|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Raporty i opracowania » Polska w UE a stos. wyznaniowe
Dyskusja [2]
Cz. Janik: Dziękuję
bardzo. Zanim oddam państwu głos, pozwolę sobie również postawić dwa
pytania księdzu profesorowi. Chcę powiedzieć, że dla mnie zapisanie w preambule Konstytucji Europejskiej wartości chrześcijańskich jest sprawą
dyskusyjną. Ostatnio w „Wiadomościach KAI" przeczytałem "Oświadczenie
Prezydium Konferencji Episkopatu", z którego zacytuję dwa zdania:
„dyskusji wokół treści preambuły przyszłej Konstytucji Europejskiej nie
da się rozwiązać przez przyjęcie dodatkowej deklaracji. Sama bowiem
deklaracja nie miałaby żadnej mocy prawnej". Zauważyli państwo o co
chodzi? Episkopat jest przeciwny dołączaniu do Traktatu Konstytucyjnego jakiejś
dodatkowej deklaracji, bo „nie miałaby żadnej mocy prawnej". Więc nie
chodzi tylko o wartości, ale o narzucenie ich innym. W numerze „Wiadomości
KAI" z 30 maja, przeczytałem zaś omówienie wypowiedzi kard. Ratzingera, który
powiedział, że "Europa ryzykuje samozniszczeniem, bowiem Europa stoi wobec
zagrożenia, że zniszczy swoje fundamenty tracąc korzenie duchowe, gdy
jednocześnie islam będzie zdobywał coraz większe wpływy". Wypowiedź
kard. Ratzingera w połączeniu z walką Kościoła katolickiego o zapis wartości
chrześcijańskich (nieustalone zresztą z innymi wyznaniami chrześcijańskimi
kojarzą się mi jedynie z wartościami katolickimi) w preambule Traktatu
Konstytucyjnego — moim zdaniem — to walka o wpływy, o wmanipulowanie Unii
Europejskiej, a przez nią państw członkowskich w ochronę — z mocy prawa — instytucjonalnego Kościoła katolickiego. Świadczy o tym m.in. przywołane
Oświadczenie biskupów polskich. Biskupi doskonale zdają sobie sprawę, że
umieszczenie wartości w preambule skutecznie będzie wpływać na sposób
odczytywania i interpretację przepisów Traktatu Konstytucyjnego. Wydaje mi się
również, że mój pogląd wzmacnia przywołana wypowiedź kard. Ratzingera, z której można wyczytać, że obawy Kościoła o wpływy, w związku z ekspansją
islamu, mogłoby usunąć przyrzeczenie przez Unię, choćby w preambule
Traktatu Konstytucyjnego, rozciągnięcie z mocy prawa parasola ochronnego nad
katolicyzmem przez państwa członkowskie Unii. Prosiłbym również księdza
profesora o ustosunkowanie się do problemu, którego nie mogę rozwiązać.
Ukazała się ostatnio książka „Podstawowe akty ustrojowe państwa miasta
watykańskiego". Są w niej opublikowane dwie konstytucje państwa-miasta
watykańskiego: pierwsza — Piusa XI z 7 czerwca 1929 r., i druga — Jana Pawła
II z 26 listopada 2000 r. Wczytywałem się w preambuły obu dokumentów — są
to w końcu dokumenty ustrojowe państwa i to państwa jak najbardziej
katolickiego. I proszę państwa, nie znalazłem w obu preambułach żadnego
odniesienia do chrześcijaństwa i żadnego Invocatio
Dei! Przecierałem oczy. Czy to możliwe, by w konstytucjach najbardziej
katolickiego państwa świata, nie wyszczególniono tych spraw? Prosiłbym księdza
profesora o skomentowanie tego faktu. Prosiłbym o skomentowanie tego w kontekście
konkordatu polskiego z 1993 r. Zarówno Nuncjusz Apostolski abp J. Kowalczyk,
jak i Minister Spraw Zagranicznych K. Skubiszewski przekonywali nasze społeczeństwo,
że konkordat jest wzorcem dla państw, które również będą chciały podpisać
taki dokument. Dlaczego w kontekście tych wypowiedzi? Wydaje mi się, że
konstytucja państwa-miasta watykańskiego powinna też być wzorcową
konstytucją dla państw. Przechodzimy do pytań z Sali. Kto z państwa chciałby
zabrać głos? Proszę bardzo. Pani pierwsza, a później...
Katarzyna Kądziela
(Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn): Dzień
dobry. Chciałam zapytać, czy księdza profesora nie dziwi pewna sprzeczność,
która ja zauważyłam w wypowiedzi. Skąd ona się w związku z tym bierze? Otóż
całe wystąpienie było zbudowane mniej więcej w ten sposób: najpierw, w początkowej
części, ksiądz profesor spróbował wytłumaczyć nam, że pewne podstawowe
wartości, na których staramy się oprzeć współczesną Europę — w tym np.
taka wartość, jaką jest rozdział państwa od kościoła — też mają
jakoby początek w Chrystusie samym i jego nauce. Po czym, w części drugiej,
ksiądz był uprzejmy nam pokazać, że tak naprawdę Europa ma: a) tylko jedne
prawdziwe korzenie biorące się właśnie z nauk Chrystusa, b) wszyscyśmy
winni tak myśleć, bo jeżeli tak nie będziemy myśleć, to zakłamiemy
historię Europy, czyli historię nas samych. I prawdę mówiąc — ja nawet
rozumiejąc pewną trudność znalezienia się w tym miejscu i w takiej roli i doceniając to, że ksiądz zdecydował się w tym spotkaniu wziąć udział,
mając pełen szacunek dla księdza — tak sobie myślę: czy nie jest to
kolejna próba udowodnienia nam, że wierzyć macie w to, co — tak naprawdę — my chcemy, żebyście wierzyli? Otóż to, co się w ostatnich latach w Polsce stało nie ma nic wspólnego z przyjaznym rozdziałem państwa od kościoła.
To, co się w tej chwili w Polsce dzieje, to wręcz przeciwnie — zawłaszczanie
przestrzeni publicznej przez jeden kościół. I tutaj nie warto nawet mówić o chrześcijaństwie, bo, tak naprawdę, chodzi tutaj o jeden kościół — Kościół
katolicki. I my wszyscy wiemy, że chrześcijanie, to 80% ludności współczesnej
Europy, tak jak mniej więcej 90% mieszkających osób w Polsce, to — podobno — katolicy. Otóż nie bardzo rozumiem, czemu ma służyć ta wypowiedź, bo
ona nie rozjaśnia nam stosunku czy też stanowiska katolickiego kościoła
polskiego wobec Unii Europejskiej — to poparcie kościoła było spowodowane,
moim zdaniem, pewnym kontraktem politycznym. Moje pytanie właściwie zadałam
na samym początku. Jak ksiądz myśli, jak ksiądz godzi te dwa stanowiska: o tzw. przyjaznym rozdziale kościoła od państwa, który podobno pochodzi aż z nauczania Jezusa Chrystusa w stosunku do tego — co ksiądz zrobił dalej -
co w znacznie ostrzejszej formie Kościół katolicki robi w Polsce. To znaczy,
nie ma rozdziału — jest jeden system etyczny; jest jeden kościół, który
ma rację; jest jedna prawda, którą w dodatku jeszcze próbuje się narzucić
całej Europie. Dziękuję.
Prof. Maria
Szyszkowska: Ja mam pytania do obydwu panów, do pana Dominiczaka i do księdza
profesora.
Pytanie do pana Dominiczaka. Czy nie sądzi pan, że nadszedł
czas, ażeby środowiska humanistyczne wystąpiły o uprawnienia analogiczne do
tych, które mają związki religijne?
Do księdza profesora mam trzy pytania. Po pierwsze,
dlaczego Watykan nie tylko nie wszedł, ale państwo watykańskie nie zamierza
wejść, do Unii Europejskiej? Jaka jest rzeczywista argumentacja? Skoro tak
bardzo Kościół zachęcał Polaków, żeby w referendum powiedzieli „tak". I to za sprawą Kościoła jesteśmy w Unii, bo społeczeństwo wcześniej było
zdecydowanie temu przeciwne. Nasze społeczeństwo nie myśli dość krytycznie i poddaje się manipulacji, głównie ze strony kapłanów. Pytanie drugie, na
które zapewne ksiądz profesor nie będzie mógł mi odpowiedzieć. Czy -
przypadkiem — to dążenie do Unii Europejskiej i aprobata Unii nie jest w gruncie rzeczy nową formą władzy kościelnej z władzą świecką? Bo w gruncie rzeczy, biorąc pod uwagę wypowiedzi hierarchów, mam takie wrażenie,
że Kościół traktuje wejście do Unii jak narzucenie religijności
Europejczykom. I że ta wartość różnorodności, która miała się wiązać z globalizacją zostanie zaprzepaszczona. I pytanie trzecie. Ja nie rozumiem,
dlaczego osoby tak światłe, jak część księży katolickich, mogą wskazywać
na chrześcijaństwo, jako na korzenie kultury europejskiej. Przecież nawet
filozofia tomistyczna jest filozofią eklektyczną, która powstała w wyniku
syntezy poglądów Arystotelesa i chrześcijaństwa. Dlaczego, w imię
elementarnej prawdy historycznej, nie można mówić o tym, że korzenie Europy,
to korzenie kultury pogańskiej — starożytnej Grecji i starożytnego Rzymu?
