|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Historia prawa » Prawo rzymskie
Ustawodawstwo obyczajowo-społeczne Oktawiana Augusta [2] Autor tekstu: Wojciech Rudny
Reasumując należy stwierdzić, że ustawy Cezara Augusta były i są
oceniane rozmaicie. Na pewno nie wzbudzały entuzjazmu wśród tych, którzy
oceniali je jako brutalną ingerencję w ich prywatne i intymne życie. Byli
jednak i tacy, którzy choć odmawiali im pozytywnych skutków, mimo to nazywali
je „dobrymi ustawami", jak Tacyt; inni określali je jako „zbawienne",
jak np. Wellejusz Paterkulus.
Chociaż prawdą jest, że nierzadkie były próby omijania zakazów
przewidzianych przez ustawy, to nie można z pewnością winić ich pomysłodawcy
za ten fatalny rozdźwięk pomiędzy prawami i
(„złymi") obyczajami, jaki wówczas występował. Sam August zachęcał
gorąco do zawierania przez Rzymian związków małżeńskich. „Nawet całe
księgi odczytywał senatowi oraz podawał często do wiadomości ludu
publicznym obwieszczeniem, jak na przykład mowy Kwintusa Metella "O pomnożeniu
potomstwa"… (zob. Suet., Div. Aug.. 89). U Diona Kasjusza (ks.
LVI) odnajdujemy przykład takiej mowy Augusta, zachęcającej Rzymian do
zawierania małżeństw i posiadania potomstwa:
"Gdy choroby i wojny porywają nam obywateli, co stanie się z miastem, jeśli się poniecha małżeństw? Miasto nie polega na domach,
portykach, placach publicznych; to ludzie tworzą miasto. Nie ujrzycie, jak w bajkach, ludzi wychodzących z ziemi, aby się krzątać za waszymi sprawami.
Nie aby żyć sami, trwacie w bezżeństwie: każdy z was ma towarzyszki stołu i łoża, szukacie jedynie spokoju w swoich wyuzdaniach. Przytoczycie może
przykład Westalek? Zatem gdybyście nie przestrzegali praw wstydliwości,
trzeba by was skazać jak one. Jesteście jednako złymi obywatelami, czy że
wszyscy pójdą za waszym przykładem, czy że nikt za nim nie pójdzie. Moim
jedynym celem jest wieczność republiki. Powiększyłbym kary tym, co nie usłuchali;
co się zaś tyczy nagród, są one takie, że nie słyszałem, aby cnota uzyskała
większe, dla mniejszych tysiące ludzi narażają życie; i te was nie zachęcają,
abyście pojęli żonę i wychowali dzieci?".
Augustowi zależało nie tylko na wzroście liczebnym rdzennej ludności
Italii, ale również na tym, by ta nie przemieszała się z obcymi elementami
etnicznymi, których na Półwyspie Apenińskim nie brakowało. W tym celu
cesarz zainicjował dwie ustawy konsularne (lex Fufia Caninia z 2 r.
p.n.e. oraz lex Aelia Sentia z 4 r. n.e.), które miały ograniczyć
wyzwolenia niewolników (przybrały one w Rzymie zjawisko masowe, bowiem wielu właścicieli
nieproduktywnych niewolników chciało się w ten sposób ich pozbyć,
przerzucając na państwo troskę o ich wyżywienie). Pierwsza z tych ustaw
ograniczała manumissio testamento (wyzwolenie testamentowe), druga z kolei utrudniała wyzwalanie inter vivos. W innej ustawie, lex Iunia (Norbana? z 17 r. p.n.e. bądź z 19 r. n.e.), uzależniono wyzwolenie
niewolników od spełnienia pewnych warunków; wprowadzono przepis, iż
niewolnik, który nie udowodni, że został uwolniony według zasad ius civile,
nie będzie mógł otrzymać pełnego obywatelstwa rzymskiego, ale status latyński
(stąd pojawiła się nowa kategoria wyzwoleńców, zwana „Latynami juniańskimi" — Latini iuniani).
Konserwatyzm charakterystyczny dla polityki Augusta jako princepsa nie
dopuszczał rzecz jasna wyzwoleńców do magistratury rzymskiej, jak i wysokich
urzędów municypalnych. Rekompensatą za to miały być liczne niższe
stanowiska administracyjne, które wyłącznie lub w przeważającej części
obsadzano dawnymi niewolnikami. Tak więc w Rzymie powołał August vicomagistri,
funkcjonariuszy dzielnicowych, zajmujących się pożarnictwem oraz
organizowaniem ludi compitalicii (lokalnych widowisk cyrkowych). W wielu
miastach italskich, a także niektórych prowincjonalnych, powstawały kolegia
sześciu niższych funkcjonariuszy, którzy mieli zajmować się kultem cesarza
oraz organizacją rozrywek podczas świąt państwowych, tzw. seviri
Augustales (lub w skrócie: Augustales). Nie byli to ubodzy wyzwoleńcy,
bowiem oczekiwano od nich hojnego łożenia na rozrywki dla poddanych cesarza. Z drugiej strony nie brakowało hojnych i bogatych wyzwoleńców, którzy nie szczędzili
pieniędzy, by tylko wznieść się na wyższy szczebel w hierarchii społecznej.
