|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Smerfowie niebiescy [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
czyli
Dzieje
chrześcijaństwa w transpozycji bajkopodobnej, do czytania przez dzieci, zwłaszcza
duchowe, dane przez Malafidesa, dzięki odnalezieniu przezeń rękopisu Papy
Smerfa II w jednej ze stolic na bezkresach Fantazji, w celach rozrywkowych
tudzież edukacyjnych i ostrzegawczych.
Jak już wspomniałem
we wcześniejszych listach do Was, zdarzyło mi się natrafić pewnego razu na
coś co zrazu wzbudziło mój śmiech, z czasem jednak odczucie rozbawienia zastąpiła
gorzka refleksja i żałość nad nami, szanującym się gatunkiem, daleko
lepszym od innych zdawać by się mogło, jednak historie, które przetoczyły
się przez naszą arenę dziejową nasuwają wiele analogii, by nie rzec podobieństw z historią rodu smerfów — malutkich niebieskich stworzonek, o których
istnieniu wiedzą wszystkie dzieci. Otóż, musicie dać mi wiarę, w tym co
Wam za chwile wyjawię. Zdarzyło mi się odwiedzić pewnego razu jedną z owych
słynnych Stolic Bezkresów, tam poznałem tajemniczego antykwariusza, który
oznajmił mi, że nabył od innego, który bywał czasami w różnych
dziwacznych miejscach, wyjątkowy rękopis podpisany imieniem Papy Smerfa -
monokratycznego ojca niebieskiego i przywódcy rodu smerfów. Nabyłem ów rękopis
za niebagatelną kwotę 13 błękitników. Niestety po krótkim czasie utraciłem
swój cenny nabytek, który został mi skradziony na szlaku Cyjanowej Tęczy
przez nieznanych mi dotąd sprawców. Oczywiście całą winę ponosi moja
wrodzona nonszalancja, kiedy to kroczę zapatrzony w piękny krajobraz. Ale cóż,
nie pora biadać, wszak przybyliście tutaj w celu usłyszenia opowieści, którą
dzięki bogom, jestem bez większego trudu w stanie przytoczyć, gdyż zdążyłem
kilkakrotnie przeczytać księgę Papy Smerfa
Generalne przesłanie
księgi o Niebieskich Smerfach mówi nam o nakazach względem smerfów,
jak mają żyć aby nie skończyć w kotle z rosołem Gargamela oraz że w sytuacji jednej Smerfetki monogamia jest ze wszech
miar szkodliwa: społecznie (z uwagi na konieczność zachowania gatunku smerfów) i moralnie (z uwagi na groźbę związków homoseksualnych), a jedyną
dopuszczalną koncepcją związków między smerfami jest poliandria. Jak
utrzymywał Papa Smerf należy być dobrej myśli, gdyż mimo fałszywych pozorów mogących
sugerować, że szatański Gargamel jest tak potężny, że zdaje się dominować w całym lesie, to on, Papa Smerf, zna lepsze czary i na pewno pokona Gargamela,
tylko teraz jeszcze tego nie uczyni bo musi najpierw sprawdzić, które smerfy
zasługują na to, aby je wpuścić do doskonale i zupełnie niebieskiego
Smerfolandu, w którym najlepsi smerfowie zażywać będą niebiańsko
niebieskich błogostanów bez towarzystwa panów Gargamela i Klakiera. To nic,
że przy okazji zabraknie tam również Smerfetki, która okaże się być
diabelskim wytworem Gargamela, mającym na celu wnieść niepokój w szeregi
smerfów. Jak prawił Papa Smerf: "I choć obecnie nie możecie, moi
smerfowie, pojąć jak można zażywać rozkoszy bez Smerfetki nawet w najbardziej niebieskim niebie, zaprawdę powiadam Wam, że tak będzie zaprawdę. I choć cała opowieść zdaje się Wam być zupełnie nieprawdopodobna i nielogiczna, jakem Papa Smerf wszechmogący, wierzcie mi, że jest zupełnie
inaczej jak podpowiadają wam wasze niebieskie rozumki. Trwajcie w nadziei i wierzcie w rychłą Papagargamelosmerfomachię. Smerfetka jest złem, na wieki
wieków Klakier."
Tak rozpoczynała się
historia niebieskich smerfów, która zdawała się początkowo płynąć sielsko i beztrosko, przerywana od czasu do czasu niegroźnymi w skutkach akcjami Gargamela i Klakiera. Szybko
miało się jednak okazać, że dalsze dzieje potoczą się zupełnie inaczej niż
mógłby sugerować rozsądek i pokładana ufność smerfów w zdolnościach przywódczych
Papy Smerfa.
