|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Turystyka i krajoznawstwo
Kierunek Amur [1] Autor tekstu: Witold Stanisław Michałowski
(korespondencja z Rosji)
To miał być
nieduży domek koło starego kirkutu w Międzyrzeczu Podlaskim. Nieco za
miasteczkiem. Naprzeciw cmentarza przy szosie prowadzącej do granicy. Za solidną,
drewnianą furtą, osadzoną w murowanej bramie przez gąszcz drzew i krzewów
prześwitują pochylone na różne strony kamienie. Parę ktoś oczyścił i ustawił wzdłuż ogrodzenia. Nieznane egzotyczne pismo. Wyobrażenia
siedmioramiennych świeczników, lwów. Na wprost wejścia dwujęzyczna tablica
upamiętnia Filkensztainów z Baltimor w Stanach Zjednoczonych. Sfinansowali prace porządkowe. Dozorca o rodzinie M. słyszał.
Mieszkali nieco dalej. Tam, gdzie teraz jest sklep z wieńcami, szarfami i lampkami nagrobnymi.. Pod koniec wojny w ich domu ulokowano polowy szpital. Większość
rannych została. Grzebano ich płytko, w zbiorowych mogiłach. Przesypywanych wapnem. Potem wykopano i pochowano na
rynku. Pod pomnikiem z czerwoną gwiazdą. Rodzina M. była patriotyczna. Obaj
synowie wstąpili do partyzantki. Nosili
ryngrafy na piersiach. Zginęli w czasie jednej z pierwszych obław na leśne
bandy urządzonych przez władzę ludową. Żona starszego miała niedługo
rodzić. Bano się jej powiedzieć, że owdowiała. Opiekowała się rannymi.
Szczególnie takim jednym, na którego lekarz już machnął ręką. Miał
przestrzelone oba płuca. Majaczył. Źle mówił po rosyjsku. Bardzo młody.
Bez zarostu. Po nocach płakał jak dziecko. Takie jakie nosiła w sobie. Mały
chłopiec z okrągłą buzią i nieco skośnymi oczami. Pochodził skądś z bardzo daleka. Leczyła go miodem i mlekiem. Przeżył. Gdy odjeżdżał, dała mu to co miała najcenniejszego.
Figurkę Matki Boskiej w niebieskim płaszczu. Kupioną na odpuście. Poświęconą.
Nie zobaczyli się już nigdy więcej. Dziecko straciła przy porodzie.
Żołnierz wrócił w rodzinne strony. Mieszkał w stolicy Republiki Ałtaj.
Zrobił partyjną karierę. Gdy odchodził na emeryturę, stojące na jego
biurku popiersie Lenina zostawił następcy. Zabrał tylko figurkę w bladoniebieskim już płaszczu. Nigdy się z nią nie rozstawał. Często
powtarzał, że opiekowała się nim przez całe życie. Jego naród
przetrwał lata terroru zachowując wiarę w Burchan Buddę.
*** Po krótkiej odprawie przekraczamy granicę. Schludne uporządkowane
ulice Brześcia. Dobrze ubrani, uśmiechnięci ludzie. Białorusini są dumni,
że obrońcy twierdzy brzeskiej tak długo w 1941 stawiali opór. Postawili im
pomnik. O tym, że w przeważającej większości pochodzili z Północnego
Kaukazu, nie wiedzą, ale czeczeńskie rodziny, które w tym mieście znalazły
schronienie, przyjęli nader gościnnie. Jedna z reprezentacyjnych arterii
miasta to
ulica 17 września 1939. Dzień wcześniej Armia Czerwona zawarła rozejm z Japończykami. Na mongolsko-chińskim
pograniczu nad rzeką Chałchin Goł wzniesiono muzeum upamiętniające krwawe
boje. Cyfra 17 związana jest z okultyzmem i prastarą, panująca ongiś w Tybecie religią bon:
jedynka oznaczała początek i siłę a siódemka
duchowość. Po dodaniu dają "8" absolutną magię. Od zarania dziejów
cyfra ta położona na boku tworzyła lemniskatę. Oznaczała nieskończoność,
siłę, motor i potęgę działań. Nie tylko bolszewiccy przywódcy
interesowali się wiedzą tajemną. Są tacy, którzy twierdzą, że dlatego właśnie
17 dobiegło kresu życie Rasputina i 17 postawiono przed plutonem egzekucyjnym
białego chana Romana von Ungern Sternberga. Na całe szczęście młodemu
pokoleniu feralna
cyfra z niczym się już nie kojarzy. Chyba że z planem Balcerowicza. Też ogłoszonym 17.
