|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Osho: guru, którego truł Reagan [1] Autor tekstu: Wojciech Rudny
Był jednym z najoryginalniejszych krytyków
religii, a zarazem parareligijnym przywódcą. Nigdy nie głosił ascezy i „cnoty ubóstwa", a mimo to zarzucano mu, że żył w luksusie, którego
wyznacznikiem była blisko setka Rolls-Royce'ów oraz trzy razy tyle zegarków
marki Rolex… Bogactwo jednak nie uchroniło go przed aresztowaniem,
deportacjami i wilczym biletem „made in USA". Niezależni dziennikarze
twierdzą, że w amerykańskim areszcie podano mu truciznę, by się go raz na
zawsze pozbyć. Kim był ów "największy duchowy terrorysta",
„niebezpieczny guru" i „wywrotowy sekciarz"?
Rajneesh Chandra Mohan — przez swoich
uczniów nazywany — Bhagwan Rajneesh oraz Osho urodził się w niewielkiej wiosce na północy Indii w roku 1931. Był najstarszym z trzynaściorga
dzieci handlarza odzieży. Studiował na wydziale filozofii. Zwolennicy twierdzą,
że sam później wykładał filozofię na Uniwersytecie Jabalpur; przeciwnicy — że nie ukończył studiów, ale za to wiele czytał i studiował… W 1966
r. Rajneesh rozpoczął swą podróż po Indiach nauczając medytacji.
Odrzuć wszelkie doktryny, dogmaty, wierzenia… odrzuć wszelkie
„-izmy". Uwolnij się od nich, bądź świeży, bądź nieskażony. A wtedy pojawi się w tobie inteligencja.
Trzy lata
później założył w Bombaju ośrodek o charakterze wspólnoty (aszram), do którego
przyjeżdżali mieszkańcy Europy i USA zafascynowani kulturą Indii. Tam też
zachodnie „dzieci-kwiaty" uprawiały wolną miłość, medytowały na brzegu
morza, tańczyły i śpiewały. Jednak władze miasta zaniepokojone tymi
praktykami zmusiły Rajneesha i jego uczniów do opuszczenia Bombaju. Przeniósł
się do oddalonego o 120 km miasta Poona (Puna), gdzie założył nowy aszram,
który stał się wkrótce słynny jako światowe centrum rozwoju i terapii,
łączące wschodnie techniki medytacyjne ze współczesną psychoterapią (np.
joga, zen, akupunktura, psychodrama, hipnoterapia, bioenergetyka). W Poonie
Rajneesh nauczał także własnych, oryginalnych, dynamicznych metod
medytacyjnych.
Wszystkie religie opierają się na wierze, że istnieje życie po śmierci i należy poświęcić obecne dla przyszłego. Twierdzę, że trzeba poświęcić przyszłe dla obecnego, bo to jest wszystko, co masz: tu-i-teraz.
Zwolennicy uważali
go za najwybitniejszego guru — nauczyciela, który umiejętnie pogodził mądrość
starożytnych Indii ze współczesną psychoterapią. Konsultowało się z nim
wielu psychologów i terapeutów. Rajneesh fascynował nie tylko swą erudycją,
ale i nietuzinkowymi poglądami na temat miłości, małżeństwa, rozwoju
duchowego i religii.
Amerykański sen
Ludzie smutni, przygnębieni, nie znajdujący w życiu żadnej radości — tacy ludzie zostają katolickimi kapłanami, hinduskimi shankaracharyami, mahometańskimi imami, itd. Tacy poważni ludzie tracą swoje człowieczeństwo, stają się niczym innym, jak tylko papugami. Jako papuga nie potrzebujesz dużo inteligencji; jako papuga nie potrzebujesz dużo odwagi. Jeśli tylko twoja pamięć dobrze działa i potrafisz wyrecytować fragmenty Wed, Gity, Koranu, Biblii — będziesz respektowany i poważany. Nie robisz nic twórczego, nie wnosisz nic do bogactwa świata. Wręcz przeciwnie — niszczysz. Ale ludzie od tysiącleci ulegają uwarunkowaniom; od tysiącleci postępują według narzuconego im wzorca (...) Leżenie na gwoździach nie wzbogaca życia, nie czyni go piękniejszym. Głodówka nie jest aktem twórczym — jest czymś destruktywnym, czymś samobójczym. Nie chodzi tu tylko o gwoździe i głodówkę. Jestem przeciwko wszelkim przejawom ascezy, gdyż stanowią one chorobę, wskazują, że jest w tobie coś samobójczego. Istnieje w człowieku instynkt śmierci, przeciwny instynktowi życia — Freud nazwał ten instynkt „thanatos".
