|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Psychopatologia
Popęd i symbol - słowo o perwersjach seksualnych [2] Autor tekstu: Damian Janus
Również na przykładzie fetyszyzmu można dobrze ukazać
większość mechanizmów grających rolę w innych perwersjach. Pewien mężczyzna,
który początkowo miał raczej normalne pożycie płciowe, zaczął miewać
przedwczesny wytrysk, po pewnym czasie już na sam widok żony, później
zaprzestał normalnych stosunków seksualnych, a zaczął szczególnie podniecać
się łydkami żony, następnie jej stopami, butami kobiet, aż w końcu
podniecały go i buty i ślady kobiecych butów na ziemi. Jednocześnie miewał
połowiczny wzwód oraz wytrysk nasienia. Przykład ten ukazuje kilka rzeczy.
Przede wszystkim widać, że fetysz nie jest czymś statycznym, co przeczy
prostej teorii warunkowania bodźców, która tłumaczy fetyszyzm skojarzeniem
fetysza ze stanem podniecenia seksualnego (np. mały chłopiec pierwszy raz
ujrzał nagą dziewczynę w kapeluszu i doznał podniecenia; od tej pory
kapelusz stał się jego fetyszem). Przypadek ten przeczy też przypuszczeniom o sztywnej symbolicznej naturze fetysza (że np. stopy „symbolizują" penisa).
To, co seksualnie podniecało opisywanego mężczyznę niejako „schodziło"
coraz niżej — coraz dalej od narządów płciowych, a wreszcie coraz dalej od
kontaktu z kobietą. W końcu fetyszyzm częściowy (mały) — w którym fetysz
był jeszcze związany z osobą partnerki — przeszedł w fetyszyzm całkowity
(duży), gdzie seksualność była związana już tylko z przedmiotem (buty, ślady).
Zauważmy też, że zaczęło się do przedwczesnego wytrysku, początkowo w trakcie dotykania żony, a później już na sam jej widok. Z początku można
by sądzić, że żona zaczęła tego mężczyznę szalenie podniecać. Jednak
okazuje się, że przedwczesny wytrysk był „drogą" do zdystansowania się
od kontaktu z żoną i kobietami w ogóle.
Mimo wszystkich różnic podobne elementy znajdziemy zarówno
sadyzmie jak i masochizmie. Sadysta potrzebuje poczucia kontroli, gdyż inny
rodzaj współbycia z obiektem seksualnym blokuje jego podniecenie i przyjemność.
To, czego stara się unikać, to bycie na równej płaszczyźnie z partnerem
seksualnym (oczywiście w zasadzie zawsze dotyczy to mężczyzny, który nie
chce być na równi z kobietą). Unikanie tego wszystkiego, co poeci zwą
„zjednoczeniem", „zespoleniem", „jednym ciałem i duchem" itp. gra
tutaj fundamentalną rolę. Sadysta — a dotyczy to w zasadzie wszystkich
perwersji — chce mieć seks bez uznania istnienia drugiej osoby. Dlatego stara
się ją sprowadzić do rangi przedmiotu, w pozycji człowieka ustawiając
jedynie siebie.
W masochizmie — który w postaci seksualnej również
dotyczy głównie mężczyzn — pragnienie jest podobne: nie być na równi z partnerem — tyle, że masochista wybiera „dół" relacji. Jedynie, w momencie, gdy jest kontrolowany przez innego człowieka, poniżony, wręcz
pozbawiony ludzkiej godności może on osiągnąć zaspokojenie. Relacja "face
to face" nie jest dla niego atrakcyjna, w głębi psychiki go przeraża.
Należy zauważyć, że podobnie jak w sadyzmie — choć zabrzmi to
paradoksalnie — w masochizmie istotną rolę odgrywa poczucie siły. Mówiąc w skrócie: masochista czuje, że wzmacnia go to, iż przetrwał nawet jeśli
wszystko „wystawił na baty" (a więc nie tylko swoje ciało, ale także swą
godność itp.). W swoim mniemaniu, również swego partnera, sadystę,
przerasta.
