|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Etnologia
Wiara w moc uzdrawiania królów we Francji i Anglii [1] Autor tekstu: Krzysztof Baliński
Postanowiłem podjąć się próby przedstawienia wiary w cud królewski,
której opis znajdujemy w książce Królowie cudotwórcy.
Studium na temat nadprzyrodzonego charakteru przypisywanego władzy królewskiej
zwłaszcza we Francji i w Anglii (Warszawa 1998) autorstwa wybitnego francuskiego historyka, żydowskiego
pochodzenia, Marca Blocha, z przekonania racjonalisty. Powyższy fakt jest o tyle istotny, iż w omawianej przeze mnie książce historyk zajął się irracjonalną wiarą w cud królewski,
czyli świętą moc uzdrawiania chorych na skrofuły przez królów. Leczyć
skrofuły mieli prawowici królowie Francji i Anglii. Ta cudowna moc miała
pochodzić od samego Boga, albowiem królowie byli pomazańcami Bożymi.
Lucien Febvre, historyk, kolega Blocha z Uniwersytetu Strasburskiego,
gdzie obydwaj naukowcy pracowali i współpracowali ze sobą, tak
zrecenzował „Królów cudotwórców": „(...) Jest to jedna z tych
najwybitniejszych, które czynią nas mądrzejszymi, które wyjaśniają całą
masę rzeczy i nieustannie pobudzają naszą ciekawość(...)".
Moim skromnym zdaniem, nie ma w powyższej opinii ani krzty przesady. Czytając "Królów Cudotwórców" odkrywamy inny
nieznany nam świat, nie chodzi tu wcale o to, że cofamy się do
poprzednich epok, ale oto, że odrywamy mentalność ludzi w nich żyjących. Le
Goff uważa, iż omawianą monografię cechuje fascynująca rozpiętość
horyzontów, wyraża on pogląd, iż Bloch stał się antropologiem,
ponieważ korzystał z prac Jamesa Frazera, Lucien Levy- Bruhla, znajdujemy w książce nawiązanie do Marcela Maussa, ucznia Emila Durkheima, a także
Claude’a Levy- Straussa. Dzisiaj Marca Blocha uznaje się za ojca
antropologii historycznej, nurtu w historii, który rozwinął się w II
poł. XX w. Sposób antropologiczny rozważań to sposób widzenia człowieka i jego świata za pośrednictwem opisu mentalności ludzkiej.
Zasadnicze pytanie, które zadaje Marc Bloch, brzmi.: Jak i dlaczego wierzono w cud królewski? Autor przyjął tutaj nadrzędne założenie, że tego problemu nie da się
wyjaśnić metodami ściśle naukowymi, dlatego zachodzi konieczność
zastosowania innych kategorii, dlatego w monografii Bloch bardzo często opiera
się o legendy dotyczące cudu. Było to rozpatrzenie zagadnienia przez autora w taki sposób, żeby zrozumieć materię omawianego zagadnienia. Choć Bloch, jako zwolennik Woltera, traktował
ludzi wierzących z odczuciem pobłażliwego politowania, jednak podjął próbę ich zrozumienia i przedstawił obiektywną analizę wiary w cud królewski z punktu widzenia wierzących w to zjawisko.
Na czym polegała wiara
poddanych w to, że ich królowie mają cudotwórczą moc uzdrawiania?
Mamy podstawy przypuszczać, iż wiara poddanych w ozdrowieńczą moc królów ma coś wspólnego z wierzeniami ludów
prymitywnych, którzy wierzyli, że prawowitym władcom podporządkowana
jest natura, albowiem władcy mają jakiś kontakt z bogami, przez co uznaje się
ich za boskich. Tytuł „boski", był jednym z oficjalnych tytułów
cesarzy rzymskich, możemy więc uznać, że pomimo powszechnej chrystianizacji
Europy w Średniowieczu, królowie Francji i Anglii (władcy tych krajów będą
głównymi bohaterami moich rozważań), chcieli zachować
resztki pogańskiej dworskiej etykiety. Wierzono w to, że prawowity monarcha z dniem koronacji oraz namaszczeniem, kiedy to miała dokonywać się sakra,
nabywał świętej mocy
uzdrawiania, w pewnym sensie stawał się święty, i żadna siła
nie mogła temu zaprzeczyć. Władzę świecką stanowił sam król,
zaś władza duchowa, czyli kler współuczestniczył w rytuale namaszczenia króla, nie mógł więc zaprzeczać zaistnieniu mocy
uzdrawiania, wtedy poniekąd zaprzeczaliby sami sobie. Ta królewska świętość
może być porównywana z boskością władców antycznych.