W maju 1981 roku
Rajneesh przybył do USA. Osiadł w stanie Oregon, na pustynnym rancho,
zakupionym przez swoich amerykańskich uczniów, o powierzchni prawie 400 km
kwadratowych. Tam też, gdzie tysiącami zjeżdżali jego zwolennicy, zamierzał
przenieść swoje centrum z indyjskiej Poony; zbudować wymarzone miasto -
Rajneeshpuram. W ciągu 4 lat pustynne piaski Oregonu zamieniły się w oazę
zieleni oraz samowystarczalną wspólnotę o rozmiarach małego miasta z elektrownią i lotniskiem. Przeciętna wieku członków ośrodka wynosiła 34
lata, 64 procent spośród nich miało wyższe wykształcenie, w tym 38 procent — wyższe stopnie naukowe...
Guru, dla którego
m.in. dobrowolnie i bez żadnego przymusu wznoszono miasto marzeń, pracując
niejednokrotnie po kilkanaście godzin dziennie, był znakomitym mówcą, człowiekiem
oświeconym, także w zachodnim tego słowa znaczeniu. Rajneesh za pomocą
prostego języka wprowadzał zachodniego słuchacza w świat jogi, tantryzmu,
zen, taoizmu i sufizmu, wydobywając z nich esencję prawdziwej, wschodniej i zarazem uniwersalnej religijności. Nie propagował jednak żadnego konkretnego
systemu religijnego, przede wszystkim nauczał technik medytacji. Wielu
Amerykanom bardzo odpowiadał światopogląd i sposób bycia zawsze radosnego
guru z Indii, który twierdził, że bogactwo nie stoi na przeszkodzie — sprzyja
nawet rozwojowi duchowemu.
Rajneesh często
prowokował, posługiwał się ironią i dowcipem. Przed wejściem do sali,
gdzie odbywały się jego wykłady, widniał napis: "Zostawcie tu buty i umysły". Zarzucano mu, że jak każdy sekciarz i on „prał mózgi".
Jego uczniowie to potwierdzają, podkreślając zarazem, iż miało to dla nich
zbawienny skutek, bowiem medytacje, których nauczał Osho, skutecznie oczyszczały
ich umysły z dogmatów, stereotypów, na których opierają się tradycyjne
religie i Kościoły, oraz strachu wpajanego przez kapłanów.
Niekonwencjonalny
guru, dla którego samo życie było bogiem, odważnie krytykował skostniałe
organizacje religijne, nie oszczędzając przy tym także tradycyjnych „świętości",
takich jak Mahatma Gandhi, Matka Teresa czy papież.
Podziwiam Franciszka z Asyżu, który jeździł na ośle. Ale było to przecież torturowanie żywego stworzenia. Podróżowanie Rolls-Roycem nie krzywdzi nikogo. Ludzie myślą, że Rolls-Royce kłóci się z uduchowieniem. To nieprawda. W rzeczywistości, to właśnie na furmance trudno jest medytować. Rolls-Royce jest dużo lepszy dla duchowego rozwoju.
Kowboje i „pobożni" przeciwko „czerwonym"
Gdy mówię, że Bóg jest największym wrogiem religii, to takie twierdzenie szokuje tzw. religijnych ludzi, którzy myślą, że modlitwy do Boga i oddanie mu czci jest religią… Bóg jest największą fikcją jaką kiedykolwiek stworzył człowiek. Bez Boga, Raju, Nirwany, świat staje się przypadkowy, bez znaczenia. Moje zadanie to uczynić cię tak dojrzałym, abyś mógł żyć pięknie i szczęśliwie, bez znaczeń — cała egzystencja nie ma znaczenia. Gdy stajesz się cichy, współbrzmisz z egzystencją, staje się jasne, że nie jest potrzebne żadne znaczenie...