Wszystko zaczęło się
od zwykłej głupoty smerfnej brygady eksplorującej pewnego słonecznego dnia
nieznane polany w poszukiwaniu jagód, zakończonej tym, że Osiłek został pożarty
przez Klakiera. Zaprawdę powiadam wam — mówi pismo — wasze błędy
odkupiła męka mojego umiłowanego syna — Osiłka. A było to tak: kiedy
smerfowie beztrosko wylegli na polankę w pobliżu zamku Gargamela, nie myśleli
wcale o tym, aby przestrzegać moich przykazań mówiących, w punkcie drugim,
aby zawsze dokładnie sprawdzić teren wokół krzaków. Po niedługim
czasie zza jednego z nich wyskoczyli szatańscy pachołkowie Gargamela w osobie Klakiera. Dzielny osiłek, zajął sobą uwagę stwora, aby głupiutkie
smerfy mogły się rozpierzchnąć, co też bez większego zastanowienia uczyniły,
zapominając zupełnie o pozostawionym swoim Wybawcy. W tym czasie Klakier
skoczył na krzepkiego smerfa, który postanowił wygramolić się spod potwora.
Mężny smerf próbował czołgać się w stronę pagórka za którym zniknęli
jego towarzysze, niosąc z ledwością na grzbiecie potężnego kocura. I tak poniósł
brzemię bestii na sam szczyt pagórka, na którym jednak stracił nieco wigoru,
więc Klakier zdołał rozłożyć ofiarę na łopatki i rozkrzyżować ją łapami.
Chwilę potem połknął smerfa w całości. Będąc jeszcze w pysku Klakiera
smerf wyszeptał w zwątpieniu «Papus Meus Papus Meus lama sabacthani»."
Kiedy smerfowie zdali
sobie sprawę z faktu braku Osiłka szukali go przez resztę dnia. Nadaremnie
oczywiście. Przez cały następny dzionek opłakiwali stratę towarzysza,
szczerze ciesząc się w duszyczkach, że to nie im przyszło stać się posiłkiem
Klakiera. Tak szczerze wylewali swe żale, że do wieczora zdążyli o nim
zapomnieć, gdyż nie cieszył się wielką popularnością wśród smerfiej społeczności.
Wtedy Papa Smerf, wiedziony pomysłem, który w przyszłości miał tak srogo
odpokutować, postanowił zakpić ze swych dziatków. Ogłosił na wieczornym
zgromadzeniu, że zna czar, dzięki któremu zdoła trzeciego dnia przywrócić
Osiłka do świata żywych. Zaraz po odprawieniu egzekwii mających zapewnić
duszy Osiłkowej poczesne miejsce w Smerfolandzie, chyżo zabrał się do
czynienia widowiskowych guseł i zaklęć. To wszystko jednak nie trafiło smerfom
do przekonania, więc znudzone rozeszły się do swych chatek.
Traf chciał, że
Klakierowi przydarzyła się wielka niestrawność trzeciego dnia (co przy jego
diecie nie może budzić zdziwienia, oprócz nadzwyczajnego zbiegu okoliczności) i wydalił m.in. ciężkostrawnego Osiłka, umęczonego wielce pobytem w Klakierowym brzuchu. Jak mówił później — sięgnął tam samych bram piekieł
wędrując przez jelita byle czym się żywiącego zwierza. Dzięki swojej
nadsmerfnej sile zdołał dojść do osady smerfów, którzy to zrazu nie
wierzyli, że widzą przed sobą realnego Osiłka, poczytując go za zbłąkanego
ducha Osiłkowego, próbowali więc odegnać ową marę ze swego terenu. W ostatniej chwili ktoś z tłumu przypomniał wszystkim o zaklęciach Papy Smerfa
odprawionych po pogrzebie, o których większość zdążyła już zapomnieć, w tym Papa Smerf. Powoli wszystkie smerfy doszły do przekonania, że biedaczyna
stoi przed nimi dzięki sile czarów Papy. Sam przywódca smerfnej gromady nie
wiedział co o tym myśleć z początku, później oddał należyty hołd swoim
zdolnościom magicznym i postanowił odtąd traktować je z respektem, nie nadużywać
bez potrzeby, co dotąd zdarzało mu się notorycznie (choć nie sądził, że aż
taka moc drzemie w jego umiejętnościach). Odtąd sam gorąco uwierzył, że
Osiłek prawdziwie zmartwychwstał, co należy głosić jako dobrą nowinę lub
dobrą monetę na przyszłość. Nowo mianowany zmartwychwstaniec nie oponował
przeciw tej teorii, czy to z przekory czy z pomieszania zmysłów — nie wiadomo.