Przyczyny zachowań pedofilnych są złożone i mogą być
różne w różnych przypadkach. Niejednokrotnie pedofile to osoby, które w jakiejś mierze nie „pożegnały się ze swoim dzieciństwem". Kontakty z dziećmi są dla nich rodzajem uaktywniania w sobie własnych dziecięcych sfer.
Ich dziecięca seksualność nadal w nich żyje, gdyż z jakichś powodów nie
przetworzyła się w dojrzałą seksualność (z powodu swej siły,
przedwczesnego rozbudzenia, traumy itd.). Tacy ludzie identyfikują się z dzieckiem i niejako w nim przeżywają samych siebie jako dzieci. Tak jak w przypadku innych perwersji gra tutaj też rolę ucieczka przed dojrzałym
kontaktem erotycznym. Akt z dzieckiem pozwala na zachowanie większej kontroli,
poczucie „bycia górą". Pedofil staje się „nauczycielem" seksualności,
jest zawsze jakby o krok do przodu przed dzieckiem. Mamy tu do czynienia z elementem w zasadzie zbieżnym z tym, co obserwujemy u niejednego normalnego mężczyzny.
Wielu mężczyzn potrzebuje wiedzieć, że to oni byli inicjatorami współżycia,
oni „zdobyli" kobietę, a nawet, że ją „wykorzystali". Jednak dorosła
kobieta na ogół wie, co robi i takie rozumienie zaistniałego kontaktu przez mężczyznę
może się okazać nader błędne. Pedofile, aby tego uniknąć i kultywować
swoje poczucie władzy, wybierają osoby niedojrzałe. Tak więc pedofil częściowo
identyfikuje się z dzieckiem, a częściowo może uzyskać szczególnie silne
poczucie kontroli nad tym, co się dzieje, co w kontakcie z dojrzałą, „doświadczoną"
kobietą nie byłoby możliwe. Trudno powiedzieć jakie są motywacje kobiet
uprawiających akty pedofilne, gdyż są to sytuacje rzadsze. W niektórych
przypadkach może również chodzić o regresję do własnych dziecięcych odczuć,
poczucie władzy, impulsy sadystyczne lub działania zastępcze. Kandaulezizm — który jest ostatnią z wybranych przeze
mnie perwersji — kwestię unikania relacji diadycznej załatwia w ten sposób,
iż włącza drugiego mężczyznę. Grają tu również rolę czynniki
specyficzne. Przyjrzyjmy się im. Nie jest chyba dla nikogo niczym dziwnym, że
na różne sposoby identyfikujemy się z bliskimi osobami. Wyraża się to w tym, że jesteśmy dumni z ich sukcesów, smucimy się porażkami, miewamy
podobne preferencje i zainteresowania. No i bywamy o te osoby zazdrośni. Zazdrość
jest bowiem momentem, w którym czujemy, że osoba, z którą się
identyfikowaliśmy jednak „nie jest nami", ma swoje własne sprawy, z których
my jesteśmy wyłączeni. Otóż mężczyzna, którego podnieca pokazywanie
swojej nagiej żony innym lub nawet „dawanie" im jej w celach seksualnych,
bazuje na swojej identyfikacji z nią. Udostępnianie partnerki ma aspekt
masochistyczny („zdradza mnie"), ale też umożliwia kontrolę nad sytuacją
(„a jednak biorę w tym udział, nie jestem wykluczony"). A skoro chodzi tu o identyfikację to znaczy, że w akcie seksualnym kobiety z innym mężczyzną...
„bierze udział" jej partner. Mamy więc tutaj ukryty homoseksualizm lub
jakiś rodzaj zaburzenia tożsamości seksualnej (w sensie biseksualizmu).
Jako podstawowy element większości (jeśli nie
wszystkich) perwersji wymieniłem próbę zachowania dystansu wobec kobiety.
