|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Idee i ideologie
Paradoksy wolności Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Mądry po szkodzie — to hasło stale towarzyszy
człowiekowi i nie ma powodów sądzić, iż kiedyś straci ono cokolwiek na znaczeniu.
Niektórzy dodają jeszcze u nas: Polak przed szkodą i po szkodzie głupi. Sądzę
jednak, że jest to cecha nie znająca granic państwowych. Wielokrotnie już proklamowano w przeszłości idee i rozwiązania
samozaprzeczające się, poniewczasie do tego dopiero dochodząc. Weźmy kilka przykładów.
Liberalizm — jego cechą immanentną jest wolna konkurencja,
czemu sprzyjać miał brak ingerencji państwowej. Otóż wolna ręka rynku
tak zadziałała, że zaczęły się tworzyć monopole i trusty, a w konsekwencji wolna
konkurencja zaczynała się kurczyć. Nie było rady — należało się pogodzić z jakąś ingerencją (m.in. prawo antymonopolowe)
Demokracja — miała być jedynie formą rządzenia, polegającą
na ustanowieniu pewnych procedur dochodzenia do władzy i jej realizowania. Pech
chciał, że pewnemu Austriakowi imieniem Adolf, udało się w zupełnej zgodzie z tymi procedurami dojść do władzy, po czym za pomocą demokratycznych procedur
...zaczął demokrację znosić. Nie było rady — trzeba było uznać (po wcześniejszym
obaleniu Adolfa, już bez pomocy demokratycznych procedur), że demokracja nie
zamyka się w samej formie, ale stanowi ją też pewna treść, taka przynajmniej,
która zapewni trwanie jej samej (m.in. zakazano działalności partiom, które
zaprzeczają demokracji w swych programach, por. art. 13 Konstytucji RP)
Współczesny świat nie jest oczywiście od tego wolny. Chciałbym
wskazać jeden z przykładów, wcale nie taki oczywisty, zdając sobie jednakże
sprawę z tego jak łatwo moje uwagi mogą być opacznie zrozumiane. Albowiem nieentuzjastyczne
wyrażanie się o wolności religijnej, bo o niej tutaj mowa, może być łatwo odebrane
jako jej kwestionowanie. Tymczasem chodzi o coś zgoła przeciwnego — o przejaw troski. Najdalszy jestem od religijnej nietolerancji i państwowych kościołów,
jednakże idea wolności religijnej zaprzecza sama sobie, zwłaszcza tam gdzie
ulega zniekształceniom.
Weźmy przykład USA. Wolność religijna jest nieomal absolutna,
co gwarantuje pierwsza poprawka do Konstytucji. Państwo nie zajmuje się żadnymi
grupami religijnymi (dopóki oczywiście nie wchodzą one w konflikt z prawem),
nie normuje ich sytuacji prawnej ani ich nie rejestruje. O tym jak sztuczna
to konstrukcja świadczy choćby rozwiązanie podmiotowości prawnej związków religijnych.
Działalność kościoła czy związku wyznaniowego nie jest oczywiście możliwa bez
posiadania przezeń bazy materialnej oraz możliwości uczestniczenia w obrocie
prawnym. Jednakże amerykański dogmat o nieingerowaniu państwa w sprawy religijne
uniemożliwia przyznanie instytucji religijnej osobowości prawnej, przeto nie
mogą one formalnie niczego posiadać. I tak np. budynki sakralne należą nominalnie
do biskupa ordynariusza diecezji, nie zaś do Kościoła; protestanci z kolei powołują
pół-fikcyjne fundacje lub stowarzyszenia o innym charakterze, którym 'wolność
religijna' już nie przeszkadza normalnie działać; z kolei gminy żydowskie
radzą sobie z tą przeszkodą za pomocą spółek prawa handlowego (zarówno z ograniczoną
odpowiedzialnością, jak i akcyjnych). W wyniku tej konstrukcji, z racji osobliwej
wolności religijnej, mogą swobodnie działać wyznania, które wolności zaprzeczają,
które programowo są nietolerancyjne, czasami w agresywnych środkach wyrazu.
Przykładem choćby chrześcijański rekonstrukcjonizm i związana z nim tzw. teologia
dominacji, które powołując się instrumentalnie na stosowne fragmenty Biblii
dowodzą, iż chrześcijaństwo, w ich swoistej interpretacji, winno panować nad
całym światem, tępiąc herezje i odstępstwa, na podstawie państwowego prawa,
które czerpie natchnienie wprost z Prawa Mojżeszowego. Swój program teokracji
starają się urzeczywistnić za pomocą środków pokojowych (m.in. poprzez odpowiednie
formowanie dzieci, zdobywanie wpływów, itp.). Ralph Reed, chrześcijański konserwatysta,
zauważa, że rekonstrukcjonizm jest "autorytarną ideologią, która zagraża
większości swobód obywatelskich wolnego i demokratycznego społeczeństwa".
