|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religioznawstwo
Quasi-filozofia w mitach [1] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Koncepcje quasi-filozoficzne czyli co kryje
się za mityczną narracją?
O ile skłonni jesteśmy podziwiać i doceniać sztukę plastyczną i architekturę starych, przedgreckich cywilizacji, o tyle nasze mniemanie o
zdolnościach filozoficznych ich twórców nie jest najlepsze. Zdolności do rozważań
filozoficznych przypisujemy wciąż — jako pierwszym — Grekom. Czy słusznie?
Bo przecież "… zawsze i wszędzie sztuka plastyczna czerpie swe natchnienie i ideały z tworów kultury duchowej, odbijając pewną filozofię
widzenia świata" (Bator, 1993, s. 4). Czytając zaś mity egipskie, sumeryjskie czy greckie wkładamy
je „między bajki", nie zauważając ich głębszych przesłań i myśli
czy idei tkwiącej poza narracją. Niesprawiedliwe jest już to, iż sam termin
„mit" zrównaliśmy w naszej ocenie ze słowem „bajka",
„nieprawda". Tymczasem mit jest czymś daleko więcej… Na szczęście
badacze mitów i przekazów religijnych ostatnimi czasy, przedzierając się przez
warstwy opowieści, odsłaniają ich głębsze znaczenia i coraz częściej wyciągają
takie na przykład wnioski: "Nie można dziś stwierdzić, czy mit był pierwotnie
ilustracją formuły filozoficznej, czy też idea filozoficzna została później
wydestylowana z mitu. Z pewnością mit wywodzi się z odległej przeszłości, ale
to samo można powiedzieć o filozofii. Któż wie jakie myśli snuły się po głowach
starożytnych mędrców, którzy stworzyli mit, przechowali go i przekazali nam?
Analizując archaiczne symbole i w wnikając w ich tajniki, bardzo często odnosimy
wrażenia, że powszechnie przyjęta koncepcja historii filozofii opiera się
na całkowicie fałszywym założeniu, iż myślenie abstrakcyjne i metafizyczne zaczyna
się dopiero z chwilą, kiedy pojawiają się pierwsze wzmianki o nim w zachowanych
do naszych czasów przekazach". (J. Campbell, 1997, s. 199). Czy wciąż mamy wierzyć, że pierwszym filozofem był Tales?
Jedną z podstawowych kwestii jest problem odnoszących się
do formacji religijnych terminów, którymi nauczyliśmy się posługiwać —
zapytajmy zatem: Czy w tamtych kulturach naprawdę mamy do czynienia z politeizmem?
Po początkowych nietrafnych a uproszczonych wnioskach (o animizmie, fetyszyzmie
itp.) dotyczących istoty religii Egiptu, Sumeru czy Indii, badacze nareszcie
bliżej pochylili się nad zagadką świadomości twórców tamtych systemów religijnych i quasi-filozoficznych i dostrzegli pewne paradoksy. Pozwalając sobie na nieco
lżejszy ton: ludzie w Polsce uważają, że Hindusi wierzą w „świętą krowę".
Autorka była świadkiem takiej konkluzji, do której doszły rozmówczynie, prowadząc
rozmowę w sklepie. Nie mogły się temu nadziwić. Cóż, Hindus pewnie nie może
się nadziwić, że chrześcijanie co tydzień pożerają ciało swego boga. Oto do
czego prowadzi dosłowne traktowanie symbolu! Tak i Egipcjanie nie wierzyli
np. w boga z głową skorpiona. Fizyczna forma obrazu i jego sens to jednak niezupełnie
to samo. Campbell powiada: „Symbole są jedynie nośnikami znaczenia; nie
można ich mylić z ich treścią, czyli tym, do czego się odnoszą. Bez względu
na to jak atrakcyjne czy imponujące mogą się wydawać, zawsze pozostaną tylko
wygodnymi środkami przekazu, dostosowanymi do naszego pojmowania." (1997, s. 177).
Zatem niektórzy badacze posługują się dziś terminem henoteizm,
określając tak wiarę w Jednego i zarazem w wiele bóstw. Inni wobec wiary Egipcjan
stosują termin panenteizm i twierdzą, że Egipcjanie posiadali wyraźne inklinacje
ku monoteizmowi (por. Bator).
