Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.418.935 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Jan Wójcik, Adam A. Myszka, Grzegorz Lindenberg (red.) - Euroislam – Bractwo Muzułmańskie

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Jako katolik dziękuję Bogu za heretyków. Herezja to tylko inne określenie wolności myśli.
 Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Krucjaty i gnębienie

Środki dowodowe w procesach czarownic [2]
Autor tekstu:

Próba wrzątku lub mówiąc inaczej próba kotła, będąca trzecią formą próby wody. Polegała ona mianowicie na wyjęciu przedmiotu z dna kotła pełnego wrzącej wody. Brak oparzelin świadczył o niewinności podsądnego. [ 9 ] Jednakże oprawcy zazwyczaj potrafili zadbać o to, by kocioł został podgrzany do odpowiedniej temperatury.

SZATAŃSKIE ZNAMIĘ I PRÓBA IGŁY

Zgodnie z doktryną demonologii przyjęło się, że każda czarownica podpisuje pakt z diabłem, zaś ten, przypieczętowując cyrograf piętnuje ją jakimś znamieniem. W związku z powyższym sędziowie poszukiwali na ciele podejrzanej szatańskiego znamienia, a należały do nich pieprzyki, brodawki, kurzajki itp., były to znamiona widoczne, które łatwo dało się rozpoznać przy publicznym obnażeniu podejrzanej, po uprzednim wygoleniu wszystkich włosów. [ 10 ] Oprawcy częstokroć golili całe ciało domniemanej czarownicy bez użycia mydła, czasami włosy wypalano. Miało to na celu nie tylko odsłonić całe ciało do badania ale również zapobiec ukryciu diabelskich amuletów ochronnych.

Szatańskie znamię, które było widzialne, odpowiadało współczesnemu dowodowi z oględzin. Jednakże istniały również znamiona niewidoczne, ujawniane za pomocą próby igły. Tego typu znamiona charakteryzowały się tym, iż po nakłuciu igłą nie krwawiły, zaś ukłuta osoba nie odczuwała wówczas bólu, co stanowiło dowód winy.

Publicznie roznegliżowane kobiety, były częstokroć w takim szoku, że podczas próby igły nie odczuwały bólu. Obecny stan wiedzy z dziedziny medycyny dowodzi, że istnienie na ciele kobiety miejsca niewrażliwego na ból, które na dodatek nie krwawi jest czymś normalnym, w szczególności, gdy chodzi o kobiety w okresie przekwitania. Poza tym w czasie przeprowadzania próby igły dochodziło także do nadużyć. Najbardziej rozpowszechnione szalbierstwo polegało na tym, iż igły chowały się do rękojeści w jakie były one wyposażane.

Próba igły należała obok pławienia do ulubionych środków dowodowych przeprowadzanych przez Matthewa Hopkinsa zwanego w Anglii „generalnym tropicielem czarownic". Ów łowca ofiarowywał swe usługi magistratom miasteczek i osiedli, które zamierzał odwiedzić. Pobierał ustaloną opłatę za każdą wytropioną przez siebie czarownicę. W ciągu czternastu miesięcy człowiek ten wysłał na śmierć setki ludzi, pobierając dwadzieścia szylingów od głowy. Kiedy poprzedzony jarmarczną reklamą zjawiał się w którymś z miasteczek, miejscowe władze ogłaszały na jego życzenie apel do ludności wzywając mieszkańców, aby korzystali z niezwykłej okazji i przyprowadzali na badania wszystkie podejrzane kobiety. [ 11 ]

PRÓBA WAGI

Próba wagi podobnie jak próba igły nie wywodziła swych źródeł ze średniowiecznych sądów bożych. Była zupełnie nowym środkiem dowodowym na gruncie polowań na czarownice. Ważenie oskarżonych miało ujawnić czy posiadają one ciężar ciała adekwatny do swojej postury. Jak wierzono czarownica jest znacznie lżejsza niżeli zwykły człowiek, ponieważ potrafi ona szybować w powietrzu. Próba wagi nie była stosowana jak próba igły, czy też pławienie i nie wszędzie ją stosowano. Przed zważeniem oskarżona musiała się rozebrać do naga i rozpleść włosy, by nie ukryć żadnych odważników ani innych ciężkich przedmiotów. Jednakże tam gdzie stosowano tenże środek dowodowy, okazywało się, że oskarżone przeważnie nie wykazują absolutnie żadnej wagi lub waga ich ciała jest niewiarygodnie mała. Działo się to oczywiście za sprawą licznych nadużyć jakie stosowali łowcy czarownic, którzy np. przytrzymywali wagę, aby się nie poruszyła. Te oczywiste oszustwa bywały bardzo powszechne, ponieważ sędzi lub ławnik, który zdecydowałby się zaprotestować, sam niechybnie ściągnąłby na siebie podejrzenie o współudział w szatańskim spisku.

