|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Religiologia
Religia jako nerwica, nerwica jako religia [3] Autor tekstu: Damian Janus
„Religia jest to mianowicie
samowiedza i poczucie samego siebie u człowieka, który siebie bądź jeszcze
nie odnalazł, bądź już znowu zagubił. Ale człowiek — to nie jest istota
oderwana, istniejąca gdzieś poza światem. Człowiek — to świat człowieka,
państwo, społeczeństwo. To państwo, to społeczeństwo stwarzają religię,
odwróconą na opak świadomość świata, są one bowiem same odwróconym na
opak światem" (Marks, 1984, s. 45). Dla
Marksa świat był światem „na opak", gdyż był on areną walki klasowej,
która stosownie do swych celów wykrzywiała ludzkie instytucje oraz wytwory
umysłu. Marks wskazywał, że wszelkie ideologie w tym także religia, składają
się na „fałszywą świadomość", system nieprawdziwej wiedzy, która nie
posiadając wartości poznawczych jest jedynie teoretycznym korelatem panujących
stosunków społecznych. Religia powstaje więc jako swoisty refleks, pewnego
rodzaju „teoretyczna wydzielina" struktury społecznej. Treści czysto
ideologiczne nie są wynikiem poznania czegokolwiek, nie są żadną wiedzą o rzeczywistości. Treści te jedynie towarzyszą realnemu życiu, wcale go
nie opisując. Jest to bardzo ważny
moment w teorii Marksa, zbieżny z widzeniem psychoanalitycznym, które wskazuje — a każda kolejna terapia to potwierdza — że treści świadomości,
przekonania, sądy itd. są zależne od struktury osobowości, a więc od
systemu popędów, obron przed tymi popędami i wewnętrznych konfliktów.
Dlatego każda świadomość jest do pewnego stopnia „fałszywą" świadomością,
wtórną racjonalizacją lub symptomem tego, co naprawdę życiowo istotne,
czyli obszaru popędowego. To, co pacjent sam mówi o swoim
„charakterze" zawsze jest do pewnego stopnia fałszywe, gdyż wiedza
ta towarzyszy jego procesowi życiowemu, nie będąc jego
odzwierciedleniem. Podobnie więc jak ideologie nie opisują prawdziwych sił
kierujących życiem społecznym, tak osoba nie jest zdolna do wypowiedzenia
swych motywacji. Chociaż to, co mówi o swoich imperatywach nie jest
przypadkowe, nie jest też bezpośrednim przedstawieniem najważniejszych sił
motywacyjnych, lecz raczej ich korelatem (można to wyrazić stwierdzeniem, że
„o tym, co najważniejsze się nie mówi"). W przypadku twierdzeń Marksa
tym, co odpowiada poziomowi popędowemu jest realny proces produkcji, siła która
rzeczywiście kieruje jednostką w społeczeństwie. Odnośnie świadomości społecznej
zasadnicze spostrzeżenie Marksa można sprowadzić do znanego powiedzenia, iż
„punkt widzenia zależy od punktu siedzenia", czyli że twory umysłowe są
zależne od tego, kto je tworzy (jaka klasa społeczna). Ideologie nie są
wytworami wolnych umysłów, lecz produktem działalności w zasadzie nieświadomej, w której siłą napędową jest struktura produkcji oraz sieć stosunków społecznych,
wymiany i konsumpcji dóbr. Nie mówią one o tym, o czym pozornie mówią, lecz
są symptomami sytuacji produkcji i konsumpcji. Twierdzenia Marksa na temat społeczeństwa i jego wytworów
wykorzystują tę samą perspektywę co psychoanalityczne ujęcie nerwicy.