Chrześcijaństwo wypracowało teorię tzw. wojny słusznej, ale przecież wcześniej, w starożytności głoszono pacyfizm. Prawo rzymskie czasów pogańskich leży u podstaw ustawodawstwa krajów europejskich. Wreszcie, idea braterstwa sformułowana
przez stoików poprzedziła ideę miłości bliźniego. Czy naprawdę tak bardzo
zmniejszyłaby się religijność, gdyby w imię prawdy historycznej stwierdzić:
Korzenie kultury europejskiej są pogańskie?!
Krzysztof Pyclik (doktorant na Wydziale Prawa
Uniwersytetu Wrocławskiego):
Pytanie do pana Dominiczaka. Za pewne niebezpieczeństwo, które wiąże się z uchwaleniem Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej, uznał pan zasadę
subsydiarności — jako nadrzędną. Czy nie uważa pan, że równie poważnym
zagrożeniem jest nie tyle zasada subsydiarności, co równie mocno podkreślana w projekcie Traktatu Konstytucyjnego inna zasada — zasada proporcjonalności.
Tłumacząc z polskiego na nasze, jest to taka klauzula limitacyjna, występująca
obecnie w większości ustawodawstw krajowych jak i traktatów międzynarodowych,
która ogranicza prawa i wolności obywatelskie ze względu na jakieś wartości,
uznawane przez ustawodawcę za istotne czy ważne ze względu na dobro ogółu. W polskiej Konstytucji to jest art. 31 ust. 3, który mówi, że prawa i wolności
mogą być ograniczone ze względu… I tutaj następuje wyliczanka: moralność
publiczna, jakieś dobro wspólne, ochrona środowiska itd., itp. To tyle. Dziękuję.
Dr Adam Pałchowski (Uniwersytet Wrocławski):
Pytanie do księdza profesora. Dlaczego ksiądz profesor wywodzi rozdział, w ogóle
zasadę rozdziału kościoła od państwa z nauki Chrystusa? Zauważam tutaj
pewne pomieszanie pojęć, bo w wypowiedziach ewangelicznych Chrystusa wcale nie
chodziło o jakieś rozdziały kościoła od państwa, bo nie to było celem
tych wypowiedzi. Chodziło w nich o kwestie stosunku do kultu cesarskiego, a to
jest zupełnie coś innego. Chodziło o kwestie kultu cesarskiego, bo gdy
Chrystus głosi swoją naukę, żyje w państwie, w którym obowiązuje kult
cesarski, cesarza jako osoby boskiej. I w jego wypowiedziach mamy stosunek właśnie
do kultu cesarskiego. Nie można natomiast mówić o jakiejkolwiek koncepcji
rozdziału kościoła od państwa. To jest zupełnie inna kwestia. Ona się
absolutnie w tej nauce nie pojawia. Druga sprawa. Ksiądz profesor bronił cały
czas stwierdzenia, że przestrzega się rozdziału kościoła od państwa. Jak w takim razie rozumieć np. postulat Konferencji Episkopatu Polski, prośbę wysłaną
bodajże do Kancelarii Sejmu o przesyłanie projektów ustaw do konsultacji w Episkopacie? To jest sprawa, wydaje mi się, dość zagadkowa, jeśli to zestawić z rozdziałem kościoła od państwa. W specyficzny sposób rozdział kościoła
od państwa funkcjonuje np. w gimnazjach. Jest w nich dwie godziny religii, a tylko jedna godzina fizyki, chemii, biologii. Dziękuję bardzo.
Andrzej Ćwięka
(Bractwo Zakonne Himawanti): Mam jedno pytanie do księdza profesora, dosyć
proste. Czy w nowej zjednoczonej Europie Kościół katolicki przestanie dręczyć i prześladować mniejszości wyznaniowe, czy też prześladowania się nasilą?
Nie wiem, czego możemy oczekiwać? Dziękuję.
Beata Kowalska
(Instytut Socjologii, Uniwersytet Jagielloński): Ja mam bardzo krótkie
pytanie w kontekście tego, co zostało powiedziane i w kontekście zdarzeń w ostatnich tygodniach, które miały miejsce w moim mieście [zamieszki w związku z manifestacją popierającą projekt rozwiązania
ustawowego praw mniejszości seksualnych — Cz. J.]. Otóż ja bym chciała
prosić księdza profesora o krótką definicję „tolerancji", dlatego że
poprzedni mówcy z kościołów protestanckich uczulali na znaczenie różnorodności,
pluralizmu. O ile się orientuję, jak patrzymy na nauczanie papieża Jana Pawła
II, zatrzymujemy się na postawie inkluzywistycznej a nie pluralistycznej. Więc
chciałam zapytać, jak to wygląda według księdza? I drugie pytanie.
Powiedział ksiądz, że stosunek do inności powinien wynikać z podstawowych
praw osoby ludzkiej. Krótko mówiąc, z godności człowieka, która stoi ponad
prawami człowieka — stanowionymi. Chciałam prosić o krótką definicję, co
oznaczają „podstawowe prawa osoby ludzkiej"?
Władysław Szalbot
(Ruch Pacyfistyczny): Chodzi mi o „korzenie chrześcijańskie". Ja bym
się zgodził z tym pojęciem, gdyby naprawdę były tak chrześcijańskie, jak
to Chrystus powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata" i „będziesz
miłować nieprzyjaciół". Pytanie: czy są obecnie dozwolone wojny tzw.
sprawiedliwe? Jeżeli tak, to byśmy musieli się z taką preambułą zgodzić.
Jeżeli nie — według chrześcijaństwa, według pierwotnych założeń
Chrystusa — to nie możemy z taką preambułą zgodzić ze względu na to, że w Unii musielibyśmy ingerować w rozmaite zamieszki, trudności, które prędzej
czy później powstają. Dziękuję.
Hana H'nari
(Stowarzyszenie „Macierz"): Ksiądz wspomniał, że chciałby oddać
prawdę historyczną i sprawiedliwość wpisując do preambuły chrześcijaństwo i wszystkie tradycje chrześcijańskie. Czy dotyczy to również inkwizycji i czasu niszczenia światłej nauki i światłych ludzi? Spalenia na stosie
Giordano Bruno, bo mówił, że ziemia jest okrągła? Obecne czasy bardzo to
przypominają — niszczenie genetyki, negowanie prezerwatyw w ochronie osób
przed HIV. Niektórzy w związku z tym oskarżają Kościół katolicki o to, że
przyczynia się do wymierania ludności w Afryce wskutek właśnie AIDS. Czy ksiądz
mówiąc o sprawiedliwości historycznej właśnie to miał na myśli? Jeśli
rzeczywiście tak, to wiele osób nie chciałoby takiej Europy. Dziękuję.
Cz. Janik: Dziękuję
bardzo wszystkim, którzy zadali tak wiele interesujących pytań. Proponuję,
żeby rozpoczął pan Dominiczak. Jego odpowiedź będzie krótsza. W tym czasie
ksiądz profesor będzie miał jeszcze kilka minut, żeby się przygotować, bo
do niego pytań było wiele i to pytań o dużej wadze. Proszę bardzo.
A. Dominiczak:
Najpierw odpowiem na zapytanie pani profesor Szyszkowskiej o to, czy nie nadszedł
czas, żeby środowiska humanistyczne zaczęły się domagać równouprawnienia w Polsce. Otóż naszym zdaniem nadszedł ten czas. I to już jakiś czas temu. Z tego właśnie powodu dwa lata temu skierowaliśmy do Prezesa Rady Ministrów
rodzaj listu, który roboczo nazwaliśmy „projektem konkordatu z niewierzącymi", w którym to, opierając się na europejskich zasadach i konstytucyjnych
polskich zasadach, zakazujących dyskryminacji ze względu na wyznanie bądź
jego brak, a także powołując się na deklarację kościelną, o której państwu
mówiłem, w której się mówi o tym, że w Unii Europejskiej organizacje światopoglądowe
czy filozoficzne muszą być traktowana tak samo jak kościoły i organizacje
wyznaniowe — wzywaliśmy rząd do tego, żeby podjął z nami rozmowy, w wyniku których miałoby dojść do przyjęcia ustawy gwarantującej
organizacjom osób bezwyznaniowych, organizacjom humanistycznym czy
filozoficznym te same prawa, które Kościół otrzymał w konkordacie.