Władcy odczuwali potrzebę ideologizacji religijnej swojej władzy
np.: uczynił tak Pepin w 751 r., gdy zesłał do klasztoru potomków prawowitej
dynastii Merowingów i sam przejął władzę w Państwie Franków. W 800 r. jego
potomek Karol Wielki koronował się na cesarza, dla wszystkich było oczywiste,
że król chce nawiązać do tradycji antycznej. Koronacji tej dokonał papież w Rzymie. Od IX w. namaszczenie króla było jednoznaczne z jego koronacją, po
raz pierwszy ukoronowano w ten sposób Ludwika Pobożnego w 816 r.
Legendy mówią, że w czasie
koronacji królowie Francji byli namaszczani świętym olejem o boskim
pochodzeniu, ceremonia koronacji odbywała się w Reims. Rytuał ten dzielono na
dwa etapy: po pierwsze była to konsekracja, czyli namaszczenie, zwane też sakrą, i właściwa koronacja. Lud wierzył, że swą cudowną moc król francuski czerpie z namaszczenia. Olej, którym
namaszczano królów miał być olejem o nadprzyrodzonym pochodzeniu, miał on pochodzić ze Świętej Ampułki przyniesionej na ziemię przez Ducha
Świętego w chwili gdy Św. Remigiusz chrzcił Chlodwiga, pierwszego
chrześcijańskiego króla Franków. Jego następcy, jako jedyni na świecie,
byli namaszczani tą samą Św. Ampułką, która, co uznawano za pewnik, miała
pochodzić z nieba. Królewskie małżonki namaszczano w czasie koronacji zwykłym
olejem naturalnym. Św. Ampułka była przechowywana w królewskim opactwie Saint
Denis, i miał nad nią pieczę opat, który w dniu koronacji dostarczał ją do Reims, gdzie
dokonywała się sakra. Mistrzem
ceremonii był abp Reims, który osobiście namaszczał króla Św. Olejem. Było
to niezbędne, ażeby mogła dokonać się sakra, w konsekwencji której król mógł
uzdrawiać chorych na skrofuły, albowiem już w momencie namaszczenia spływała
na prawdziwego króla wielka łaska, moc uzdrawiania spływająca z królewskich
dłoni na chorych.
Ramy chronologiczne wiary w uzdrowienie
Początek
U Francuzów uzdrawiać miał już Chlodwig, pierwszy król Franków.
Pierwszy udokumentowany cud królewski
miał miejsce w czasach panowania Roberta Pobożnego w XI w. Po nim cudów miał
dokonywać Filip I (1060-1080), wnuk Roberta, jednak w pewnym momencie wieści o dokonywanych cudach przez tego władcę urywają się. Bloch podejrzewa, że
bierze się to stąd, że król wziął sobie kochankę, sprzeniewierzył się
więc szóstemu przykazaniu, nie mógł
więc jako święty dokonywać cudów. Mamy pewność, zdaniem wspomnianego
przeze mnie historyka, że w ceremonii uzdrowienia w roli
głównej uczestniczył Ludwik VI (1108-1137).
U Anglików pierwszym władcą, który ponoć czynił cudy
uzdrowienia, miał być legendarny król Lucius. Bardziej jednak prawdopodobne, że
pierwszym królewskim cudotwórcą był ostatni
anglosaski król — Edward Wyznawca, który panował w Anglii tuż przed inwazją Normanów
na
wyspy w roku 1066, z Wilhelmem Zdobywcą na czele. Piotr z Blois udowadniał,
że król Henryk II uzdrawiał skrofulików oraz przyczynił się do zaniknięcia
zarazy atakującej pachwinę. Władca ten posiadał moc uzdrawiania niejako z urzędu, ponieważ był prawowitym królem (zmarł w 1189 r.). Niektórzy historycy
dowodzili, że uzdrawiać miał jego
dziad, Henryk I. W powyższych rozważaniach dotyczących
chronologii szło głównie o prestiż
monarchii, czyli wyższość Króla Anglii nad Francuskim lub vice
versa. Tymczasem można uznać za pewnik, że na wyspach królowie
zajęli się kwestią uzdrawiania jakieś 100 lat później, niż po drugiej
stronie kanału La Manche.