Niezwykłą pomoc dla uchodźców zorganizowało miasteczko Oudewater w Holandii. Pielgrzymowali tam w ciągu lat setki przybyszów z krajów ościennych. Otrzymywali oni tam swego rodzaju list żelazny, z którym mogli bezpiecznie powrócić do rodzinnego kraju. Tym listem żelaznym było zaświadczenie, „certyfikat", wystawione w uroczystej formie przez radę miejską i stwierdzające, że dana osoba była ważona na publicznej wadze targowej i wykazała się należytym ciężarem. Waga ta zdobyła sobie szeroką sławę jak tzw. „waga czarownic z Oudewater". W krajach ojczystych uchodźców władze traktowały świadectwo tej wagi jako dowód całkowicie oczyszczający zważone osoby od wszelkich podejrzeń, jakoby były czarownicami. Jak poświadczają bowiem przekazy źródłowe, nawet najbardziej zatwardziali łowcy czarownic w różnych krajach nie kwestionowali wiarygodności wagi targowej tego małego holenderskiego miasteczka. [ 12 ] Paradoksalnie używano ją w kraju, w którym procesy o czary zostały zabronione i faktycznie przestały się tam odbywać (choć zdarzały się przypadki, że jakaś Holenderka przychodziła się ważyć, by udowodnić swoim sąsiadom, że nie jest czarownicom). W certyfikacie wpisywano jedynie fakt, iż osoba, która zgłosiła się do ważenia, posiada ciężar ciała adekwatny do swej fizjonomii, czasami nie wpisywano nawet dokładnej wagi. W dokumencie nie było żadnego słowa nawiązującego do zarzutu czarostwa. Waga w Oudewater zawdzięczała swój fenomen legendzie, jakoby to cesarz Karol V będąc w miasteczku nadał mu przywilej, dzięki któremu osławiona waga posiadała "moc prawną na obszarze Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego i uwalniał posiadacza jego od wszelkich dalszych dochodzeń sądowych. Jednakże władze miejskie milczały w tej sprawie.

Do tego niewielkiego holenderskiego miasteczka licznie przybywali obcokrajowcy. Ich napływ rozpoczął się od połowy XVII wieku, z okresu w którym datuje się pierwsze certyfikaty. Ostatni z zachowanych dokumentów stwierdza, że zważono kobietę i mężczyznę z okolic Monasteru jeszcze w roku 1754, chociaż zapewne później także dochodziło do ważenia ludzi. Większość uchodźców pochodziła z obszaru północno - zachodnich Niemiec. Van Hoya, pisarz miejski Oudewater odnotował pewien osobliwy przypadek. Otóż pewien przybysz z Nadrenii — Westfalii, który poprzez kłótnie ze swoimi sąsiadami naraził się na pomówienie dotarł do miasteczka po wyczerpującej podróży. Certyfikat z Oudewater był dla niego ostatnią nadzieją. Jednakże w ostatniej chwili przed rozpoczęciem próby przeraził się do tego stopnia, że wolał zrezygnować. Gdy powrócił z Holandii do swego domu z pustymi rękoma, ludzie niemalże natychmiast rozpuścili plotkę, że waga wykazała jego winę. Sąd zajął jego majątek, zaś on sam uciekł przed swym aresztowaniem. Nie mając już nic do stracenia udał się po raz drugi do Oudewater ale tym razem powrócił już do domu z certyfikatem a tym samym odzyskał swój majątek i oczyścił się z wszelkich zarzutów.


Holenderska „Waga dla czarownic" w Oudewater

W Rzeczypospolitej próba wagi raczej nie była stosowana.

PRÓBA ŁEZ

Środek dowodowy, jakim była próba łez polegał na tym, że odczytywano oskarżonej fragmenty z Biblii opisujące mękę i śmierć Jezusa Chrystusa. Domniemana czarownica nie potrafiła w takim momencie ronić łez, co miało jednoznacznie świadczyć o zawarciu przez nią paktu z szatanem. Tylko z pozoru płacz na zawołanie był rzeczą łatwą. W praktyce jednak okazywało się, że wystraszone i zdenerwowane kobiety najczęściej nie potrafiły przymusić się do łez. W Polsce zachowały się tylko szczątkowe formy tej próby łez, której zresztą wartość dowodowa dla sędziów nie była zbyt wielka. [ 13 ]

Próba łez była zastosowana m.in. w procesie Katarzyny Kepler, matki jednego z najwybitniejszych astronomów. W toku procesu nie potrafiła ona płakać na żądanie odpowiadając, iż tylekroć w swym życiu płakała, że wypłakała już wszystkie łzy. Ów proces toczył się aż sześć lat (1615 — 1621). Johann Kepler opisywał w swym dzienniku wizerunek swej matki w następujący sposób: „mała, chuda, czarniawa, rozmiłowana w plotkach i swarliwa". Piastujący prestiżowe stanowisko „matematyka Jego Cesarskiej Mości" Johann stanął w obronie swej oskarżonej matki.