Zgadnijcie państwo, jaka była odpowiedź Prezesa Rady Ministrów? Nie było żadnej
odpowiedzi mimo tego, że domagaliśmy się jej wielokrotnie w różny sposób.
To oczywiste, że będziemy wracać do tego po uchwaleniu i przyjęciu
Konstytucji Europejskiej, z powołaniem się merytorycznie na te same przepisy,
mające już jednak zupełnie inny status — prawa mniej lub bardziej obowiązującego.
Druga kwestia. Bardzo się cieszę, że pan to podniósł.
Fakt, że ja o tym nie mówiłem, wynikał z tego, że moje krótkie wystąpienie
dotyczyło wydarzeń, które odbywały się i w sensie organizacyjnym i w sensie
merytorycznym w toku debaty z Kościołem w związku z integracją europejską, i w konfrontacji ze stanowiskiem Kościoła. Ta zasada subsydiarności, jako główne
zagrożenie dla zasady nadrzędności praw i wolności, pojawiła się w konkretnych sytuacjach, na konkretnych konferencjach jako główny problem. Na
przykład w sytuacji, o której mówiłem, w Komisji Europejskiej, gdy zwrócono
uwagę, że zasada subsydiarności zakazuje Komisji ingerencję w systemy oświaty
państw członkowskich Unii. Całkowicie zgadzam się, że zasada proporcjonalności
może być równym zagrożeniem dla praw i wolności. I nawet Towarzystwo
Humanistyczne inicjowało wcześniej zanim doszło do debaty na temat
Konstytucji Europejskiej projekt, zmierzający do tego, żeby w Konstytucji
Europejskiej, o której wtedy już się mówiło, że za jakiś czas będzie
przedmiotem debaty, zrezygnować z projektu włączenia albo przywołania
Konwencji o Ochronie Podstawowych Praw i Wolności z 1950 r., ponieważ ona jest w niesłychanie charakterystyczna dla czasów lat pięćdziesiątych, kiedy to
idea praw i wolności naprawdę była czymś nowym w Europie, niż w sensie
takim, o jakim mówili historycy idei, ale w praktyce politycznej była czymś
zupełnie nowym. Konstrukcja tej konwencji — moim zdaniem, bardzo złej jak na
dzisiejsze czasy — jest taka, że przy każdej nieomal gwarancji jest tego
typu zastrzeżenie, jakie pan powoływał. Więc w praktyce tę konwencję
naprawdę trudno jest stosować i coraz częściej zwraca się na to uwagę przy
okazji np. kolejnych orzeczeń Trybunału w Strasburgu, który choćby uznał za
legalne przetrzymywanie ludzi w izbach wytrzeźwień, choć jest to instytucja
zupełnie kuriozalna, gdzie nie dość, że się więzi ludzi za czyn, który
nie jest przestępstwem, to jeszcze zatrzymanym karze się za to płacić! Proszę
zwrócić uwagę, że nawet mordercy nie muszą płacić za uwięzienie siebie.
Zdecydowanie jest to, co najmniej równie, poważne zagrożenie dla praw i wolności,
rozumianych jako zasada nadrzędna dla Unii Europejskiej. Powinniśmy mniej może
wagi przywiązywać do tego, co wynika wyłącznie ze sporu z Kościołem, ale również
pamiętać częściej o innych zagrożeniach. Dziękuję bardzo.
Ks. Prof. F. Lempa:
Jak się to mówi, kto posieje wiatr, zbiera burzę. Pytań było bardzo wiele.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystko zdążyłem powiedzieć — to
jedno. Poza tym państwo postawili bardzo ciekawe pytania; nie: poza tym, tylko — przede wszystkim. Bardzo ciekawe pytania, które poszerzają dzisiejsze
obrady. Odpowiem po kolei. Proszę mi przypomnieć, gdybym czyjeś pytanie pominął,
odpowiem na nie zgodnie z wiedzą, jaką posiadam. Więc najpierw odniosę się
do pierwszego pytania pana przewodniczącego. Mianowicie, dlaczego tak bardzo
zależy Kościołowi na zapisie „niby" wartości chrześcijańskich w preambule? Otóż nie chodzi o sam zapis wartości chrześcijańskich jako
takich, tylko chodzi o uznanie wkładu chrześcijaństwa w tworzenie procesu
integracji europejskiej.
Cz. Janik: Chodziło
mi o zakończenie „...nie miałaby żadnej mocy prawnej".
Ks. Prof. F. Lempa:
„Nie miałaby żadnej mocy prawnej". Chcę to powiedzieć, ale podkreślam
subtelną różnicę: tu nie chodzi o to, żeby w preambule były wpisane -
jako obowiązujące — wartości chrześcijańskie. W preambule, ponieważ od
czegoś trzeba zacząć.
Preambuły są różnie konstruowane. Niektóre preambuły
wybiegają w przyszłość i mają charakter deklaratoryjny, niektóre mają
charakter odnoszących się do przeszłości. Akurat formuła, która jest przyjęta w projekcie Konstytucji Europejskiej, odwołuje się w części do przeszłości.
Dlaczego nie chce Kościół, żeby to była deklaracja?
Skoro w preambule podkreślony jest wkład innych czynników w proces integracji
europejskiej a pominięte jest chrześcijaństwo, Kościół uważa to za
niesprawiedliwe. I dlatego była interwencja. Dlaczego?
Odpowiedź na pańskie pytanie o znaczenie prawne. Oczywiście,
czym innym jest deklaracja, czym innym jest konstytucja. W jakiejś mierze, sądzę,
normalne jest, jeżeli przyjmiemy założenie, że preambuła nakazuje, podobnie
jak to mamy np. w ustawie o oświacie w Polsce, przede wszystkim zważać na te
zasady chrześcijańskie w procesie wychowawczym. To się zgadzamy. Jeżeli jest
zapis w konstytucji czy jakimś innym akcie prawnym, wtedy można się do niego
odwoływać, ewentualnie egzekwować. Natomiast do deklaracji — nie.
Cz. Janik: Jeżeli
ksiądz profesor pozwoli, dokonam małego wtrącenia. W projekcie jest zapisane,
że chodzi o wartości religijne, humanistyczne itd. W związku z powyższym można
by postawić pytanie, to jak to, że co to oznacza? Że co? Że wartości
religijne nie zawierają w sobie wartości chrześcijańskich? Na przykład
wartości islamu również...? Wystarczy przejrzeć historię półwyspu
iberyjskiego. Jakże wielką rolę odegrał tam islam w budowaniu cywilizacji
europejskiej. Kiedy ja natomiast czytam, że jeżeli zapis o wartościach chrześcijańskich
nie będzie miał mocy prawnej, to my się nie zgadzamy, to ja się pytam: czy
takie stawianie sprawy nie stanowi zagrożenia właśnie dla tych, którzy
podobnego projektu nie złożyli o własnych wartościach? Bo zapis, o który
tak walczy Kościół katolicki wcale nie będzie chronił wartości
religijnych: judaistycznych, islamskich czy Himawanti. A przedstawiciele Kościoła
katolickiego, przynajmniej u nas w Polsce, z mniejszościowymi wyznaniami, nawet
tymi chrześcijańskimi, na temat stanowiska w sprawie tzw. wartości chrześcijańskich w preambule, w ogóle nie rozmawiali. Przeprowadzając wywiad z księdzem prof.
M. Czajkowskim (ukazał się drukiem w Biuletynie NEUTRUM) nawiązałem do tych
kwestii. Mówiłem, że lepiej byłoby mówić o wartościach katolickich, a nie
chrześcijańskich, w przypadku tych wartości, o które chodzi Kościołowi
katolickiemu, bowiem mówieniem o wartościach chrześcijańskich sprawia mylne
wrażenie, że jest to wspólny głos wyznań chrześcijańskich w Polsce, a przecież tak nie jest. Ksiądz Czajkowski przyznał, że błędem Kościoła
rzymskokatolickiego jest to, że nie rozmawia z innymi wyznaniami chrześcijańskimi. O to właśnie mi chodzi. Chodzi o te znaczenie prawne dla wartości
proponowanych przez Kościół rzymskokatolicki, co nie znaczy wcale, że to, co
rozumie pod tym określeniem jest tożsame z tym, co rozumieją inne odłamy
chrześcijaństwa. Upieram się więc, że zastąpienie w preambule wartości
religijnych wartościami chrześcijańskimi będzie niczym innym jak
wprowadzeniem do preambuły wartości katolickich.