*** Nocą zjeżdżamy parę kilometrów w bok z szosy. Zamarzająca
mżawka. Niechlujny parking z walającymi się po asfalcie
pustymi butelkami. W autokarze z polską rejestracją śpią ludzie. Ktoś
nie miał siły wejść do jego środka. Pozostał na trawniku. Zaspany i wyraźnie
zmęczony jegomość łamanym polskim językiem bełkocze coś o konieczności uiszczenia odpowiedniego honorarium, bo on, jako były pułkownik,
pracuje społecznie. W końcu zapala latarnie i otwiera szlaban. Wysypana żwirem
ścieżka prowadzi nieco w dół. Niewidoczny kamienny stopień. Z trudem łapiemy
równowagę. Dalsze kilkadziesiąt metrów i długi mur pokryty prawie już
nieczytelnym, kamiennymi, tandetnie wyglądającymi tablicami z zatartymi częściowo
literami i dzwon. Duży. Ktoś zamierzał go chyba odkopać lub zakopać. Tkwi
prawie w ziemi. Całość sprawia wrażenie chałtury prowincjonalnego
specjalisty od przygotowywania świątecznych dekoracji na 1 maja. Obchodzono
kiedyś takie święto. Podziemny dzwon!!! Może służy do wypłaszania kretów? W Katyniu miało powstać sanktuarium narodowego męczeństwa. Laureaci nagrody państwowej w Związku Sowieckim, upamiętnili mieszkańców zaścianka
Chatyń wymordowanych w latach wojny. Nad śródleśną polaną góruje
majestatyczny, surowy, naturalistyczny pomnik
bosego starca trzymającego na wyciągniętych przed siebie rękach zwłoki
dziecka. Wokół betonowe makiety pogorzelisk
chłopskich chałup. Sygnaturki wieńczą sterczące w niebo kominy.
Wprawia je w ruch mechanizm sprzężony ze snopami upiornej fioletowej poświaty.
Można dyskutować nad celowością artystycznej wizji. Jej autorzy jeden cel
osiągnęli z całą pewnością. Polityczno-propagandowy. Pobytu w Chatyniu
zapomnieć nie sposób. Rocznie odwiedzają go dziesiątki tysięcy wycieczek. O Katyniu w Rosji zaś prawie nie słyszał nikt. W większości publikacji za tę
zbrodnię obwinia się Niemców. Dla turystów z całego świata subtelne
różnice języków słowiańskich
są nie do uchwycenia. Chatyń, Khatyń, Katyń, Hatyń,
Chatyń, Khatyń, Katyń, Chatyń, Chatyń. O, yes byliśmy tam. Dużo spalonych domów i tak przejmująco
coś dzwoni. Very good work. Wonderfull
*** Moskiewska obwodnica jest bardzo dobrym wynalazkiem.
Zdumiewa nie tyle ilość sunących nią samochodów, co raczej rzucający się w oczy fakt, że tak duży procent, to wozy z górnej półki. Takie od
kilkudziesięciu tysięcy dolarów wzwyż. Znakomita, szeroka szosa prowadząca
na wschód omija miasta. Uznanie budzi respekt, jakim u kierowców cieszą się przedstawiciele milicji
drogowej. Na oddalonych mniej więcej co 40 czy 50 kilometrów posterunkach GAI
wszyscy zwalniają i bacznie obserwują koniec
pałki dyżurującego funkcjonariusza. Jej nieznaczny, prawie niezauważalny
ruch oznacza konieczność zatrzymania. Sprawdzeniu podlegają dokumenty
pojazdu, ładunku, kierowców, pasażerów. Mongołowie cywilizując Ruś
przynieśli na te ziemie nie tylko wojenne know-how,
kodeks praw, zintegrowany system administracji i poboru
podatków, w którym ściągano je nawet od ilości kur, oraz nawyk
noszenia spodniej jedwabnej bielizny. Udoskonalili
wprowadzoną jeszcze prawdopodobnie przez Hunów pocztę urtonową. Jej
stanice lokowano w odległości, którą koń może pokonać wyciągniętym
galopem. Posłańców przesadzano na świeżego rumaka w biegu. Wieści o wydarzeniach na europejskich polach bitew docierały do głównej kwatery
Czyngis Chana w stepach na Kerulenem po tygodniu. Posterunki GAI mają liczącą kilkanaście wieków tradycję. *** Dojazd
do kremla nie jest łatwy. Należało się przebić przez centrum brzydkiego
ponurego miasta, które nie zrzuciło jeszcze z siebie do końca sowieckiego piętna.
