Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.414.469 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Wielka jest obojętność nieba."
 Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Religiologia

Religia jako nerwica, nerwica jako religia [3]
Autor tekstu:

„Religia jest to mianowicie samowiedza i poczucie samego siebie u człowieka, który siebie bądź jeszcze nie odnalazł, bądź już znowu zagubił. Ale człowiek — to nie jest istota oderwana, istniejąca gdzieś poza światem. Człowiek — to świat człowieka, państwo, społeczeństwo. To państwo, to społeczeństwo stwarzają religię, odwróconą na opak świadomość świata, są one bowiem same odwróconym na opak światem" (Marks, 1984, s. 45).

Dla Marksa świat był światem „na opak", gdyż był on areną walki klasowej, która stosownie do swych celów wykrzywiała ludzkie instytucje oraz wytwory umysłu. Marks wskazywał, że wszelkie ideologie w tym także religia, składają się na „fałszywą świadomość", system nieprawdziwej wiedzy, która nie posiadając wartości poznawczych jest jedynie teoretycznym korelatem panujących stosunków społecznych. Religia powstaje więc jako swoisty refleks, pewnego rodzaju „teoretyczna wydzielina" struktury społecznej. Treści czysto ideologiczne nie są wynikiem poznania czegokolwiek, nie są żadną wiedzą o rzeczywistości. Treści te jedynie towarzyszą realnemu życiu, wcale go nie opisując. Jest to bardzo ważny moment w teorii Marksa, zbieżny z widzeniem psychoanalitycznym, które wskazuje — a każda kolejna terapia to potwierdza — że treści świadomości, przekonania, sądy itd. są zależne od struktury osobowości, a więc od systemu popędów, obron przed tymi popędami i wewnętrznych konfliktów. Dlatego każda świadomość jest do pewnego stopnia „fałszywą" świadomością, wtórną racjonalizacją lub symptomem tego, co naprawdę życiowo istotne, czyli obszaru popędowego. To, co pacjent sam mówi o swoim „charakterze" zawsze jest do pewnego stopnia fałszywe, gdyż wiedza ta towarzyszy jego procesowi życiowemu, nie będąc jego odzwierciedleniem. Podobnie więc jak ideologie nie opisują prawdziwych sił kierujących życiem społecznym, tak osoba nie jest zdolna do wypowiedzenia swych motywacji. Chociaż to, co mówi o swoich imperatywach nie jest przypadkowe, nie jest też bezpośrednim przedstawieniem najważniejszych sił motywacyjnych, lecz raczej ich korelatem (można to wyrazić stwierdzeniem, że „o tym, co najważniejsze się nie mówi"). W przypadku twierdzeń Marksa tym, co odpowiada poziomowi popędowemu jest realny proces produkcji, siła która rzeczywiście kieruje jednostką w społeczeństwie. Odnośnie świadomości społecznej zasadnicze spostrzeżenie Marksa można sprowadzić do znanego powiedzenia, iż „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia", czyli że twory umysłowe są zależne od tego, kto je tworzy (jaka klasa społeczna). Ideologie nie są wytworami wolnych umysłów, lecz produktem działalności w zasadzie nieświadomej, w której siłą napędową jest struktura produkcji oraz sieć stosunków społecznych, wymiany i konsumpcji dóbr. Nie mówią one o tym, o czym pozornie mówią, lecz są symptomami sytuacji produkcji i konsumpcji.