Koniec
Bloch zwraca uwagę, iż bezpośrednią przyczyną śmierci rytuału
dotykania chorych przez królów były rewolucje polityczne. Doszło do nich w momencie gdy wiara w nadprzyrodzony charakter osoby króla była w duszach
obydwu narodów mocno nadwątlona. Autor monografii o Królach Cudotwórcach
pisze o mentalności ludzi poprzednich epok, śledzi wiarę ludu w uzdrowicielską
moc ich władców, od szczytowego okresu tej wiary po jej kres, który miał
miejsce w oświeceniu. Średniowiecze to epoka dominacji religii w życiu
publicznym, człowiek poszukiwał cudu zesłanego na Ziemię przez samego Boga,
wiara w królów cudotwórców była pochodną tej religijności. Oświecenie to
epoka racjonalizmu. W XVIII w. nikt już nie wierzył w cuda dokonywane przez królów,
monarchowie przestawali być królami z bożej łaski. W Średniowieczu
wierzono, że w żyłach prawowitego władcy płynie
błękitna krew i że ma on znamię kwiatu lilii w kilku miejscach
swojego ciała, wierzono także w to, że królowie mają moc uzdrawiania, którą
zostali obdarowani przez Boga. Ponadto silna była wiara wiernych w to, że
prawdziwy król, gdy stanie pomiędzy wygłodniałymi lwami, to zwierzęta te nie
zrobią monarsze krzywdy.
Dla ludzi Oświecenia Ludwik XVI był obywatelem Kapetem, którego za
zbrodnie można było skazać na śmierć (jak wiadomo, ów król skończył pod nożem
gilotyny). Właśnie ta egzekucja świadczy o tym, że
wiara w świętość królów załamała się. Nóż gilotyny na szyi Ludwika
XVI jest tutaj swoistym symbolem utraty wiary ludu w ozdrowieńczą moc królów. Przecież w poprzednich stuleciach było to po prostu niemożliwe.
Mamy tutaj ewidentny wątek religijny.
Spokojnie można stwierdzić, że ostatni władcy nawet jeżeli brali
udział w rytuale cudotwórczym, to był to już zwyczaj de facto martwy, albowiem ani oni, ani ci, którzy mieli dostąpić łaski
uzdrowienia, nie wierzyli już w to, że dokona się cud. Był to więc zwykły
obrządek pozbawiony treści, sztucznie i na siłę utrzymywany przy życiu,
ponieważ była to "wielka tradycja", w której należało brać udział, nawet jeżeli uznawało to się za
bezsensowną bzdurę.
W Anglii rewolucja Cromwella z 1688 r. walnie przyczyniła
się do upadku wiary w cudotwórczą moc monarchy, zaś we Francji stało się
to podczas Wielkiej Rewolucji z 1789 r. Po
raz ostatni chorych dotykała w Anglii królowa Anna w 1714 r. We
Francji zaś — król Karol X w 1825 r.
Czy leczenie za pośrednictwem dłoni królewskiej było skuteczne?
Pewne jest
jedno, ludzie którzy poddawali się rytuałowi uzdrowienia za pomocą dotyku
monarchy wierzyli w to, że zostaną uzdrowieni. Właśnie w tym celu udawali się
przed oblicze króla, głęboko modląc się o tę łaskę i wierząc, że ich
prośby zostaną wysłuchane i że król nie
zawiedzie pokładanych w nim nadziei. Interesującym faktem jest, że działanie
ozdrowieńcze chorych na skrofuły
przez króla figurowało w księgach lekarskich, wynikało z nich, że trzeba
posłać pacjenta przed oblicze monarchy na wypadek gdyby inne metody leczenia
zawiodły. Z tego wszystkiego wynika, że król urastał do rangi biblijnego
Chrystusa. Bloch stwierdza, że wiara ludzi średniowiecza miała poniekąd
przyziemny charakter, musiała ona być objawiana w sposób materialny, cud królewski
był więc jej elementem. Wierzono, "że
gest uczyniony w niebie, uczyniony jest i na ziemi".
Dalej francuski historyk stwierdza, że myśl ta nikogo w tych czasach nie
szokowała, albowiem nikt nie zdawał sobie sprawy z działania praw przyrody.
Kapłani odgrywali rolę magów, których czasami uwielbiano a czasami
nienawidzono. Królowie, jako że byli uznawani za świętych, spełniali tę samą
funkcję, jednak w tym wypadku była ona tylko i wyłącznie dobroczynna,
przecież król leczył chorych, moc ta była ich naturalnym przymiotem z której
chętnie monarchowie korzystali.
1 2 3 Dalej..
« Etnologia (Publikacja: 03-05-2004 Ostatnia zmiana: 04-05-2004)
Krzysztof Baliński Historyk, publicysta prasy lokalnej ("Nowy Kurier Iławski"), wolontariusz, działa w Stowarzyszeniu na rzecz osób niepełnosprawnych powiatu iławskiego "PROMYK". Zajmuje się problematyką osób niepełnosprawnych. Mieszka w Iławie. Liczba tekstów na portalu: 6 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Szkoła im. Biskupów | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3408 |
|