Ks. Prof. F. Lempa:
Takie jest pańskie stanowisko. Generalnie trzeba powiedzieć, że wszędzie
tam, gdzie Kościół katolicki występował z inicjatywą uregulowania stosunków
między państwem a kościołem, zawsze były brane pod uwagę inne kościoły i związki wyznaniowe. Przykładem tego jest ta normalizacja w Polsce, począwszy
od ustaw z 17 maja 1989 r. Mamy dwie ustawy. Pierwsza dotyczy rzeczywiście Kościoła
rzymskokatolickiego, ale druga ustawa — o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, ma już szerszy zakres. Ustawa ta obejmuje wszystkie kościoły. Mamy
również regulacje ustawowe z poszczególnymi kościołami, w jakiejś mierze
wzorowane na tych regulacjach, które nastąpiły z Kościołem katolickim. I Kościół
katolicki nigdy nie protestował. Przeciwnie, starał się, żeby status innych
kościołów był podobny. Ja tu się nie zgodzę z tym.
Cz. Janik: Na
poparcie tego, co powiedziałem, przywołam art. 25 ust. 5, który został
wprowadzony do Konstytucji ze względu na to, że trzeba było spacyfikować
swego czasu przeciwników umowy konkordatowej, którą państwo polskie podpisało z Kościołem katolickim. Z przepisu art. 25 ust. 5 jednoznacznie wypływa nakaz
równego czy też jednakowego traktowania wszystkich kościołów i związków
wyznaniowych bez względu na to, w jakiej formie regulowana jest ich sytuacja
prawna. Podkreślam: nakaz! Wypływa nakaz zawarcia z każdym związkiem umowy,
która — jak konkordat — powinna zostać opublikowana w Dzienniku Ustaw,
bowiem winna ona być przyjęta w formie ustawy. A co się dzieje, jeżeli
chodzi o realizację przepisu ust. 5 art. 25 Konstytucji? Okazuje się, że rząd
Rzeczypospolitej Polskiej — jeżeli w Polsce mamy ponad 90% katolików, to każdy
polski rząd jest w istocie katolicki — nie wie w jaki sposób powołać
odpowiednie zespoły kompetentnych ludzi do rozmów z kościołami i związkami
wyznaniowymi innymi niż kościół katolicki, żeby stosowne umowy podpisać i przyjąć ustawy. Konstytucję przyjęto w 1997 r. Dzisiaj mamy rok 2004. Trochę
już czasu upłynęło. Tłumaczenia ze strony rządu, dlaczego nic się nie
dzieje są niepoważne. A już za niedopuszczalne uznać należy ustanawianie
jakichś szczególnych kryteriów, którym winny odpowiadać kościoły i inne
związki wyznaniowe ubiegające się o zawarcie umowy z rządem na podstawie
art. 25 ust. 5 Konstytucji.
Największy kościół — Kościół rzymskokatolicki, który
często mówi o „kościołach siostrzanych" i ekumenizmie, głosi ustami np.
księdza prof. J. Krukowskiego, że obecnie sprawa umów rządu z kościołami
mniejszościowymi jest nie do załatwienia. W związku z tym, co powiedziałem,
patrząc z perspektywy lat na tę walkę o ratyfikowanie konkordatu lub jego
nieprzyjęcie, twierdzę, że słuszne były obawy mniejszości wyznaniowych, że
jeżeli konkordat zostanie przyjęty, jeżeli przepisy konstytucji zostaną
skonstruowane zgodnie z życzeniem Kościoła katolickiego, to sytuacja prawna
tych kościołów zmieni się o tyle, że się pogorszy w stosunku do Kościoła
katolickiego. Brak stosownych umów jest przyczyną nierównego traktowania
przez państwo innych niż katolicki kościołów. Najdobitniej potwierdza to
fakt, że Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny, aby w końcu doprowadzić
do rozwiązania istniejących problemów, które ciągną się od 1991 r., musiał
skierować swe kroki aż do Trybunał w Strasburgu, bo w Polsce załatwia się
tylko sprawy Kościoła rzymskokatolickiego.
Ks. Prof. F. Lempa:
Nie wiem, jaka to jest konkretna sprawa, ale przypuszczam, że musiał być jakiś
konkretny spór. To nie znaczy jednak, że nie ma regulacji z Kościołem Prawosławnym.
Cz. Janik: Jeden z obrządków Kościoła rzymskokatolickiego wycofał się z ustaleń, na które
zgodził się Kościół katolicki i Kościół prawosławny, przyjętych w 1991
r.
Ks. Prof. F. Lempa:
Sprawa dotyczyła pewnie jakichś spraw majątkowych. Tylko tych, jak
przypuszczam. Niczego innego.
Cz. Janik: Tak.
Ks. Prof. F. Lempa:
Taki spór był. Ze sporu nie można przenosić wniosku na całą regulację. Kościół
Prawosławny ma — jako jeden z pierwszych kościołów — ustawową regulację z państwem, która jest analogiczna do tej z Kościołem rzymskokatolickim. W Polsce jest 14 kościołów, które mają uregulowaną sytuację prawną,
sformalizowaną w dużym stopniu. To, że nie mają inne kościoły, mniejszości
religijne, tych regulacji, w dużej mierze jest wynikiem braku inicjatywy po
stronie tych kościołów. Bardzo często kościoły te nie mają struktur
hierarchicznych, nie są dość dobrze zorganizowane i dlatego nie ma tych
regulacji. Taka jest prawda.
Cz. Janik:
Ustawowa regulacja nie jest tym samym, co podpisana przez państwo stosowna
umowa z danym kościołem czy związkiem wyznaniowym w myśl przepisu art. 25
ust. 5. Skończmy jednak tę dyskusję. Moglibyśmy ją prowadzić zbyt długo a oczekujących na odpowiedź księdza profesora jest jeszcze wielu. Moja wiedza
dotycząca umów jest taka: żaden — podkreślam — żaden z innych niż
katolicki kościołów czy związków wyznaniowych, które posiadają nawet w tej chwili ustawową regulację, nie podpisał z rządem stosownej umowy, tzn.
umowy tej nie podpisała głowa danego kościoła i upoważniony przedstawiciel
rządu i umowa ta nie ukazała się w Dzienniku Ustaw. Nie ma, poza konkordatem,
takiej umowy. Kościół Prawosławny nie posiada, kościoły ewangelickie nie
posiadają, itd. Są jedynie rozwiązania ustawowe, a to nie jest to samo, co
umowa zawarta na podstawie przepisu art. 25 ust. 5.
Ks. Prof. F. Lempa:
Ale jaka ma być ta umowa? Proszę wytłumaczyć, na jakiej podstawie umowa?
Cz. Janik:
Jeszcze raz mówię: na podstawie przepisu art. 25 ust. 5 Konstytucji.
Ks. Prof. F. Lempa:
Chcę zauważyć — szkoda, że nie ma pana prof. Pietrzaka — jest taka
procedura, która jest zastosowana przy regulacji ustawowej. W Konstytucji jest
przewidziana dwojaka forma regulacji stosunków państwo-kościół. Pierwsza — konkordatowa, zarezerwowana jest dla Kościoła rzymskokatolickiego z uwagi
na to, że Kościół katolicki ma podmiotowość w prawie międzynarodowym.
Druga forma regulacji — ustawowa. Zarówno przy konkordacie jak i przy
ustawach wymagane są najpierw porozumienia w drodze umowy. Kościół się
umawia z państwem, że tak a nie inaczej będzie wyglądać prawo, które jego
dotyczy. I jest to przewidziane.
Cz. Janik: Oczywiście,
że jest przewidziane. Przytaczam dokładnie: „stosunki między Rzecząpospolitą
Polską a innymi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy,
uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów". Niech ksiądz
profesor pokaże mi jedną chociażby umowę zawartą z jakimkolwiek związkiem
wyznaniowym.
Ks. Prof. F. Lempa:
Zanim jakakolwiek ustawa została przyjęta, było porozumienie z danym kościołem.
Musiało tak być, musiało być porozumienie, bo taka jest zasada i procedura.
Ustawa nie jest w tym wypadku aktem jednostronnym państwa, ale powstała w oparciu o porozumienie z danym kościołem. I 14 kościołów, związków
wyznaniowych w Polsce ma tak uregulowane stosunki. Inne nie mają, ponieważ nie
wykazują inicjatywy. Taka jest prawda.
Cz. Janik: Przyjąłem
to do wiadomości, chociaż będę stał przy swoim stanowisku. Czas nam ucieka
na naszym sam na sam; prosiłbym, żebyśmy skończyli i żeby ksiądz profesor
ustosunkował się do innych pytań. Jeżeli naszą rozmowę pociągniemy dłużej,
nie będzie nam dane przejść do realizacji kolejnych punktów programu
konferencji. Proszę bardzo.
