|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Katolicyzm dla młodzieży
Klonowanie i embriony Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Ksiądz katecheta — Dziś chciałbym wszczepić wam
właściwe rozumienie świętości ludzkiego życia i jego godności, która mówi -
nie! klonowaniu ludzi i tym podobnym eksperymentom na ludzkich embrionach. Tak
więc dzisiaj powiem wam czym jest apologia życia.
Prostaczek — Tyle, że będzie nas ksiądz nauczał apologii
abstrakcyjnego życia, podczas gdy państwa, które się na to decydują robią to z myślą o praktycznych i empirycznych korzyściach jakie z tego wyciągnąć możemy.
Takie motywy musiały, jak przypuszczam, kierować brytyjską Izbą Lordów, która
jakiś czas temu wyraziła zgodę na klonowanie do celów terapeutycznych. Podobne
pobudki kierowały zapewne wprowadzeniem zgody w niektórych państwach na eksperymenty
prowadzone na ludzkich embrionach, które mogą m.in. prowadzić do lepszego rozpoznawania
chorób genetycznych. Kk. — To wszystko jest jednym wielkim gwałtem na
prawach naturalnych, na etyce, moralności, godności, świętości, przyzwoitości, a także na Bogu i Kościele. Prowadzi to do wypaczenia naszych stosunków z Bogiem,
przez uzurpowanie sobie jego kompetencji, przez ingerowanie w jego dzieło stwórcze.
P. — To jest żaden argument, proszę księdza, gdyż stale
ingerujemy w to dzieło. Jeśliby konsekwentnie przyjmować, że poprawiać Boga
nie można, wówczas powinniśmy przestać się leczyć. Zdarza się, że Bóg ma życzenie,
aby przyprawić nam na starcie garb, jakąś paskudną narośl lub ślepotę. Jednak
jeśli tylko mamy możliwości, zawsze poprawiamy niedoskonałe dzieła boże. Bóg
stworzył ślepotę, człowiek — okulary. Nie wiem, czy jest to boska logika, z pewnością jednak jest logiką kościelną, która to mówi o zakazie ingerencji w akt stwórczy. Może jednak przyjąć, proszę księdza, taką bezbożna, a raczej
niekościelną myśl, że Bóg dał nam rozum w jakimś celu, a nie bezcelowo, że wkładając w nasze głowy rozum, zamiast kawałka drewna, przewidział, że tym rozumem człowiek
kiedyś będzie wspomagał jego dzieła, że odkryje, iż może uczestniczyć, czy współpracować z Bogiem na polu prokreacji i udoskonalania własnego gatunku? Czy zaangażowanie w ów proces zdobyczy biotechnologii nie mogłoby oznaczać jeszcze pełniejszego,
bo rozumnego uczestnictwa człowieka w dziele stworzenia?
Kk. — Tylko, że ten sposób jest odczłowieczonym, a stechnicyzowanym powoływaniem życia. Nie ma tam tchnienia miłości, nie ma uczucia,
tylko próbówki i laboratoria
P. — Proszę księdza, a czy w powołaniu życia w wyniku
gwałtu możemy mówić, że było uczucie? To znaczy może i było, ale raczej nic z miłością wspólnego nie mające. Jednak ta forma powołania życia nie jest przez
Kościół kwestionowana. A czy nie jest częstokroć tak, że ludzie 'powołują'
nowe życie nie tyle w wyniku miłości, co zwykłych popędów czy potrzeb fizjologicznych?
