|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii » Filozofia nowożytna
Rene Descartes (Kartezjusz) [2] Autor tekstu: Khamed
Na Kartezjusza powoływało się wielu późniejszych
filozofów, co najmniej drugie tyle nie zgadzało się z nim. Twierdził, że prawdziwe
jest to, co umysł postrzega jasno i wyraźnie, lecz nie jest indeksem prawdy,
zaznaczył tym samym, że prawdy objawione są czymś więcej niż tylko tworami wyobraźni,
lecz nie odpowiedział na pytanie, dlaczego musi się przyjmować jakiekolwiek
prawdy religijne. On zerwał z tradycją (a co za tym idzie nie uznawał soborowych
zarządzeń), więc pozwoliło to umysłowi na pełną niezależność. Kartezjusz rozpoczął
wreszcie proces zdejmowania z religii całej tej nadprzyrodzonej otoczki, a prawdy
religijne nie mają wystarczającej siły na to, aby przedstawiać się jako prawdziwe.
Dogmaty zaś są dla Kartezjusza jedynie ozdobnikami — nic zresztą nie znaczącymi.
Był to pełen tryumf wolnego i nieskrępowanego umysłu. Ten fragment filozofii
Descartes'a polega na oddzielaniu prawd filozoficznych od rozumu, powstaje,
więc pytanie: "Czy jest tu miejsce na religię, a jeśli tak to na jaką?"
(niektórzy adwersarze Descartes'a wyciągali mu nawet sympatie pro protestanckie).
Ta "oczywistość i pewność " Kartezjańska tyczyła jednakże tylko
nauki (pojmowanej przez filozofa jako projekcja stwórczej mocy Boga). Co zaś
do wiary, to stanowi ona "prywatną sprawę woli" i nie może
być nikomu przekazana. Natomiast nauka jest „publiczna", nie jest
powiązana z wolą, tylko z intelektem będącym jednakowym u każdego człowieka i biernie odzwierciedlającym rzeczywistość. To jest właśnie wolność wiary i tu tkwi jej wartość, jako czynnika, który został przez Kartezjusza umieszczony w strefie nadprzyrodzonej. Religia nie musi być racjonalna. W pewnym, więc sensie
wiara zostaje wykluczona jako rzecz nadprzyrodzona, nie posiadająca przełożenia
na naukę. Będę jeszcze pisał na temat Kartezjańskiej koncepcji
Boga, na razie nawiążę na chwile do słynnego aksjomatu przedstawionego w "Rozprawie" a więc: "Cogito ergo sum". Twierdzenie to może na pierwszy
rzut oka przypominać dowód (przez użycie słowa „więc"). Jest to
jednak objawienie, samopowtarzalna się świadomość, że nie mogę zostać oszukany,
co do swojego własnego istnienia. W "Medytacjach II" można
znaleźć na ten temat następujący fragment: "Ów wniosek, więc jestem,
jest koniecznie prawdziwy za każdym razem, gdy go wypowiadam lub gdy rozważam
go w swoich myślach". Jeśli do aksjomatu Descartes'a podejdzie
się jak do dowodu, to wtedy faktycznie składał się on będzie z dwóch twierdzeń, z których pierwsze — „myślę" — jest oczywiste, drugie
zaś — „jestem" — wynika z pierwszego, zgodnie z założeniem,
że jeśli myślę to istnieję. Jeśli na przykład zwodzi mnie demon, to ja musze
istnieć, abym, mógł być zwodzony. Descartes posuwa się jeszcze dalej i przeprowadza
na bazie tego aksjomatu „kosmologiczny" dowód na istnienie Boga
(w trzeciej części "Medytacji"). Przeprowadza to w ten sposób,
że scholastycznie udowadnia istnienia Boga ("Idea Boga, która jest w nas musi mieć samego Boga za przyczynę"). Zaś istnienie Boga może
zostać wykorzystane w celu udowodnienia istnienia świata zewnętrznego. Jeśli
jesteśmy pewni istnienia Boga, to wtedy wszystko, co postrzegamy "jasno i wyraźnie" musi być prawdą. I w ten uproszczony sposób doprowadzamy