Czy naprawdę tak trudno
uwierzyć, że ludzie którzy projektowali i wznosili takie budowle jak te w Mezopotamii,
Harappie, Knossos czy Gizie, prowadzili handel na wielką, międzynarodową skalę,
posiadali szkoły, sztuki plastyczne na takim poziomie, że jeszcze dziś budzą
zachwyt, mieli przy tym światopogląd pasujący do plemion z epoki kamiennej? Z całym szacunkiem dla tych plemion, zresztą.
Czy więc tak musi nas zdumiewać, że Egipcjanie od zarania
posiedli pojęcie jednej, wszechogarniającej boskości, którą — a
nie jest to imię własne! — zwali ntr, co egiptolodzy transliterują na
neczer?
Neczer to nie tyle bóg, jak wcześniej ten termin tłumaczono,
ile raczej bezosobowa siła, to źródło wszelkiej etyki, wszelkiego istnienia i władca losu (Bator, 1993, s 14). Prawdę mówiąc to pojęcie i ta nazwa przywołuje
skojarzenie z pewnym terminem sumeryjskim. I nie tylko brzmienie wyrazu
jest podobne — podobne są też zakresy znaczeniowe. Sumerowie (a może już
ludność mieszkająca na terenach Mezopotamii przed Sumerami, tzw. Obeidzi?) wierzyli w istnienie odwiecznej Siły rządzącej wszechświatem i w jednorodność materii.
Bogowie nie są stwórcami — wyłonili się z tej Siły, jak inne byty i jak
Prawa kierujące światem. Prawo, przeznaczenie — jak oddać tę intuicję
ontologiczną? To właśnie Sumerowie zwali nam-tar. Bezosobowa moc
mająca określać losy wszystkich bytów. Oczywiście wciąż wiemy mało nawet o egipskich
koncepcjach, choć zdawałoby, że posiadamy wcale pokaźne zasoby odczytanego piśmiennictwa, a sumeryjskie tabliczki są jeszcze bardziej niekompletne. Ale nie będzie chyba
wielkiego błędu, jeśli postawimy tezę, iż ntr i nam-tar to były
bliskie sobie pojęcia i może nawet wywodzące się z jednego źródła… Los, przeznaczenie,
bezosobowa moc „pilnująca" Porządku w świecie — te wszystkie elementy
odsyłają nas z kolei ku indyjskiej koncepcji karmy, dharmy i rty. Choć w tym
miejscu trzeba przyznać, że to zagadnienie wymagałoby dalszych badań, tym bardziej,
że mimo indyjskiego konserwatyzmu, dającemu badaczowi nadzieję na zachowanie
się wielu prastarych idei, po dziejowych perturbacjach pewne rozwiązania musiały
ulec dosyć daleko idącym zmianom.
W. Bator konkluduje, że wśród Egipcjan powszechna była myśl o Stwórcy, który powołał byt z siebie samego i nadal jest w nim wszechobecny.
Tu można tylko wykrzyknąć „to tak samo, jak w Indiach". Stwarzanie
przez boga bytu z siebie samego, niejako emanowanie siebie w świat przez
bóstwo to przecież charakterystyczna cecha wierzeń hinduskich. Nie może być
raczej wątpliwości, jakkolwiek byśmy te zależności tłumaczyli.
"...Jedynym, który zachowuje swą jedność
stwarzając świat (...)
Chwała Tobie, stwórco tego wszystkiego,
Chwała Jednemu, który pozostaje Jednym..."
(z hymnu do Amona, cyt. za: Bator, 1993, s. 15)
"(...) Jedyny, choć ukazujesz się w tysiącach zjawisk
(...)"
"(...) Jesteś jeden jedyny, choć rozmaite masz ramiona
(...)"
"(...) Imiona twoje liczne i coraz inne, A nikt nie zna ich w pełni (...)"
(cytat również z hymnu do Amona, z: Dywan wschodni
[red.] A. Lange, 1921)
podobne treści można znaleźć np. w hymnie do Ra:
"Witaj wszechpotężny bycie, który w form tysiącach
się ujawniasz (...)"
A w Indiach:
"..Przez własną moc To Jedno bez tchu oddychało I nic innego nigdzie poza nim nie było."
(z hymnu Rigwedy, hymn 82, zob.: Michalski (tłum i oprac.), 1912, s 141)
W wielu innych tekstach przejawia się myśl o Jedności, jednorodności
bytu. „On jest bowiem Taczenem, który wyemanował bogów, a wszelkie rzeczy:
pożywienie, produkty, ofiary dla bogów i wszystkie dobra są jego cząstkami"
zapisano na tzw. Steli Szabaki (za: Bator, 1993, s. 28). Świat jako „ciało"
boga — to myśl iście indyjska (zresztą nie tylko indyjska). Tekst jest jednak egipski.