Ks. Prof. F. Lempa:
Oczywiście. Faktycznie wchodzimy w taka dyskusję. Ja się też już trochę
zapaliłem. Więc, proszę państwa, generalnie twierdzę, to jest moja teza, którą
przekazuję studentom, że sytuacja Kościoła i związków wyznaniowych w Polsce jest najlepsza w świecie. Żadne kościoły, związki wyznaniowe nie mają
się tak dobrze, jak się mają w Polsce, gdy chodzi o przepisy prawa państwowego. I jest to teza, którą głoszę. Nie w teorii, ale w praktyce, bo stosunek państwa
polskiego do wszystkich kościołów i związków wyznaniowych jest bardzo
pozytywny. Następne pańskie pytanie dotyczyło kwestii interpretacji zapisów
preambuły.
Jeżeli coś jest w akcie prawnym, można się do tego odwoływać. I to jest kwestia, której nie będę rozstrzygał, bo pan może powiedzieć, że
deklaracja mogłaby tu wystarczyć, ja natomiast uważam, że tutaj w jakiejś
mierze stanowisko to jest zrozumiałe. Do końca tych zapisów nie badam.
Drugie pana pytanie dotyczyło kwestii, dlaczego nie ma
wezwania Imienia Bożego w preambule obu konstytucji Città
del Vaticano, czyli państwa watykańskiego? Proszę państwa, w ogóle
nie musi być preambuły w aktach prawnych! Gdyby nie było preambuły w projekcie Konstytucji Europejskiej, nie byłoby w ogóle tego problemu i całej
tej dyskusji. Więc ja tu nie widzę problemu.
Cz. Janik: Ja też
nie widzę problemu. Problemem natomiast jest to, że wielu ma taki problem.
Ks. Prof. F. Lempa:
Trzeba o jeszcze jednej rzeczy pamiętać. Watykan jest jedynym w Europie -
jak się zdaje — państwem wyznaniowym [a
Malta, Anglia, Grecja? Królowa Anglii jest głową kościoła... — Cz. J.]
No tak, ale gdy chodzi o państwa katolickie… Fakt jeszcze jest Malta. Według
mnie — chciałem to powiedzieć — jest to jedyne państwo totalitarne
wyznaniowe. To chciałem zauważyć. Dlatego jest specyficzne w swojej
strukturze, bo jest unia personalna między papieżem — zastępcą Chrystusa
na Ziemi i papieżem — głową państwa watykańskiego. Stąd też to powiązanie
jest bardzo silne. I trzeba pamiętać, że tu żadnych odniesień do Boga nie
trzeba, bo przepisy prawa kościelnego, prawa kanonicznego funkcjonują w państwie
watykańskim.
Cz. Janik: Ja nie
muszę o tym wiedzieć...
Ks. Prof. F. Lempa:
Zgadzam się. Ale nie trzeba akurat tej konstytucji wysuwać jako wzór do układania
stosunków z innymi społecznościami.
Następne pytanie zgłosiła pani Katarzyna [Kądziela], że
zauważyła sprzeczność w mojej wypowiedzi, że najpierw wskazuję na to, że
te zasady, którymi rządzi się Europa, występowały w pierwotnym chrześcijaństwie.
Na czym te sprzeczności miałyby polegać? Może pani przytoczyć, pani
Katarzyno?
K. Kądziela: Ależ
oczywiście. Chociaż nie sądzę, żebym usłyszała na to odpowiedź. Moje
pytanie brzmiało tak: ksiądz profesor był uprzejmy na początku stwierdzić,
że zasada rozdziału państwa od kościoła pochodzi aż podobno od Jezusa
Chrystusa. Po czym udowadniał nam, że jakakolwiek próba realnego rozdzielenia
państwa od kościoła — tym razem już katolickiego — to próba,
najdelikatniej mówiąc, skazana na ostry sprzeciw. A ponieważ — dalej ksiądz
profesor był uprzejmy mówić — znaczna część osób mieszkających w Europie to katolicy...
Cz. Janik: Dziękujemy.
Ksiądz profesor już sobie wszystko przypomniał.
Ks. Prof. F. Lempa:
Już odpowiem. Proszę panią, nie da się zaprzeczyć, że w rozmowie z uczniami swoimi Chrystus mówił: „Oddajcie, co cesarskie cesarzowi, co się
należy Bogu, Bogu oddajcie". Chodzi tutaj w istocie rzeczy o podatek. W tej
wypowiedzi chodziło o podatki. Ta kwestia była również przez kogoś jeszcze
tutaj podnoszona: czy akurat odnosiło się to do relacji państwo-kościół,
czy też odnosiło się do kultu Boga, do kultu cesarza? W czasach Chrystusa — z tym kultem cesarza ja bym się jeszcze zastanawiał — czy on był akurat
wtedy taki silny [Już za Augusta był — Cz. J.]. To są dopiero początki cesarstwa rzymskiego. Jeszcze bym się tu
wahał.
Cz. Janik:
Przepraszam, a Ara Pacis Augustae? Od
tego się wszystko zaczyna. Cała ideologia cesarska, dotycząca kultu cesarza
jako boga.
Dr A. Pałchowski:
Już od początku cesarstwa cesarz jest deifikowany. August już jest na
monetach przedstawiany jako bóg. To już jest od początku. Tyberiusz, owszem,
próbował tego unikać. Był niechętny deifikowaniu jego osoby, ale to nie
przeszkadzało, że zwłaszcza Wschód go deifikuje, tzn. tam, skąd pochodzi
Chrystus.
K. Kądziela:
Przepraszam bardzo, ale nie do tego zmierzało moje pytanie. Ja pytałam, czy
ksiądz nie widzi pewnej sprzeczności zarówno w swojej wypowiedzi, jak też w tzw. praktyce życia społecznego. Otóż z jednej strony, bo to ksiądz
profesor powiedział, a nie ja wymyśliłam, już podobno Chrystus tę zasadę głosił,
chociaż moim zdaniem, odnosiło się to wyłącznie do sprawy podatków.
Natomiast mi chodzi o praktykę życia społecznego. Jeśli ksiądz nie widzi,
że w tej chwili tzw. wartości chrześcijańskie panoszą się w polskiej
szkole, w polskim życiu społecznym, wreszcie w tym, że ludzie, ponieważ
podobno jest to sprzeczne z tzw. wartościami chrześcijańskimi, nie mogą
pokojowo manifestować swoich poglądów. Jeśli ksiądz profesor tego nie
dostrzega, no to pewnie nie ma już szans na dostrzeżenie.
Ks. Prof. F. Lempa:
Nie, proszę panią. Ja pozostanę przy tym, że — mówiąc o tej zasadzie
rozdziału państwa od kościoła — była ona wyróżniona w sposób,
powiedzmy, prymitywny już w czasach Chrystusa. Ta zasada później była
rozwijana w nauce społecznej Kościoła i jest podtrzymywana. Mówimy o zasadzie teoretycznej. Chcę powiedzieć: to jest zasada teoretyczna. I ta
zasada teoretyczna w dalszym ciągu znajduje uznanie zarówno po jednej jak i po
drugiej stronie. Ona jest. Jak to w praktyce wygląda, to już jest inna
kwestia! Ja nie dyskutuję tutaj o tym. Mówiłem, jakie zasady leżą u podstaw
nauki społecznej Kościoła i dlaczego istnieje zgodność między zasadami
przyjętymi przez Unię Europejską a tymi, które występują w chrześcijaństwie.
Co innego — praktyka, co innego — teoria. Pani mówiła, że odwołuję się
do historii w związku z tą zasadą. Istotnie. Trzeba widzieć wkład
historyczny — jak tu tłumaczyłem, mówiąc o tej preambule — Kościoła
katolickiego. I o nic innego mi nie chodziło. Gdyby preambuła miała inny
kształt czy w ogóle jej nie było — nie byłoby też dyskusji. Nie wiem, co
mam więcej powiedzieć, ale nie widzę nic innego.
Może teraz ustosunkuję się do pytań pani prof.
Szyszkowskiej. Pierwsze z tych pytań, które wynotowałem: czy korzenie chrześcijańskie,
czy pogańskie? W uproszczeniu przypomniałem to pytanie. A więc, chciałbym
przywołać wypowiedź Jana Pawła II z 23 lutego 2002 r. Ponieważ w tej Karcie
Praw Podstawowych Unii Europejskiej nie zostały wyrażone pewne zasady, czy też
nie były proklamowane te wartości, dlatego papież się wypowiedział: „Moją
największą troską, gdy chodzi o Europę, jest to, aby zachowała swoje
dziedzictwo chrześcijańskie i stworzyła takie warunki, aby mogło ono wydać
owoce. W istocie — i to jest ważne, co powiedział papież — nie można
bowiem negować faktu, że korzenie starego kontynentu tkwią nie tylko w dziedzictwie grecko-rzymskim — nie jest to pominięte — lecz także w judaistyczno-chrześcijańskim". Lecz także! I dlatego jeżeli odwołujemy się
do przeszłości, do jakichkolwiek wartości, jeżeli w preambule ma być odwołanie
do przeszłości, Kościół ma prawo oczekiwać, żeby to było uwzględnione.