do pokonania demona. Oczywiście wysuwano wiele zastrzeżeń przeciwko temu dowodowi
na przestrzeni lat, a szczególnie do tego "jasno i wyraźnie",
czyli przeciwko założeniu, że myślenie wymaga osoby myślącej, przeciwko zbyt
szybko i pochopnie zdobytej pewności na podstawie której od razu można stwierdzić,
że demon został pokonany. Można wręcz poddać w wątpliwość to, czy w takim razie
Descartes wątpił tak dogłębnie i gorliwie jak twierdził. Wysuwam taki argument,
gdyż zauważyłem, że Descartes nie brał pod uwagę jeszcze jednej możliwości:
tego, że jego język także może go zwodzić i że znaczenie słów nie musi być jasne i odkryte. Poza tym nie wątpił we własną metodę wnioskowania, a przecież powinien,
gdyż nie udowodnił, że jego metoda jest prawdziwa. Powstała by wtedy sytuacja
tak zwanego „koła", czyli musiałby filozof udowodnić, że jego metoda,
sprawdzająca metodę sprawdzającą inną metodę, jest poprawna, a wtedy rozumowanie
takie można ciągnąć w nieskończoność i sprowadzić całą sytuacje do absurdu.
Wydaje się, że Descartes nie wziął pod uwagę efektu „koła".
Kartezjusz stworzył także podwaliny pod krytykę filozoficzną — wymagał pewności, przekonania i co najważniejsze: odporności na wątpienie.
Rozumu nie można uważać za rzecz oczywistą, także musi podlegać krytyce. Twierdził,
że jasne i wyraźne idee to te, o których nie można pomyśleć, że nie są prawdziwe.
Są nie do odparcia, więc nie można w nie wątpić. Są to przykładowo twierdzenia w matematyce i geometrii (np.: 2+2=4 i 1+1=2). Akurat 1+1 nie zawsze równa się
2 (w logice równa się zawsze 1, można to udowodnić także metodą Descartes'a),
ale do innych prostych twierdzeń nie ma się na ogól zastrzeżeń.
Kartezjusz wprowadził także "Mechanistyczną
koncepcję przyrody", która zastąpiła dymanistyczną koncepcje scholastyczną.
Według niego ciała posiadają tylko właściwości geometryczne i ulegają jedynie
zmianom mechanicznym. Z kolei jakości i ich zmiany są subiektywnymi reakcjami
naszych zmysłów. Jego zdaniem zjawiska są ruchami, a mechanistyczną koncepcję
odnosił do przyrody bez żadnych ograniczeń (według niej życie jest procesem
tylko mechanicznym powodowanym przez materialne impulsy, wytwarzane we krwi).
Jeszcze oryginalniej odniósł się do zwierząt, gdyż stwierdzał, że są maszynami i ich zachowanie można rozpatrywać w kategoriach działania maszyn. Jego zdaniem
przymiotem duszy jest świadomość (a dookreślając, Kartezjusz utożsamił w tym
przypadku świadomość z myśleniem, przy czym to ostatnie obejmowało wszelakie
procesy). Tak jak przymiotem duszy jest myślenie, tak przymiotem ciała jest
rozciągłość i tylko ona.
Ciała nie posiadające innych właściwość (poza rozciągłością)
są jednocześnie pozbawione dynamicznych własności; mówiąc innymi słowy, nie
są zaopatrzone w siły (więc nie mogą powodować ruchu). Pomimo tego poruszają
się dzięki sile z zewnątrz. Ponieważ przymiotem duszy jest tylko myślenie (a
nie ruch), więc ruch materii jest udzielony przez Boga. Ilość ruchu we wszechświecie
jest stała. Wprowadził prawo zachowania ruchu. Wobec tego istnieją dwie substancje:
myśląca (dusza) i rozciągła (ciało). Stanowią dwie oddzielne substancje, nie
pokrywające się ze sobą w żaden sposób, nawet się na ogół nie stykają. Jedynym
wypadkiem, gdy obie te substancje są połączone w jedno — jest człowiek.
