Edward I uzdrawiał chorych we Francji,
czynił to w czasie podróży po
Akwitanii, dotykał ich także w Condom, Condat, Libourne. Sytuacja uległa
zmianie, gdy Plantageneci zdobyli tytuł
króla Francji, wtedy to dla lokalnych społeczności stawali się obcą władzą i poddani przestali do nich pielgrzymować w celu uzyskania uzdrowienia. Trzeba przyznać, że
jest to dość subtelne rozróżnienie, gdy obcy władca jest w gościnie, to
mieszkańcy godzili się na to, by król Anglii, jako prawowity władca swojego
kraju uprawiał rytuał cudotwórczy na terenie Francji. W momencie jednak, gdy
ten sam król usiłował czynić
to samo przybywając do Francji w charakterze zdobywcy i podporządkowuje
sobie jakiś region, to dla ludu tego terytorium staje się uzurpatorem, nie
jest prawowitym władcą, więc jego moc uzdrawiania nie ma racji bytu.
Autor monografii podaje przykład Edwarda I, który przestał uzdrawiać w chwili gdy zajął Flandrię.
Jak wyglądała ceremonia uzdrawiania chorych na skrofuły?
Jak wiadomo król jako władca
absolutny stał na czele administracji państwowej, uzdrawianie chorych było
jednym z elementów celebrowania samej władzy monarszej. W związku z tym rytuał
ów musiał być wpisany w czynności administracyjne podejmowane przez władcę. Sytuacje, kiedy król
uzdrawiał chorych w podróży albo litował się nad pojedynczym przypadkiem,
należały do rzadkości. W większości przypadków to chorzy musieli przybyć do króla, a tam poddać się
zaleceniom urzędników. Selekcji chorych dokonywali
lekarze, na porządku dziennym było jednoczesne uzdrawianie setek osób. Dni, kiedy król uzdrawiał, związane były z kalendarzem liturgicznym, do ceremonii dochodziło w czasie znaczniejszych świąt
kościelnych, np. Matki Gromnicznej, Niedzieli Palmowej, Wielkanocy,
Zielonych Świątek, Wniebowstąpienia, Bożego Ciała, Niepokalanego Poczęcia i Bożego Narodzenia. Wyjątek od
reguły stanowił 8 lipiec.
Ceremonia uzdrawiania chorych przez króla miała wymiar szczególnie
uroczysty. Przed przystąpieniem do jej odprawienia król za każdym razem
przyjmował komunię pod dwiema postaciami, co miało podkreślać świętość
monarchii francuskiej. Król trzymał kielich, biskup podawał mu paterę, na
dziedzińcu katedry stał tłum chorych. Najważniejszym elementem rytuału
niezmiennego przez setki lat, była naga dłoń króla dotykająca ran i guzów
chorych przybyłych na ceremonię. Następnie uzdrawiacz kreślił znak krzyża nad
chorym i wypowiadał formułę: "Król cię dotyka a Bóg uzdrawia".
Samą uroczystość poprzedzała krótka liturgia słowa poświęcona w całości Św. Marcoulowi, patronowi cudu
królewskiego. W Anglii rytuał wyglądał podobnie.
Stosunek Kościoła do rytuału ozdrowieńczego
uprawianego przez królów
Jak wspomniałem wyżej, rytuał uzdrawiania
chorych przez królów miał charakter liturgiczny, odbywał się w samym kościele
lub na podwórzu kościoła. Jednak stosunek Kościoła był bardziej złożony
(pewnych analogii można się tutaj doszukiwać ze stosunkiem do ordaliów -
tzw. sądów bożych). W XI w., tuż po wprowadzeniu rytuału uzdrawiania we Francji, miała
miejsce w Kościele Katolickim reforma przeprowadzona przez papieża Grzegorza
VII. Bloch pisze, że reforma gregoriańska zrewolucjonizowała życie Kościoła.
Reformatorzy opowiedzieli się zdecydowanie
przeciwko cudotwórczym praktykom jakie zaczęli w XI w. uprawiać królowie
Francji. Reformatorzy zwalczali władzę doczesną, była ona wroga koncepcji
sprawowania władzy świeckiej i duchowej jaką
propagował papież Grzegorz VII. Papież
uważał, że należy zrywać więzy Kościoła z władzą doczesną. Przejawiało
się to poprzez podejmowanie licznych prób pozbawienia aureoli świętości
jaka zaczęła się pojawiać wokół władców, gdyż królewskie uzdrawianie
chorych przyczyniało się do wzrostu prestiżu
monarchii francuskiej, co z kolei było nie na rękę politycznym planom Grzegorza VII. W jego mniemaniu król nie miał prawa występować w roli świętego, była to
jego uzurpacja. Zdaniem papieża, byle klecha, więcej znaczy niż król, ponieważ
ksiądz ma moc przemieniania chleba i wina w ciało i krew Chrystusa. Podobnie w przypadku egzorcystów: egzorcysta wypędza z duszy demony i inne
moce diabelskie, egzorcystą może zostać kapłan mający najniższe święcenia,
gdzież więc w konkury usiłuje wepchać się król, który nic nie znaczy w kaście
kapłańskiej, rządzi ludźmi, ale w kwestii spraw nadprzyrodzonych to nie były
jego kompetencje. Na tej podstawie Grzegorz VII zabraniał królom czynienia cudów.
Jednak królowie Francji zbytnio nie przejmowali się zakazami Grzegorza
VII i jego następców. Filip Piękny wystąpił oficjalnie z polemiką wobec Kościoła.
Był to tekst anonimowego autora poświadczający cuda objawione przez Pana, który
zesłał na królów moc
uzdrawiania chorych na skrofuły — na tej podstawie królowie uważali, że ich
czynności cudotwórcze są prawomocne. Późniejsi publicyści wzorowali się na
tym tekście uznając dzieło królów-cudotwórców za prawomocne wobec Boga i ludzi. Karol V sam napisał tekst w swojej sprawie do papieża, w którym stwierdza, że
od czasów Chlodwiga królowie Francji uzdrawiają chorych. Władca pisze o sobie jako o uzdrowicielu.
Celem tych zabiegów króla i jego dworu było wzmocnienie politycznej władzy
królewskiej wobec Kościoła.
Można przypuszczać, że w tym momencie cudotwórczy rytuał, oprócz
swojego pierwotnego znaczenia tzn. uzdrawiania chorych, nabrał wymiaru
ideologicznego i politycznego. W miarę wzrastania pozycji
króla kler lokalny podporządkowuje się władcy, albowiem ten dysponował
wszelakimi dobrami i stanowiskami, więc lojalność poszczególnych biskupów
wobec króla była zagwarantowana, zwłaszcza gdy
dochodziło do sporów króla z papieżem. Działalność cudotwórczą
królów Anglii i Francji za prawomocną uznawali nawet najwięksi fanatycy
religijni, po prostu uważali oni, że papież nie powinien mieszać się w wewnętrzne
sprawy ich kraju.
1 2 3 Dalej..
« Etnologia (Publikacja: 03-05-2004 Ostatnia zmiana: 04-05-2004)
Krzysztof Baliński Historyk, publicysta prasy lokalnej ("Nowy Kurier Iławski"), wolontariusz, działa w Stowarzyszeniu na rzecz osób niepełnosprawnych powiatu iławskiego "PROMYK". Zajmuje się problematyką osób niepełnosprawnych. Mieszka w Iławie. Liczba tekstów na portalu: 6 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Szkoła im. Biskupów | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3408 |
|