Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.972.593 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 3 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Między osobistą trwogą egzystencjalną a władzą nad ciałem i duszą innych ludzi rozciąga się obszar, gdzie czają się metafizyczni rozbójnicy, czerpiący profity z duchowej i intelektualnej nędzy swych bliźnich.
 Kultura » Etnologia

Szlakami Bessów. Szkic prowokacyjno-historyczny [3]
Autor tekstu:

A jeszcze dalej na południe Czarnego Kontynentu chrześcijańscy wędrowni mnisi w Etiopii posługują się po dzień dzisiejszy drewnianymi równoramiennymi krzyżami wpisanymi w koło nazywając je havariami. Krzyże te do złudzenia przypominają ...znak Tengri oraz te które znajdują się w huculskich naszyjnikach

Języki ugrofińskie, zdaniem filologa i podróżnika Aleksandra Csoma de Koros (1784-1842), twórcy europejskiej tybetologii wywodzą się z północnego Tybetu. Uczony pieszo przywędrował z Węgier w Himalaje i tam spędził resztę życia studiując w lamajskich klasztorach i świątyniach prastarej religii bon dzieła traktujące o wędrówce dusz i świętej krainie Szam-bha-li. Pochowany został w Dardżylingu.

Pierwotny język Bessów należał najprawdopodobniej do grupy ugrofińskiej. Czy u naszych południowych sąsiadów termin bosorować — czarować pochodzi od języka, którego używali Besowie, czy też jest filologiczną skamienieliną, utrwalającą kontakt z nimi — można się spierać. Należy też odnotować, że po litewsku bajsa, bejsu to odrażający, ohydny, a w staroruskim bes, besseda to siedzieć na zewnątrz. No i jesteśmy w domu. Nareszcie wiemy po kim większość rodzaju męskiego tak bardzo lubi biesiadować na zewnątrz domu, a więc z dala od małżonek i teściowych. 

Starożytni Egipcjanie stosunkowo wcześnie w sztuce wojennej zastosowali mordercze know-how, jakim były w owych czasach ciężkie rozbijające zwarte szyki wrogów rydwany bojowe z wirującymi ostrzami kos umieszczonymi w osiach wozów. Na końskim grzbiecie nie czuli się najlepiej. Dla doradców faraona, za którego panowania nad Nilem pojawili się Bessowie, podjęcie właściwej decyzji nie było trudne. Można z góry założyć, że przybysze z Wielkiego Stepu na uprawie roli, żegludze i budowie piramid nie znali się. Gdyby byli sprzymierzeni z wrogami zewnętrznymi, mogli stanowić zagrożenie. Ponieważ musieli przybyć w raczej niedużej grupie, nie obcięto im głów, ale powierzono ochronę dworu władcy państwa bogatego wylewami życiodajnej rzeki. Być może o takim a nie innym losie garstki azjatyckich koczowników zadecydował przypadek. Dobrze się zapisali w pamięci mieszkańców Egiptu. Jako synowie stepów byli pełni radości życia. Kochali śmiech i taniec. Każda kobieta była dla nich piękna i każda warta miłości. Dużo miłości. Bardzo dużo miłości. Członki męskie musieli mieć imponującej wielkości, skoro ten anatomiczny szczegół został utrwalony w kamiennej hagiografii. Lubili bawić się z dziećmi. Jak zwykle wojskowi z dobrze zaopatrzonych w piwo garnizonów. Tacy zostali utrwaleni w legendzie. Z biegiem wieków trafili do panteonu. Wizerunki Bes, noszone jako amulety na szyjach fenickich żeglarzy, popłynęły daleko na zachód. Do Kartaginy, na Sycylię, na kraj ówczesnego świata. W dziejach powszechnych wielokrotnie odnotowano przypadki, że straż przyboczną potężnych władców, którzy mieli istotne powody, aby nie ufać w zapewnienia o dozgonnej miłości trzymanych żelazną ręką poddanych, stanowiły oddziały cudzoziemskich najemników pochodzących z bardzo odległych krajów. Bezpieczeństwa cesarzy rzymskich strzegli Germanie, cesarzy Bizancjum — Normanie, Cesarzy Chin za panowania dynastii Tang ochraniały oddziały tureckie, a za dynastii Juan tumeny mongolskiej jazdy, księcia Witolda chronili przed rodzonymi braćmi Tatarzy, straż przy Napoleonie pełnili polscy ułani, władców Imperium Ottomańskiego ochraniali janczarzy rekrutujący się głównie z bałkańskich górali, a kupieni na Kaukazie jako najlepsi „ochroniarze" owych czasów czerkiescy niewolnicy dali początek mameluckim władcom nowożytnego Egiptu. Towarzysza Lenina chronili przed objawami miłości klasy robotniczej Koreańczycy i Łotysze, a Osamę bin Ladena strzegą rzekomo Czeczeńcy.