Próbując określić skuteczność ustawodawstwa i polityki
społecznej Augusta, należy zwrócić uwagę na to, iż nie jest ona oceniana
jednoznacznie: pozytywnie czy negatywnie. Są
historycy, którzy twierdzą, jak np. M. Cary i H.H. Scullard (op. cit., t.
2, s. 30), że reformatorskie ustawodawstwo Augusta — zwłaszcza małżeńskie — "okazało się najbardziej niefortunne. Wywołało ono istną lawinę
oskarżeń fabrykowanych przez zawodowych donosicieli, jednocześnie zaś było
bezradne wobec tych, którzy rzeczywiście łamali jego zasady. Przepisy małżeńskie
omijano przy pomocy wybiegów prawnych, na przykład fikcyjnych ślubów, w dodatku zaś nigdy nie odważono się ich konsekwentnie egzekwować. Stały się
one źródłem bardzo skomplikowanych spraw sądowych, które trzeba było
rozstrzygać wedle przepisów wyjątkowych". Nie należy więc dziwić się,
że ustawodawstwo małżeńskie Augusta, choć nigdy nie zostało formalnie
uchylone, niebawem poszło w zapomnienie. Podobną opinię wyraził historyk
starożytnego Rzymu Maszkin (z byłego ZSRR): "Prawa te (w obronie
obyczajności i zawieraniu małżeństw według stanów — przyp. W.R.) nie dały
realnych wyników. Czyniąc jednak zadość reakcyjnym nastrojom,
charakterystycznym dla Italii, mogły one być zawsze wykorzystane do walki z arystokracją" (N. A. Maszkin, Rzym-Cesarstwo od Augusta Oktawiana
do upadku cesarstwa, Warszawa 1950, s. 7). Natomiast
polski historyk M. St. Popławski
pisze: "Cała ta działalność (ustawodawcza Augusta — przyp.
W.R.) nie odniosła piorunującego skutku, ale biorąc na dłuższą metę,
wzmocniła niewątpliwie społeczeństwo i uodporniła je przez podkreślenie
rasowej odrębności (...) na ogół społeczeństwo dało Augustowi pełne
poparcie w tej jego działalności, bo był wyrazicielem ogólnej woli i państwowej
konieczności" (M. St. Popławski, Oktawian August, Lublin 1938,
s. 40). Z kolei L. Piotrowicz — na swoim odczycie z okazji 2000. rocznicy
urodzin cesarza Augusta (op. cit., ss.23-24) — stwierdził m.in.:
"Podnosi się czasami, że wszystkie te zarządzenia (cesarza Augusta -
przyp. W.R.) nie dały zamierzonych wyników;
zdaniem moim jednak niesłusznie. Nie da się zaprzeczyć, że przez życie
rzymskie tego czasu idzie jakiś świeży powiew idei, do dziś dnia widniejący z kart współczesnej literatury, której rozkwit zarówno sam August, jak i ludzie z jego otoczenia (Mecenas, Waleriusz Mesala, Asyniusz Pollio) gorąco
popierali. Wspaniały rozkwit kulturalny i gospodarczy, jaki wykazuje żywioł
rzymski w najbliższych stuleciach, wyciskając piętno swego geniuszu na
olbrzymich obszarach państwa, był możliwy właśnie dzięki temu skrzepnięciu
sił moralnych narodu, o które walczył August".
Tak więc oceniając dzisiaj skuteczność prorodzinnej i pronatalistycznej polityki Augusta, należałoby przede wszystkim zwrócić uwagę
na badania współczesnych historyków nad demografią starożytnego Rzymu
(dotyczące początków pryncypatu — cesarstwa). Dowodzą one, że w latach między
8 rokiem p.n.e. a 47 n.e. nastąpił
przyrost obywateli rzymskich z około 4.233.000 (4.937.000 w 14 r. p.n.e. — zob.
G. Alföldy, op. cit., s. 144) do 5.984.000, kiedy notabene uzyskanie
obywatelstwa rzymskiego nie było
już tak łatwe, jak wcześniej za Juliusza Cezara (zob. M. Kuryłowicz, Prawo i obyczaje w starożytnym Rzymie, Lublin 1994, s. 66). Zestawiając ten
przyrost ze stagnacją ostatnich dwóch stuleci republiki, dochodzimy do
wniosku, że droga obrana przez następcę Juliusza Cezara była właściwa,
tzn. zgodna z rzymskim interesem narodowym i racją stanu Imperium Romanum.