Był to przypadek niezwykły, że dopuszczono w procesie o czary obrońcę. I było rzeczą jeszcze bardziej niezwykłą, że sędziowie nie pospieszyli się z wzięciem oskarżonej na męki, aby czym prędzej zmusić ją do wyznania winy i spalić, zanim nastąpi interwencja ze strony wyższych czynników. A już czymś najzupełniej niezwykłym było, że nie pociągnięto do odpowiedzialności syna, który odważył się stanąć w obronie matki-"czarownicy". Sąd w Leonbergu nie miał zwyczaju ceregielować się z kobietami, które skazywał na stos jako czarownice. [ 14 ] Tym bardziej, że próba łez jednoznacznie wykazała winę oskarżonej. Mało tego, oskarżona dzięki usilnym staraniom swego syna została przez sąd uniewinniona. Gdyby jednak Johann Kepler nie piastował tak znaczącego stanowiska to nie ulega wątpliwości, że sprawa ta potoczyłaby się zupełnie inaczej.

POMÓWIENIE

Termin „pomówienie" określa oskarżenie o zbrodnię czarostwa wysunięte przez osobę prywatną z reguły uważającą się za pokrzywdzoną i nie miał on wówczas pejoratywnego zabarwienia jak to jest współcześnie. Pomówienie znaczyło zatem tyle, co dziś oznacza dowód ze świadków. By posłużyć się typowym przykładem powołania i jego typowych okoliczności sięgnijmy do „Młota na czarownice": "Mężatka jedna uczciwa przed urząd przyszedłszy, według prawa zeznała: W tyle mówi domu mego, mam ogród, któremu jest przyległy inszy ogród sąmsiady mojej, gdym tedy dnia jednego widziała ścieżkę z ogroda sąmsiady mojej do ogroda mego, z żałością tego używałam, i stojąc we drzwiach ogrodu, narzekałam, tak o ścieżce jak i o szkodę. Sąmsiada ona natychmiast nadeszła, pytając, jeśli bym ją miała za podejrzaną. Którego pytania jej zlekszy się ją, iżem o niej niedobrze słuchała, nic inszego nie rzekłam, ślad po trawie, szkodę pokazuję. Ona tedy rozgniewawszy się, żem podobno k woli jej, nie chciała się z nią swarzyć, szemrząc odeszła, które szemranie jej, aczem słyszała, alem go nie rozumiała. Po małym tedy czasie napadła mię wielka choroba z boleścią w żywocie i z srogiem morzeniem także kłuciem, z lewej strony na prawą, i opak, nie inaczej jakoby z dwiema mieczmi, abo nożami ciało przebijał, i tak we dnie i w nocy wołaniem moim wszytkim samsiadom przykrzyłam się, którzy dla pociechy gdy do mnie roznie przychodzili, trafiło się, że przyszedł też garncarz niejaki, który namienionej sąmsiady mojej czarownice jako cudzołożnice zażywał, żeby mię nawiedził, i żałując choroby mojej, pocieszywszy mię słowy odszedł. [ 15 ]


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Tortury i ich rola w postępowaniu dowodowym o czary
Zbrodnie czarostwa

 Zobacz komentarze (11)..   


 Przypisy:
[ 9 ] K. S ó j k a — Z i e l i ń s k a, Historia prawa, Warszawa 1993, s. 191.
[ 10 ] M. R y b k a, Noc Walpurgii, "Świat Sobótki", 2003, nr 5, s. 8.
[ 11 ] K. B a s c h w i t z, Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971, s. 170 i nast.
[ 12 ] K. B a s c h w i t z, „Czarownice. Dzieje procesów o czary", Warszawa 1971, s. 325
[ 13 ] B. B a r a n o w s k i, Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku, Łódź 1952, s. 89.
[ 14 ] K. B a s c h w i t z, Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971, s. 229.
[ 15 ] J. S p r e n g e r, H. I n s t i t o r, Młot na czarownice, Wrocław 1992, s. 125 i nast.

« Krucjaty i gnębienie   (Publikacja: 26-11-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Miroslaw Rybka
Ur. 1979. W roku 2004 obronił dyplom mgr prawa na Uniwersytecie Wrocławskim. Obecnie współredaguje lokalną prasę "Świat Sobótki". Interesuje się literaturą, polityką i XIX-wieczną filozofią. Mieszka w Sobótce k. Wrocławia.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Zbrodnie czarostwa
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4486 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365