|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Etnologia
Wiara w moc uzdrawiania królów we Francji i Anglii [3] Autor tekstu: Krzysztof Baliński
Podsumowanie, czyli próba racjonalnego uzasadnienia cudu królewskiego
Dla tłumów było jasne i oczywiste, że ich królowie mieli moc
uzdrawiania chorych na skrofuły. Pozostaje jednak pewien
problem: gdyby wiara tych ogromnych rzesz ludności miała
okazać się iluzoryczna, to dlaczego doświadczenie nie obaliło tej wiary? Czy
królowie rzeczywiście uzdrawiali, a jeśli tak, to w jaki sposób? Jeśli nie,
to dlaczego ludzie ta długo żyli w przekonaniu, iż jest odwrotnie? Gdybyśmy
przyjęli proste założenie, że moc królów cudotwórców jest fikcją, to nie
byłoby sensu zajmować się tym zagadnieniem. Bloch wyraża pogląd, że nie można
całkowicie porzucać starych legend mówiących o świętej mocy uzdrawiania
chorych przez królów, w tych interpretacjach tkwi mocno ukryte ziarnko prawdy.
Należy też poszukać interpretacji, którą będzie w stanie zaakceptować współczesny
czytelnik, musi być to interpretacja racjonalna.
Pierwsi wiarę w cud królewski odrzucili libertyni włoscy w XVI w. — Calciagnini i Pomponazzi, oraz niemieccy teologowie
protestanccy — Paucer w XVI w. oraz Marhof i Zentgraff w XVII w. Teologowie ci nie zaprzeczali
istnieniu sił nadprzyrodzonych, nie wierzyli jednak w to, aby ich udział miał
miejsce przy cudach sprawowanych przez królów. Wszelkie dyskusje prowadzone wówczas
były poza granicami Anglii i Francji.
Sceptycy z tych ostatnich krajów przezornie zachowywali milczenie. Pierwsze próby
polemiczne wobec cudu pojawiły się w tych krajach dopiero wtedy, gdy nikt już w cuda nie wierzył. Esej o cudzie królewskim Dawida Hume’a na ten temat, napisany w 1749 r.,
miał nadany charakter filozoficzno- teologiczny, była to polemika w związku z dyskusją, jaka toczyła się w angielskim parlamencie pomiędzy jakobitami a wigami w tejże sprawie. Hume wypowiedział się sceptycznie i lekceważąco w sprawie cudu królewskiego, uznał go za zwykły zabobon. W epoce Oświecenia
nie był w tym poglądzie osamotniony. Duchowny John Douglas w 1754 r. w polemice do
powyższego eseju, zatytułowanej "Criterion"
dokonuje analizy historycznej. Wygląda to jak obrona rytuału, jednak nią
nie jest, uznaje on bowiem porównywanie się królów ze Świętymi z Biblii za
herezję. Postulował oddzielenie cudów ewangelicznych od zjawisk, które miały
miejsce w odległej przeszłości, a którym elita intelektualna nie dawała
wiary. Do wydarzeń tych zaliczył leczenie skrofulików przez królów.
Intrygujący był pogląd jezuity Delrio, który sugerował, iż jeżeli królowa
Elżbieta uzdrawiała chorych, oznacza to, że maczał ręce w tym sam diabeł.
Jozua Barbier uważał, że królowie cudotwórcy byli wysłannikami szatana. Florencki astronom Junctinctus w XVI w. głosił, że na moc cudotwórczą
królów mają wpływ gwiazdy.
Cundun i Calciagnini wietrzyli w cudzie królewskim zwykłe oszustwo.
Jakub Borman de Sauset uważał, iż cud królewski ma swoją proweniencję w związkach pokrewnych, wynikało z tego, że wszyscy Kapetyngowie mają moc
uzdrawiania. Z kolei Juliusz Cezar Vanini uważał, iż moc leczenia wynika z wyobraźni, chorzy na widok
przepychu ceremonii i króla uzdrowiciela dostawali wstrząsu nerwowego, który
miał powodować uzdrowienie.
Bloch dowodzi, że próba racjonalnego wytłumaczenia cudu królewskiego
przez myślicieli XVI-XVIII w. nie powiodła się, albowiem ich teorie były mało
przekonujące. Historyk uważa, że należy dać sobie spokój z odpowiadaniem
na pytanie: w jaki sposób królowie uzdrawiali?, należy je zastąpić innym
pytaniem: czy rzeczywiście uzdrawiali? Odpowiedź Blocha jest dość
oryginalna, twierdzi on, że królowie nie byli oszustami, chociaż nigdy nikogo
nie uzdrowili, to chorzy wierzyli, że dzięki dotykowi dłoni królewskiej mogą
dostąpić łaski uzdrowienia. Autor przyznaje, że rozpoznanie tego subtelnego
rozróżnienia sprawia wiele trudności.