Twierdzenia Marksa na temat społeczeństwa i jego wytworów wykorzystują tę samą perspektywę co psychoanalityczne ujęcie nerwicy. Symptomy nerwicowe to „wytwory kompromisowe", wynik ścierania się antagonistycznych sił w psychice. Są one po części „obroną" przed popędami, po części „rozładowaniem" tychże popędów, po części „zasłoną" ukrywającą prawdę o własnym życiu, a po części „komunikatem" oznajmiającym rzeczy najważniejsze. Podobnie jest z religią. Religia, będąc wedle Marksa „opium ludu", pozwala znieczulić się na sytuację wyzysku i alienacji, a dodatkowo wprowadza pewien stopień „odreagowania". Dlatego stanowi siłę konserwującą trwanie starych warunków społecznych, a to przypomina uporczywy opór neurotyka przed wyleczeniem. Chociaż literalnie religia jest błędna, stanowi jednak pewną samowiedzę człowieka, i w tym względzie — jako nie będąca ani czymś prawdziwym, ani też zupełnie bezsensownym — również przypomina symptom. Nerwica, oddzielając człowieka od prawdy o nim samym, daje prowizoryczne zaspokojenie, umożliwia utrzymanie status quo, i daje poczucie jakiejkolwiek tożsamości. Funkcja religii zdaje się być podobna. Religijne wyobrażenia o szczęśliwym przyszłym życiu są jak kompensacyjne fantazje, tworzone w obliczu niemożliwej do zniesienia rzeczywistości. Moment ten jest zbieżny z sytuacją nerwicowca, który świat fantazji regularnie przedkłada nad realne życie. Jakie jest wyjście z tej sytuacji? W przypadku nerwicy chodzi o uwolnienie świadomości od lęków i fiksacji, które powodują blokadę produktywności i odpowiedzialności oraz konieczność życia w świecie subiektywnych symptomów, miast w świecie międzyludzkich relacji i obiektywnych zdarzeń. W przypadku społeczeństwa i jego świadomości w postaci religii, schemat zdaje się być podobny. Tak samo jak pod wpływem terapii świadomość pacjenta wyzwala się od lęków i bardziej realistycznie spostrzega swoje miejsce w świecie, tak samo wyemancypuje się świadomość całej ludzkości w wyniku przemiany rewolucyjnej. Nie będzie ona już niczym innym, jak uświadomionym procesem życiowym, w którym zniknie jaskrawe rozróżnienie „teorii", „wiedzy" czy „poglądów" od praktyki życia. Dla takiej świadomości nie będzie już wytworów o czysto „idealistycznym" statusie, które nie opisują niczego realnego, podobnie jak dla człowieka, który przepracował nerwicę, przestają istnieć infantylne fantazje. Pod wpływem reorganizacji społeczeństwa warunki produkcji nie będą już panowały nad człowiekiem jak jakaś obca siła. Do tej pory to właśnie ów tajemniczy społeczny proces produkcji, którego nikt nie był w stanie kontrolować, stanowił podstawowe źródło przymusu. W tej mierze przypominał nieświadomy nacisk, z którym trudno się utożsamić i uznać za swój, chociaż wpływa na naszą świadomość i zachowanie. Tego rodzaju siły traktujemy niekiedy jako ingerencję czegoś obcego, bóstwa lub demona. Alienacja człowieka, jego zniewolenie przez warunki produkcji, odpowiadała za trwanie wiary w istnienie czegoś nadnaturalnego. Gdy ludzie będą świadomie planować proces produkcji i wykorzystywać owoce własnej pracy, wtedy szczęście, które do tej pory uzyskiwało swą iluzoryczną konkretyzację w wizji raju, zacznie być realizowane na ziemi. W sytuacji zapanowania wyemancypowanej świadomości fantazje religijne stracą — mówiąc językiem psychoanalizy — swoje libidinalne obsady i, jako pozbawione dopływu jakiejkolwiek energii, zanikną zupełnie. Gdzie było To nastanie Ja.