Symptomy nerwicowe to „wytwory kompromisowe", wynik ścierania się
antagonistycznych sił w psychice. Są one po części „obroną" przed popędami,
po części „rozładowaniem" tychże popędów, po części „zasłoną"
ukrywającą prawdę o własnym życiu, a po części „komunikatem"
oznajmiającym rzeczy najważniejsze. Podobnie jest z religią. Religia, będąc
wedle Marksa „opium ludu", pozwala znieczulić się na sytuację wyzysku i alienacji, a dodatkowo wprowadza pewien stopień „odreagowania". Dlatego
stanowi siłę konserwującą trwanie starych warunków społecznych, a to
przypomina uporczywy opór neurotyka przed wyleczeniem. Chociaż literalnie
religia jest błędna, stanowi jednak pewną samowiedzę człowieka, i w tym
względzie — jako nie będąca ani czymś prawdziwym, ani też zupełnie
bezsensownym — również przypomina symptom. Nerwica, oddzielając człowieka od
prawdy o nim samym, daje prowizoryczne zaspokojenie, umożliwia utrzymanie status
quo, i daje poczucie jakiejkolwiek tożsamości. Funkcja religii zdaje się
być podobna. Religijne wyobrażenia o szczęśliwym przyszłym życiu są jak
kompensacyjne fantazje, tworzone w obliczu niemożliwej do zniesienia
rzeczywistości. Moment ten jest zbieżny z sytuacją nerwicowca, który świat
fantazji regularnie przedkłada nad realne życie. Jakie jest wyjście z tej
sytuacji? W przypadku nerwicy chodzi o uwolnienie świadomości od lęków i fiksacji, które powodują blokadę produktywności i odpowiedzialności oraz
konieczność życia w świecie subiektywnych symptomów, miast w świecie międzyludzkich
relacji i obiektywnych zdarzeń. W przypadku społeczeństwa i jego świadomości w postaci religii, schemat zdaje się być podobny. Tak samo jak pod wpływem
terapii świadomość pacjenta wyzwala się od lęków i bardziej realistycznie
spostrzega swoje miejsce w świecie, tak samo wyemancypuje się świadomość całej
ludzkości w wyniku przemiany rewolucyjnej. Nie będzie ona już niczym innym,
jak uświadomionym procesem życiowym, w którym zniknie jaskrawe rozróżnienie
„teorii", „wiedzy" czy „poglądów" od praktyki życia. Dla takiej
świadomości nie będzie już wytworów o czysto „idealistycznym" statusie,
które nie opisują niczego realnego, podobnie jak dla człowieka, który
przepracował nerwicę, przestają istnieć infantylne fantazje. Pod wpływem
reorganizacji społeczeństwa warunki produkcji nie będą już panowały nad człowiekiem
jak jakaś obca siła. Do tej pory to właśnie ów tajemniczy społeczny proces
produkcji, którego nikt nie był w stanie kontrolować, stanowił podstawowe źródło
przymusu. W tej mierze przypominał nieświadomy nacisk, z którym trudno się
utożsamić i uznać za swój, chociaż wpływa na naszą świadomość i zachowanie. Tego rodzaju siły traktujemy niekiedy jako ingerencję czegoś
obcego, bóstwa lub demona. Alienacja człowieka, jego zniewolenie przez warunki
produkcji, odpowiadała za trwanie wiary w istnienie czegoś nadnaturalnego. Gdy
ludzie będą świadomie planować proces produkcji i wykorzystywać owoce własnej
pracy, wtedy szczęście, które do tej pory uzyskiwało swą iluzoryczną
konkretyzację w wizji raju, zacznie być realizowane na ziemi. W sytuacji
zapanowania wyemancypowanej świadomości fantazje religijne stracą — mówiąc
językiem psychoanalizy — swoje libidinalne obsady i, jako pozbawione dopływu
jakiejkolwiek energii, zanikną zupełnie. Gdzie było To nastanie Ja. Twierdzenia Marksa z pewnością nie są bezzasadne. Jest
bezsprzeczne, że treść i forma kultu religijnego jest socjologicznie
warunkowana, zależy od materialnej podstawy życia oraz struktury relacji społecznych.