To jest jedyna racja. Jak mówię, gdyby nie było tej preambuły historycznej,
nie byłoby tego problemu i nie byłoby tej interwencji ze strony Kościoła.
Nie byłoby, bo nie byłaby po prostu potrzebna. Dalej nie będę tej wypowiedzi
papieża cytował. To, co jest istotne w tej sprawie, zacytowałem. Także nie
neguje Kościół dalszej przeszłości, bo sam czerpał z wzorców — można
by powiedzieć — filozofii greckiej czy w szczególności prawa rzymskiego. To
trzy czynniki, jak mówił śp. Prof. Kupiszewski stworzyły Europę: filozofia
grecka, prawo rzymskie oraz chrześcijańska moralność, etyka. Więc to trzeba
wziąć pod uwagę, nie można tego negować.
Drugie pytanie. Dlaczego Watykan nie zamierza wejść do
Unii Europejskiej? Jest to mikroskopijne państewko. Suwerenność Watykanu też
jest dyskutowana. Mnie się wydaje, że państwo Watykan nie podpisuje
zasadniczo umów międzynarodowych ze względu na te ścisłe powiązanie z Kościołem,
ponieważ państwo watykańskie przez tę unię personalną jest identyfikowane z Kościołem. Niejednokrotnie mówimy w uproszczeniu: Watykan się wypowiedział,
choć wypowiada się Stolica Apostolska w imieniu Kościoła. Jednej rzeczy się
obawiam, że Kościół, który aspiruje do roli mentora, czy kogoś, kto próbuje
wskazywać społecznościom międzynarodowym jakieś drogi czy cele, nie chciał
się wiązać pewnymi prawami, żeby z nich był sam rozliczany. Poza tym straciłby
tę swoją całkowitą suwerenność. Uważam, że to jest powód, dla którego
Watykan nie podpisuje tych umów. Czy to nie jest jakiś nowy układ władzy,
skoro w Unii Europejskiej mamy taki układ, że mamy to prawo wyznaniowe? Chyba o to chodziło?
Prof. M. Szyszkowska:
Chodziło mi o to, czy Kościół nakłaniając do Unii Europejskiej nie
traktuje tego, czy to nie jest kolejna forma, kolejny przejaw walki władzy
duchownej z władzą świecką o supremację, a przecież ta walka trwa od początku?
Ks. Prof. F. Lempa:
Było również podobne pytanie: czy to nie jest jakiś kontrakt polityczny? Kościół
to znaczy, kto? Mnie się wydaje, że nie wolno zapominać, że Watykan, tzn.
Stolica Apostolska, czyli papież, ma na względzie i zawsze powinien mieć na
względzie dobro całej społeczności międzynarodowej. Idea jednoczenia się
jest ideą głoszoną przez Kościół. I nie chodzi tylko o Europę, bo chodzi
generalnie o jednoczenie się wszystkich narodów czy państw. I nie jest to
tylko jakiś tam układ polityczny. Gdy chodzi natomiast o Polskę, trzeba pamiętać o tym, że wypowiedzi biskupów to są równocześnie wypowiedzi obywateli
polskich, którzy w jakiejś mierze dostrzegają rację stanu. Dla nas, w naszym
najlepszym interesie leżało to, żebyśmy byli w tej społeczności
europejskiej. Wydaje mi się, że papież też miał taki pogląd, że lepsza
jest Europa zjednoczona niż podzielona. Tam, gdzie jest Europa podzielona, prędzej
czy później, zawsze są wojny. I dla pokoju zjednoczenie jest o wiele lepsze.
Nawet za cenę jakichś trudności przejściowych jest o wiele lepsze. Gdyby
chodziło, przypuśćmy, tylko o jakiś tam układ religijny czy jakiś inny, to
wydaje mi się, że raczej Kościół powinien mieć większe obawy do tej
Europy Zachodniej niż do Europy Wschodniej. Może liczył, że jakoś pośrednio,
te wartości, zakorzenione głębiej w Europie Wschodnie, zaczną na skutek
wymiany kulturowej przenikać na powrót do Europy Zachodniej. I powiedzmy,
tutaj może być jakaś reewangelizacja Europy Zachodniej. Być może było to
jednym z argumentów tego typu zachowania. Ale trudno mi to powiedzieć.
Nie odpowiedziałem na wszystkie pytania. Proszę mi je
przywołać. Bo ta tak już jest. Ja mam tu coś wynotowane, ale ledwie siebie
mogę odczytać.
A. Ćwięka:
Kiedy przestaniecie dręczyć...
Ks. Prof. F. Lempa:
Tak… Już wcześniej się tutaj nieco zdenerwowałem, dlatego że pan, mój
przedmówca szlachetny, wygłosił tezę, że Kościół jest organizacją
dyskryminującą. Być może, do Soboru Watykańskiego II, jeszcze pańska teza
byłaby do przyjęcia, dlatego że wtedy głoszono tzw. zasadę prawdy
obiektywnej i właściwie uznawano za prawdę jedynie tę prawdę, którą głosił
Kościół katolicki. Ta optyka się nieco zmieniła. Po Soborze Watykańskim II
Kościół ma teraz inne podejście do każdego człowieka. Każdy — właśnie
to jest to podejście podmiotowe. Każdy — papież zabiegał chociażby we
wspomnianej konstytucji Gaudium et spes o poszanowanie tej zasady wolności sumienia i wyznania, jako podstawowej zasady
regulującej stosunki wyznaniowe. I wydaje mi się, że Kościół na Soborze
Watykańskim II otworzył się na świat, na różne światopoglądy: religijne,
niereligijne. Uznał indywidualną drogę każdego człowieka do poznania
prawdy. I nie kwestionuje jej. Sam chce natomiast, w oparciu o tę zasadę, być
postrzegany jako ten, który ma też prawo do głoszenia swojego słusznego
przekonania, na równi z innymi.
A. Ćwięka: Czy
do prześladowań także?
Ks. Prof. F. Lempa:
Widzi pan..., jeśli pan mówi „do prześladowań", to ja chciałbym usłyszeć,
kiedy to i jak Kościół katolicki pana czy pański związek religijny prześladował!
A. Ćwięka: To
byłaby trochę za długa historia, jak na tę konferencję. Jednak najlepszym
dowodem na to, że prześladowania mają jednak miejsce, jest sam fakt, że ta
konferencja się tutaj odbywa.
Ks. Prof. F. Lempa:
O, nie! Z tego nie można wnioskować. Z tego nie można takiego wniosku wyciągać.
To, że się pan może tu znalazł i czuje się pokrzywdzony jakimś działaniem...
A. Ćwięka: Nie
jestem jedynym związkiem wyznaniowym, który tu jest obecny.
Ks. Prof. F. Lempa:
Nie wiem czy cały związek? Może w tym związku, może tylko pan się czuje
taki? Może ten związek się tak nie czuć? Więc mi się wydaje, że jeśli
ktoś formułuje taki sąd, że kościół prześladuje kogoś, musi podać
fakty, bo ja tego nie mogę przyjąć jako kapłan i członek tego kościoła,
bo czuję się dotknięty.
Jan Stępień:
Przepraszam. Ja tylko powiem, na przykładzie Marii Szyszkowskiej. Biskup Życiński
od dłuższego czasu prześladuje prof. Marię Szyszkowską. Mam na to dowody
materialne.
Ks. Prof. F. Lempa:
To jest dobry szczegół. Bardzo istotny szczegół. Proszę państwa, czy Kościół
prześladuje, czy biskup Życiński prześladuje? Ja chcę to rozróżnić. I to
zdecydowanie.
J. Stępień: Ale
biskup Życiński jest wielkim kapłanem tego Kościoła.
Ks. Prof. F. Lempa:
Wielkim? Być może w swoim mniemaniu.
J. Stępień: W swoim mniemaniu. Oczywiście...
Ks. Prof. F. Lempa: W swoim mniemaniu. To jest jego postawa. I zawsze — obojętnie czy człowiek
jest ochrzczony czy nie jest ochrzczony, w Kościele katolickim zgodnie z kanonem 220 czy 221 Kodeksu Prawa Kanonicznego, ma prawo do poszanowania własnego
dobrego imienia. I jeżeli pani prof. Szyszkowska czuje się pokrzywdzona
wypowiedziami i działaniami biskupa Życińskiego, Kościół katolicki
gwarantuje jej rekurs przeciwko takiej postawie biskupa. Ja się dziwię, że
pani profesor jeszcze nie interweniowała w Kongregacji ds. biskupów i nie
przedłożyła swoich racji. Bo nikt nie ma prawa do dyskryminowania kogokolwiek
czy potępiania, czy określania w taki czy inny sposób — w sposób
pejoratywny w szczególności. Bo tak się domyślam. To jest droga. Kościół
ma swoje procedury, także i do utemperowania tych, których wypowiedzi nie są
zgodne z duchem chrześcijańskim, czyli z duchem miłości, tolerancji,
wyrozumiałości, współczucia itd.