Tak i Sumerowie uważali, że ich bogowie nie są stwórcami
świata (w takim pojęciu w jakim my to pojmujemy, jako stworzenie ex nihilo).
Bogowie wyłonili się z Bytu, a pierwsi z nich mieli moc stwarzania dalszych
bytów — z siebie, oraz Praw. To za co odpowiadali bogowie,
to dalsze harmonijne trwanie świata i jego rozwój, który musi iść zgodnie z
Prawem i Przeznaczeniem (nam-tar). Bogowie działali zatem w ramach Bytu, którego
także byli „dziećmi". Byt i Prawa, czyli jakby Coś i Jak —
są niejako dane, odwieczne. I w sensie epistemologicznym — niepoznawalne!
Ostatecznej rzeczywistości nie można pojąć naszym uwarunkowanym umysłem czy
sercem — w sukurs temu przeświadczeniu Sumerów poszli mędrcy Indii, szczególnie
ci, którzy byli twórcami Upaniszad. To tam pojawia się formuła „neti-neti".
Nie to-nie to — cokolwiek powiesz o Absolucie, będzie to nie To.
Ale i w Rigwedzie czytamy:
"Nie było bogów przed stworzeniem świata!
Któż wie od kogo wszechświat ten pochodzi?
ON, od którego wszechświat ten pochodzi,
ON jeden wie — a może i ON nie wie?"
(hymn X,129, cyt. za: Deussen, 1914)
Oto w tym pięknym hymnie pojawia się przed nami prastara
intuicja podpowiadająca, że to nie ci czczeni bogowie są stwórcami świata, i
że Ten Prawdziwy Stwórca jest niepoznawalny.
Nic nie można o Nim powiedzieć, ale wiemy, że Jest. A w Egipcie?
"Ale w sobie Tyś nieznany -
Niewiadomy, niepoznany -
Żaden słaby język ludzki,
Nie potrafi nam określić Z niczym Twego podobieństwa (...)"
(Hymn do Ra, [red.] A. Lange, 1921, s. 16 )
A skoro Bóg obecny jest w każdej istocie i każdej rzeczy
jaka jest w kosmosie — to konsekwentnie jego hierofanią może być… wszystko! A co tym będzie, to już sprawa tradycji, nauk, przekazu. Hindusi nie czczą krowy — lecz Boga w niej, nie składają rąk w geście namaste przed człowiekiem
lecz Bogiem w nim. Sądzić należy, że Egipcjanie, Sumerowie, Kreteńczycy mieli
bardzo podobne odczuwanie świata i jego sakralności.
Aby oddać przeczucie jaka
jest istota tego świata „pełnego Boga", używano rozmaitych środków
przekazu — obrazu, symbolu, opowieści, wykładu. Opowiadano więc w mitach o samoofiarującym się bogu, dzięki ofierze którego mógł powstać świat —
tak jest w przypadku indyjskiego Puruszy. Mówiono o tym, że świat jest ciałem
rozćwiartowanego pierwotnego boga — stąd motyw ćwiartowania Ozyrysa, Pradżapatiego,
Dionizosa. Te mity to przekaz w „podobieństwach", by posłużyć się
terminem ewangelicznym, dotyczący tej samej prawdy, która może być przekazana w subtelniejszy sposób. Nie należy takich mitów interpretować tak, jakby ci,
którzy je układali wierzyli w prosty i bezpośredni sposób w takie opisy, i nie
byli zdolni do odbioru metafory. Jeśli tak prosto zinterpretujemy ich mity,
wtedy rzeczywiście ich twórcy objawią się nam jako barbarzyńcy...
Ale w ich myśleniu o naturze uniwersum musiało się oczywiście
pojawić pytanie: skąd wielość form i istot? M u s i zatem pojawić się
koncepcja dwójni. Najwyższą formą wiedzy według Hindusów jest szkoła a-dwaita-wedanty
(wiedzy o Jedności, która jest istotą, ale nie formą świata; wiedzę o tym osiąga
się w swoistym procesie poznawczym, jakim jest joga i medytacja). Ale jest i
dwaita-wedanta — badająca byt w aspekcie fundamentalnego procesu powstawania.
Hindusi prawie we wszystkich swych głównych szkołach filozoficznych mówią o
Jedni i o Dwójni. Świat istnieje pomiędzy biegunami bytu.
1 2 3 Dalej..
« Religioznawstwo (Publikacja: 05-06-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 395 |
|