Obca rejestracja budzi zaciekawienie. Aby tylko nie zechciano nam towarzyszyć w dalszej drodze. Odnotowywane takie przypadki. Zwraca uwagę stosunkowo duża ilość
niedawno odrestaurowanych meczetów i piękny jak ze wschodniej baśni, piętrowy
dom kupca Ibrahima Apakowa przy ul. Tukaja -
ślubny prezent dla córki, która wyszła za mąż
za syna legendarnego imama Szamila. Tego samego, którego Czeczeni uważają za
wzór patrioty. Jeden z meczetów wybudowano w latach 1924-1926 dla uczczenia
1000-lecia przyjęcia islamu na Środkowym Powołżu. Kierownictwo partii
bolszewickiej, przeprowadzając eksterminację prawosławnego kleru i polecając
zamieniać chrześcijańskie świątynie w muzea ateizmu, islam długo traktowało
dość szczególnie. Dziś blisko 30 milionowa
społeczność jego wyznawców jest niezwykle prężna demograficznie.
Jandarbijew, wybitny czeczeński intelektualista i polityk, uważał, że
imperium może uniknąć rozpadu, o ile zielona
flaga Proroka zawiśnie nad Kremlem. Tym moskiewskim. Imperium bizantyjskie o blisko tysiąc lat przedłużyło przecież swoje istnienie dzięki przyjęciu
chrześcijaństwa. Jandarbijewa zgładzono w Katarze. Zamach był dziełem
rosyjskich spec-służb. Przepowiednię weryfikuje
rozwój wydarzeń. Kreml w Kazaniu zaczęto wznosić już w XVI wieku na miejscu starej twierdzy.
Architekci z TATINWIESTGRAŻDANPROJEKT wyraźne dali się zainspirować cudowną
Tadż Machal. Budowę meczetu pod wezwaniem imama Kul-Szariffa rozpoczęto w 1996 roku. Ukończono zupełnie niedawno.
4 minarety i kopułę pokrytego lśniącą świeżą barwą lapis lazuli dachówką
można oglądać z drugiego brzegu Wołgi Śpiewane
przez chór Aleksandrowa słowa pieśni Wołga,
Wołga mat' radnaja, Wołga russkaja rieka w Kazaniu nie są najlepiej
odbierane. W dorzeczu tej wielkiej, wpadającej do Morza Kaspijskiego rzeki miało
swoją kolebkę wiele narodów. Wschodni Słowianie stanowią wśród nich
zdecydowaną mniejszość. Wątpię, czy bylibyśmy zachwyceni, gdyby jakiś
Niemiec w naszym towarzystwie śpiewał o pragermańskiej Odrze i Warcie. Spośród wielu wrogów Matuszki Rossji dwóch carowie
uhonorowali w sposób zupełnie wyjątkowy. W latach 1555-61 na polecenie Iwana
IV którego potomni nazwali Groźnym wzniesiono na Placu Czerwonym Pokrowskij
Sobór Jej dziesiątą mieniącą
się wszystkimi barwami kopułę
cerkiewki Wsila Błażennogo dobudowano ćwierć wieku później. Razem
ma przypominać dziesięć warownych baszt Kazania. Ich zdobycie i ostateczne pokonanie chana Kuczuma, który mienił się potomkiem wielkiego
Czyngiza, położyło ostatecznie kres blisko 300-letniemu panowaniu
Tataro-Mongołów nad Rusią. Przed
świątynią stoi najstarszy świecki pomnik Moskwy. Przedstawia Koźmę Minina
kupca z Niżnego Nowogrodu z uschniętą jedną ręka o przezwisku suchoruk i kniazia Dymitra Pożarskiego, wodzów opołczenia pospolitego ruszenia przeciwko okupacyjnym wojskom
polskim w 1612 roku.
Trzeci
Rzym najeźdźcy zdobyli tylko dwa razy. Raz przyszli ze wschodu, a raz z zachodu. Czwartego listopada — data, w której ostatecznie pozbyto się Polaków,
obchodzona jest na mocy niedawnej uchwały Dumy jako święto państwowe — Dzień
Narodowego Pojednania.
*** Granicy między Europą i Azją nigdy nie wyznaczono zbyt
dokładnie. Przebiega wzdłuż uralskiego wododziału aż po obniżenie
Kumsko-Manyckie, dzięki czemu część Kazachstanu leży dziś w Europie.
Dalej, zachodnim brzegiem Morza Kaspijskiego do doliny rzeki Kury na Zakaukaziu i prawie idealnie wzdłuż rurociągu naftowego Baku-Supsa, wychodzi na brzeg
Morza Czarnego.
1 2 3 Dalej..
« Turystyka i krajoznawstwo (Publikacja: 24-05-2005 Ostatnia zmiana: 11-02-2007)
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 49 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Kaukaz w płomieniach | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4151 |
|