Starożytny geograf, matematyk i astronom, Ptolemeusz Klaudiusz (ok.100 — ok.168) spokrewniony z królową Kleopatrą i panującą ongiś grecką dynastią w Egipcie, był jak na owe czasy dobrze poinformowany. Pozostawił po sobie wiekopomne dzieło Almagest, imponujące zestawienie blisko dziesięciu tysięcy nazw geograficznych. Plemię Bessów ulokował nad Karpatami u źródeł Wisły. Pamiętamy, że po klęsce zadanej przez legiony Tyberiusza niedobitki Besów schroniły się gdzieś w Karpatach. Łańcuch gór rozciągających się od Żelaznych Wrót na Dunaju aż po Bramę Morawską liczy około półtora tysiąca kilometrów długości i od 100 do 350 km szerokości. Ptolemeusz najpewniej nigdy do niego nie dotarł, a informację o źródłach największej z wypływających z północnych stoków rzek miał z drugiej czy trzeciej ręki. Pewną wskazówką, gdzie schronili się Bessowie, może być nazwa jednej z karpackich przełęczy i położonego na przechodzącą przez nią prastarym handlowym szlaku miasteczka Dukla. Identycznie nazywał się przed wiekami górski obszar położony dziś w północnej Albanii — Ilirii, czyli tam, gdzie jeszcze na przełomie naszej ery paśli swoje stada. Mieszkańcy byłej Jugosławii słowem "dukla" określali górski obszar zajmowany przez jedną z "zadróg", rodowo- plemiennych wspólnot bałkańskich Słowian.

Albańscy Sziptarzy zamieszkujący góry Prokletije w rejonie Ohridzkiego jeziora połoniny określają mianem… BJESZKA a pastuch to dla nich CZABAN. Tak jak w Mongolii

Większość autorów naukowych opracowań jest zgodna co do tego, że pochodzenie i znaczenie nazwy „Bieszczady" nie zostało dotychczas wyjaśnione. Najstarszym terminem geograficznym, od którego ma się wywodzić, jest słowo beshed, dotyczące fragmentu głównego wodno działowego grzbietu Karpat w rejonie dzisiejszych Jaślisk, o rzut kamieniem od Dukli. Pochodzi z 1269 roku i znajduje się na pergaminowym dokumencie sporządzonym na Węgrzech. Toponomastyka dostarcza wielu dowodów na pochodzenie nazw geograficznych od nazw plemion czy ludów zamieszkujących określone obszary lub imion własnych. Żeby nie szukać daleko, na współczesnych mapach Bieszczadów łatwo jest znaleźć Wańków Dział i Hnatowe Berdo. Południowi sąsiedzi zalesiony, porżnięty głębokimi jarami górski grzbiet położony w sąsiedztwie nazwali po prostu nazwą obcego ludu, który znalazł tam schronienie. Węgierskie beshed uległo transformacji.

W historii Brzeska, leżącego przy prastarym szlaku handlowym z Krakowa na Węgry i Ruś, odnotowano, że już od połowy V tysiąclecia p.n.e. przybywały na te tereny zza Karpat gromady pierwotnych rolników i hodowców zwabione żyznością aluwialnych gleb. W pobliskim Bessowie, położonym na żyznej nizinie u ujścia rzeki Raby do Wisły, niedaleko Bochni odkopano osadę garncarzy sprzed XVI wieków i znacznie od niej wcześniejsze stanowiska wytopu darniowej rudy żelaza. Przytulona do przeciwpowodziowych wałów wieś nie ma kościoła. Należy wraz z wioskami Cząsławice i Wrzępno oraz Bieńkowice po drugiej stronie rzeki do pobliskiej parafii Cerekiew, powstałej w XII wieku. Nazwy pochodzenia parafii nikt jak dotąd nie wyjaśnił chociaż drewniany kościół pod wezwaniem Santo Laurento — świętego Wawrzyńca istniał tu już w 1326 roku. Spłonął w czasach najazdu Rakoczego podpalony przez tołchajów, węgierskich rozbójników Kolejną świątynię, zbudowaną w 1669 roku, ostatnio przeniesiono do skansenu w Nowym Sączu. Zachowane księgi metrykalne z połowy XVIII wieku informacji o Bessach nie zawierają. Ale jeśli się dobrze przyjrzeć umieszczonemu w bocznej nawie późnorenesansowemu obrazowi Chrystusa depczącemu grzech, to przy odrobinie wyobraźni można się doszukać w twarzy nieszczęsnego „grzechu" azjatyckich rysów Bessa. Archeologowie nie mają wątpliwości, że starożytni hutnicy i ceramicy nad Rabę przyszli z południowo-wschodniej Słowacji, a więc z obszarów późniejszego królestwa węgierskiego. Nazwa niezbyt odległego Beska i chyba również Biecza, niezależnie od romantycznej legendy o zbóju Besie — utrwala pobyt na tych ziemiach tajemniczego ludu Bessów.