Na podstawie źródeł dochodzi do
wniosku, iż zdarzało się, że dłoń króla traciła swoją skuteczność. W związku z tym panował przesąd,
że dopiero kilkukrotne dotknięcie chorego przez króla przynosiło
uzdrowienie. Do powszechnie dostępnie wiedzy należał też fakt, iż królowie
nie uzdrawiają wszystkich. Byli tacy, którzy byli odporni na łaskę
uzdrowienia przez monarchę, pomimo licznych wędrówek nie zaznali tej łaski.
Teolodzy i ideolodzy związani z domem królewskim skrzętnie wykorzystywali ten
fakt zarzucając delikwentowi małą wiarę lub niedowiarstwo. Gdy zarzut wobec
pacjenta okazywał się nieprawdziwy, to wtedy lekarze przyznawali się do błędu
poprzez stwierdzenie, że ich diagnoza była mylna. Lud wiedział też, że chorzy
nie byli uzdrawiani od razu, lecz po wielu miesiącach, czasem latach, po wzięciu
udziału w rytuale uzdrawiania chorzy wracali do domów i cierpliwie czekali aż
spłynie na nich łaska królewska w postaci wyleczenia. Chorzy, którym dane było
dostąpić łaski uzdrowienia przez króla pielgrzymowali do Corbeny i dziękowali
świętemu Marcoulowi za pośrednictwo w cudzie poprzez wstawiennictwo u Boga. Zdarzały się też
przypadki, że skrofulicy po odzyskaniu zdrowia
ponownie je tracili, przypuszczać należy, zdaniem Blocha, że w tych
przypadkach następowało cofnięcie się choroby królewskiej a po jakimś
czasie miał miejsce jej nawrót, co nie powodowało zwątpienia w cud.
Oczywiście musiała być jakaś
podstawa, żeby społeczeństwa mogły
uwierzyć w cud królewski, a mogły być to uzdrowienia, które się zdarzały.
Bloch dowodzi, że zaistniała potrzeba cudu, więc musiał się ten cud
znaleźć, na cudotwórców wytypowani zostali królowie, którzy przez setki
lat spełniali cudotwórczy rytuał. Dzięki temu, że chorzy wierzyli w to, że
zostali uzdrowieni a świadkowie biorący udział w uroczystej ceremonii
uzdrawiania chorych przez króla potwierdzali
niezawodność cudownej mocy, wiara w uzdrowienie była głęboka wynikała także
poniekąd z równie głębokiej religijności jaką charakteryzowali się ludzie
poprzednich epok. Te fakty sprzyjały, zdaniem Blocha, wykorzystaniu tej wiary w różne irracjonalne bzdury przez
cynicznych polityków, którzy umacniali wiarę w zabobony i szerzyli ciemnotę
wśród motłochu tylko po to, żeby
móc osiągnąć własne cele, które często były zbieżne z celami domu panującego,
np. służyły umacnianiu pozycji
monarchii jako instytucji. Coś w tym musi być: gdy podupadła wiara w cud królewski, w nieodległym czasie nastąpił też upadek samej monarchii.
Królowie
polegli w walce o rząd dusz, nastąpiło oświecenie, które zwiastowało nową
epokę. Oświecenie podważyło wiarę w cuda, tak samo jak wykończyło, w sensie dosłownym i w przenośni, monarchię absolutną.
Na końcu mamy pytanie: Czyżby wiara w cud królewski
była efektem wielkiej zbiorowej pomyłki? Na to wygląda, że TAK rzeczywiście było.
Na szczęście, była to pomyłka co najmniej nieszkodliwa dla rodzaju
ludzkiego. Poprzednie stulecie poznało znacznie gorsze wizje inżynierii
społecznej, za które ludzkość
zapłaciła milionami istnień. Czyżby ludzie musieli żyć w ułudzie? Chyba tak, nie chcemy znać prawdy obiektywnej, nie
jest ona nam do szczęścia potrzebna. Sokratesowi rodacy kazali wypić trującą cykutę.
Jego
zbrodnią było głoszenie prawdy. Stale uciekamy przed prawdą i wolnością, jak mawiał
Nietzsche:
"chowamy głowę w piasek rzeczy
niebieskich".
1 2 3
« Etnologia (Publikacja: 03-05-2004 Ostatnia zmiana: 04-05-2004)
Krzysztof Baliński Historyk, publicysta prasy lokalnej ("Nowy Kurier Iławski"), wolontariusz, działa w Stowarzyszeniu na rzecz osób niepełnosprawnych powiatu iławskiego "PROMYK". Zajmuje się problematyką osób niepełnosprawnych. Mieszka w Iławie. Liczba tekstów na portalu: 6 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Szkoła im. Biskupów | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3408 |
|