Społeczeństwo i władze, już to z przejęcia 'tolerancją' już to z racji aksjomatu o absolutnej nieingerencji państwa w sprawy ruchów religijnych,
póki co nie zauważają takich niuansów, czyli mówiąc inaczej — paradoksów
wolności pojmowanej jako swoboda absolutna. Tymczasem warto zauważyć, że wolność
nie jest swobodzie tożsamą.
Państwo nie powinno oczywiście ingerować w przekonania religijne,
ani dyskryminować tej czy innej grupy, tylko dlatego, że system jej wierzeń
wydaje się być tyleż egzotyczny, co prymitywny i głupi. Powinno jednak przy
rejestracji i legalizacji danego związku religijnego weryfikować jego doktrynę
przez pryzmat tego czy nie godzi ona w państwo i jego wartości (wartości będące
konsekwencją np. demokratycznego państwa prawnego, nie chodzi o wartości religijne
urzędnika dokonującego rejestracji), tzn. czy nie zawiera elementów sabotujących
podstawowe zasady demokratycznego państwa prawnego (jak można by powiedzieć w żargonie komunistycznym: elementów wywrotowych), np. doktrynalna nietolerancja
osób nie podzielających danych przekonań, programowy separacjonizm członków
przez pryzmat polaryzacji: źli-dobrzy ludzie, także kontestowanie zinstytucjonalizowanego
systemu wychowania i edukacji na stopniu podstawowym, i t.p. (można np. rozważać
czy grupa, która zakazuje swoim członkom udziału w życiu politycznym, we wszystkich
jego formach, włącznie z udziałem w wyborach, nauczając na przykład, że państwo
to imperium Szatana, mogłaby być zarejestrowana przez państwo; jakkolwiek
każdy ma prawo do nieuczestnieczenia w życiu politycznym, włącznie z prawem
do niegłosowania, tak jednak zorganizowany ruch mający te elementy wpisane do
założeń programowych, nie mógłby zostać przez państwo uznany za legalny -
patrz: paradoksy samozaprzeczające się powyżej).
Ze znaczących grup tego typu działających w Polsce, można
wymienić choćby Świadków Jehowy, których program zawiera zaprzeczenie państwa,
jak i możliwości tolerancji religijnej — wszystkie władze państwowe oraz
wszystkie Kościoły są opanowane przez Szatana, w wyniku czego nie może być mowy o tolerowaniu 'zła' (w sytuacji braku dominacji nietolerancja ma
charakter bierny). Oto czytamy w oficjalnej publikacji: "Dzięki proroctwom
tak wiarygodnego Boga możemy się dowiedzieć, jaka przyszłość czeka ogólnoświatowy
system skłóconych religii. Możemy też przewidzieć, co się stanie z potężnymi
organizacjami politycznymi, które zdają się kierować losami świata. Ba, potrafimy
nawet przepowiedzieć, jaki będzie koniec 'boga tego świata', Szatana, który
'zaślepił umysły niewierzących', posługując się mnóstwem religii odciągających
ludzi od prawdziwego Boga, Jehowy." (Człowiek poszukuje Boga,
Watch Tower Bible And Track Society Of Pennsylvania,1994, s.367) i nieco dalej:
"Religie [wyjąwszy oczywiście ŚJ — przyp.] zostaną uznane
za winne rozpusty duchowej (...) Pora więc usłuchać nakazu anioła i opuścić
szatańskie imperium religii fałszywej, a przyłączyć się do czystego wielbienia
Jehowy" (s.371). Istotną cechą ich ewangelizacji jest krytyka innych
religii. Raj ma zostać osiągnięty na ziemi, wówczas: "W tym nowym świecie
każdemu zostanie dana możliwość zdecydowania już w doskonałych warunkach, czy
chce oddawać cześć prawdziwemu Bogu, Jehowie, czy też postradać życie jako Jego
przeciwnik. Będzie tam rzeczywiście istnieć tylko jedna religia, jedna
forma wielbienia. Wszyscy zjednoczą się w oddawaniu wyłącznej czci miłościwemu
Stwórcy" (s.378). Można przypuszczać, że 'Raj' zacznie
się wówczas kiedy Świadkowie zdobędą większość. Zapowiadają, że nadejdzie on
lada chwila. Biorąc pod uwagę dynamikę z jaką się rozwijają nie można im zarzucić
zupełnej bezpodstawności takich sądów. W roku 1931 było ich niecałe 50 tysięcy, w roku 1943 — już 126 tys., a trzy lata później 176 tys. Dziś szacuje się ich
liczbę na ok. 5 mln, w tym w Polsce — 130 tys.