Zajmijmy się jeszcze bliżej tym dziwnym aspektem, na przykładzie fetyszyzmu.
Pewne jest to, że fetyszystę normalny stosunek seksualny „nie kręci".
Należy jednak pójść dalej i zauważyć, że wynika to z rodzaju lęku przed
normalnym genitalnym kontaktem z kobietą. Jednak doprawdy trudno jest opisać,
czego dokładnie boi się fetyszysta. Można mówić, że „boi się kobiet",
co jest do pewnego stopnia prawdą, lecz jest to stwierdzenie bardzo ogólnikowe.
Chociaż niektórzy fetyszyści mogą świadomie przeżywać lęk przed relacją z kobietą (rozmową, współbyciem itp.), to jednak inni nie muszą mieć tak
bezpośrednich zahamowań. Lęk fetyszysty jest związany z nieświadomym
znaczeniem stosunku seksualnego.
Fetyszystę przeraża różnica płci, ściślej mówiąc
„komplementarność" jaka z niej wynika. Stawia go ona w pozycji owej
„drugiej połowy pomarańczy", czyli wobec tego, że właściwie jest on tylko
jakimś dopełnieniem drugiego człowieka (kobiety). Narządy płciowe kobiety
(pochwa) są tego widomym znakiem. Dlatego unika normalnego stosunku, który ma w sobie element zlania się z drugim człowiekiem. Wiąże się to też z tym,
co w psychoanalizie nazywa się lękiem kastracyjnym. Różnie próbowano ten lęk
opisywać, np. wywodząc go z gróźb ojca lub matki, że chłopcu „obetnie
siuraska jeśli będzie się nim bawił". Lepiej jednak patrzeć na niego,
jako wynikły z lęku przed komplementarnością płci — chłopiec nieświadomie
boi się, że w akcie seksualnym utraci swoją tożsamość, jednostkowość,
wolność.
Co mogłoby zneutralizować lęk fetyszysty, skoro
kobieta jest dla niego czymś obcym i przerażającym? Gdyby kobieta miała coś w rodzaju penisa — wtedy fetyszysta byłby uratowany. Wszystkie fetysze, czy to
buty, włosy czy majteczki są do pewnego stopnia ekwiwalentem nieistniejącego
kobiecego penisa. Fetyszysta postępuje tak, jakby sobie mówił: „o proszę,
kobieta to nie tylko to ciało z przerażającą pochwą, proszę zobaczyć ma
jeszcze to, to, i to (fetysze), wcale nie czyha na mojego penisa, nie grozi mi
zlanie z nią". Fetyszysta więc stale coś kobiecie „doprawia".
Fetyszysta do końca chce wierzyć, że kobieta ma penisa. Oczywiście zdaje
sobie sprawę, że ona go nie ma, jednak jego postępowanie możemy rozumieć
jako próbę odsunięcia tej trudnej świadomości od siebie.
Fetyszyzm kształtuje się już w dzieciństwie, a biorąc
pod uwagę, że chodzi w nim o lęk przed kobietami to nie powinno być
zaskoczeniem, że ma on związek z relacją z matką. Najprawdopodobniej w relacji tej zabrakło „neutralizującej" obecności ojca. Mały chłopiec
musiał poczuć, że „jest dla matki wszystkim", i to spowodowało jego...