Należy również podkreślić to, że August zerwał całkowicie z niwelacyjną
polityką swego poprzednika, zmierzającą do zrównania Rzymian z resztą
mieszkańców światowego (kosmopolitycznego) Imperium. Twórca pryncypatu pragnął
przede wszystkim zachować i zapewnić rozwój narodu rzymskiego w morzu
podbitych ludów i ich cywilizacji. W swojej prawodawczej i społecznej polityce
August dążył do ocalenia zamierających cnót i obyczajów tych, którzy położyli
fundamenty pod światowe Imperium senatu i ludu rzymskiego. Wysiłki te, jak już
powiedziano, nie całkiem poszły na marne — wskazują na to m.in. przytoczone
wyżej badania współczesnych historyków.
Inną zupełnie sprawą są
wymagania, jakie stawiał w sferze obyczajności August Rzymianom, w tym i swojej najbliższej rodzinie, a sobie samemu. Jak pisze Swetoniusz (op. cit.,
67): "Adulteria quidem exercuisse ne amici quidem negant(...); conditiones
quaesitas per amicos, qui matres familias et adultas aetate virgines denudarent
atque perspicerent, tamquam Thoranio mangone vendente" („Że cudzołóstwa
popełniał, nawet przyjaciele nie zaprzeczają (...); że do wyszukiwania sobie
kochanek używał pośrednictwa przyjaciół, którzy jakoby obnażali matki
rodzin oraz młode panny, dokładnie je oglądając ze wszystkich stron, jak
gdyby na targu u handlarza niewolników, Toraniusza" oraz "Circa
libidines haesit; postea quoque, ut ferunt, ad vitiandas virgines promptior,
quae sibi undique, etiam ab uxore, conquirerentur" — (Suet., op. cit.,
71)- „Fizycznej skłonności do kobiet nie poniechał. W późniejszych
czasach, jak podają, chętnie uprawiał deflorację dziewic, które jakoby
wyszukiwała mu zewsząd nawet własna żona") [ 2 ] [fragmenty w tłum. J. Niemirskiej-Pliszczyńskiej].Tak że pamięć o Auguście
jako lubieżnym cudzołożniku przetrwała, i jeszcze w XIII wiecznym "Skarbcu wiedzy" Florentyńczyka, Brunetta Latiniego, czytamy, iż "był on
bardzo mądry i roztropny, ale wielce lubieżny" (B. Latini, Skarbiec
wiedzy, Warszawa 1992, ss. 72-73). Z kolei Pierre Grimal, który powołuje
się na Carcopina (ten odsyła nas do Diona Cassiusa, Historia Romana,
LIV, 16, 3), twierdzi, iż: "prawa wymierzone przeciw cudzołóstwu
zostały (...) narzucone przez senatorów pragnących przysporzyć mu (tj.
Augustowi — przyp. W.R.) kłopotów" (P. Grimal, Miłość w Rzymie,
Warszawa 1990, s. 240). Nie wydaje się jednak, by choć w najmniejszym nawet
stopniu owe prawa wymierzone przeciw cudzołóstwu zaszkodzić miały samemu
cesarzowi. Poza tym powoływanie się na Kasjusza Diona Kokcejanusa (historyk
rzymski greckiego pochodzenia żyjący na przełomie II i III w. n.e.) nie jest
do końca miarodajne, bowiem w swojej "Historii Rzymu" umieścił on
nie tylko fikcyjne mowy (głównie w części dotyczącej republiki i panowania
Augusta) [ 3 ],
ale opisał ją ze zdecydowanie prosenatorskiego stanowiska, które oczywiście
nie mogło pozostać bez wpływu na jego widzenie przeszłości Rzymu — w tym
roli i pozycji cesarza z jednej strony oraz
senatu z drugiej.
1 2
Przypisy: [ 2 ] To znakomite skądinąd tłumaczenie zawiera jednak pewne nieścisłości,
które nieco łagodzą wypowiedź
samego Swetoniusza, bo czym innym jest
rzeczownik defloratio (defloracja), a czym innym bezokolicznik
vitiare (gwałcić); chodzi więc tutaj nie tylko o sam fakt defloracji,
któremu w końcu nie musi towarzyszyć gwałt zadawany kobiecie (może to
być przecież akt dobrowolny i nie przymuszony), ale o gwałt
zadawany dziewicom (virgines) — czego dopuszczał się August — i do
tego zadawany chętnie, jak pisze Swetoniusz ("ad vitiandas virgines
promptior") — nb. nie jest to nawet w świetle ówczesnego prawa
rzymskiego tylko występek obyczajowy, ale przestępstwo, za które groziło
wygnanie! [ 3 ] Zob. Vademecum
historyka starożytnej Grecji i Rzymu, pod red. E. Wipszyckiej, t. 1, s.
88, Warszawa 1982. « Prawo rzymskie (Publikacja: 31-07-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4294 |
|