Kk. — Bóg proklamował naturalny i obowiązujący model
prokreacji. Powiedział do mężczyzny i kobiety, żeby założyli rodzinę i się rozmnażali i zaludniali ziemię. Wszelkie eksperymenty tego typu Bóg przekreślił jako bezbożne,
jak np. w Księdze Powtórzonego Prawa, gdzie potępił sterylizację: „Nikt,
kto ma zgniecione jądra [...] nie wejdzie do zgromadzenia Pana" (23,2)
P. — No, a dzisiaj w najlepsze plenią się w jego zgromadzeniach
ci, którzy wprawdzie niekoniecznie mają zgniecione jądra, lecz głoszą obowiązek
trzymania ich odłogiem. To chyba jasno uchybia prawu bożemu i naturalnemu, które
tak Kościołowi na sercu leży, kiedy jest mu to wygodne? Jednak to wszystko jest
nadinterpretacją. Bóg powiedział: „Rozradzajcie się, i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię; i czyńcie ją sobie poddaną" (1:28). Wcale jednak
nie powiedział: rozmnażajcie się na jeden sposób (do czego zresztą Kościół dodał
później: i w jednej pozycji). Za to zaznaczył, aby sobie podporządkowywać
naturę, tą, którą nam dał — na ziemi. Nie rozumiem, gdzie tu sprzeczność z badaniami nad embrionami, czy klonowaniem? Raczej wypełnienie słów...
Kk. — To jest właśnie efekt pokładania wiary w rozumie — bezbożne majaczenia. Podczas kiedy wystarczy oprzeć swój rozum na pewnym
fundamencie, jaki daje Kościół, aby zrozumieć, że takie manipulacje na życiu
ludzkim nie tylko przeczą prawu bożemu, ale i ludzkiej etyce, ludzkiej godności,
elementarnym prawom człowieka, mówiącym, że życie jest święte. Osoba ludzka
ma prawo do ochrony swojej godności, co oznacza również niepoddawanie jej szalonym
eksperymentom, bez jej zgody...
P. — To całkiem tak jak Kościół, który narzuca członkostwo w swoim zgromadzeniu, bez zgody, a nawet wiedzy zainteresowanego.
Kk. — Nie przerywaj! A więc tym samym niedozwolone
są tego typu działania na ludzkich embrionach, bo to chyba oczywiste, że zarodek
to już osoba ludzka.
P. — Nie takie oczywiste, proszę księdza. A przynajmniej
nie od zawsze takie oczywiste, gdyż kościelni myśliciele na przestrzeni wieków
różne głosili tutaj prawdy. Św. Augustyn w ogóle nie przypuszczał, że
człowieka tworzy dusza i ciało. Według niego pełny człowiek to jego dusza (składająca
się z pamięci, rozumu i woli, z zastrzeżeniem, że uczucia i wola mają przewagę
nad rozumem). Ciało nie jest częścią człowieka, tylko jego narzędziem. Z tego
punktu widzenia mowa o godności człowieka jest Kościołowi obca (i zgadzał się z tym Augustyn, głosząc, że człowiek ma zdegenerowaną naturę cielesną, która
duszę w klatce namiętności trzyma). Kolejny pod względem powagi tytan katolickiej
myśli, św. Tomasz z Akwinu, głosił już inną teorię. Według niego ciało należy
również do natury osoby ludzkiej, gdyż człowiek to dusza jako forma i ciało
jako materia. Ciało jest więc substancją człowieka, której formę nadaje dusza.
Kk. — Bliżej nam Tomasza...
P. — Tak, bo on też się zastanawiał nad zarodkami ludzkimi,
tyle że jego Bóg jakoś inaczej w tej dziedzinie oświecił niż np. Jana Pawła
II, gdyż nie uważał on wcale, że człowiek zaczyna się od poczęcia. Według niego
człowiek tworzy się wtedy, kiedy następuje animacja, czyli wejście duszy do
ciała człowieka po pewnym czasie od poczęcia (głoszono to praktycznie do końca
lat 50. XX w.). Nie wiadomo jednak jak zachowuje się taka dusza, która bieżąc z zaświatów, w celu wstąpienia w ciało, aby zostać człowiekiem, ze zdziwieniem
dostrzega, że ma do czynienia z bliźniakami syjamskimi. Czy zajmuje ona sobie
dwa te niepełne ciała, czy też dzieli pewne części ciała z duszą sąsiada? Wiedział
poza tym św. Tomasz ściśle, kiedy to wejście następuje. Inaczej w przypadku
kobiet i mężczyzn, gdyż jakkolwiek wiele kwestii dzieliło go z Augustynem, tak
jednak przyjmował bez zastrzeżeń jego opinię, iż w stosunku do mężczyzny "kobieta
jest istotą poślednią", do czego dodał swoje, że jest na dodatek ona
"błędem natury", który jest upośledzony tak duchowo jak i cieleśnie, ale z uwagi na pewne zewnętrzne rysy podobieństw zgodził się, że
jest ona jednak "niewydarzonym samcem" (zob. Suma teologiczna
I, q.92, a.1). Dzięki temu odkrył, że: "Zarodek płci męskiej
staje się człowiekiem po 40 dniach, zarodek żeński po 80. Dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów".