Kilkanaście lat temu pod Krosnem na Podkarpaciu rolnik wyorał mosiężną figurkę Anahity, żeńskiego bóstwa płodności starożytnych Persów, popularnego również wśród rzymskich legionistów trackiego pochodzenia. Na północną stronę Karpat musiała być przyniesiona przez przełęcz Dukielską w II lub III wieku n.e. Z naddunajskich nizin przed wiekami na północną stronę Karpat przybyli też dwaj bracia Balowie. Dzielnie służyli polskim królom. Otrzymali szlachecki indygenat. Stali się posiadaczami licznych wsi i miast w Ziemi Sanockiej. Jedno z nich nosi nazwę Baligrodu. Rodowód nazwy Baligrodu, podobnie jak i Bieszczadów, jest bardzo stary. Odpowiedzi na pytanie o dalsze losy Besów w Karpatach może dostarczyć nauka. Światowej sławy antropolog i etnograf Jan Czekanowski (1882-1965) prowadził przed I wojną światową badania terenowe wśród Łemków. Określił ich jako antropologiczny relikt twierdząc, że należą do zrutynizowanego szczepu arorumuńskiego czy też bałkańskiego pochodzenia. Wzburzyło to niektórych nacjonalistycznie nastawionych lwowskich uczonych, uważających Łemków — podobnie jak Hucułów i Bojków — za górali ukraińskich. Mający bardziej biało-czerwoną „optykę spojrzenia" ich akademiccy koledzy tych samych Łemków uważali za górali polskich. Chyba żadna ze stron nie ma racji. Potomkowie garstki Besów ocalałych w karpackiej głuszy z krwawej łaźni, jaką im urządziły rzymskie legiony, nie zachowali nawet świadomości swego pochodzenia. Kształt i proporcje czaszki boga Besai przedwojennych mieszkańców Beskidu Niskiego, tak jak i Andy’ego Warhola oraz Nikifora Krynickiego wykazują zastanawiające podobieństwa.

U starożytnych ludów semickich Bel-Pan był niejako tradycyjnym tytułem męskich bóstw. W Babilonii był synonimem imienia Boga i należał do świętej trójcy jako odpowiednik Enlila-Marduka z Sumeru. Ku czci Bala, odpowiednika Apollina w greckiej mitologii, na 1 maja w święto Baltane rozpalano ogniska. Kontynuacją tej tradycji są obchody Nocy Świętojańskiej. Liderzy międzynarodowego ruchu robotniczego, obchodząc z flagami i przemarszami dzień 1 maja, zagospodarowali pogańską tradycję.

Na przechowywanym w British Museum papirusie odcyfrowano szczegółową instrukcję, jak uzyskać pomoc egipskiego boga. Podana jest nawet receptura przygotowania specjalnego roztworu. Jest to mieszanina ściśle odmierzonych proporcji inkaustu, krwi krowiej i gołębiej, soku morwy, kadzidła, myrry, wody deszczowej, siarczku rtęci oraz wywaru z ziół zwanych u nas wyką pospolitą. Maczając w tak przyrządzonej miksturze magiczną różdżkę lub w jej braku pióro czarnego koguta, nieprzerwanie recytując zaklęcie zawierające imiona mocy, należy na lewej dłoni wyrysować postać Besa, oraz wypisać pytania, na które szukamy odpowiedzi. Dobrze też byłoby skrawkiem czarnego sukna poświęconego Izydzie, owinąć lewą dłoń i szyję, a następnie położyć się spać. W nocy na pewno pojawi się Bess. Czy odpowiedzi mogą dotyczyć również liczb, które wygrają w totolotka — nie wiadomo. Formuła magicznego zaklęcia jest znana. Brzmi ono:


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Sarmacki Żul
Dajmy odejść legendom

 Zobacz komentarze (4)..   


« Etnologia   (Publikacja: 11-05-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Witold Stanisław Michałowski
Pisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli.   Więcej informacji o autorze

 Liczba tekstów na portalu: 49  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kaukaz w płomieniach
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4131 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365