Hana H'nari
(Stowarzyszenie „Macierz"): Nawiążę do procedur wypisywania się osób z instytucji Kościoła katolickiego. Takich przypadków znam kilkanaście. Księża
nie umożliwiają im wypisanie się z kościoła.
Ks. Prof. F. Lempa:
Nie. Można się wypisać z kościoła.
H. H'nari:
Zostałam poszczuta policją przez proboszcza, kiedy próbowałam się wypisać.
Zostałam obrażona. Mogę się wypisać?
A. Dominiczak:
Szanowna pani. Polecam pani stronę internetową Towarzystwa Humanistycznego,
gdzie jest zamieszczona instrukcja postępowania, jeżeli ktoś chce się wypisać
Ksiądz Kościoła katolickiego.
Cz. Janik: Proszę
państwa. Dla porządku. Przepraszam księdza profesora, zaraz księdzu oddam głos.
Dla porządku. Proszę, abyście państwo dali księdzu odpowiedzieć. Tu była
prośba o głos, także tam panie chcą zabrać głos. Jeżeli pozwolimy sobie
popłynąć szeroką wodą, to ksiądz profesor nie odpowie na pytania, które
zostały mu postawione. Przypominam, że przed nami jeszcze dwa referaty i dalszy ciąg dyskusji. A widzą państwo, że dyskusja staje się coraz bardziej
gorąca i zajmująca. Dajmy księdzu profesorowi odpowiedzieć. Proszę.
Ks. Prof. F. Lempa:
Chciałbym szanownej pani odpowiedzieć na to, czy można się wypisać? Można.
To jest prawo każdego chrześcijanina. Jeżeli składa taki wniosek — tak,
jest taka możliwość. Może się wypisać z Kościoła katolickiego, tak jak
może się do niego wpisać, po przyjęciu chrztu w jakiejś innej wspólnocie
chrześcijańskiej, jeżeli oczywiście chrzest jest ważny. Bo jest i taki
chrzest, który nie jest uznawany przez Kościół katolicki. Niektóre kościoły
uważające się za chrześcijańskie, przez Kościół za chrześcijańskie nie
są uznawane z uwagi na odstępstwo od trynitarnej formuły chrztu. Takie kościoły
też są. Chcę powiedzieć, że jest pani osobą wolną. Ma pani prawo, skoro
sumienie tak pani dyktuje, choć ja do tego nie zachęcam, ma pani prawo do
tego, skoro proboszcz nie chciał wysłuchać pani i odnotować w akcie chrztu,
na marginesie, że pani złożyła deklarację o wystąpieniu z Kościoła
katolickiego, aby o tym powiadomić go listem poleconym.
H. H'nari: Czy
jest to mi ksiądz w stanie zagwarantować? Teraz? Tu i na piśmie? Że zostanę
wypisana z kościoła?
Ks. Prof. F. Lempa:
Przecież to parafia...
H. H'nari:
Parafia mi odmówiła wypisania.
Ks. Prof. F. Lempa:
Nie, to niemożliwie.
H. H'nari: To
jest możliwe. Są to przypadki dość częste.
Ks. Prof. F. Lempa:
Chwileczkę, bo nie wiem, czy pani chodziło o potwierdzenie, że pani jest
wypisana z Kościoła? O to chodziło?
H. H'nari: O samą czynność.
Ks. Prof. F. Lempa:
Samą czynność pani może wykonać. Ona będzie miała znaczenie prawne, jeżeli
pani listem poleconym wyśle oświadczenie. Może pani również swoje oświadczenie
potwierdzić notarialnie. I sprawa jest załatwiona.
H. H'nari: A jeśli
chodzi o potwierdzenie wypisania z kościoła? Ja nie dostałam czegoś takiego.
Zostałam wyrzucona z kościoła i wyśmiana. Ksiądz proboszcz powiedział, że
nie dostanę czegoś takiego.
Ks. Prof. F. Lempa:
Najpierw trzeba złożyć deklarację potwierdzającą, że się wystąpiło.
Wydaje mi się, że...
H. H'nari: Nie
dostałam żadnego potwierdzenia.
Ks. Prof. F. Lempa:
To się trzeba zwrócić do Kurii Biskupiej, że pani złożyła oświadczenie o wystąpieniu z Kościoła i prosi o potwierdzenie tego.
A. Dominiczak: Ja
bardzo krótko, w sprawie dyskryminacji. Chcę wierzyć, że księdza wypowiedź w tej sprawie, w nawiązaniu do tego, co mówiłem wcześniej, była szczera a nie polityczna. Jeżeli tak, to wydaje się, że ta dyskryminacja jest o wiele głębsza,
niż do tej pory sądziłem. Bo z tego wynika, że ksiądz nie zdaje sobie
sprawy z faktu, że Kościół dyskryminuje. Kobiety, na przykład, lub
homoseksualistów. Sprawa jest tak oczywista, że zaprzeczanie temu wydaje się
naprawdę niezbyt sensowne, uniemożliwia jakikolwiek dialog. Ksiądz najwyżej
mógłby powiedzieć, że to zróżnicowanie, które Kościół stosuje wobec
kobiet, nie dopuszczając ich do funkcji kapłańskich czy wielokrotnie ogłaszając,
że homoseksualiści, owszem, jako osoby obdarzone godnością, jednak powinni
zaniechać współżycia seksualnego, bo tylko i tylko pod tym warunkiem mogą
być wolni od grzechu.
Kościół dyskryminuje, w różny sposób, osoby
bezwyznaniowe, niewierzące, ale to akurat najmniej mnie martwi, bo z tego
powodu czerpię więcej przyjemności niż przykrości. Natomiast dyskryminacja
kobiet przyjmuje w naszym kraju często tak dramatyczny charakter, że jest to
naprawdę bardzo poważny problem. I nie można tak nad tym przejść do porządku.
Dyskryminacja przyjmuje formy bezpośrednie i pośrednie. W wyniku tej pośredniej
dyskryminacji, która przejawia się np. w nauczaniu i w polityce Kościoła
wobec rozwodów, sądy w Polsce, wiele sądów w Polsce nie udziela rozwodu
nawet tym kobietom, które są wielokrotnie maltretowane przez mężów albo gwałcone
przez mężów, powołując się na nauczanie społeczne Kościoła, na kościelną
zasadę nierozerwalności małżeństwa. Takie wyroki znam, wielokrotnie o nich
pisałem. Jest to niewątpliwie bezpośredni czy nieomal bezpośredni skutek
dyskryminacji kobiet przez Kościół katolicki.
Ks. Prof. F. Lempa:
Zacznę od końca, od tej ostatniej wypowiedzi odnośnie polskiego prawa
rodzinnego. Otóż instytucja rozwodu istnieje. Kościołowi zależało bardzo
na tym, żeby została wprowadzona instytucja separacji, bo nie ma wtedy rozwiązania
węzła, i żeby jakoś wyhamować proces, który w Polsce był dosyć
powszechny, chodzi o te rozwody. Jest zasada prawna. Sąd Najwyższy w jednym ze
swoich orzeczeń wyraźnie się wypowiedział, że nie ma prejudycjalności,
tzn. wyroki kanoniczne stwierdzające ważność małżeństwa czy też nawet
jego nieważność, nie mają żadnego przełożenia na sprawy sądowe w Polsce.
Jeżeli jakiś sąd sugeruje się, przypuśćmy, nauką społeczną Kościoła,
to powinien wiedzieć, że musi w tym wypadku zachować się areligijnie. Nie
mogą przekonania religijne stanowić podstawy do takiego czy innego zachowania
się sądu. Absolutnie nie.
A. Dominiczak: Ja
bym bardzo prosił, żeby ksiądz częściej wypowiadał tę kwestię
publicznie. Nie tylko adresował ją do sądów, ale również do polityków, którzy
przyjęli prawo ograniczające swobodę rozwodów, nie tylko wprowadzając
instytucję separacji, ale wcześniej. Gdy sądy udzielają rozwodów — teraz
tylko sądy wojewódzkie — i zresztą w wielu innych kwestiach.