Przy czym substancje te nie reagują wzajemnie (jedno tylko może wpłynąć na kierunek
procesów w drugim). Tak naprawdę był to problem, który nie znalazł adekwatnego
rozwiązania. Dał się poznać jako zwolennik polaryzacji stanowisk; czyli nie
mógł łączyć ducha z materią, podobnie jak religii i nauki.
Zgodnie z tym, jak podaje Władysław Tatarkiewicz,
podstawowymi cechami kartezjanizmu było:
NAZWA
|
CHARAKTERYSTYCZNE CECHY
|
Metodologia
|
Badanie metody przed badaniem rzeczy. Kryterium
jasności i wyraźności w poznaniu. Prawdziwość. Metoda analityczna w matematyce.
Sceptycyzm drogą do odnalezienia wiedzy pewnej.
|
Metafizyka
|
Dualizm Boga i stworzenia, dualizm ducha i ciała. Wolność woli ludzkiej i Boga.
|
Filozofia przyrody
|
Mechanistyczna koncepcja przyrody. Nieatomistyczna
teoria budowy materii. Życie to proces mechaniczny powodowany przez impulsy
|
Teoria poznania
|
Znalezienie pewności w samowiedzy. Natywistyczna
(tzw. racjonalizm genetyczny, według którego istnieje wiedza wrodzona)
teoria idei. Woluntarystyczna teoria sądu. Światło naturalne jest synonimem
teologicznego wyjaśnienia wiedzy
|
Uważane za najbardziej typowe
|
Jasność i wyrazistość jako kryterium pewności.
Sprowadzanie wszelakiej wiedzy do matematycznego typu. Zdobywanie pewnej
wiedzy na drodze sceptycyzmu. Dualizm duszy i materii. Przyroda.
|
Wielu interpretowało filozofię Descartes'a
na przeróżne sposoby, jednakże jej części, co do który nie ma wątpliwości przedstawiłem
za W. Tatarkiewiczem. Jednak było również wielu takich, którzy nie zgadzali
się z nim i wysuwali przeciwko niemu przeróżne zarzuty. Dobrym przykładem na
poparcie moich słów może być wydanie „Medytacji" w 1641 roku, które
to wydanie zawiera także w sobie zarzuty wysuwane Kartezjuszowi przez luminarzy
ówczesnej filozofii oraz odpowiedzi na nie autora. Pierwszą grupę zarzutów stworzył
holenderski teolog Johan de Kater, drugą Mersenne, trzecią, Hobbes, czwartą
Arnauld, piątą Gassendi, a szóstą znów Marsene. W drugim wydaniu tego dzieła
dołączono jeszcze siódmą grupę zarzutów, autorstwa jezuity Pierre’a Bourdina.
Można jednak z powodzeniem powiedzieć, że filozofowie czerpali z jego nauki i zgadzali się z nią. Najbardziej znanymi przykładami odzwierciedlającymi przenikanie
Kartezjańskiej metafizyki do poglądów choćby Leibniza czy Russela (jakości przeżyć
zmysłowych nie są podobne do jakości samych rzeczy, więc poznanie świata zewnętrznego
ma bardziej strukturalny niż treściowy charakter). Descartes stworzy także ciekawą
doktrynę fizyczna. Otóż skoro materia jest tym samym co rozciągłość, to niemożliwe
jest zjawisko próżni. Opierając się na tym doszedł do przekonania, że skoro
nie istniej pusta przestrzeń, to i ruch, który jest zjawiskiem, nie może polegać
na zajmowaniu wolnej przestrzeni, więc musi być pojęty w kategoriach wirów (podobnie
jak ruch cieczy). Wielokrotnie obalano jego poglądy (w lepszy czy gorszy sposób),
lecz trzeba przyznać, że jasność i pasja, z jaką zostały przedstawione stanowią
bardzo znaczący punkt w filozofii.