Chyba więc, księże katecheto, utrzymujemy je przy życiu tylko dzięki innej
świętej zasadzie Kościoła, mianowicie, że życie jest święte… Jednak jak by
nie patrzeć, na aborcję dziewczynki mamy niemal trzy miesiące. Na chłopca nieco
mniej, ale to całkiem zrozumiałe, bo jak nas poucza św. Tomasz: "Kobieta
ma się do mężczyzny tak jak rzecz niedoskonała i ułomna do doskonałej"
Kk. — No dobra, św. Tomasz się mylił.
P. — Proszę, niech ksiądz powtórzy, tylko wyraźniej:
nasz największy myśliciel i teolog mylił się w przedmiocie zarodków i duszy!
Dlaczego więc sądzić, że tak samo nie mylą się dzisiejsi teologowie, że kiedyś
inni głosić będą przeciwne opinie? Otóż nie można tego być pewnym.
Kk. — Nie można jednak zaprzeczyć, że już w chwili poczęcia
mamy do czynienia z indywidualnym człowiekiem. Tworzy się wówczas cały jego
genotyp, czyli struktura DNA, która przesądza o naszych indywidualnych właściwościach i cechach. Trzeba więc chronić godność takiej istoty od momentu jej powstania.
Na takich samych zasadach, jak chronimy twoje czy moje życie.
P. — To nie jest takie samo życie! Nie może więc podlegać
takiej samej ochronie.
Kk. — To faszyzm i eugenika! Embrion od momentu
poczęcia posiada indywidualną, niepowtarzalną naturę ludzką. Dlatego wykorzystywanie
embrionów w laboratorium jest czynem kryminalnym przeciwko życiu ludzkiemu.
Embrion ludzki nie może być użyty do eksperymentu jeżeli nie nastąpi całkowite
upewnienie się co do jego śmierci. Martwemu embrionowi należy okazać taki sam
szacunek jak każdej innej osobie ludzkiej
P. — To głupota i ideologia! Należy też oczywiście
wyprawić embrionowi pogrzeb, a na grobie napisać: To miał być Jan Kowalski.
Życie nigdy nie będzie chronione jednakowo, gdyż społeczeństwa zawsze chronią
bardziej te życia, które są dla nich droższe. Zabójstwo sąsiada to przynajmniej
osiem lat więzienia, wedle naszej ustawy, ale 'zabójstwo' płodu
to co najwyżej trzy lata. Chcą też nasze władze bardziej chronić życie policjantów
niż 'zwykłych' obywateli. Czyż to nie faszyzm? Ale i w sądach pleni
się faszyzm. Za zabójstwo wybitnej jednostki sędziowie zawsze podwyższą karę.
Widać ich życie, zasługuje, wedle sądu, na większą ochronę. Tak więc mówienie o świętości życia jest nieporozumieniem. Tak samo jak domaganie się uznania
równego statusu życia embrionu z życiem 'normalnego' człowieka.
To nie jest ochrona w interesie społeczeństwa, lecz ideologii. Człowiek wcale
nie zaczyna się wtedy gdy jajeczko połączy się z plemnikiem. To jest wprawdzie
bardzo trudna kwestia, ale z pewnością to nie Kościół o niej przesądzać powinien.