Twierdzenia Marksa z pewnością nie są bezzasadne. Jest bezsprzeczne, że treść i forma kultu religijnego jest socjologicznie warunkowana, zależy od materialnej podstawy życia oraz struktury relacji społecznych. Pojawia się jednak zasadnicze pytanie: czy struktura społeczna, a za nią jakość ludzkiej egzystencji, może ulec takim zmianom by siły podtrzymujące istnienie religii zostały rzeczywiście wyeliminowane? Uważam, że na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź: nie. Marks sądził, iż człowiek i jego potrzeby ulegną w społeczeństwie przyszłości zupełnej przemianie. Wszelkie ludzkie problemy będą wchłaniane przez wspólnotę i rozwiązywane. W społeczeństwie komunistycznym nawet problem śmierci miał stracić swoje znaczenie — człowiek zjednoczony z innymi nie odczuwałby już lęku przed nią. Taki proces psychologiczny rzeczywiście istnieje — emocjonalne związanie z innymi powoduje, iż mniej lękamy się o siebie, zaś samotni neurotycy zawsze są hipohondryczni, wykazując nasilone obawy o swoje życie. Jednak ani ten, ani inne procesy nie funkcjonują w sposób doskonały. Marks w istocie rysował to, co jest wizją wszystkich religii, czyli ostateczny spokój istnienia i harmonię. Ukazywał moment, w którym interesy jednostek już nie kolidują wzajemnie, gdyż indywidualny byt człowieka jest bezpiecznie i bez konieczności wyrzeczeń pogrążony w ogólnym bycie społecznym. Marks uznał, że przemiana człowieka może nastąpić poprzez przemianę struktury społeczeństwa (w wyniku końca walki klasowej). Myśl taka jest z pewnością nazbyt optymistyczna, oczekuje się bowiem, że bez przemiany kosmosu, Ziemi, ludzkiej fizjologii oraz wielu innych rzeczy nastąpi radykalna i ostateczna transformacja człowieka i ludzkości. Ma to być przemiana człowieka cierpiącego i zagubionego w istotę pewną i szczęśliwą. Człowiek, który teraz nie rozumie swego początku ni końca, szukając odpowiedzi w religii, osiągnie ostateczny spokój przez koncentrację na swym społecznym istnieniu. Nie będzie potrzebował religii, gdyż — nie sposób tego trafniej określić — będzie zbawiony. W pewnym sensie religie są bardziej realistyczne w ocenie sytuacji człowieka — przesuwają ów stan harmonii daleko poza jego aktualne możliwości.

Prefiguracje traktowania religii jako nerwicy, a nawet bezpośrednie operowanie w stosunku do niej jednostkami chorobowymi, pojawia się w pisarstwie Fryderyka Nietzschego, który ostro krytykował chrześcijaństwo. Nietzsche uznał religię chrześcijańską za przejaw décadence, czyli swoistego zafałszowania i odwrócenia naturalnych ludzkich instynktów. Nietzsche antycypował wiele twierdzeń psychoanalizy, a jego rozbiór niektórych ludzkich uczuć, które wcześniej uważano za monolityczne, jest godny uznania. Poświęcił on szczególną uwagę lansowanemu przez chrześcijaństwo współczuciu, wykazując, że jest ono jedynie zakamuflowanym egoizmem (Nietzsche, 1992, s. 141 i nast.). Cudze nieszczęście obraża nas i męczy, gdyż daje zapowiedź niebezpieczeństwa dla nas samych, a nie zaradzenie mu wystawia nas na poczucie niemocy, bądź ujmuje nam czci w oczach innych. Nietzsche spostrzegł też, że w czynie litościwym może kryć się subtelny odpór bądź „dobrotliwa zemsta", na przykład wtedy, gdy wyświadczamy pomoc osobie, którą podziwialiśmy lub kochaliśmy (zauważył więc element ambiwalencji uczuć, tak istotny w psychoanalitycznym spojrzeniu na człowieka, oraz wagę dążenia do wyższości). Osoba kochana niejako nas przewyższała, miłość do niej odbierała nam część poczucia siły, co zrodziło niejawne uczucia agresywne. Teraz, gdy jest słaba i wymaga naszej pomocy, możemy wreszcie zatriumfować.

Poniższe przedstawienie „neurotycznej moralności" nie jest oczywiście dosłowną rekonstrukcją poglądów Nietzschego, oddaje jednak na gruncie refleksji psychopatologicznej jego przemyślenia i intuicje. Autor ten stwierdził, że religia pozwala na to, aby ci, którzy w rzeczywistości są słabi mogli przyjąć inne miano — nazwać siebie „dobrymi". Pisał:

"Jest się też w chorobliwy sposób dobrym, kiedy się jest chorym… Większą część aparatu psychologicznego, którym chrześcijaństwo pracowało, zaliczamy teraz do form histerii i epilepsoidis" (Nietzsche, 2003, s. 69) .