Po krótkim czasie
nadmiernie doświadczonemu smerfowi zmarło się. Wielu smerfów przysięgło
jednak,
że widziały go w glorii zdążającego ku obłokom. Choć różni smerfowie
wskazywali różne części lasu, skąd obłok miał zabrać Osiłka, wszyscy
jednak zgadzali się w tym, że życzył sobie, aby ród smerfów obdarzył go
kultem na równi z Papą Smerfem, oraz miłością równą tej jaką pałają
smerfy względem Smerfetki.
No i stało się tak,
że po niedługim czasie smerfy zaczęły darzyć niezwykłą czcią osobę Osiłka i jego nadnaturalną moc, gdyż szybko zapomniano, że wedle pierwotnej
koncepcji to Papa Smerf miał wskrzesić Osiłka. No i stało się również
tak, że smerfy szybko podzieliły się na dwa obozy. Jeden pod przewodem
Poety-Smerfa, głosił kult Osiłka, drugi zgrupowany wokół Ważniaka
stanowczo sprzeciwiał się zrównywaniu Osiłka z Papą Smerfem, twierdząc,
nie bez racji, że papa nie może być równy z synem. Zwolennicy Poety uważali,
że jest to ciężką niewdzięcznością wobec Papy Smerfa nie zrównać go z Osiłkiem i najpewniej sugeruje, że smerfowie Ważniaka, będący przecież w mniejszości, zatraciły swoją smerfność poprzez zbyt prostoduszne
interpretowanie słów Papy Smerfa.
Jeśli chodzi o samego
sprawcę zamieszania. Ojciec niebieski żył jeszcze długo, choć nieszczęśliwie,
gdyż niedługo po Wniebowejściu Osiłka i początku kultu jego osoby wśród
części smerfów, tak gorąco pożałował swoich zapędów wskrzesicielskich,
że postanowił zamilknąć na zawsze. Opuścił więc potajemnie osadę i zamieszkał w na skraju lasu. W samotności, dręczony wyrzutami,
szybko odszedł od zmysłów i zdziczał. Umarł zapomniany przez wszystkich.
Smerfowie, toczący żywotne
spory co do własnej linii smerfopoglądowej, odejście Papy przyjęły bez większych
emocji. Później jednak grupa Poety-Smerfa wyzyskała odejście Papy Smerfa,
aby obwinić za nie Smerfy Ważniakowe, które bluźniąc przeciwko Osiłkowi
uraziły wielce Papę Smerfa swoją postawą. Dzięki wrodzonej naiwności
plemienia smerfów grupa Poety szybko zapanowała nad całą osadą. W celu
przebłagania gniewu Papy Smerfa postanowiono mordować członków sekty Ważniaka,
której członkowie nie zasługiwali aby dłużej nazywać się dziećmi Papy
Smerfa, gdyż okazało się, że to jednak nie Klakier był sprawcą męki Osiłka,
lecz Ważniak, który wiedziony zbrodniczym konceptem wydał biednego Osiłka
Klakierowi. Kiedy ten nie wyraził odpowiedniej gotowości zjedzenia Osiłka, Ważniak
wprost wymógł na Klakierze niechcianą konsumpcję, strasząc go faktem naskarżenia o wszystkim Gargamelowi (w kulturze późnosmerfiej pojawiły się wkrótce
ikony Malarza, na których Ważniak pomaga Klakierowi przełknąć Osiłka
poklepując go po grzbiecie, mówiono również, że ostatnimi słowami
Zbawiciela były "Consummatum est" ,
co znaczy "Stało się" — konsumpcja dokonana na chwałę rodu smerfów). O bluźniercach mówiono wiele złych rzeczy, stało się w końcu tak, że
doszło do katastrofy — Smerfokaustu — wielkiej potrawy z Ważniakowych smerfów,
która doszła do skutku w kotle Gargamela, przy pobłażliwości reszty smerfów.
Sprawa ta do dziś budzi wiele kontrowersji, faktem niezaprzeczalnym pozostaje
jednak, że Poeta nie potępił Gargamela za ów wywar.
1 2 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 21-05-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 360 |
|