Ks. Prof. F. Lempa:
Powiem państwu jeszcze, na pociechę, że jeżeli proces rozpadu małżeństwa
istnieje lub już doszło do rozkładu pożycia małżeńskiego i dochodzi do
rozwodu, większość tych spraw — już po rozwodzie — z obu strony lub
jednej czy drugiej strony, która się rozwiodła trafia i tak do sądu kościelnego. I kościelnego muszę państwu powiedzieć, że w większości wypadków sądy
kościelne stwierdzają nieważność małżeństwa. To nie jest tak do końca
prawdziwe, że rozwód jest czymś złym, bo nawet na rozwód, jak zaistnieje,
Kościół patrzy ze spokojem. Rozważa zaistniałą sytuację i w wielu
wypadkach stwierdza, że istniały jednak okoliczności, które mówią o tym,
że małżeństwa w ogóle nie było. Małżeństwo było żadne! Matrimonium
nullum!
Cz. Janik: Dziękuję
bardzo. Dziękuję państwu za zgłaszanie, nasuwających się w trakcie
odpowiedzi księdza profesora, pytań. Chociaż nie związanie z naszym głównym
nurtem dyskusji, były bardzo interesujące. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że
sytuacja w kraju jest taka, jaka jest i moglibyśmy ją tutaj komentować do
bladego świtu. Prosiłbym, abyście państwo trzymali się jednak tematyki
naszej konferencji. Przypominam, że mamy jeszcze dwa wystąpienia prelegentów
oraz związaną z nimi dyskusję. Proszę księdza profesora o kontynuowanie
odpowiedzi.
Ks. Prof. F. Lempa:
Dobrze. Dokończę wypowiedź odnośnie tej dyskryminacji. Na przykład w kwestii kobiet pan mówił, że nie są dopuszczane do kapłaństwa. Tak, ale to
wynika z pewnej tradycji Kościoła. Może nie do końca, bo w pierwotnym chrześcijaństwie
kobiety były dopuszczane do święceń, ale tylko diakonatu. Taka możliwość
była. To nie znaczy, że do kapłaństwa. Natomiast, jak długo trwa historia
chrześcijaństwa, kobiety nie były — przynajmniej do XX wieku -
dopuszczane w żadnym kościele do kapłaństwa, nawet w kościele protestanckim
czy jakimś innym kościele, który odłączył się od wspólnoty Kościoła
katolickiego. Przykładowo, w Kościele Mariawitów jest kapłaństwo kobiet. Można
powiedzieć, że myśmy byli w awangardzie. Jeszcze w kościołach
protestanckich tego nie było, a był pewien odłam w Polsce, gdzie kapłaństwo
kobiet już było. Chcę tylko jeszcze raz zaznaczyć, że to wynika z pewnej
tradycji, a tradycja nie oznacza dyskryminacji.
A. Dominiczak:
Nie. To jest właśnie tradycja dyskryminacji.
Cz. Janik:
Przepraszam panów, ale kończę tę dyskusję. Prosiłbym, żebyśmy naprawdę
trzymali się tematu. O roli kobiety, o kobiecie w historii społeczeństw
moglibyśmy zorganizować następną konferencję. I na takiej konferencji można
by omówić, jako jeden z przykładowych tematów „Dusza i kobieta. Zarys
historyczny uzyskiwania duszy przez kobietę" itd. Proponuję tę dyskusję,
która się między panami zarysowuje przenieść na później, na przerwę.
Chciałbym jednak, żebyśmy poszli do przodu z programem naszej konferencji.
Ks. Prof. F. Lempa:
Ja też już tu trochę się rozpaliłem. Prosiłbym te osoby, które mi pytania
zadały, aby przypomniały — konkretnie. Odpowiem bezpośrednio. Przemyślałem
sobie już pewne rzeczy.
H. H'nari: A więc
dobrze. Przypominam pytane, które odnosiło się do tradycji naukowych i do
tego, co obecnie obserwujemy w kościele. Negowanie genetyki, negowanie używania,
negowanie rzeczy, które są zgodne ze współczesną nauką i głoszenie rzeczy
niezgodnych w ogóle ze współczesną nauką, które kościół podaje jako
prawdy. Moje pytanie było takie: Ksiądz wspomniał, że oddaniem sprawiedliwości
jest wpisanie korzeni chrześcijańskich do preambuły Konstytucji Europejskiej.
Pytałam, czy również tych korzeni, które były związane z inkwizycją, tych
korzeni, które były niszczeniem ludzi światłych?
Ks. Prof. F. Lempa:
Proszę panią, jeżeli podkreślamy wkład w budowę integracji czy kultury
europejskiej, podkreślamy wartości. Natomiast inkwizycja — trudno to nazwać
wartością. To było nadużycie! To na pewno nie o to chodzi. Również obecne
stanowisko Kościoła w kwestii genetyki czy w innych kwestiach jest bardzo powściągliwe.
Zresztą Kościół katolicki był zawsze powściągliwy. Jego wypowiedzi
opierają się zawsze na aktualnych badaniach. Kościół przy tym bierze pod
uwagę aktualne zagrożenia. I nie wyprzedza — krótko mówiąc — swoim
stanowiskiem aktualnego stanu badań. Takie samo jest stanowisko większości
naukowców i takie jest stanowisko nawet niektórych parlamentów. I Kościół w tym względzie widzi pewne zagrożenia, które istnieją.
H. H'nari: A kwestia prezerwatyw? Na przykład twierdzenie hierarchów kościelnych, że
plemniki przechodzą przez prezerwatywę? Bo to są nauki obecnie przez kościół
bardzo promowane.
Ks. Prof. F. Lempa:
Nie tyle plemniki przechodzą, co wirusy. O to może pani spytać naukowców.
Skoro mają taką możliwość, to znaczy, że są jakieś opinie lekarzy i Kościół...
H. H'nari: Jest
to sprzeczne z publikacjami naukowymi, które są publikowana na całym świecie
od wielu lat. Ja nie oczekuję odpowiedzi na ten temat, to było związane z preambułą i wpisywaniem do niej wartości chrześcijańskich. Ksiądz nam
powiedział, że to był bardzo negatywny okres w historii Kościoła i obecnie...
Czesław Janik:
Wydaje mi się, że odpowiedź księdza profesora powinna wystarczyć. Nie
chodzi nam tutaj o taką polemikę, która jest próbą przekonywania
kogokolwiek do własnych sądów. Chodzi bardziej o poznanie istniejącej
sytuacji, w tym również stanu świadomości i sposobów argumentacji.
Ks. Prof. F. Lempa:
Jakie państwo mieli jeszcze pytania? Pan pytał.
Dr A. Pałchowski: Pytałem o kwestie rozdziału kościoła od państwa, a jednocześnie
domaganie się przez Episkopat Polski przesyłania do konsultacji przez
Kancelarię Sejmu projektów ustaw.
Ks. Prof. F. Lempa:
Proszę pana. Nie do konsultacji. Wydaje mi się, że w interesie każdego
obywatela czy też środowisk opiniotwórczych leży zapoznanie się z projektami. I w dobrze funkcjonującym państwie takie projekty są udostępniane
szerszym gronom czy instytucjom społecznym. Mogę panu powiedzieć, że w laickiej Francji wszystkie liczące się kościoły w tym społeczeństwie -
przynajmniej trzy czy cztery wyznania — zawsze są informowane i zabierają głos
we wszystkich sprawach dotyczących życia społecznego. To jest jeden z czynników
społecznych, którego opinia może mieć wpływ na kształt prawa. Dlaczego wyłączyć
kościoły czy społeczność kościelną z dyskusji nad prawem, którym się będzie
rządzić cała społeczność, w tym również wierzący? Więc jeżeli
Episkopat prosi, to nie po to, żeby zganić, ale w trosce o dobro ogółu. Ja
to w ten sposób rozumiem. To jest dla mnie naturalne.
Cz. Janik: Dziękuję księdzu profesorowi, dziękuję panu
Dominiczakowi. Proszę państwa, dyskusja nasza toczyła się szerokim nurtem.
Zanim oddam głos pastorowi Ernestowi Ivanovsowi, odnosząc się do ostatniego wątku
wypowiedzi księdza profesora chcę dodać, że wszelkie dokumenty, projekty
ustaw, są dostępne na stronach internetowych. Do tych dokumentów ma dostęp
każdy, a więc również i Episkopat. Więc czy Episkopat powinien sobie życzyć
ich dostarczania czy nie, to znowu jest temat do wielogodzinnej debaty. Z pewnością w dyskusji potrzebna byłaby odpowiedź: jak stosować konstytucyjną i konkordatową zasadę niezależności państwa i Kościoła — każdego w swojej dziedzinie? Ale przejdźmy nad tym do porządku. Jeszcze raz dziękuję
panom. Zapraszam pastora Ivanovsa. Proszę bardzo. Czytaj...
1 2
« Polska w UE a stos. wyznaniowe (Publikacja: 03-09-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3616 |
|