Oprócz tego doktryna zawiera elementy niebezpieczne dla zdrowia
członków (zakaz transfuzji krwi), choć jest to respektowane na podstawie zasady,
iż każdy ma prawo do decydowania o swoim życiu oraz o przekonaniach. W porządku,
ale od strony materialnej ma to wiele analogii z eutanazją, którą nasze prawo
uznaje za przestępstwo (eutanatyczne) — zdarza się bowiem tak, iż osoba-członek,
będąca w sytuacji zagrożenia życia, jest wspomagana psychicznie przez innych
członków w faktycznym postanowieniu rezygnacji z życia (tzn. w formie: wytrwaj w wierze), albowiem wyznawane zasady przeciwko transfuzji krwi często mają
charakter jedynie teoretyczny i w okolicznościach rzeczywistej konfrontacji z taką sytuacją, następują wahania (np. z racji dobra rodziny). Wówczas 'bracia'
odwiedzają pacjenta i 'podtrzymują go na duchu'. Znany jest mi przypadek,
kiedy kobieta do samego końca nie chciała zgodzić się na podanie krwi, w czym
gorliwie była wspomagana przez „dwoje braci i siostrę" którzy czuwali
nad jej postanowieniem religijnym. Po porodzie z komplikacjami umarła.
Jakkolwiek idea tolerancji i wolności religijnej jest oczywistym
elementem naszej rzeczywistości, tak dla dobra jej samej należy dbać o to, aby
miała ona charakter racjonalny, aby była aktem rozumu, a nie ideologii
(np. postmodernistycznej). Jak pisał główny propagandysta idei tolerancji, Voltaire:
"Jeżeli chcecie, aby tolerowano tutaj waszą naukę, to przestańcie być
nietolerancyjni i nieznośni". Dziś natomiast zdaje się dominować częstokroć
nieracjonalna forma niektórych swobód. Pier Paolo Pasolini, oskarżyciel i wnikliwy
badacz wszelkich ideologii władzy oraz niszczenia jednostek i kultur, pisał
o "pozornej tolerancji" nowej, totalitarnej formy władzy,
jaką jest konsumpcja. 'Tolerancja' taka według niego stanowi najbardziej
totalitarną i "najgorszą ze wszystkich form represji w historii ludzkości".
Nie potrzeba dodawać, że taka 'tolerancja' niewiele ma wspólnego,
albo zgoła wcale, z tolerancyjną myślą rozwijaną w okresie Oświecenia, wyrażoną
choćby u Lessinga, w szczytowym jego osiągnięciu literackim, w dramacie Natan
mędrzec (1779), w którym wyrażał idee tolerancji religijnej. Opowiadał się
on jednak za tolerancją nie jako celem samym w sobie, lecz jako następstwem i warunkiem ramowym egzystencjalnego poszukiwania prawdy oraz dialogu społecznego,
otwartego na wspólnotę i zmienność praktyki, na większą miarę humanitaryzmu,
wolności i sprawiedliwości. Tolerancja, jaką forsuje postmodernizm, przejawia
się pod postacią permisywizmu (choć można się zastanawiać nad kolejnością wynikania).
Jak pisał Leszek Kołakowski: "Często żąda się tolerancji w sensie obojętności,
braku jakiegokolwiek stanowiska czy opinii. Żądanie tolerancji w tym znaczeniu
jest częścią naszej kultury hedonistycznej, w której nic naprawdę nie ma dla
nas znaczenia: jest to filozofia życia bez żadnej odpowiedzialności i żadnych
przekonań".
Tyle jeśli chodzi o paradoks tolerancji i wolności religijnej. Sądzę, że warto
mieć to na względzie. Jakaż to byłaby kompromitacja wolności i demokracji, gdyby
po raz kolejny ich mechanizmy samozabezpieczające okazały się ułomne. Są grupy
religijne, nawet o dużych wpływach, które zgadzają się na wolność, dopóki same z niej korzystać muszą, jednakże w hipotetycznej sytuacji uzyskania dominacji
przez taką grupę, wolność zostałaby zawieszona — nie potrzeba o tym wątpić.
Można zarzucić, iż to sytuacja domniemana i niepewna, że wszystko pięknie wygląda i ładnie błyszczy. Tym bardziej, że nowi prorocy donoszą nam, że praktycznie
wszystko już się kończy. Niegdyś głoszono tylko koniec świata, dziś zaś dowiedzieliśmy
się o końcu kultury, ewolucji, a przede wszystkim historii, co był łaskaw ogłosić
nam pan Fukuyama w roku 1989, informując zarazem, że niebiosa postanowiły ostatecznie
spetryfikować istniejący status quo, w szczególności na korzyść Ameryki,
demokracji i ogólnej pomyślności. Faktycznie, jeśliby przyjąć wiarę Fukuyamy
jako objawienie jedynie prawdziwe, wówczas sensowność dalszych rozważań w tej
dziedzinie traci sens. Jeśli jednak wybierzemy drogę herezji i niewiary w takie
proroctwa, wówczas możemy spojrzeć na to inaczej. Owszem, jest to sytuacja niepewna,
ale czyż niemożliwa? Historia jest nauczycielką życia — to inne
hasło, tak samo lekceważone, jak pierwsze.
« Idee i ideologie (Publikacja: 21-05-2002 Ostatnia zmiana: 13-10-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 348 |
|