Kod DNA to coś jakby projekt człowieka, który może zostać zrealizowany, bądź
nie. Oczywiście jest indywidualny, tak jak np. projekt architekta dotyczący
jakiejś budowli, która zrodziła się najpierw w jego myślach, a później została
skonkretyzowana w projekcie przez niego opracowanym. Czy projekt lub nawet wzniesienie
połowy budowli wedle projektu jest już całą budowlą?
Kk. — Projekt jest równie ważny do powstania budowli, co i jego wykonanie
P. — Tak, ale on sam nie oznacza przecież, że traktować
go będziemy na równi z budowlą. Zarodek jest tylko potencjalnym człowiekiem.
Tak samo jak niepołączone jeszcze ze sobą plemnik i jajo. I jeszcze jedno -
człowieka nie stanowi jego kod genetyczny, lecz to, czego Kościół nam wzbrania
samodzielnie — myślenie. Bo proszę księdza, nasze ciała, zarodki i embriony,
to jest tylko zwierzęca (co nie znaczy zła) część naszej natury. Lepiej niech
się Kościół do nauki nie miesza, gdyż ona i tak będzie się rozwijać, a bez kościelnych
wrzasków, może będzie to rozwój bardziej racjonalny, gdyż przecież przez zakazy
państwowe nie powstrzyma się naukowców od myślenia i kombinowania. Spowoduje
się co najwyżej, że pójdą oni do podziemia i do tych, którzy im zapłacą. Pan
Bóg dał rozum, trzeba nieść to brzemię!
Kk. — To bałwochwalstwo nauki, wynikające z ideologii
technicyzmu, która głosi, że wszystko co jest możliwe technicznie powinno być
ludziom udostępniane.
P. — Księże, to wcale nie wynika z ideologii, lecz z trzeźwego myślenia. Kościół jednak ma na swoim koncie wielowiekową tradycję
sprzeciwiania się rozwojowi cywilizacyjno-naukowemu ludzkości i to bynajmniej
nie w trosce o człowieka, lecz w interesie swych własnych opowieści, przeciwko
zbytniemu uniezależnieniu się społeczeństw i państw od ideologii kościelnej.
Zawsze starał się Kościół sfanatyzować wiernych przeciwko każdej innowacji,
którą umożliwia i wymusza nasz rozwój. Byle tylko jak najdłużej udało się trzymać
lud w średniowieczu intelektualnym własnych zabobonów. A to łatwe, gdyż mamy w sobie tę naturalną cechę, że boimy się tego co nowe, gardzimy tym co inne, a nienawidzimy od nas lepszego. Wystarczy teraz ułożyć dla naszych naturalnych
fobii jakąś zgrabną ideologię, któraby uzasadniała absolutną słuszność naszych
ułomności, aby uzyskać poklask większej części społeczeństwa. Tak samo było
przecież z piorunochronem, który wynalazł pewien bezbożny mason, czym zgorszył
bardzo księży wmawiających dotąd ludowi, że to boska kara za grzechy, za którą
odmawiać trzeba różańce i płacić intencje. Franklin dowiódł jednak, że wcale
nie trzeba śpiewać hymnów o zmiłowanie, lecz wystarczy zamontować solidny drut.
Zwano go później w Niemczech heretycką żerdzią, a księża długo nie pozwalali
montować jej na swych świętych przybytkach, woląc aby one płonęły, niżby miały
się tak ohydnie splamić. Ach ten technicyzm… Każdy przełom techniczny, proszę
księdza, powodował podobne czarne wizje prorocze. Tranzystor miał przynieść
koniec człowieczeństwa. Później okazał się całkiem przydatny. Internet miał
ostatecznie wyalienować ludzi i rozbić społeczeństwa. Okazało się, że ułatwia
nawiązywanie stosunków międzyludzkich i zdobywanie wiedzy. Teraz klonowanie
zwiastuje inwazję klonów, upadek godności człowieka, świętości życia, i całej masy kościelnych mitów.
« Katolicyzm dla młodzieży (Publikacja: 21-05-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 344 |
|