Teraz postaram się nakreślić najważniejsze pytania,
jaki stawiał sobie Kartezjusz. Pisałem już, że tak naprawdę są to stare problemy
widziane z innego niż dotychczas punktu. I to jest prawda, a ja postaram się
dać po kilka przykładów takich zagadnień (nowo-starych). Zacznę jednak
od początku. Kartezjusz odrzucił arystotelesowsko-scholastyczną teologie
oraz teorię stałych form substancji. Przecież tak na dobrą sprawę to zredukował
cały fizyczny wszechświat (nie tylko w Arystotelesowskim wydaniu) do pojęcia
„rozciągłości". Odtąd wszystko miało być jasne: można było przewidzieć
zachowanie ciał, gdyż wszystkie one podlegały prawom niezmiennej fizyki, a prawa
te dało się z kolei wyrazić za pomocą liczb. To „odkrycie" Descartes'a
miało ogromny ciężar światopoglądowy i zjednało mu zaciekłych wrogów. We wszechświecie
scholastycznym można było wykazać obecność Boga. W „kosmologicznym"
dowodzie św. Tomasz pisał, że Bóg musi istnieć, gdyż zmiana implikuje pierwotne
źródło, które pozostaje niezmienne. Kartezjusz już nie dopuszcza do czegoś takiego.
Jest to pewnego rodzaju niemożność przejścia od świata fizycznego do Stwórcy.
Ponieważ wątpi się w istnienie świata, toteż tak samo wątpi się w istnienie
Boga (i jest to rozumowanie logiczne), w związku z czy nie da się w takiej sytuacji
poprowadzić dowodu na istnienie Boga obierając sobie za punkt wyjścia świat.
Teraz Kartezjusz postanowił rozprawić się z ontologicznym dowodem na istnienie
Boga. Z dowodu tego wynika, ze Bóg istnieje, gdyż wynika to z pojęcia bytu najdoskonalszego. Z kolei Descartes porównuje stosunek Boga do świata jako stosunek „Prawodawcy"
(stworzyciela rzeczywistości fizycznej, której narzucił odpowiednie prawa).
Bóg niezbędny jest także do podtrzymywania w istnieniu świata w każdym momencie,
gdyż inaczej sam sobie nie poradzi. Wydaje mi się jednak, że nie jest to zbyt
przekonującą argumentacja. Descartes nie wyjaśnia dokładanie przyczyn dla których
świat nie poradziłby sobie sam (bez boskiej interwencji). Nie podoba mi się
także pewność, z jaką twierdzi, że Bóg stworzył rzeczywistość fizyczną. Już
pisałem o tym, że inni filozofowie nie zgadzali się z nim właśnie z powodu owej
nieco zbyt za daleko wysuniętej pochopności w wydawaniu sądów. Filozofia Kartezjańska
traktuje świat jako bezduszne tworzywo materialne, skrępowane stałymi prawami
fizyki, i w świecie tym nie ma miejsca na Boga. W pewnym stopniu filozofia Kartezjusza
wyzwoliła świat spod panowania Arystotelizmu (podobne ruchy były w kościele).
Filozoficzny związek pomiędzy Arystotelesem a kościołem rozpadł się pod wpływem
nauki Descartes'a. Chociaż nieszczęsna biologia arystotelesowska była
główna wykładnią spojrzenia kościoła aż po XVIII w. I był to okres stracony. W sto lat po Kartezjuszu przyszło przecież Oświecenie, które nie miałoby możliwości
tak szerokiego oddziaływania ( Pascalowski motyw "chiquenaude" — wprawienie w ruch) i nie przybrałoby takiej formy, gdyby Kartezjusz
nie poprowadził tak ostrej linii podziału pomiędzy prawdami religii i prawdami
rozumu i nie wyzwolił w końcu człowieka spod władzy religii. Wydaje mi się,
że takie działanie było konieczne i że słusznie Oświecenie powoływało się właśnie
na niego, gdyż w przeciwnym wypadku nie miałoby odpowiedniego umotywowania i śmiałości do zrobienia pewnych ruchów.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Filozofia nowożytna (Publikacja: 06-06-2002 Ostatnia zmiana: 12-08-2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 404 |
|