Pojawia się jednak zasadnicze pytanie: czy struktura społeczna, a za nią jakość
ludzkiej egzystencji, może ulec takim zmianom by siły podtrzymujące istnienie
religii zostały rzeczywiście wyeliminowane? Uważam, że na to pytanie jest
tylko jedna odpowiedź: nie. Marks sądził, iż człowiek i jego potrzeby ulegną w społeczeństwie przyszłości zupełnej przemianie. Wszelkie ludzkie problemy
będą wchłaniane przez wspólnotę i rozwiązywane. W społeczeństwie
komunistycznym nawet problem śmierci miał stracić swoje znaczenie — człowiek
zjednoczony z innymi nie odczuwałby już lęku przed nią. Taki proces
psychologiczny rzeczywiście istnieje — emocjonalne związanie z innymi
powoduje, iż mniej lękamy się o siebie, zaś samotni neurotycy zawsze są
hipohondryczni, wykazując nasilone obawy o swoje życie. Jednak ani ten, ani
inne procesy nie funkcjonują w sposób doskonały. Marks w istocie rysował to,
co jest wizją wszystkich religii, czyli ostateczny spokój istnienia i harmonię.
Ukazywał moment, w którym interesy jednostek już nie kolidują wzajemnie, gdyż
indywidualny byt człowieka jest bezpiecznie i bez konieczności wyrzeczeń pogrążony w ogólnym bycie społecznym. Marks uznał, że przemiana człowieka może nastąpić
poprzez przemianę struktury społeczeństwa (w wyniku końca walki klasowej).
Myśl taka jest z pewnością nazbyt optymistyczna, oczekuje się bowiem, że
bez przemiany kosmosu, Ziemi, ludzkiej fizjologii oraz wielu innych rzeczy nastąpi
radykalna i ostateczna transformacja człowieka i ludzkości. Ma to być
przemiana człowieka cierpiącego i zagubionego w istotę pewną i szczęśliwą.
Człowiek, który teraz nie rozumie swego początku ni końca, szukając
odpowiedzi w religii, osiągnie ostateczny spokój przez koncentrację na swym
społecznym istnieniu. Nie będzie potrzebował religii, gdyż — nie sposób
tego trafniej określić — będzie zbawiony. W pewnym sensie religie są
bardziej realistyczne w ocenie sytuacji człowieka — przesuwają ów stan
harmonii daleko poza jego aktualne możliwości. Prefiguracje traktowania religii jako nerwicy, a nawet
bezpośrednie operowanie w stosunku do niej jednostkami chorobowymi, pojawia się w pisarstwie Fryderyka Nietzschego, który ostro krytykował chrześcijaństwo.
Nietzsche uznał religię chrześcijańską za przejaw décadence, czyli
swoistego zafałszowania i odwrócenia naturalnych ludzkich instynktów.
Nietzsche antycypował wiele twierdzeń psychoanalizy, a jego rozbiór niektórych
ludzkich uczuć, które wcześniej uważano za monolityczne, jest godny uznania.
Poświęcił on szczególną uwagę lansowanemu przez chrześcijaństwo współczuciu,
wykazując, że jest ono jedynie zakamuflowanym egoizmem (Nietzsche, 1992, s.
141 i nast.). Cudze nieszczęście obraża nas i męczy, gdyż daje zapowiedź
niebezpieczeństwa dla nas samych, a nie zaradzenie mu wystawia nas na poczucie
niemocy, bądź ujmuje nam czci w oczach innych. Nietzsche spostrzegł też, że w czynie litościwym może kryć się subtelny odpór bądź „dobrotliwa
zemsta", na przykład wtedy, gdy wyświadczamy pomoc osobie, którą
podziwialiśmy lub kochaliśmy (zauważył więc element ambiwalencji uczuć,
tak istotny w psychoanalitycznym spojrzeniu na człowieka, oraz wagę dążenia
do wyższości). Osoba kochana niejako nas przewyższała, miłość do niej
odbierała nam część poczucia siły, co zrodziło niejawne uczucia agresywne.