Przyjmuję, że za tymi nazbyt krótkimi „psychopatologicznymi" stwierdzeniami Nietzschego kryją się jednak trafne intuicje. Możemy rzeczywiście stwierdzić, iż w nerwicach i niektórych zaburzeniach osobowości często występuje stan „bycia dobrym" dzięki temu, że jest się chorym. Można zresztą mówić o co najmniej dwu aspektach tego stanu. Najbardziej oczywisty polega na tym, że osoba, która ma nerwicę jest „dobra", bo jest pokrzywdzona przez los i ludzi. Pokazuje wtedy otoczeniu swoje cierpienie i oczekuje od niego pomocy. Zaś w sposób utajony przyjmuje postawę cierpiącej wyższości, sama przed sobą udając, że dramat egzystencji dotyczy jej o wiele bardziej niż innych. Postawa taka jest rodzajem oszustwa, gdyż osoba ta właśnie gdyby pozwoliła sobie na radość i zdrowie, musiała by stać się odpowiedzialna za samą siebie, a tym samym bezpośrednio zetknąć z dramatem życia i odczuciem egzystencjalnej samotności. Drugi aspekt przynależy samemu jądru nerwicy (jak i niektórych zaburzeń osobowości), które polega na zablokowaniu bezpośredniej ekspresji seksualności i agresywności. Elementy te mogą być do tego stopnia wycofane, że człowiek pozbywa się wszelkiej asertywności i produktywności. Ponieważ seksualność i agresywność są z różnych przyczyn nazbyt zagrażające dla ja, ich wyrażanie zostaje zahamowane. Stają się one wyklęte, przez świadomość uznane za „złe". Te dwa energetycznie podstawowe aspekty życia człowieka, są zresztą predestynowane do tego by ich unikać, odrzucać je oraz negatywnie wartościować. Stale bowiem zagrażają one społecznemu współżyciu oraz istnieniu jednostki. Niepohamowana seksualność może stać się źródłem konfliktów z otoczeniem i przyczyną zguby człowieka. Ekspresja własnej agresji może spowodować narażenie na agresję innych. Popędy te są ogromnym zadaniem dla każdego z ludzi. Nikt nie rodzi się z pełnią ich rozumienia, ani z umiejętnością ich okiełznania, a społeczeństwo ze swej strony oferuje niewiele naprawdę konstruktywnych metod panowania nad nimi. U podstaw ich negatywnego wartościowania leży więc lęk przed nimi. W takiej sytuacji człowiek, który przyjął postawę tłumienia ekspresji tych popędów, sam sobie i wszystkim wokoło zaczyna wmawiać, że jego obecna postawa jest wyrazem „dobroci" i odrazy do „zła". Człowiek taki będzie wycofywał się z wszelkiej aktywności wymagającej konkretnych decyzji i działań, bowiem każda decyzja może się stać powodem negatywnej oceny ze strony otoczenia, a każde działanie może być przez kogoś uznane za krzywdzące. W przypadku osób neurotycznych chęć pozostania za wszelką cenę „dobrym" jest jednym z podstawowych czynników patogennych (mieści się to w powszechnie znanym freudowskim ujęciu nerwicy jako konfliktu pomiędzy id i superego). Nietzsche pisał:


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nerwica eklezjogenna
Freud o Mojżeszu i monoteizmie

 Zobacz komentarze (2)..   


« Religiologia   (Publikacja: 22-07-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Damian Janus
Absolwent psychologii, filozofii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Psycholog kliniczny. Odbył szkolenie w zakresie terapii Gestalt, psychoanalizy oraz metody ustawień systemowych. Pracuje jako coach i psychoterapeuta. Autor uznaje wartość religii w życiu człowieka oraz rolę chrześcijaństwa w rozwoju zachodniej kultury.

 Liczba tekstów na portalu: 9  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Popęd i symbol - słowo o perwersjach seksualnych
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4268 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365