Tymczasem
historia z Bombaju miała się powtórzyć w amerykańskim Oregonie, bo
ksenofobia i nietolerancja religijna jest wszędzie taka sama — nienawidzi
inności. Wśród miejscowej ludności, składającej się głównie z „pobożnych"
farmerów, narastała wrogość wobec ubranych w „dziwaczne" stroje
„obcych". Farmerzy tworzyli „komitety straży publicznej", jeździli
wokół terenu wspólnoty ze strzelbami w dłoniach. W końcu pojawiły się
transparenty z hasłami: "dobry czerwony to martwy czerwony" (uczniowie
Osho noszą stroje w kolorze czerwonym). Oskarżano indyjskiego guru o to, że
jego religia to „obcy, niebezpieczny kult", w ramach którego odbywały
się… „diabelskie orgie seksualne". (Twierdzono, że organizował on
specjalne warsztaty w ciemnym pokoju wyściełanym grubym materacem, by
zamortyzować upadki. Ludzie mieli rozbierać się do naga i pełzać w ciemnościach,
ocierając się o siebie, zadając sobie ciosy i uprawiając seks. Podczas tych
praktyk mężczyźni mieli gwałcić kobiety...). Rajneesh rzeczywiście głosił,
że potencja seksualna jest oznaką siły witalnej, ale to samo robili i purytańscy
Amerykanie, jak np. autor poczytnych (wielomilionowe nakłady) książek o sukcesie i bogactwie, Napoleon Hill… Duchowość ze Wschodu i obecność
guru z Indii w Oregonie zupełnie nie odpowiadała przywiązanym do tradycji
biblijnej Amerykanom. Nie godzili się nawet na „rezerwat" dla tych
„czerwonych", którzy w ogóle nie wchodzili im w drogę, żyli własnym życiem,
tylko nieco inaczej...
Moja wspólnota nigdy nie stanie się Jonestown, ale politycy mogą zrobić z niej Oświęcim. Żyje tu 7000 ludzi, nikogo nie krzywdząc, nie popełniając przestępstw, nie używając narkotyków. Ale oni chcą nas stąd usunąć, bo każdy polityk to potencjalny Hitler… Prawda jest niebezpieczna.
Duchowni
organizowali biblijne wiece, podczas których przestrzegali wiernych przed
Szatanem i jego wyznawcami, tj. indyjskim guru i jego uczniami. Pojawiły się
koszulki z nadrukiem przedstawiającym lufę pistoletu wycelowaną w twarz
Rajneesha. Władze stanowe otrzymywały petycje od ludności domagającej się
usunięcia „intruzów", rozpoczęły poszukiwania kruczków prawnych, które
pozwoliłyby zakwestionować legalność wspólnoty. Do nagonki przeciwko oregońskiej
wspólnocie włączyła się prasa; publikowano „rewelacje" o uprawianej w Rajneeshpuram prostytucji, używaniu narkotyków, handlu bronią… Zarzuty
wysuwane przez przeciwników Rajneesha wydają się dziś nieco śmieszne. Jeanowi
Ritchiemu, autorowi Tajemniczego świata sekt i kultów nie podobało
się na przykład to, że we wspólnocie dawano instrukcje… jak używać
prezerwatyw. Samemu guru zarzucano m.in., że miał obsesję na punkcie
higieny, każąc swoim uczniom dezynfekować dłonie alkoholem.
Aresztowanie i wygnanie
Żyć życiem w całej jego totalności, żyć z taką pasją i intensywnością, że każdy moment staje się wiecznością — to powinno być celem religii. Nie mówię nic o niebie, o piekle, o nagrodzie i karze. Po prostu: odrzuć przeszłość — jej już nie ma. Odrzuć przyszłość — jeszcze nie nadeszła. Odrzuć te wszystkie śmiecie. Skoncentruj całą energię tu-i-teraz. Przeżyj ten moment tak intensywnie jak potrafisz, a poczujesz życie. Nie ma innego boga oprócz takiego życia.
Rajneesh padł w końcu ofiarą kampanii nienawiści „pobożnych chrześcijan" i zbiorowej
psychozy. Nawet kraj, który tak bardzo szczyci się swymi demokratycznymi
tradycjami i przestrzeganiem praw człowieka, nie okazał się bezpieczny dla
indyjskiego mistrza i adeptów wschodnich praktyk medytacyjnych. Władze zaskarżyły
do sądu legalność wspólnoty, argumentując to pogwałceniem prawa rozłączności
Kościoła i państwa. W końcu indyjski guru został aresztowany, skazany za
naruszenie przepisów imigracyjnych na 400 000 dolarów grzywny, i w listopadzie
1985 roku wydalony z USA z 10-letnim wyrokiem w zawieszeniu. Kilka lat później,
prokurator Charles Turner przyznał, że jedynym zamiarem rządu była
likwidacja wspólnoty i pozbycie się Rajneesha z USA. Oregońska utopia
indyjskiego mistrza i jego uczniów — „Kraina Medytacji i Miłości" -
przestała istnieć.
1 2 Dalej..
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 25-06-2004 Ostatnia zmiana: 11-12-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3453 |
|