Teraz, gdy jest słaba i wymaga naszej pomocy, możemy wreszcie zatriumfować. Poniższe przedstawienie „neurotycznej moralności" nie
jest oczywiście dosłowną rekonstrukcją poglądów Nietzschego, oddaje jednak
na gruncie refleksji psychopatologicznej jego przemyślenia i intuicje. Autor
ten stwierdził, że religia pozwala na to, aby ci, którzy w rzeczywistości są
słabi mogli przyjąć inne miano — nazwać siebie „dobrymi". Pisał: "Jest się też w chorobliwy
sposób dobrym, kiedy się jest chorym… Większą część aparatu
psychologicznego, którym chrześcijaństwo pracowało, zaliczamy teraz do form
histerii i epilepsoidis" (Nietzsche, 2003, s. 69) . Przyjmuję,
że za tymi nazbyt krótkimi „psychopatologicznymi" stwierdzeniami
Nietzschego kryją się jednak trafne intuicje. Możemy rzeczywiście stwierdzić,
iż w nerwicach i niektórych zaburzeniach osobowości często występuje stan
„bycia dobrym" dzięki temu, że jest się chorym. Można zresztą mówić o co najmniej dwu aspektach tego stanu. Najbardziej oczywisty polega na tym, że
osoba, która ma nerwicę jest „dobra", bo jest pokrzywdzona przez los i ludzi. Pokazuje wtedy otoczeniu swoje cierpienie i oczekuje od niego pomocy. Zaś w sposób utajony przyjmuje postawę cierpiącej wyższości, sama przed sobą
udając, że dramat egzystencji dotyczy jej o wiele bardziej niż innych.
Postawa taka jest rodzajem oszustwa, gdyż osoba ta właśnie gdyby pozwoliła
sobie na radość i zdrowie, musiała by stać się odpowiedzialna za samą
siebie, a tym samym bezpośrednio zetknąć z dramatem życia i odczuciem
egzystencjalnej samotności. Drugi aspekt przynależy samemu jądru nerwicy (jak i niektórych zaburzeń osobowości), które polega na zablokowaniu bezpośredniej
ekspresji seksualności i agresywności. Elementy te mogą być do tego stopnia
wycofane, że człowiek pozbywa się wszelkiej asertywności i produktywności.
Ponieważ seksualność i agresywność są z różnych przyczyn nazbyt zagrażające
dla ja, ich wyrażanie zostaje zahamowane. Stają się one wyklęte,
przez świadomość uznane za „złe". Te dwa energetycznie podstawowe
aspekty życia człowieka, są zresztą predestynowane do tego by ich unikać,
odrzucać je oraz negatywnie wartościować. Stale bowiem zagrażają one społecznemu
współżyciu oraz istnieniu jednostki. Niepohamowana seksualność może stać
się źródłem konfliktów z otoczeniem i przyczyną zguby człowieka.
Ekspresja własnej agresji może spowodować narażenie na agresję innych. Popędy
te są ogromnym zadaniem dla każdego z ludzi. Nikt nie rodzi się z pełnią
ich rozumienia, ani z umiejętnością ich okiełznania, a społeczeństwo ze
swej strony oferuje niewiele naprawdę konstruktywnych metod panowania nad nimi.
U podstaw ich negatywnego wartościowania leży więc lęk przed nimi. W takiej
sytuacji człowiek, który przyjął postawę tłumienia ekspresji tych popędów,
sam sobie i wszystkim wokoło zaczyna wmawiać, że jego obecna postawa jest
wyrazem „dobroci" i odrazy do „zła". Człowiek taki będzie wycofywał
się z wszelkiej aktywności wymagającej konkretnych decyzji i działań,
bowiem każda decyzja może się stać powodem negatywnej oceny ze strony
otoczenia, a każde działanie może być przez kogoś uznane za krzywdzące. W przypadku osób neurotycznych chęć pozostania za wszelką cenę „dobrym"
jest jednym z podstawowych czynników patogennych (mieści się to w powszechnie
znanym freudowskim ujęciu nerwicy jako konfliktu pomiędzy id i superego).
Nietzsche pisał:
1 2 3 4 5 Dalej..
« Religiologia (Publikacja: 22-07-2005 )
Damian JanusAbsolwent psychologii, filozofii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Psycholog kliniczny. Odbył szkolenie w zakresie terapii Gestalt, psychoanalizy oraz metody ustawień systemowych. Pracuje jako coach i psychoterapeuta. Autor uznaje wartość religii w życiu człowieka oraz rolę chrześcijaństwa w rozwoju zachodniej kultury. Liczba tekstów na portalu: 9 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Popęd i symbol - słowo o perwersjach seksualnych | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4268 |
|