przerażenie. Być może matka spostrzegała go jako „swojego małego mężczyznę" i stawiała w tej roli wyżej ojca. W ten sposób chłopiec czuł, że ma być
jakimś dopełnieniem matki, bez którego ona nie potrafi żyć. Czuł, że nie
może o sobie decydować, że matka chce go pochłonąć. Dodatkowo bardzo
szybko dziecko zaczyna przedświadomie (czyli jakby niejasno świadomie) kojarzyć,
że ważną rolę gra tu jego siusiak (dla Czytelnika nie ulega myślę wątpliwości,
że matka zachowuje się tak, a nie inaczej właśnie dlatego, że chodzi o dziecko płci męskiej, a więc w istocie rozchodzi się o siusiaka). Żyjąc z takimi uczuciami, jako dorosły mężczyzna będzie unikał partnerskiego
kontaktu (pochłonięcie), oraz obawiał o swoje narządy płciowe (to samo pochłonięcie,
lecz na poziomie członka w pochwie). Mogło być też tak, że matka jakoś
strasznie nie forowała syna, lecz jej relacja z ojcem była specyficznie
zaburzona, co spowodowało, że stała się dla dziecka niezrozumiała, nazbyt
tajemnicza, niemal magiczna.
Powiedziałem, że zabrakło tu ojca. Otóż ojciec mógłby
po pierwsze skierować zainteresowanie matki na siebie, co odbarczyłoby chłopca, a po drugie ukazałby chłopcu na czym polega pragnienie matki, kim ona jest
(np. że matka — że tak powiem — „chce chłopa" a nie małych chłopców).
To oswoiłoby matkę w oczach syna, stałaby się dla niego bardziej zrozumiała
jako kobieta, a tym samym mniej przerażająca. Gdy tak się nie dzieje chłopiec
zaczyna fantazjować, że matka również ma siusiaka (tzw. penis matczyny).
Jest to powszechna fantazja w dzieciństwie, byle tylko nie utrzymywała się
zbyt długo.
Czego uczy nas istnienie perwersji? Widzimy na ich przykładzie,
że ludzkie zachowania są zdeterminowane przez — że tak powiem — struktury
symboliczne, a nie jedynie przez hormony, proste dążenie do przyjemności,
rozumiany prosto i potocznie popęd seksualny, inne „proste" uczucia i emocje (np. lęk, ekscytacja) itp. Struktury te są zawsze częściowo nieuświadomione,
lecz wpływają na zachowanie. W perwersjach wygląda to tak, że perwert
pragnie rzeczy, która nie jest po prostu stosunkiem seksualnym, osobową relacją z drugim człowiekiem, związkiem, partnerstwem, czy jakkolwiek byśmy to
nazwali. Normalna seksualność nie jest bowiem dla niego pociągająca.
Jednocześnie nie wie on dlaczego pociąga go to, co go pociąga, oraz dlaczego
zwyczajna płciowość nie jest dla niego atrakcyjna, a często wręcz go
odpycha. Wiele perwersyjnych zachowań kończy się po prostu samogwałtem, co
dobitnie ukazuje, że nie chodzi w nich o jakąś specyficzną stymulację
dotykową. Wygląda więc na to, że zachowania te nie tyle zadowalają „ciało",
co „umysł" — ważne jest wystąpienie pewnej sytuacji, pewnego zestawu bodźców,
które „dobrze się kojarzą", są podniecające. Można powiedzieć, że to
nie narządy płciowe, lecz umysł perwerta jest głodny stymulacji. Układ bodźców,
które mogą go zadowolić jest inny, niż ma to miejsce w przypadku osoby o normalnej seksualności. Na ogół jest on ściślej określony i bardziej
zrytualizowany. W perwersji — jeśli mogę się tak wyrazić — jest więcej
„kultury niż natury". Mam tu na myśli wagę aspektu symbolicznego, jego
dominację nad przyjemnością czysto „zmysłową" w perwersji.
1 2
« Psychopatologia (Publikacja: 09-10-2005 )
Damian JanusAbsolwent psychologii, filozofii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Psycholog kliniczny. Odbył szkolenie w zakresie terapii Gestalt, psychoanalizy oraz metody ustawień systemowych. Pracuje jako coach i psychoterapeuta. Autor uznaje wartość religii w życiu człowieka oraz rolę chrześcijaństwa w rozwoju zachodniej kultury. Liczba tekstów na portalu: 9 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Zwycięstwo ducha nad ciałem czyli o anoreksji | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4392 |
|